Polacy zostali przycięci na miarę, nie wystają z tłumu Polska jest krajem dla ludzi prostych. Takich, którzy zostali przycięci na miarę. Niczego im nie brakuje ani nie mają niczego za dużo. Dadzą się łatwo umieścić w tłumie i z niego nie wystają. Kiedyś nawet myślałem, że tacy po prostu jesteśmy. Już tacy się urodziliśmy i taki nasz styl. Pamiętam swoje zdziwienie, gdy 25 lat temu po raz pierwszy wyjechałem na Zachód: na ulicach, w sklepach, teatrach widziałem wielu niepełnosprawnych poruszających się na wózkach (u nas tylu nie było; może po prostu u nas jest mniej wypadków?); w szkole języka angielskiego w Londynie zauważyłem, że co drugi kolega czy koleżanka pisze lewą ręką (mój Boże - tylu mańkutów; a w Polsce wszyscy potrafią pisać prawą ręką!); kluby dla gejów, gazety dla gejów, a i samych gejów widzi się wszędzie (u nas to nie do pomyślenia).
Tylko przez chwilę, dosłownie przez ułamek sekundy, myślałem, że oni po prostu są inni: bardziej kalecy, częściej leworęczni i powszechniej seksualnie inaczej zorientowani. Prawie natychmiast dotarło do mnie jednak prawdziwsze wytłumaczenie: A może w Polsce żyjemy w nieprawdziwym świecie? Sztucznie wyprostowanym? Ociosanym z oboczności? Może niepełnosprawnym nie dajemy wystarczającej liczby wózków i dlatego nie widać ich na ulicach? Może mańkutów zmuszamy, wbrew ich naturze, by pisali prawą ręką? Może gejom odmawiamy prawa, by oficjalnie istnieli i uczestniczyli we wspólnym życiu?
Sami państwo wiedzą, że to pytania retoryczne, co oznacza, że na każde z nich odpowiedź musi być twierdząca. Ich retoryczność jest zaś dla nas wstydem. Właściwie powinienem powiedzieć, że była, bo to wszak wspomnienie sprzed ćwierć wieku. Ale, niestety, ona ciągle jest, a ostatnio jest jakby jeszcze bardziej.
O potrzebach niepełnosprawnych mówi się teraz więcej, ale budynków przystosowanych do poruszania się po nich wózkiem ciągle jest bardzo mało, a zakłady pracy chronionej, w których niepełnosprawni znajdowali zatrudnienie, topnieją w wyniku nowych przepisów. Mańkutów może już dzisiaj nie zmusza się do praworęczności, bo w ogóle mało kogo zmusza się teraz do pisania, za to karierę robi słowo "dysleksja" używane na wytłumaczenie tego, że co drugi nastolatek robi błędy ortograficzne. Pod względem obyczajowej otwartości stan obecny należałoby natomiast określić dynamicznym regresem. Cofamy się.
Doszło do tego, że polskie środowiska gejowskie zrzeszone w ruchu Kampania przeciwko Homofobii zwróciły się do Instytutu Pamięci Narodowej o zniszczenie 11 tysięcy teczek sporządzonych przez MSW w czasie przeprowadzonej 20 lat temu akcji Hiacynt, podczas której wyłapywano na ulicach i spisywano gejów. Organizatorzy kampanii twierdzą, że informacja o tym, że ktoś jest gejem, może w 2004 r. być w Polsce niebezpieczna dla życia społecznego i pracy tych ludzi. Trochę się temu nie dziwię, skoro homofobiczną postawę reprezentuje nawet "mały człowiek do wielkich spraw" (jak nazwał go niedawno Lech Wałęsa), czyli prezydent Warszawy Lech Kaczyński. Dał temu choćby wyraz, uniemożliwiając w czerwcu zorganizowanie przez gejów i lesbijki Parady Równości. Okazało się, że równości nie ma i nie będzie, a nawet - że nie powinno być. Wygląda na to, że ciałem weszliśmy do zjednoczonej Europy, a duchem z niej uciekliśmy.
Właśnie wróciłem z wakacji w Szwecji (było gorąco, o tej porze roku zdarza się, że północ staje się południem). Przed oczami ciągle mam jeszcze starszych ludzi na elektrycznych wózkach robiących zakupy, pijących kawę w kafejce, spacerujących (jeżdżących) po parku. Znowu przez ułamek sekundy przeszło mi przez myśl: u nas nie ma tylu staruszków. Ale zaraz pojawiła się inna myśl, przykra niczym słowa lekarza stawiającego złą diagnozę: są, tylko zapewne nie mają tych wózków i nie wychodzą już z domu... Potem zaś w telewizji obejrzałem dziwny program: trzech gejów uczyło heteroseksualnego chłopaka, jak się ubierać i dbać o siebie, co ugotować i jak przygotować się na przyjęcie gości. Poddawał się temu z ochotą, bo poprosiła go o to jego dziewczyna, której przyszło do głowy, że z taką wiedzą on, absolutnie heteroseksualny i pragnący mieć z nią dzieci, może się stać przyjemniejszym na co dzień człowiekiem.
[email protected]
Sami państwo wiedzą, że to pytania retoryczne, co oznacza, że na każde z nich odpowiedź musi być twierdząca. Ich retoryczność jest zaś dla nas wstydem. Właściwie powinienem powiedzieć, że była, bo to wszak wspomnienie sprzed ćwierć wieku. Ale, niestety, ona ciągle jest, a ostatnio jest jakby jeszcze bardziej.
O potrzebach niepełnosprawnych mówi się teraz więcej, ale budynków przystosowanych do poruszania się po nich wózkiem ciągle jest bardzo mało, a zakłady pracy chronionej, w których niepełnosprawni znajdowali zatrudnienie, topnieją w wyniku nowych przepisów. Mańkutów może już dzisiaj nie zmusza się do praworęczności, bo w ogóle mało kogo zmusza się teraz do pisania, za to karierę robi słowo "dysleksja" używane na wytłumaczenie tego, że co drugi nastolatek robi błędy ortograficzne. Pod względem obyczajowej otwartości stan obecny należałoby natomiast określić dynamicznym regresem. Cofamy się.
Doszło do tego, że polskie środowiska gejowskie zrzeszone w ruchu Kampania przeciwko Homofobii zwróciły się do Instytutu Pamięci Narodowej o zniszczenie 11 tysięcy teczek sporządzonych przez MSW w czasie przeprowadzonej 20 lat temu akcji Hiacynt, podczas której wyłapywano na ulicach i spisywano gejów. Organizatorzy kampanii twierdzą, że informacja o tym, że ktoś jest gejem, może w 2004 r. być w Polsce niebezpieczna dla życia społecznego i pracy tych ludzi. Trochę się temu nie dziwię, skoro homofobiczną postawę reprezentuje nawet "mały człowiek do wielkich spraw" (jak nazwał go niedawno Lech Wałęsa), czyli prezydent Warszawy Lech Kaczyński. Dał temu choćby wyraz, uniemożliwiając w czerwcu zorganizowanie przez gejów i lesbijki Parady Równości. Okazało się, że równości nie ma i nie będzie, a nawet - że nie powinno być. Wygląda na to, że ciałem weszliśmy do zjednoczonej Europy, a duchem z niej uciekliśmy.
Właśnie wróciłem z wakacji w Szwecji (było gorąco, o tej porze roku zdarza się, że północ staje się południem). Przed oczami ciągle mam jeszcze starszych ludzi na elektrycznych wózkach robiących zakupy, pijących kawę w kafejce, spacerujących (jeżdżących) po parku. Znowu przez ułamek sekundy przeszło mi przez myśl: u nas nie ma tylu staruszków. Ale zaraz pojawiła się inna myśl, przykra niczym słowa lekarza stawiającego złą diagnozę: są, tylko zapewne nie mają tych wózków i nie wychodzą już z domu... Potem zaś w telewizji obejrzałem dziwny program: trzech gejów uczyło heteroseksualnego chłopaka, jak się ubierać i dbać o siebie, co ugotować i jak przygotować się na przyjęcie gości. Poddawał się temu z ochotą, bo poprosiła go o to jego dziewczyna, której przyszło do głowy, że z taką wiedzą on, absolutnie heteroseksualny i pragnący mieć z nią dzieci, może się stać przyjemniejszym na co dzień człowiekiem.
[email protected]
Więcej możesz przeczytać w 34/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.