Gdy wieść o wyborze kardynała Jorge Mario Bergoglio na papieża dotarła do jego rodzinnego Buenos Aires, w argentyńskim parlamencie wybuchła awantura. Deputowani prawicy w ostrych słowach zażądali przerwania obrad, żeby izba mogła wysłuchać pierwszych słów Papy Francisca. Rządząca lewica odpowiedziała krótko: nic z tego. Opozycja została przegłosowana i parlamentarzyści dokończyli uroczystą sesję zwołaną na cześć zmarłego tydzień wcześniej ojca boliwariańskiej rewolucji prezydenta Wenezueli Hugona Cháveza. Dopiero potem poszli oglądać papieża.
Socjalistka na obcasach
Według różnych danych w 40-milionowym kraju 70 do 90 proc. populacji to katolicy. Jednak sporadyczne choćby uczestnictwo we mszach i uroczystościach kościelnych deklaruje ledwie co piąty Argentyńczyk. W 2010 r. Argentyna jako pierwszy kraj Ameryki Łacińskiej przyznała parom homoseksualnym prawo do małżeństwa, z adopcją włącznie. Kilka lat wcześniej wprowadzono przepis o dostępie do darmowych pigułek antykoncepcyjnych we wszystkich państwowych szpitalach. W obu przypadkach lewicowy rząd działał przy ogromnym poparciu społecznym i przy głośnym sprzeciwie Kościoła. Gejowskie małżeństwa i adopcje, które kardynał Bergoglionazywał „zamachem na boski plan” i „działaniem mocarnych łgarzy”, akceptuje 70 proc. Argentyńczyków. Rządząca od 2007 r. prezydent Cristina Fernández de Kirchner lamenty hierarchów ucinała krótko: nie będzie powrotu do czasów inkwizycji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.