MUZYKA
WYSTAWA
KSIĄŻKI
- Wejście smoków
Siedemnaście wielkich nazwisk i szesnaście hitów. Zaduch i energia połowy XX wieku. Utwory instrumentalne wypełnione na przemian improwizacjami na fortepian Herbiego Hancocka, trąbkę Milesa Davisa czy saksofon Johna Coltrane'a. Słodki wokal Peggy Lee zestawiony z chropowatym niskim zaśpiewem Louisa Armstronga. Kameralny nastrój stworzony przez Nat King Cole'a i bigbandowa spontaniczność orkiestry Counta Basiego. A wszystko to okraszone utrzymanym w stylistyce disco przebojem na miarę lat 70., z gościnnym udziałem trębacza Donalda Byrda. Taki zestaw rzadko spotyka się na jednej płycie. Teraz zebrano go na kolejnym krążku z serii "EMI gold", w której ukazały się już przeboje lat 70. i 80., najsłynniejsze piosenki miłosne oraz standardy rock'n'rolla. "The Original Jazz Album" wprowadza na przemian w atmosferę wypełnionych swingiem eleganckich restauracji i nieco luźniejszy klimat mieszczących się w piwnicach zadymionych klubów jazzowych. Świetny na deszczowe wieczory.
Agnieszka Kozik
"The Original Jazz Album", Pomaton EMI 2004 r.
WYSTAWA
- Zagubiona autostrada
Wystarczy sfotografować byle co i dopisać do tego bełkotliwy pseudofilozoficzny tekst, by taką radosną twórczość podnieść do rangi sztuki. Zawsze znajdzie się jakiś kurator, który to kupi. Wystawa fotografii "N-113" Macieja Stępińskiego jest kolejnym tego dowodem. Ileż to już razy pokazywano podobne zdjęcia. Industrialne pejzaże francuskich autostrad, reklamowane jako "poetyka szlaków komunikacyjnych", mają w sobie tyle poezji, ile bluzgi Mike'a Tysona skierowane do jego rywali. Artysta chwali się, że nie szuka krajobrazów nie tkniętych ludzką ręką. A mógłby w ogóle takie znaleźć? Możemy więc podziwiać wszelkiego rodzaju maszyny drogowe, w tym arcyciekawe i oryginalne (dla samego artysty) walce drogowe, auto w rowie czy beznamiętnych (pozujących do kamery) przedstawicieli służb porządkowych. Trzeba jednak przyznać, że kompozycja i technika prezentowanych fotografii jest bez zarzutu, tyle że treść zbyt banalna, by można się całością zachwycać.
Łukasz Radwan
Maciej Stępiński: "N-113", Centrum Sztuki Współczesnej, Warszawa (wystawa czynna do 29 sierpnia)
KSIĄŻKI
- Kod cyfrowej twierdzy
Sześć lat temu Dan Brown napisał książkę "Cyfrowa twierdza". I mało kto zwrócił na nią uwagę. Dziś pisarz opromieniony sławą "Kodu Leonarda da Vinci", największego hitu wydawniczego ostatnich lat, mógłby pod swoim nazwiskiem sprzedawać kwity parkingowe. Na szczęście, "Cyfrowa twierdza" to sprawnie napisany technothriller. Jego głównym tematem jest łamanie komputerowych szyfrów. Już w debiucie można znaleźć kilka ulubionych chwytów narracyjnych Browna: akcja rozgrywa się w krótkim czasie, czarnym charakterem okazuje się ktoś, kogo nikt nie podejrzewa, a jego pomocnikiem jest bezwzględny zawodowy morderca. Podobnie jak inni mistrzowie gatunku - McLean, Forsyth czy Clancy - także Brown ma łatwo rozpoznawalny styl i rozwiązania fabularne, które w kolejnych książkach są nieznacznie modyfikowane. Zanim więc do rąk milionów fanów trafi "Kod Leonarda da Vinci II", z pewnością spodoba im się zagadka "Cyfrowej twierdzy".
Kamil Śmiałkowski
Dan Brown: "Cyfrowa twierdza", wydawnictwo Albatros/Sonia Braga 2004 r. - Dąb śpiewający nazistowskie marsze
Wśród stu "najlepszych książek dziecięcych" wymienionych w leksykonie "Czarownice, hobbity i piraci" blisko połowa to pozycje na nasz język nie tłumaczone. Dominują książki nieznanych niemieckojęzycznych autorów. Martis Klein, Dietlof Reich, James Kruss wymieniani są jednym tchem obok Dickensa, Andersena czy Milne'a. Pani Gaschke, która na co dzień jest redaktorką działu politycznego tygodnika "Die Zeit" wierzy głęboko, że "do tematów, które dzieci znać powinny, należą "niemieckie eposy bohaterskie". Z kolei alternatywą dla "Harry'ego Pottera" jest tu historia berlińskiego ucznia, który, "w Grünewaldzie słyszy stary dąb śpiewający nazistowskie marsze". Do tego dochodzi masa błędów redaktorskich. Ale czego można się spodziewać po książce, która ma inny tytuł na okładce, a inny na stronie tytułowej: raz pojawiają się w nim "hobbity", a raz - "hobbici".
Marta Sawicka
Susanne Gaschke: "Czarownice, hobbity i piraci", Wydawnictwo M 2004 r.
Więcej możesz przeczytać w 34/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.