Jej życie można streścić w kilku zdaniach: zadebiutowała w 1960 r. we Wrocławiu, w kolejnych latach odnosiła wielkie sukcesy na festiwalach w Sopocie i Opolu, w 1966 r. podpisała trzyletni kontrakt z włoską firmą fonograficzną, po roku uległa wypadkowi samochodowemu, który na trzy lata wyłączył ją z normalnego życia. Gdy wróciła na scenę, jej kariera nabrała wielkiego rozpędu. Zmarła w 1982 r., pokonał ją rak. Koniec. Dlaczego więc teraz każdy z dziesięciu odcinków serialu „Anna German. Tajemnica białego anioła” tylko w samej Rosji oglądają każdego tygodnia 22 mln ludzi? A w Polsce tydzień temu oglądalność tego rosyjskiego filmu wyreżyserowanego przez Polaka Waldemara Krzystka, z nieznaną polską aktorką Joanną Moro w roli głównej przekroczyła 6 mln widzów?
Hipnotyzująca Polka
– Na pierwszy rzut oka Anna German to żadna filmowa bohaterka. Taka dobra, poczciwa, co to nikomu nie zrobi krzywdy, ba, złego słowa nie powie – mówi Waldemar Krzystek, reżyser, i dodaje: – Ale kiedy zacząłem się wgłębiać, pytać, rozmawiać z ludźmi, którzy ją znali, z nią żyli, pracowali, to jej życia starczyłoby na kilka filmów fabularnych. A proszę pamiętać, że umarła, mając zaledwie 46 lat. Wiem, że to był fenomen. Swoim śpiewem, swoją jakąś taką nieskalaną niczym złym osobowością hipnotyzowała ludzi. Już po pierwszej piosence publiczność zaczynała ją wręcz histerycznie uwielbiać. Ludzie krzyczeli, płakali, rzucali na scenę kwiaty. Stawali się zagorzałymi fanami.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.