Husajn nie zawaha się zagazować Irakijczyków
To typowy amerykański show, łącznie ze sztuczkami i efektami specjalnymi - mówi "Wprost" minister informacji Iraku Muhammad Said Kazim al Sahaf. Wskazuje na zdjęcia zaprezentowane kilka godzin wcześniej przez Colina Powella Radzie Bezpieczeństwa ONZ. - Przecież to tylko filmy rysunkowe przeznaczone dla ludzi nie zorientowanych. Za chwilę zmienia ton: - Jeśli Stany Zjednoczone nie przestaną grozić narodowi irackiemu, wywoła on falę samobójczych ataków, które pogrążą Amerykę we krwi - krzyczy. Ministerstwo Informacji po wystąpieniu Colina Powella zorganizowało konferencję prasową połączoną z wyjazdem do dwóch obiektów, o których sekretarz stanu USA mówił, że produkuje się w nich pociski: w El Mussayeb i El Raffa. Po przyjeździe na miejsce dziennikarze rzeczywiście zobaczyli, że nic tam nie ma. Nikt nie miał jednak wątpliwości, że ogląda swego rodzaju potiomkinowskie wioski propagandy irackiej. - Kiedyś w El Mussayeb testowaliśmy pociski horyzontalne, ale po rezolucji ONZ zaprzestaliśmy tych działań - tłumaczył niewinnie generał Hasan Amin.
Wielka ewakuacja
W Muzeum Narodowym w Iraku, gdzie zgromadzono zabytki z okresu państwa Sumerów, Asyrii i Babilonu, znikają ekspozycje. Są one pakowane do wielkich skrzyń. Niedługo zostaną ukryte w głębi kraju. Podobnie dzieje się w urzędach państwowych. Ewakuuje się również personel placówek dyplomatycznych. Bardzo spieszą się ambasady krajów arabskich, na których terenie znajdują się bazy amerykańskie. Z obowiązku reprezentowania interesów USA zwolniony został polski ambasador Andrzej Biera. Jestem prawdopodobnie w Iraku jedynym Polakiem ze zwykłym paszportem.
Trwają przygotowania do wojny. Członkowie opozycyjnej Patriotycznej Unii Kurdystanu opowiadają, że widzieli na północy kraju w mieście Kirkuk, jak żołnierze iraccy zaminowywali szyby naftowe. Tak jak w 1991 r. zamierzają je wysadzić, by na wiele miesięcy zablokować dostęp do irackiej ropy.
Dyplomaci, którzy zostali jeszcze w Iraku, mówią, że Husajn zdecentralizował armię i przygotowuje ją do walki w miastach. Będzie nią dowodził jego syn Kusaj. Żołnierze opuścili bazy i zeszli do podziemia. "Wielki wódz" prawdopodobnie ukryje się w jednym ze swych zamaskowanych bunkrów. Tymczasem w telewizji cały czas pokazywane są spotkania Husajna z dowódcami poszczególnych rodzajów broni, a w Bagdadzie trwają pochody powoływanych do armii rezerwistów.
Psychoza zagłady
Przeciętni Irakijczycy, odcięci od informacji, nie mają pojęcia, że wojna wisi na włosku. Dostęp do telewizji satelitarnej i zagranicznej prasy mają wybrani. I to oni zastanawiają się nad możliwymi scenariuszami wojny. Według jednego z irackich biznesmenów, prawdopodobieństwo wojny wynosi dziś 50 proc. Najbardziej martwi go to, że może dojść do użycia gazów bojowych i to nie przez Amerykanów. - Husajn nie zawaha się przed zagazowaniem nas wszystkich - mówi.
Kozie mleko dyktatora
Irakijczycy coraz głośniej narzekają na pogarszające się warunki życia. Prawie 60 proc. obywateli jest zależnych od państwa, które zapewnia im miesięczne racje żywnościowe, zatrudnienie i leki. - Kiedyś urzędnik państwowy mógł po kilkunastu miesiącach pracy kupić mieszkanie lub auto. Dziś jest to niemożliwe: poziom życia spadł o 70 proc. - narzeka Saleem Y. al Araj, sekretarz generalny Stowarzyszenia Irackich Przemysłowców.
Roland Hugenin-Benjamin, który pracując w bagdadzkim biurze Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, spędził w Iraku 20 lat, spodziewa się wielkiej migracji wewnętrznej po inwazji. - Ludzie nie mają oszczędności, bez pieniędzy za granicą sobie nie poradzą. Będą się przemieszczać po kraju - tłumaczy. Tymczasem Saddam Husajn co rano budzi się w innym pałacu, a na śniadanie pije kozie mleko sprowadzane z jego rodzinnej prowincji. Nie okazuje obaw. Za żywe tarcze posłużą mu poddani.
Wielka ewakuacja
W Muzeum Narodowym w Iraku, gdzie zgromadzono zabytki z okresu państwa Sumerów, Asyrii i Babilonu, znikają ekspozycje. Są one pakowane do wielkich skrzyń. Niedługo zostaną ukryte w głębi kraju. Podobnie dzieje się w urzędach państwowych. Ewakuuje się również personel placówek dyplomatycznych. Bardzo spieszą się ambasady krajów arabskich, na których terenie znajdują się bazy amerykańskie. Z obowiązku reprezentowania interesów USA zwolniony został polski ambasador Andrzej Biera. Jestem prawdopodobnie w Iraku jedynym Polakiem ze zwykłym paszportem.
Trwają przygotowania do wojny. Członkowie opozycyjnej Patriotycznej Unii Kurdystanu opowiadają, że widzieli na północy kraju w mieście Kirkuk, jak żołnierze iraccy zaminowywali szyby naftowe. Tak jak w 1991 r. zamierzają je wysadzić, by na wiele miesięcy zablokować dostęp do irackiej ropy.
Dyplomaci, którzy zostali jeszcze w Iraku, mówią, że Husajn zdecentralizował armię i przygotowuje ją do walki w miastach. Będzie nią dowodził jego syn Kusaj. Żołnierze opuścili bazy i zeszli do podziemia. "Wielki wódz" prawdopodobnie ukryje się w jednym ze swych zamaskowanych bunkrów. Tymczasem w telewizji cały czas pokazywane są spotkania Husajna z dowódcami poszczególnych rodzajów broni, a w Bagdadzie trwają pochody powoływanych do armii rezerwistów.
Psychoza zagłady
Przeciętni Irakijczycy, odcięci od informacji, nie mają pojęcia, że wojna wisi na włosku. Dostęp do telewizji satelitarnej i zagranicznej prasy mają wybrani. I to oni zastanawiają się nad możliwymi scenariuszami wojny. Według jednego z irackich biznesmenów, prawdopodobieństwo wojny wynosi dziś 50 proc. Najbardziej martwi go to, że może dojść do użycia gazów bojowych i to nie przez Amerykanów. - Husajn nie zawaha się przed zagazowaniem nas wszystkich - mówi.
Kozie mleko dyktatora
Irakijczycy coraz głośniej narzekają na pogarszające się warunki życia. Prawie 60 proc. obywateli jest zależnych od państwa, które zapewnia im miesięczne racje żywnościowe, zatrudnienie i leki. - Kiedyś urzędnik państwowy mógł po kilkunastu miesiącach pracy kupić mieszkanie lub auto. Dziś jest to niemożliwe: poziom życia spadł o 70 proc. - narzeka Saleem Y. al Araj, sekretarz generalny Stowarzyszenia Irackich Przemysłowców.
Roland Hugenin-Benjamin, który pracując w bagdadzkim biurze Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, spędził w Iraku 20 lat, spodziewa się wielkiej migracji wewnętrznej po inwazji. - Ludzie nie mają oszczędności, bez pieniędzy za granicą sobie nie poradzą. Będą się przemieszczać po kraju - tłumaczy. Tymczasem Saddam Husajn co rano budzi się w innym pałacu, a na śniadanie pije kozie mleko sprowadzane z jego rodzinnej prowincji. Nie okazuje obaw. Za żywe tarcze posłużą mu poddani.
Więcej możesz przeczytać w 7/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.