Diabeł Barfael jest wkurzony, bo jego długoletni zasłużony agent ma kłopoty Lekko zaspany Aniguel podrapał się po rogach i usiadł jak zwykle o tej porze przed wielkim komputerem piekielnym. Parząc sobie usta gorącą kawą, włączył kosmatą łapą klawisz sieciowy. Aniguel nie nadawał się do pracy przy kotłach. Od dzieciństwa źle znosił zapach gorącej smoły i miał alergię na siarkę. Jako diabeł funkcyjny, ale niższej rangi, świetnie się sprawdzał w dziale komputerowym. Mefistofeles z przyjemnością oddelegował go do sekcji komputerowej piekła, bo sam miał o nowinkach technicznych dość mgliste pojęcie. Starszyzna piekielna hołdowała raczej konserwatywnym przyzwyczajeniom. Aniguel śmiał się z nich, że gdyby mogli, to najchętniej zostaliby przy swoich liczydłach, klepsydrach i telefonach komórkowych na węgiel.
Do jego codziennych obowiązków należało sprawdzanie poczty i odpowiadanie na maile personelu naziemnego. Od kiedy Marbuel wpadł na pomysł konkursu Diabeł Miesiąca, młode diabły wprost prześcigały się w kuszeniu duszyczek. Przesyłano szczegółowe raporty z akcji sprowadzania na złą drogę i składano podania o nowy sprzęt. W konkursie liczyła się nie tylko liczba podpisanych cyrografów, ale również jakość uwiedzionych osobników. Premiowano ofiary z kręgów władzy i biznesu (ci najłatwiej dawali się skusić), a także osoby młode i niewinne. Im bardziej niewinna ofiara, tym była milsza sercu Belzebuba. Odpisywanie na maile młodych diabłów nie było zbyt pasjonującym zajęciem. Diabeł opiekujący się byłym ministrem zdrowia Mariuszem Łapińskim pisał, że jego podopieczny stracił wpływy i nie może już grzeszyć tak jak dawniej. Pytał, czy Piekło może po raz kolejny zrobić go ministrem. Diabeł odpowiedzialny za służby mundurowe donosił, że dzięki jego staraniom coraz więcej źle opłacanych policjantów przechodzi na stronę gangsterów i prosił o wsparcie w gotówce.
Do pasji doprowadzały Aniguela prośby o ekskluzywne marki samochodów. Ofiary stawały się coraz bardziej wybredne. Dawniej wystarczał mały fiat i znajomości w warsztacie samochodowym. Luksusem był polonez, którego rezerwowano dla kadry kierowniczej. Samo naczalstwo Piekła jeździło przecież wołgami. Teraz rozkapryszone ofiary żądały najnowszych modeli BMW, alfa romeo i mercedesów. Ostatnio pewna autorka książek dla dzieci, powołując się na długoletnią współpracę z Piekłem, zażądała koszmarnie drogiego modelu ferrari enzo. Oprócz poczty elektronicznej Aniguel opiekował się także kilkunastoma stronami porno w Internecie. Trzeba przyznać, że było to o wiele milsze zajęcie. Strony prowadzone przez podstawionych ludzi Aniguela odwiedzane były codziennie przez dziesiątki tysięcy internautów. Aniguel powoli kończył odpisywanie na nudne raporty młodych diabłów. Myślami już był przy swoich ulubionych stronach porno, gdzie jako "szesnastoletnia napalona Kasia z Sosnowca" lub "znudzona mężem dwudziestoletnia Elwira z Suwałk", ewentualnie "pozbawiona zahamowań czterdziestoletnia Jadwiga z Zamościa" odpisywał na lubieżne listy dewiantów z całego świata.
Do przeczytania pozostała już tylko jedna zaszyfrowana wiadomość z Gdańska. Aniguel włączył standardowy diabelski dekoder, ale za jego pomocą był w stanie przeczytać tylko pierwsze zdanie tekstu. Wynikało z niego, że ma przed sobą ściśle tajną informację głęboko zakonspirowanego agenta Piekła przeznaczoną tylko i wyłącznie dla Barfaela. Pozostała część tekstu w postaci zbioru liczb była nieczytelna. Sprawa wyglądała na poważną. Barfael był wyjątkowo ponurą postacią i zajmował się w piekle kontrwywiadem. Aniguel wiedział, że z tymi z kontrwywiadu lepiej nie zadzierać. Wydrukował szyfrogram i wsadził w kopertę z okrągłą pieczęcią Lucypera, gdyż tak oznaczano dokumenty najwyższej wagi. Wyszedł ze swojego gabinetu i ruszył wąskim korytarzem piekielnych biur. By się dostać do gabinetu Barfaela, trzy razy podawał hasło i dwa razy odciskał kopyto w celu identyfikacji. Barfael nie był zachwycony tak wczesną wizytą gościa. - Przyszło dziś rano. Myślę, że to ważne - zameldował Aniguel, wręczając kopertę. Szef piekielnych szpicli przetarł okulary i bez słów zabrał się do czytania nadesłanego szyfrogramu. W trakcie lektury Barfael kilka razy odruchowo strzelił ogonem w podłogę. - Złe wieści? - zagadnął Aniguel.
Barfael wyglądał na wkurzonego. - No cóż..., nasz długoletni zasłużony agent prałat Henryk Jankowski ma kłopoty. Ostrzegałem go wielokrotnie, że może się zdekonspirować. - I co teraz? - spytał zaniepokojony Aniguel. - Poradzimy sobie. - Barfael uśmiechnął się szeroko, a nie uśmiechał się prawie nigdy. - Jaki jest numer do Radia Maryja? - spytał, podnosząc słuchawkę czarnego telefonu.
Do pasji doprowadzały Aniguela prośby o ekskluzywne marki samochodów. Ofiary stawały się coraz bardziej wybredne. Dawniej wystarczał mały fiat i znajomości w warsztacie samochodowym. Luksusem był polonez, którego rezerwowano dla kadry kierowniczej. Samo naczalstwo Piekła jeździło przecież wołgami. Teraz rozkapryszone ofiary żądały najnowszych modeli BMW, alfa romeo i mercedesów. Ostatnio pewna autorka książek dla dzieci, powołując się na długoletnią współpracę z Piekłem, zażądała koszmarnie drogiego modelu ferrari enzo. Oprócz poczty elektronicznej Aniguel opiekował się także kilkunastoma stronami porno w Internecie. Trzeba przyznać, że było to o wiele milsze zajęcie. Strony prowadzone przez podstawionych ludzi Aniguela odwiedzane były codziennie przez dziesiątki tysięcy internautów. Aniguel powoli kończył odpisywanie na nudne raporty młodych diabłów. Myślami już był przy swoich ulubionych stronach porno, gdzie jako "szesnastoletnia napalona Kasia z Sosnowca" lub "znudzona mężem dwudziestoletnia Elwira z Suwałk", ewentualnie "pozbawiona zahamowań czterdziestoletnia Jadwiga z Zamościa" odpisywał na lubieżne listy dewiantów z całego świata.
Do przeczytania pozostała już tylko jedna zaszyfrowana wiadomość z Gdańska. Aniguel włączył standardowy diabelski dekoder, ale za jego pomocą był w stanie przeczytać tylko pierwsze zdanie tekstu. Wynikało z niego, że ma przed sobą ściśle tajną informację głęboko zakonspirowanego agenta Piekła przeznaczoną tylko i wyłącznie dla Barfaela. Pozostała część tekstu w postaci zbioru liczb była nieczytelna. Sprawa wyglądała na poważną. Barfael był wyjątkowo ponurą postacią i zajmował się w piekle kontrwywiadem. Aniguel wiedział, że z tymi z kontrwywiadu lepiej nie zadzierać. Wydrukował szyfrogram i wsadził w kopertę z okrągłą pieczęcią Lucypera, gdyż tak oznaczano dokumenty najwyższej wagi. Wyszedł ze swojego gabinetu i ruszył wąskim korytarzem piekielnych biur. By się dostać do gabinetu Barfaela, trzy razy podawał hasło i dwa razy odciskał kopyto w celu identyfikacji. Barfael nie był zachwycony tak wczesną wizytą gościa. - Przyszło dziś rano. Myślę, że to ważne - zameldował Aniguel, wręczając kopertę. Szef piekielnych szpicli przetarł okulary i bez słów zabrał się do czytania nadesłanego szyfrogramu. W trakcie lektury Barfael kilka razy odruchowo strzelił ogonem w podłogę. - Złe wieści? - zagadnął Aniguel.
Barfael wyglądał na wkurzonego. - No cóż..., nasz długoletni zasłużony agent prałat Henryk Jankowski ma kłopoty. Ostrzegałem go wielokrotnie, że może się zdekonspirować. - I co teraz? - spytał zaniepokojony Aniguel. - Poradzimy sobie. - Barfael uśmiechnął się szeroko, a nie uśmiechał się prawie nigdy. - Jaki jest numer do Radia Maryja? - spytał, podnosząc słuchawkę czarnego telefonu.
Więcej możesz przeczytać w 34/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.