Fotografia kanclerza Gerharda Schrödera pochylonego przed pomnikiem powstania warszawskiego już weszła do annałów historii Polski, Niemiec i Europy. Dołączy ona do serii historycznych fotografii, które wpłynęły na postrzeganie historii i narodów: obok zdjęcia kanclerza Willy'ego Brandta klęczącego przed pomnikiem bohaterów powstania w warszawskim getcie, obok fotografii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i ambasadora Izraela w Polsce podczas uroczystości w Jedwabnem w 60. rocznicę mordu Żydów w tym mieście. Podobną funkcję pełniły fotografie prezydenta Billa Clintona z wizyty w Afryce, kiedy prosił o przebaczenie za krzywdy i niesprawiedliwości uczynione przez białych Amerykanów, czy premiera Australii z uroczystości pogodzenia z Aborygenami.
Do historycznych fotografii, które wpływają na pamięć społeczeństw, trzeba zaliczyć zdjęcie prezydenta USA Jimmy'ego Cartera, premiera Izraela Menachema Begina i prezydenta Egiptu Anwara as-Sadata, wyciągających ręce na trawniku Białego Domu na znak przyjaźni i pokoju. Do tego fotograficznego panteonu można dołączyć zdjęcie Icchaka Rabina, Szymona Peresa i Jasira Arafata podczas uroczystości wręczania Pokojowej Nagrody Nobla w Oslo w 1994 r. Wszystkie te fotografie to obrazy pojednania, nadziei, próśb o przebaczenie. To próby gojenia ran.
Nie gojące się rany
Fotografie zawsze są związane z pamięcią - osobistą i zbiorową. Są nie tylko częścią historii, ale też ją formują. Często stają się symbolem, sztandarem, godłem, znakiem religijnym. Tak jest na przykład w wypadku zdjęć, na których utrwalono obraz kapitulacji wroga. Na jednym z nich gen. Jodl podpisuje akt kapitulacji Niemiec. Na innym gen. McArthur przyjmuje kapitulację Japończyków na pokładzie okrętu "Missouri". Symbolem i sztandarem są fotografie obrazujące podniesienie flagi USA na wyspie Iwodżima albo sztandaru Armii Czerwonej nad Reichstagiem.
Fotografie utrwalają też obrazy barbarzyństwa. I wtedy są czymś w rodzaju ran, które nigdy się nie zagoją. Takie są zdjęcia obrazujące mordowanie Żydów przez nazistów czy konanie Żydów z głodu i w wyniku epidemii w warszawskim getcie. Taka jest fotografia pokazująca niemieckiego żołnierza strzelającego do kobiety z dzieckiem na rękach czy zdjęcie, na którym widać mordowanie wietnamskiego jeńca przez jego współziomka. Ostatnio barbarzyństwo pokazują fotografie ściętych ofiar terroru w Iraku.
Uczciwość gestów
W wypadku fotografii pojednania część widzów zobaczy w nich manipulację - przez kombinację, trik, zdawkowe gesty, pozę celebrity. We mnie uwiecznione pojednanie, szczególnie takie, gdy sprawca prosi o przebaczenie ofiarę - nawet w drugim, trzecim czy dziesiątym pokoleniu - budzi wzruszenie, nadzieję, optymizm. Jest w tym jakieś fragmentaryczne przywrócenie sprawiedliwości, nawet jeśli spóźnionej. Fotografia Jana Pawła II w Yad Vashem w Jerozolimie, kiedy prosi o przebaczenie Żydów, nigdy nie pójdzie w niepamięć. W świecie, w którym bez sensu przelewa się tyle krwi, w którym wciąż istnieją totalitarne reżimy, ważna staje się uczciwość gestów przebaczenia i prośby o przebaczenie.
Zachowanie Brandta przed pomnikiem warszawskiego getta czy o 34 lata późniejszy gest Schrödera przed pomnikiem powstania warszawskiego symbolicznie się uzupełniają. Przecież w tym samym czasie dokonały się mord Żydów i prześladowanie narodu polskiego. W obu tych sytuacjach Polacy i Żydzi byli ofiarami niemieckiego nazizmu. Utrwalone na fotografiach gesty Brandta i Schrödera nigdy nie będą miały tej wzruszającej siły, jaką ma zdjęcie żydowskiego dziecka, które z rękami w górze stoi przed barbarzyńcami w getcie. Jednak fotografie Brandta i Schrödera pozwalają nam zaczerpnąć tchu, pozwalają mieć nadzieję, że świat może być lepszy.
Kiedy w Warszawie odbywały się uroczystości upamiętniające dramat jej mieszkańców, byłem w Berlinie. W trakcie spotkań w Domu Pisarza odniosłem wrażenie, że gest kanclerza odzwierciedla poglądy wielu Niemców, i to nie tylko młodych. Pojednanie nie jest w stanie wymazać złej przeszłości, ale może być znakiem solidarności z ofiarami, potępieniem niesprawiedliwości wobec nich. Historyczne fotografie pomagają tę solidarność przeżyć.
Nie gojące się rany
Fotografie zawsze są związane z pamięcią - osobistą i zbiorową. Są nie tylko częścią historii, ale też ją formują. Często stają się symbolem, sztandarem, godłem, znakiem religijnym. Tak jest na przykład w wypadku zdjęć, na których utrwalono obraz kapitulacji wroga. Na jednym z nich gen. Jodl podpisuje akt kapitulacji Niemiec. Na innym gen. McArthur przyjmuje kapitulację Japończyków na pokładzie okrętu "Missouri". Symbolem i sztandarem są fotografie obrazujące podniesienie flagi USA na wyspie Iwodżima albo sztandaru Armii Czerwonej nad Reichstagiem.
Fotografie utrwalają też obrazy barbarzyństwa. I wtedy są czymś w rodzaju ran, które nigdy się nie zagoją. Takie są zdjęcia obrazujące mordowanie Żydów przez nazistów czy konanie Żydów z głodu i w wyniku epidemii w warszawskim getcie. Taka jest fotografia pokazująca niemieckiego żołnierza strzelającego do kobiety z dzieckiem na rękach czy zdjęcie, na którym widać mordowanie wietnamskiego jeńca przez jego współziomka. Ostatnio barbarzyństwo pokazują fotografie ściętych ofiar terroru w Iraku.
Uczciwość gestów
W wypadku fotografii pojednania część widzów zobaczy w nich manipulację - przez kombinację, trik, zdawkowe gesty, pozę celebrity. We mnie uwiecznione pojednanie, szczególnie takie, gdy sprawca prosi o przebaczenie ofiarę - nawet w drugim, trzecim czy dziesiątym pokoleniu - budzi wzruszenie, nadzieję, optymizm. Jest w tym jakieś fragmentaryczne przywrócenie sprawiedliwości, nawet jeśli spóźnionej. Fotografia Jana Pawła II w Yad Vashem w Jerozolimie, kiedy prosi o przebaczenie Żydów, nigdy nie pójdzie w niepamięć. W świecie, w którym bez sensu przelewa się tyle krwi, w którym wciąż istnieją totalitarne reżimy, ważna staje się uczciwość gestów przebaczenia i prośby o przebaczenie.
Zachowanie Brandta przed pomnikiem warszawskiego getta czy o 34 lata późniejszy gest Schrödera przed pomnikiem powstania warszawskiego symbolicznie się uzupełniają. Przecież w tym samym czasie dokonały się mord Żydów i prześladowanie narodu polskiego. W obu tych sytuacjach Polacy i Żydzi byli ofiarami niemieckiego nazizmu. Utrwalone na fotografiach gesty Brandta i Schrödera nigdy nie będą miały tej wzruszającej siły, jaką ma zdjęcie żydowskiego dziecka, które z rękami w górze stoi przed barbarzyńcami w getcie. Jednak fotografie Brandta i Schrödera pozwalają nam zaczerpnąć tchu, pozwalają mieć nadzieję, że świat może być lepszy.
Kiedy w Warszawie odbywały się uroczystości upamiętniające dramat jej mieszkańców, byłem w Berlinie. W trakcie spotkań w Domu Pisarza odniosłem wrażenie, że gest kanclerza odzwierciedla poglądy wielu Niemców, i to nie tylko młodych. Pojednanie nie jest w stanie wymazać złej przeszłości, ale może być znakiem solidarności z ofiarami, potępieniem niesprawiedliwości wobec nich. Historyczne fotografie pomagają tę solidarność przeżyć.
Więcej możesz przeczytać w 34/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.