Piotr Śmiłowicz: Będzie pani „prokuratorem” przed partyjnym sądem, który zajmie się sprawą Ryszarda Kalisza. Czy zamierza pani składać wniosek o wykluczenie go z SLD?
Joanna Senyszyn: Zostałam zobowiązana do przedstawienia na posiedzeniu sądu partyjnego stanowiska zarządu, który zwrócił się o rozpatrzenie przypadku naruszenia statutu i karty zasad etycznych SLD przez Ryszarda Kalisza. To na sądzie będzie spoczywać wybór odpowiedniej kary – ja niczego nie będę proponować.
Ryszard Kalisz dawał do zrozumienia, że chętnie byłby kandydatem SLD na prezydenta. Jednocześnie pojawiły się pogłoski, że pani również rozważa kandydowanie w wyborach prezydenckich z rekomendacji SLD. Czy nie dostrzega tu pani konfliktu interesów?
Obie sprawy nie mają z sobą nic wspólnego. SLD jeszcze nie wybrał kandydata, podobnie zresztą jak inne partie. Są jeszcze przecież dwa lata. Ryszard Kalisz, owszem, zgłaszał gotowość kandydowania, ale robił to również w 2010 r., gdy kandydatem został w końcu Grzegorz Napieralski. W Sojuszu zastanawiamy się, czy nie byłoby dobrze wystawić w wyborach prezydenckich kobiety. Ale bez wymieniania na razie żadnych nazwisk. A to przecież automatycznie wyklucza Kalisza. Chyba że zmieni płeć.
W takim przypadku to pani nazwisko pojawia się w pierwszej kolejności. Czy zatem dopuszcza pani kandydowanie w 2015 r.?
Oczywiście, każdy polityk kandydowanie na prezydenta powinien uważać za zaszczyt. Nie mogę więc tego wykluczyć. Nie można jednak tego wiązać z moim występowaniem przed sądem partyjnym. Nie robię tego bowiem we własnym imieniu, ale całego zarządu. Poza tym mam taką dewizę życiową, że zanim będę cokolwiek planować, mówię sobie: trzeba tego jeszcze dożyć. I dotyczy to wszystkich.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.