Błazen monarchii
Jeśli mieszkasz w Wielkiej Brytanii i masz talent do rozbawiania innych, możesz zostać błaznem Jej Królewskiej Mości. W dzienniku "The Times" pojawiło się ogłoszenie o pracy "dla pierwszego od 1649 r. państwowego błazna". Pożądane zalety to "poczucie humoru i dyspozycyjność w letnie weekendy 2005 r." oraz własny strój: granatowo-czerwony kostium, czapka i dzwoneczki. Instytut Dziedzictwa Narodowego poszukuje nadwornego satyryka, by udowodnić, że poważni Brytyjczycy potrafią żartować z własnej tradycji. Ostatni znany brytyjskiej historii błazen dostarczał rozrywki na dworze króla Karola I - rozbawienie pomagało monarsze w trawieniu i odprężało zmęczony problemami państwa umysł. Ten zawód został zlikwidowany przez Olivera Cromwella, który uznał, że we wprowadzonej przez niego republice nie ma miejsca dla tak frywolnej profesji.
(MK)
Wakacje z terrorystami
Don Lucey, agent turystyczny z Wielkiej Brytanii, oferuje wakacje w Iraku. Wyjazd jest wyjątkowo ekskluzywny - Lucey chce zabrać nie więcej niż dziesięć osób. Za przynależność do elity trzeba jednak słono zapłacić - kilkudniowy urlop w jednym z najniebezpieczniejszych krajów kosztuje 1200 funtów. W ofercie nie ma ubezpieczenia - pewnie dlatego, że wśród nieprzewidzianych atrakcji może się znaleźć porwanie przez terrorystów. "Jestem pewien, że wycieczka się uda, bo zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej" - twierdzi organizator. Na dowód wiary w bezpieczeństwo wyjazdu Lucey zabiera do Iraku 16-letnią córkę. Mężczyzna, który w ubiegłym roku zakończył służbę wojskową w Iraku, upiera się, że na przemyśle turystycznym można tam zrobić złoty interes. Podobnego zdania jest Ahmed al-Jobori, właściciel irackiego biura podróży, który już przygotował dziesięcioletni plan przyciągania zagranicznych turystów do Bagdadu. Projekt przewiduje m.in. budowę pięciogwiazdkowego hotelu, a nawet lokalnego Disneylandu.
(MK)
Wywiozą na taczkach?
Moskwa rozpoczyna walkę z samozwańczymi taksówkami. Projekt przepisów zakazujących pracy taksówkarzom zarabiającym na czarno ma trafić do parlamentu jeszcze w tym miesiącu. Kierowców, w wolnych chwilach dorabiających sobie podwożeniem moskwian, jest w stolicy Rosji około 40 tys., trzy razy więcej niż legalnie zarejestrowanych taksówek. Wystarczy wyciągnąć rękę, a zatrzyma się nawet kilka samochodów. Władze Moskwy szacują, że usługi prywatnych kierowców to rynek wart pół miliarda dolarów rocznie. Pasażerowie nie mają gwarancji, że taksówkarz amator jest trzeźwy i wie, dokąd powinien jechać, nie wspominając o tym, że jazda z anonimowym kierowcą może grozić okradzeniem, pobiciem czy porwaniem. Coraz częściej dochodzi też do kłótni i bójek kierowców "taczek" z zawodowymi taksówkarzami, którzy tracą klientów, gdyż ten popularny w stolicy Rosji transport jest trzy razy tańszy niż przejazd zarejestrowaną taksówką.
(RAN)
Drugie życie pani Blair
Cherie Blair, żona premiera Wielkiej Brytanii, zaczęła odcinać kupony od sławy. Za kilkadziesiąt tysięcy funtów brytyjska pierwsza dama przyjmuje zaproszenia na spotkania, podczas których wygłasza referaty z zakresu prawa pracy czy praw człowieka. Nie tylko ona dorabia w ten sposób do pensji; wygłaszaniem przemówień zajmują się też m.in. Bill Clinton (za referat dostaje do160 tys. funtów) czy Margaret Thatcher (była brytyjska premier zgadza się przemawiać już za 30 tys. funtów).
(RAN)
Jeśli mieszkasz w Wielkiej Brytanii i masz talent do rozbawiania innych, możesz zostać błaznem Jej Królewskiej Mości. W dzienniku "The Times" pojawiło się ogłoszenie o pracy "dla pierwszego od 1649 r. państwowego błazna". Pożądane zalety to "poczucie humoru i dyspozycyjność w letnie weekendy 2005 r." oraz własny strój: granatowo-czerwony kostium, czapka i dzwoneczki. Instytut Dziedzictwa Narodowego poszukuje nadwornego satyryka, by udowodnić, że poważni Brytyjczycy potrafią żartować z własnej tradycji. Ostatni znany brytyjskiej historii błazen dostarczał rozrywki na dworze króla Karola I - rozbawienie pomagało monarsze w trawieniu i odprężało zmęczony problemami państwa umysł. Ten zawód został zlikwidowany przez Olivera Cromwella, który uznał, że we wprowadzonej przez niego republice nie ma miejsca dla tak frywolnej profesji.
(MK)
Wakacje z terrorystami
Don Lucey, agent turystyczny z Wielkiej Brytanii, oferuje wakacje w Iraku. Wyjazd jest wyjątkowo ekskluzywny - Lucey chce zabrać nie więcej niż dziesięć osób. Za przynależność do elity trzeba jednak słono zapłacić - kilkudniowy urlop w jednym z najniebezpieczniejszych krajów kosztuje 1200 funtów. W ofercie nie ma ubezpieczenia - pewnie dlatego, że wśród nieprzewidzianych atrakcji może się znaleźć porwanie przez terrorystów. "Jestem pewien, że wycieczka się uda, bo zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej" - twierdzi organizator. Na dowód wiary w bezpieczeństwo wyjazdu Lucey zabiera do Iraku 16-letnią córkę. Mężczyzna, który w ubiegłym roku zakończył służbę wojskową w Iraku, upiera się, że na przemyśle turystycznym można tam zrobić złoty interes. Podobnego zdania jest Ahmed al-Jobori, właściciel irackiego biura podróży, który już przygotował dziesięcioletni plan przyciągania zagranicznych turystów do Bagdadu. Projekt przewiduje m.in. budowę pięciogwiazdkowego hotelu, a nawet lokalnego Disneylandu.
(MK)
Wywiozą na taczkach?
Moskwa rozpoczyna walkę z samozwańczymi taksówkami. Projekt przepisów zakazujących pracy taksówkarzom zarabiającym na czarno ma trafić do parlamentu jeszcze w tym miesiącu. Kierowców, w wolnych chwilach dorabiających sobie podwożeniem moskwian, jest w stolicy Rosji około 40 tys., trzy razy więcej niż legalnie zarejestrowanych taksówek. Wystarczy wyciągnąć rękę, a zatrzyma się nawet kilka samochodów. Władze Moskwy szacują, że usługi prywatnych kierowców to rynek wart pół miliarda dolarów rocznie. Pasażerowie nie mają gwarancji, że taksówkarz amator jest trzeźwy i wie, dokąd powinien jechać, nie wspominając o tym, że jazda z anonimowym kierowcą może grozić okradzeniem, pobiciem czy porwaniem. Coraz częściej dochodzi też do kłótni i bójek kierowców "taczek" z zawodowymi taksówkarzami, którzy tracą klientów, gdyż ten popularny w stolicy Rosji transport jest trzy razy tańszy niż przejazd zarejestrowaną taksówką.
(RAN)
Drugie życie pani Blair
Cherie Blair, żona premiera Wielkiej Brytanii, zaczęła odcinać kupony od sławy. Za kilkadziesiąt tysięcy funtów brytyjska pierwsza dama przyjmuje zaproszenia na spotkania, podczas których wygłasza referaty z zakresu prawa pracy czy praw człowieka. Nie tylko ona dorabia w ten sposób do pensji; wygłaszaniem przemówień zajmują się też m.in. Bill Clinton (za referat dostaje do160 tys. funtów) czy Margaret Thatcher (była brytyjska premier zgadza się przemawiać już za 30 tys. funtów).
(RAN)
Więcej możesz przeczytać w 34/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.