Nie ma żadnej afery Rywina. Jest epokowy wynalazek Rywina, który przejdzie do historii, podobnie jak koło, druk, telefon czy Internet.
Nie ma żadnej afery Rywina. Jest epokowy wynalazek Rywina, który przejdzie do historii, podobnie jak koło, druk, telefon czy Internet. Rywin wynalazł coś, co powoduje, że państwo stanie się znacznie tańsze, a obywatele znacznie bardziej odpowiedzialni. Wynalazek Rywina można nazwać samodzielną jednostką państwowotwórczą (SJP). Wynalazca pokazał, jak obsługiwać SJP: przyniósł do prokuratury dowody w swojej sprawie, określił, kogo warto przesłuchać, co sprawdzić, jakie zrobić ekspertyzy (vide: "Polska moralność"). Wkrótce Rywin przyniesie do prokuratury sporządzone przez siebie protokoły własnych zeznań, a potem przyznanie się do winy. Sprawa Rywina skończy się w ten sposób, że sam wyda na siebie wyrok i sam wymierzy sobie karę - zaordynuje sobie izolację: w najgorszym razie na Mazurach (reżim zaostrzony), w najlepszym - na Seszelach (reżim złagodzony). Podobnie jak Rywin powinni postąpić zdemaskowani przez dziennikarzy "Wprost" pedofile. Choćby z litości dla prokuratury, która nie ma głowy, żeby ich ścigać (vide: "Sejm przeciw pedofilom").
Wynalazek SJP trzeba natychmiast zastosować w służbie zdrowia. Zresztą Mariusz Łapiński, poprzedni minister zdrowia, musiał się z Rywinem konsultować. Nie jest przecież takim dyletantem i szkodnikiem, żeby bez jakiegoś planu doprowadzić do kosmicznego bałaganu, jaki panuje w służbie zdrowia (vide: "Na złe i na najgorsze"). Plan ten polegał na tym, żeby nas zmusić do zajęcia się swoim zdrowiem. Teraz pacjent sam będzie stawiał diagnozę, sam podda się zabiegom - drobniejsze może wykonać samodzielnie, wypożyczając sprzęt. Lekarze nie będą już musieli wmuszać chorym zwolnień lekarskich, bo każdy wypisze sobie L-4 sam - przecież sami najlepiej wiemy, ile wolnego nam potrzeba, by w pełni wrócić do zdrowia. Doprowadzi to do znacznego spadku liczby chorych - zdrowi przestaną symulować, bo przecież nie będą się wygłupiać wobec samych siebie jako quasi-lekarzy.
Dzięki wynalazkowi SJP sami będziemy dbać o własne bezpieczeństwo, na przykład szukać złodziei czy ścigać napastników. To w gruncie rzeczy naturalne. Komu bowiem bardziej niż nam będzie zależało na odzyskaniu skradzionych rzeczy? Przecież dla policjanta nasze rodzinne pamiątki czy biżuteria to przedmioty zupełnie obojętne. Tylko okradziony wie, ile musiał oszczędzać na samochód czy telewizor, więc z pełnym zaangażowaniem postara się je odzyskać. Przy okazji zniknie problem fingowanych przestępstw - tylko wariat prześladowałby samego siebie, tracąc siły i czas.
Wynalazek Rywina będzie zbawienny dla Marka Pola, ministra infrastruktury. Malkontenci przestaną się go wreszcie czepiać, że nie buduje autostrad albo że drogi są w tragicznym stanie. Chcesz wygodnie jeździć, zbuduj sobie autostradę sam: każdy dołoży własny kawałek asfaltu, a urzędnicy państwowi będą tylko czuwać, żeby kładziono je obok siebie. Dzięki temu nie będzie trzeba płacić podatku drogowego, a tym bardziej wprowadzać winiet. Nowi użytkownicy dróg sami będą się musieli dogadywać z tymi, którzy je zbudowali, czy wnosić jakieś opłaty, czy nie. Mogą też wnieść opłatę w naturze (asfalcie, kostce brukowej?).
Kłopotu pozbędzie się również Krystyna Łybacka: każdy będzie odpowiedzialny za to, czego się nauczy. Chce być nieukiem - trudno, chce zostać geniuszem - proszę bardzo. W prosty sposób można też dzięki wynalazkowi SJP (zmodyfikowanemu o współczynnik Kołodki - SJP/K) rozwiązać sprawę ściągania podatków. Wystarczy, by Grzegorz Kołodko pozwolił każdemu z nas obliczać i ściągać podatki od najbliższego sąsiada. Znając naszą bezinteresowność, można być pewnym, że ściągalność będzie rekordowa.
Największy problem może być z twórcami kultury. Ich zasługi dla kraju są tak wielkie (vide: "Klęska mistrzów"), że nie można ich zostawić samym sobie i powiedzieć, żeby się sami utrzymywali. To akurat byłoby wysoce niehumanitarne. Zważywszy jednak na to, jak wielkie będą oszczędności w innych sektorach, można sobie pozwolić na uczynienie dla twórców wyjątku i przyznanie im wysokich dotacji. Kiedy - tak jak chcą - sami będą decydować, co tworzyć, i nie będą się musieli martwić o pieniądze, polska twórczość zaleje świat. Wnet staniemy się kulturalną potęgą.
Jakże przebiegły i dalekowzroczny musiał być Lew Rywin, gdy przyszedł do Adama Michnika z propozycją łapówki. Ten mały krok w dziejach polskiej korupcji jest wielkim krokiem w dziejach Polski i świata.
Więcej możesz przeczytać w 7/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.