Mount Everest nie jest najwyższą górą świata, a biegun północny należy do Danii! Mount Everest jest uważany za najwyższą górę na świecie od połowy XIX wieku, choś już w 1986 r. George Wallerstein, amerykański geolog, sugerował, że wyższy jest szczyt K2. Dopiero ostatnie pomiary przy użyciu GPS wykazały, że Czomolungma ma 8850 m wysokości, o dwa metry więcej, niż dotychczas przyjmowano, i faktycznie ten szczyt wznosi się najwyżej nad poziomem morza. Ale wysokość wygasłego wulkanu Mauna Kea - mierzona od podnóża znajdującego się na dnie Pacyfiku do wierzchołka górującego nad Hawajami - wynosi aż 10 203 m. I to Mauna Kea jest najwyższą górą świata.
Najnowsza, ósma edycja atlasu Towarzystwa National Geographic, która przed tygodniem ukazała się w Wielkiej Brytanii i USA, zawiera aż 15 tys. poprawek w stosunku do wersji poprzedniej. - Wiele zmian dotyczących wysokości szczytów górskich wynika z zastosowania lepszych technik pomiarowych, ale nie można też zapominać o skutkach naturalnych procesów geologicznych - mówi Allen Carroll, główny kartograf Towarzystwa National Geographic. Tak jest w wypadku Mount Everestu. Tektoniczna płyta indoaustralijska wciąż napiera na płytę azjatycką, powodując wypiętrzanie się Himalajów. Niektórzy uczeni szacują, że Czumolungma rośnie w tempie 2,2 mm rocznie. Podobne procesy zachodzą w górach Ameryki Południowej i w europejskich Alpach.
Najnowsze pomiary wykonane przy użyciu GPS przez tanzańskich i europejskich ekspertów wykazały, że Kilimandżaro jest o trzy metry niższe, niż przyjmowano dotychczas, i ma 5892 m. Nowa wysokość tego szczytu pierwszy raz pojawiła się w wydanym niedawno prestiżowym "The Times Comprehensive Atlas of the World". Uwzględniono tam także nowe pomiary Góry Cooka w Nowej Zelandii, która w wyniku zejścia skalno-lodowej lawiny straciła aż 10 m, andyjskiej Aconcagui (ma 6959 m, o metr mniej, niż sądzono wcześniej) i Góry Kościuszki w Australii (też straciła metr wysokości i ma 2229 m). Uczeni spierają się poza tym, czy wciąż można mówić, że Góra Kościuszki to najwyższy szczyt Australii. Na należącym do tego kontynentu terytorium antarktycznym znajdują się bowiem dwa przewyższające ją wierzchołki: Mt. McClintock (3490 m n.p.m.) i Mt. Menzies (3355 m n.p.m).
- Naturalne procesy są także przyczyną zmniejszania się zasobów wody na ziemi - mówi Mick Ashworth, prezes British Cartographic Society. Jezioro Czad, nie tak dawno czwarte pod względem wielkości w Afryce, stało się najmniejsze na tym kontynencie, bo jego powierzchnia w ostatnich trzydziestu lat skurczyła się o 95 proc. Powierzchnia wody w Morzu Martwym, położonym w najgłębszej na świecie depresji, obniżyła się od 1975 r. o 16 m i znajduje się dziś 416 m poniżej poziomu morza. Całkowicie znikło z map chińskie jezioro Lop Nur, dotychczas wysychające i pojawiające się kilka razy w roku w zależności od ilości opadów. O 93 proc. zmniejszyła się także powierzchnia rozległych bagien między Tygrysem a Eufratem.
W wyniku wysychania Morza Martwego nieustannie rośnie terytorium Jordanii i Izraela, a obniżanie się poziomu Morza Aralskiego przyczynia się do powiększania obszaru Kazachstanu i Uzbekistanu. Na początku tego roku zmienił się zarys lądolodu arktycznego (dwunastu rosyjskich naukowców zostało wówczas uwięzionych na oderwanej od niego krze lodowej). Rok wcześniej po zapadnięciu się tzw. szelfu Larsena zmienił się kształt Antarktyki. Granice państw i kontynentów zmieniają się w wyniku powolnej i stałej erozji wybrzeży. Uczeni z Newcastle upon Tyne ustalili, że w niektórych regionach Wielkiej Brytanii przebiega ona z prędkością 25 cm rocznie.
"Zamierzamy wykazać, że biegun północny leży na terytorium Danii" - oświadczył przed kilkoma tygodniami Helge Sander, duński minister nauki. W kierunku bieguna wyruszyła właśnie ekspedycja duńskich naukowców mających dowieść, że dno morskie znajdujące się pod biegunem jest naturalną kontynuacją należącej do Danii Grenlandii. Rząd w Kopenhadze przeznaczył na tę wyprawę 150 mln koron, czyli około 87 mln zł. Zgodnie z konwencją ONZ, państwa mogą sobie rościć prawa do zasobów podmorskich (w tym wypadku ropy i gazu) znajdujących się w ich wodach przybrzeżnych. Właśnie z tego przywileju chce skorzystać Dania. Okazuje się, że podobne zamiary w stosunku do podwodnych roponośnych obszarów mają Kanada, USA, Norwegia i Rosja. Jeśli te państwa zrealizują swoje plany do czasu wydania kolejnej edycji atlasu National Geographic, znów trzeba będzie wprowadzić kilka tysięcy poprawek, tym razem o znaczeniu strategicznym.
Najnowsze pomiary wykonane przy użyciu GPS przez tanzańskich i europejskich ekspertów wykazały, że Kilimandżaro jest o trzy metry niższe, niż przyjmowano dotychczas, i ma 5892 m. Nowa wysokość tego szczytu pierwszy raz pojawiła się w wydanym niedawno prestiżowym "The Times Comprehensive Atlas of the World". Uwzględniono tam także nowe pomiary Góry Cooka w Nowej Zelandii, która w wyniku zejścia skalno-lodowej lawiny straciła aż 10 m, andyjskiej Aconcagui (ma 6959 m, o metr mniej, niż sądzono wcześniej) i Góry Kościuszki w Australii (też straciła metr wysokości i ma 2229 m). Uczeni spierają się poza tym, czy wciąż można mówić, że Góra Kościuszki to najwyższy szczyt Australii. Na należącym do tego kontynentu terytorium antarktycznym znajdują się bowiem dwa przewyższające ją wierzchołki: Mt. McClintock (3490 m n.p.m.) i Mt. Menzies (3355 m n.p.m).
- Naturalne procesy są także przyczyną zmniejszania się zasobów wody na ziemi - mówi Mick Ashworth, prezes British Cartographic Society. Jezioro Czad, nie tak dawno czwarte pod względem wielkości w Afryce, stało się najmniejsze na tym kontynencie, bo jego powierzchnia w ostatnich trzydziestu lat skurczyła się o 95 proc. Powierzchnia wody w Morzu Martwym, położonym w najgłębszej na świecie depresji, obniżyła się od 1975 r. o 16 m i znajduje się dziś 416 m poniżej poziomu morza. Całkowicie znikło z map chińskie jezioro Lop Nur, dotychczas wysychające i pojawiające się kilka razy w roku w zależności od ilości opadów. O 93 proc. zmniejszyła się także powierzchnia rozległych bagien między Tygrysem a Eufratem.
W wyniku wysychania Morza Martwego nieustannie rośnie terytorium Jordanii i Izraela, a obniżanie się poziomu Morza Aralskiego przyczynia się do powiększania obszaru Kazachstanu i Uzbekistanu. Na początku tego roku zmienił się zarys lądolodu arktycznego (dwunastu rosyjskich naukowców zostało wówczas uwięzionych na oderwanej od niego krze lodowej). Rok wcześniej po zapadnięciu się tzw. szelfu Larsena zmienił się kształt Antarktyki. Granice państw i kontynentów zmieniają się w wyniku powolnej i stałej erozji wybrzeży. Uczeni z Newcastle upon Tyne ustalili, że w niektórych regionach Wielkiej Brytanii przebiega ona z prędkością 25 cm rocznie.
"Zamierzamy wykazać, że biegun północny leży na terytorium Danii" - oświadczył przed kilkoma tygodniami Helge Sander, duński minister nauki. W kierunku bieguna wyruszyła właśnie ekspedycja duńskich naukowców mających dowieść, że dno morskie znajdujące się pod biegunem jest naturalną kontynuacją należącej do Danii Grenlandii. Rząd w Kopenhadze przeznaczył na tę wyprawę 150 mln koron, czyli około 87 mln zł. Zgodnie z konwencją ONZ, państwa mogą sobie rościć prawa do zasobów podmorskich (w tym wypadku ropy i gazu) znajdujących się w ich wodach przybrzeżnych. Właśnie z tego przywileju chce skorzystać Dania. Okazuje się, że podobne zamiary w stosunku do podwodnych roponośnych obszarów mają Kanada, USA, Norwegia i Rosja. Jeśli te państwa zrealizują swoje plany do czasu wydania kolejnej edycji atlasu National Geographic, znów trzeba będzie wprowadzić kilka tysięcy poprawek, tym razem o znaczeniu strategicznym.
Więcej możesz przeczytać w 44/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.