Nie sprzedajemy firmy. Twój kontrakt jest wciąż ważny. Rób swoje – powiedział Tomasz Gudzowaty do Grzegorza Ślaka, jednego z najbliższych współpracowników ojca. Była druga połowa lutego. Tuż po nekrologach donoszących o śmierci Aleksandra Gudzowatego na biurka jego menedżerów trafiły pierwsze oferty o chęci zakupu poszczególnych składników majątku biznesmena. Liczącą 3 tys. mkw. powierzchni siedzibę Bartimpeksu gotów był kupić jeden z banków. A to dlatego, że w piwnicach kamienicy przy al. Szucha w Warszawie znajduje się kompletny bankowy skarbiec – spadek po Banku Współpracy Europejskiej, dawno zapomnianej firmie Gudzowatego. Sprzedaż 4-proc. udziału w spółce EuroPolGaz administrującej gazociągiem jamalskim była już w toku, podobnie jak projektu wybudowania gazowego rurociągu Bernau – Szczecin.
Chętni znaleźli się również na dwie wrocławskie firmy: producenta wódek Akwawit oraz Wratislavię Bio – produkującą biododatki do paliw. Sam Ślak miał już propozycję pokierowania jedną ze spółek paliwowych w londyńskim City. Spieniężając jedynie biznesy Gudzowatego, spadkobiercy biznesmena: syn Tomasz, światowej sławy fotograf, oraz wdowa Danuta Gudzowaty wraz z 15-letnim synem, mogliby otrzymać, lekko licząc, 2 mld zł. A do dyspozycji wciąż mieliby nie mniej cenną prywatną część majątku przedsiębiorcy: rezydencję w Mariewie pod Warszawą, posiadłość na Lazurowym Wybrzeżu, olbrzymią kolekcję sztuki, luksusowe samochody i tak dalej. Jednak biznesmen długo przed śmiercią wszystko to sobie zaplanował inaczej. Chciał, by ktoś dokończył jego ostatnie biznesowe marzenie – fabrykę paliwa z morskich alg. To pierwsza sukcesja w polskim biznesie, gdy wynajęty menedżer przejmuje stery w rodzinnej firmie, a spadkobiercy, wciąż będąc właścicielami, pozostają na uboczu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.