Kiedy w drugiej połowie lat 80. zacząłem pracę na uniwersytecie, o programie Fulbrighta mówiło się z nabożną czcią. Był to swoisty fenomen. Program Fulbrighta stanowił okno, przez które można było zyskać niemal normalny kontakt z normalnym światem.
To miało znaczenie w kraju, w którym panował komunizm, gospodarka ulegała ostatecznemu rozkładowi, a dystans do świata wzrastał do niebotycznych rozmiarów. Program został stworzony w połowie lat 40. w USA i był skierowany – mówiąc najogólniej – do krajów zaprzyjaźnionych. Amerykanom miał pomóc zrozumieć problemy innych państw, a ludziom z tych krajów – zrozumieć cele i wartości, które przyświecają Ameryce. Polska uczestniczyła w nim dopiero od roku 1959, dzięki październikowej odwilży. W Waszyngtonie zdawano sobie oczywiście sprawę z tego, że PRL jest i pozostanie krajem komunistycznym, posłusznym Moskwie i niechętnym USA. Z drugiej strony, rozumiano również, że odczucia Polaków różnią się pod tym względem znacząco od oficjalnego stanowiska ówczesnego polskiego rządu.
Więcej możesz przeczytać w 4/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.