Wybór papieża staje się teraz dzięki mediom wielkim spektaklem. Takie upublicznienie zabiera magię religijnemu wydarzeniu, trywializuje je i uświadamia nam, jak bolesny jest kontrast między religią a instytucją, która została powołana, by ją obsługiwać. Im bardziej media zaglądają Watykanowi w zęby, tym bardziej robi się to trywialne. Doceniam, że instytucja Kościoła zmieniła się na lepsze od czasów, gdy spalono milion kobiet na stosach, a przy okazji Giordana Bruno, który się upierał, że Kopernik miał rację. Nie czas, aby wypominać Kościołowi te skomplikowane czasy. Afery seksualne to nic nowego, było o wiele gorzej, ale ukrywano wszystko pod pierzyną. Już pozrywano niemal zewsząd pierzyny, dlatego świat wydaje się nam gorszy i brzydszy.
Im bardziej będzie konserwatywny nowy papież, im mniej będzie miał woli i sił, by zliberalizować i odświeżyć Kościół, tym gorzej dla chrześcijaństwa, a pośrednio dla nas wszystkich, też niewierzących. Ocalenie duchowości w świecie, gdzie coraz więcej ciała, a ducha coraz mniej, to wspólna sprawa.
I jest papież! Antoś, kiedy rankiem dowiedział się o tym, był pewien, że to jego braciszek Franio został papieżem. Jeśli pozory nie mylą, w Kościele zawsze mylą, nowy papież może nie być wystarczający na nasze sceptyczne i trywialne czasy.
Zmarły Hugo Chávez nie budzi takiego entuzjazmu naszych prawicowych publicystów jak Viktor Orbán, nieco mniejsze, ale też jest chwalony za heroizm w walce o niezależność Wenezueli. Spustoszył ekonomicznie i politycznie kraj – nieważne. Wenezuela jest niezależna, gdy my, Polacy, w łapach Rosji, w pysku Niemiec i w szponach przeklętej Unii. Lud wenezuelski nie może się pogodzić ze śmiercią wielkiego przywódcy, jak lud polski ze smoleńską katastrofą. „Intuicja podpowiada nam, że nasz przywódca Chávez został otruty przez mroczne siły, które chciały się go pozbyć” – powiedział pełniący obowiązki prezydent Nicolas Maduro. Otruty rakiem, trzeba tu wyjaśnić. Ma powstać międzynarodowa komisja do zbadania, jak zamordowano wielkiego przywódcę. Zostanie zabalsamowany, żeby naród miał dostęp jak do żywego, jak nasi sąsiedzi mieli do Lenina. I proszę, jaki wstyd, ich stać na taką komisję, a Polski nie. Jako że ma być międzynarodowa, proponuję zaproszenie Antoniego Macierewicza. Znamy jego talent śledczy w sprawach trudnych i pozornie beznadziejnych.
Mamy dość naszych polityków, opatrzyli się mam, wyrwali sobie już wszystkie włosy z głów, pokaleczyli języki, a nadal gadają. Wymieniają słowa, ale to nie jest dyskusja, gdyż prawda nie ma żadnego znaczenia. Kto z kim, przeciw komu? A gdzie sprawy i problemy do rozwiązania?
Uderza na naszej scenie politycznej brak nowych twarzy. A starzy aktorzy już się nam znudzili. Jestem gotów w każdej chwili pójść do studia i wcielić się w polityka PiS, PO czy SLD, nie mówiąc o Partii Palikota. Niewykluczone, że po jakimś czasie nawet zacząłbym wierzyć w to, co mówię. Dlaczego coraz słabiej z klasą i z moralnością polityków, nie tylko u nas? Zasady mogą politykowi już jedynie przeszkadzać. Ważna jest skuteczność. Dzisiaj rządzą ekonomiczne konieczności, procedury, międzynarodowe organizacje finansowe. Politycy mają możliwości sugerowania, by państwo weszło w jakieś ramy, choćby Unii Europejskiej, lub było poza nią. Potem już rządzą wielkie mechanizmy. Opozycja ma siłę wołać, „oni tylko płyną z nurtem, nic nie robią”, lecz gdy sami obejmą władzę, tak samo dryfują. Czy to koniec demokracji? Raczej jej przepoczwarzanie się w jakąś nową formę. A jednak jako obywatele małych ojczyzn jesteśmy wolni, a jeśli zniewoleni, to brakiem czasu, woli i energii. Nie mamy wpływu na wielkie decyzje, podobnie jak w osobistym życiu, w którym rządzą nami wielkie siły różnych koincydencji, porywają prądy, te widoczne i niewidoczne. Możemy za to kreować tysiące, miliony małych aktów wolnej woli, a to nie bagatelka.
Im bardziej będzie konserwatywny nowy papież, im mniej będzie miał woli i sił, by zliberalizować i odświeżyć Kościół, tym gorzej dla chrześcijaństwa, a pośrednio dla nas wszystkich, też niewierzących. Ocalenie duchowości w świecie, gdzie coraz więcej ciała, a ducha coraz mniej, to wspólna sprawa.
I jest papież! Antoś, kiedy rankiem dowiedział się o tym, był pewien, że to jego braciszek Franio został papieżem. Jeśli pozory nie mylą, w Kościele zawsze mylą, nowy papież może nie być wystarczający na nasze sceptyczne i trywialne czasy.
Zmarły Hugo Chávez nie budzi takiego entuzjazmu naszych prawicowych publicystów jak Viktor Orbán, nieco mniejsze, ale też jest chwalony za heroizm w walce o niezależność Wenezueli. Spustoszył ekonomicznie i politycznie kraj – nieważne. Wenezuela jest niezależna, gdy my, Polacy, w łapach Rosji, w pysku Niemiec i w szponach przeklętej Unii. Lud wenezuelski nie może się pogodzić ze śmiercią wielkiego przywódcy, jak lud polski ze smoleńską katastrofą. „Intuicja podpowiada nam, że nasz przywódca Chávez został otruty przez mroczne siły, które chciały się go pozbyć” – powiedział pełniący obowiązki prezydent Nicolas Maduro. Otruty rakiem, trzeba tu wyjaśnić. Ma powstać międzynarodowa komisja do zbadania, jak zamordowano wielkiego przywódcę. Zostanie zabalsamowany, żeby naród miał dostęp jak do żywego, jak nasi sąsiedzi mieli do Lenina. I proszę, jaki wstyd, ich stać na taką komisję, a Polski nie. Jako że ma być międzynarodowa, proponuję zaproszenie Antoniego Macierewicza. Znamy jego talent śledczy w sprawach trudnych i pozornie beznadziejnych.
Mamy dość naszych polityków, opatrzyli się mam, wyrwali sobie już wszystkie włosy z głów, pokaleczyli języki, a nadal gadają. Wymieniają słowa, ale to nie jest dyskusja, gdyż prawda nie ma żadnego znaczenia. Kto z kim, przeciw komu? A gdzie sprawy i problemy do rozwiązania?
Uderza na naszej scenie politycznej brak nowych twarzy. A starzy aktorzy już się nam znudzili. Jestem gotów w każdej chwili pójść do studia i wcielić się w polityka PiS, PO czy SLD, nie mówiąc o Partii Palikota. Niewykluczone, że po jakimś czasie nawet zacząłbym wierzyć w to, co mówię. Dlaczego coraz słabiej z klasą i z moralnością polityków, nie tylko u nas? Zasady mogą politykowi już jedynie przeszkadzać. Ważna jest skuteczność. Dzisiaj rządzą ekonomiczne konieczności, procedury, międzynarodowe organizacje finansowe. Politycy mają możliwości sugerowania, by państwo weszło w jakieś ramy, choćby Unii Europejskiej, lub było poza nią. Potem już rządzą wielkie mechanizmy. Opozycja ma siłę wołać, „oni tylko płyną z nurtem, nic nie robią”, lecz gdy sami obejmą władzę, tak samo dryfują. Czy to koniec demokracji? Raczej jej przepoczwarzanie się w jakąś nową formę. A jednak jako obywatele małych ojczyzn jesteśmy wolni, a jeśli zniewoleni, to brakiem czasu, woli i energii. Nie mamy wpływu na wielkie decyzje, podobnie jak w osobistym życiu, w którym rządzą nami wielkie siły różnych koincydencji, porywają prądy, te widoczne i niewidoczne. Możemy za to kreować tysiące, miliony małych aktów wolnej woli, a to nie bagatelka.
Więcej możesz przeczytać w 12/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.