Rozmowa z Tadeuszem Iwińskim, posłem Lewicy, podróżnikiem, który odwiedził ponad sto państw.
Który z odwiedzonych krajów najlepiej pan zapamiętał?
W latach 70. byłem w Meszhedzie, w Iranie, świętym miejscu szyitów. Pragnąc zobaczyć grób imama Ridy dostępny tylko dla wiernych, udawałem Indonezyjczyka. Zdemaskowany z trudem uszedłem z życiem. Podróże nauczyły mnie pokory. Czy jeśli byłem we wszystkich 50 stanach USA, to znaczy, że naprawdę znam ten kraj?
Lubi pan ryzykować?
Zawsze fascynował mnie Ryszard Kapuściński, którego znałem osobiście. Jednak nie otarłem się o tak duże niebezpieczeństwo jak on, choć np. w Burundi przeżyłem przewrót wojskowy. Kiedyś przez dwa miesiące wędrowałem z plecakiem i małą kwotą dolarów po Ameryce Łacińskiej.
Jak pan przeżył?
Miałem oszczędności ze stypendium w Harvardzie. Często podróżowałem „stopem", a ludzie sami oferowali pomoc, m.in. jedzenie czy nocleg. W górach w Nepalu dostałem nawet butelkę whisky. Ale na studiach – gdzie dorabiałem korepetycjami, grą w karty, szachy i teleturniejach – organizowaliśmy sponsorowane wyprawy po Europie Zachodniej czy świecie arabskim.
Gdzie pan chce jeszcze pojechać?
Na Antarktydę. Bardzo zazdroszczę Martynie Wojciechowskiej i Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, którzy niedawno tam byli.
Który z odwiedzonych krajów najlepiej pan zapamiętał?
W latach 70. byłem w Meszhedzie, w Iranie, świętym miejscu szyitów. Pragnąc zobaczyć grób imama Ridy dostępny tylko dla wiernych, udawałem Indonezyjczyka. Zdemaskowany z trudem uszedłem z życiem. Podróże nauczyły mnie pokory. Czy jeśli byłem we wszystkich 50 stanach USA, to znaczy, że naprawdę znam ten kraj?
Lubi pan ryzykować?
Zawsze fascynował mnie Ryszard Kapuściński, którego znałem osobiście. Jednak nie otarłem się o tak duże niebezpieczeństwo jak on, choć np. w Burundi przeżyłem przewrót wojskowy. Kiedyś przez dwa miesiące wędrowałem z plecakiem i małą kwotą dolarów po Ameryce Łacińskiej.
Jak pan przeżył?
Miałem oszczędności ze stypendium w Harvardzie. Często podróżowałem „stopem", a ludzie sami oferowali pomoc, m.in. jedzenie czy nocleg. W górach w Nepalu dostałem nawet butelkę whisky. Ale na studiach – gdzie dorabiałem korepetycjami, grą w karty, szachy i teleturniejach – organizowaliśmy sponsorowane wyprawy po Europie Zachodniej czy świecie arabskim.
Gdzie pan chce jeszcze pojechać?
Na Antarktydę. Bardzo zazdroszczę Martynie Wojciechowskiej i Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, którzy niedawno tam byli.
Więcej możesz przeczytać w 4/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.