Dla niemieckiego wywiadu pracowało przed wojną wielu Polaków Polska we wrześniu 1939 r. była prawie całkowicie przezroczysta dla Abwehry - wynika z dokumentów niemieckiego wywiadu wojskowego, do których dotarł tygodnik "Wprost". Informacje zgromadzone przez ludzi Wilhelma Canarisa miały dla blitzkriegu znaczenie porównywalne z siłą pancernych zagonów Guderiana i lotnictwa Göringa. Wiosną 1939 r., gdy naciski niemieckie na Polskę zmierzające do włączenia jej w orbitę hitlerowskiej polityki okazały się bezskuteczne, Adolf Hitler wydał 5 kwietnia 1939 r. dyrektywę przygotowania planu wojny z Polską. Jednym z najważniejszych zadań było opracowanie zbieranych latami materiałów wywiadowczych o Polsce.
Para Bellum
Skierowaną przeciwko Polsce działalnością wywiadowczą zajmowała się Abwehra. Powstała w 1919 r. Początkowo miała być komórką kontrwywiadu wojskowego, liczącą siedmiu oficerów. Z czasem rozbudowano ją do oddziału wywiadowczego zatrudniającego 200 oficerów. W styczniu 1935 r. kierowanie Abwehrą powierzono gen. Wilhelmowi Canarisowi, komendantowi bazy morskiej w Świnoujściu. Podlegało mu już około 3 tys. kadrowych pracowników wywiadu.
W okresie poprzedzającym II wojnę światową Abwehra podlegała Naczelnemu Dowództwu Wehrmachtu. Główne źródło informacji o Polsce stanowili tajni agenci werbowani przede wszystkim spośród obywateli mniejszości narodowych, przeważnie niemieckiej. Z przeprowadzonej przez Leszka Gondka analizy wynika, że w grupie 500 osób ujętych w Polsce w latach 1935-1938 za współpracę z wywiadem niemieckim znaczący odsetek stanowili jednak obywatele polscy. Niekiedy agenci docierali do elit towarzyskich, na przykład w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Wiedzieli za dużo
Z dostępnych nam materiałów wywiadowczych oraz operacyjnych dowództwa niemieckiego wynika, że w okresie planowania działań wojennych przeciwko Polsce wywiad niemiecki wiedział o nas dużo - chciałoby się powiedzieć - o wiele za dużo. Zbiorcze analizy z syntetycznymi wiadomościami zostały zawarte w wydawanych co miesiąc informatorach o Polsce. Każdy informator liczył około 200 arkuszy maszynopisu. Były w nich także liczne mapy, schematy oraz tabele bardzo precyzyjnie charakteryzujące poszczególne elementy omawianych problemów.
Najszybciej, bo już w kwietniu i maju 1939 r. kompletne komórki niemieckiego wywiadu wojskowego mogły dostarczyć jedynie informacje ogólne o strukturze, szkoleniu i wyposażeniu oddziałów i związków Wojska Polskiego, bazując na zbieranych wcześniej informacjach. Znacznie bardziej uszczegółowione informacje pojawiały się od czerwca 1939 r. Stąd zdaje się wypływać wniosek, że dopiero uruchomienie zamrożonych niemieckich siatek wywiadowczych w Polsce pozwoliło na zebranie wielu informacji o Wojsku Polskim.
Najciekawsze opracowania dotyczą polskich fortyfikacji, rozmieszczenia, wydobycia oraz zapasów surowców strategicznych, a także przemysłu zbrojeniowego. Od 18 sierpnia do wybuchu wojny oraz w czasie jej trwania oddziały wywiadowcze z niemieckich grup armii opracowywały codzienne już informatory, które ukazywały zmiany dokonujące się w zgrupowaniu wojsk polskich. W okresie planowania operacji przeciwko Polsce siły i możliwości naszej armii były dowództwu niemieckiemu doskonale znane. Słabe strony naszego systemu obrony zostały poprzez to konsekwentnie wykorzystane, co w znaczącym stopniu przyspieszyło załamanie się organizowanej obrony polskich oddziałów na jej głównej linii. Wykorzystano m.in. informacje i sugestie związane z analizą terenu, z których wynikało, że najkorzystniejsze warunki do uderzenia w kierunku Warszawy istnieją w rejonie Opola i Częstochowy. I stamtąd właśnie 10. armia niemiecka, stanowiąca pięść uderzeniową Wehrmachtu uderzyła, docierając już w dziewiątym dniu wojny na przedpola Warszawy.
Siła koni
Wywiad niemiecki w sierpniu miał pełne dane o większości polskich jednostek. Nie wiedziano prawie nic jedynie o dwóch dywizjach piechoty: 12. DP z Tarnopola, 28. DP z Warszawy oraz Wołyńskiej Brygadzie Kawalerii z Równego. Znano strukturę organizacyjną, uzbrojenie, wyposażenie oraz możliwości bojowe naszych wojsk. Wiedziano, że nasza armia jest armią pieszą, że występują wielkie braki w artylerii, broni przeciwpancernej i przeciwlotniczej. Dostrzeżono jednak, że "armia jest ciągle jeszcze pełnowartościowym narzędziem do prowadzenia walki. Uzbrojenie i wyposażenie w artylerię ciężką, wozy pancerne, samoloty i bomby nie odpowiadają najnowszym wymaganiom. Dowodzenie jest niepewne i schematyczne. Działanie ognia nieprzyjaciela jest niedoceniane. Własne zaś zdolności są w każdym kierunku przeceniane. Słabości te będą wyrównane jednakże poprzez fanatyzm korpusu oficerskiego oraz poprzez hart i ofiarność żołnierzy". I nie
pomylono się! Wiele uwagi poświęcano wojskom pancernym i zmotoryzowanym: "Zmotoryzowanie wojska pokrywa się ze zmotoryzowaniem kraju. Jest ono w fazie rozwoju. Dopiero za 2-3 lata stworzone zostaną warunki do ogólnego zmotoryzowania kraju. l stycznia 1939 r. całkowita liczba pojazdów mechanicznych ma przekroczyć 54 tys. Mimo to Polska znajduje się statystycznie nadal prawie na końcu Europy - jeden pojazd na 600 mieszkańców. Co się zaś tyczy wojska, zauważalna jest mała liczba samochodów ciężarowych. Podczas sesji zbrojeniowej w lutym 1939 r. minister wojny powiedział, że Polska z tego powodu jeszcze przez kilka lat musi być zdana na konia jako główną siłę pociągową". Niestety, były to także ustalenia prawdziwe.
Mieliśmy zaledwie 574 czołgi i tankietki, z tego jedynie 224 sprawne. Niemcy mieli w tym czasie już nowocześnie wyposażone korpusy i dywizje pancerne, a na Polskę rzucono 2511 czołgów. Rolę wojsk szybkich w naszej armii miała odgrywać kawaleria. Była ukochanym rodzajem wojsk marszałka Piłsudskiego. Owiana legendą wywodzącą się z pól bitewnych wojny polsko-rosyjskiej 1920 r. w warunkach wojny 1939 r. mogła być jedynie kosztownym anachronizmem. Za jej utrzymaniem opowiadała się część korpusu oficerskiego, dostrzegając, że Niemcy bardzo szybko rozformowali oddziały kawalerii, dając priorytet wojskom zmotoryzowanym i pancernym. Niestety, byliśmy wówczas zbyt biednym krajem, nie mającym odpowiedniego potencjału do szybkiej rozbudowy przemysłu. W czerwcu 1939 r. w oddziałach kawalerii służyło 35,6 tys. żołnierzy, którzy mieli 27,6 tys. koni. Po ogłoszeniu mobilizacji stan liczebny kawalerii wzrósł prawie dwukrotnie. Wywiad niemiecki słusznie dostrzegał w kawalerii bitną grupę bojową: "Kadra oficerska, chorążowie i żołnierze oraz konie są najlepsze z wszystkich rodzajów broni w polskiej armii. Pomijając niedociągnięcia w służbie bojowej, korpus oficerski kawalerii stanowi młode pokolenie zahartowanej, zaangażowanej, nacjonalistycznej kadry oficerskiej".
Modernizacja lotnictwa
Nieustannie śledzono także polskie lotnictwo. Zachodziły w nim bowiem dynamiczne zmiany. W ramach pospiesznej modernizacji armii dążono m.in. do zastąpienia przestarzałych typów samolotów nowoczesnymi krajowymi konstrukcjami, których parametry techniczne były porównywalne ze sprzętem niemieckim. Wywiad niemiecki miał bardzo dobre rozeznanie w sprawach polskiego lotnictwa. Znano strukturę organizacyjną, lotniska, typy oraz parametry samolotów. Były to zawyżone oszacowania, do których włączono też polskie samoloty treningowe i sportowe. l września dysponowaliśmy tylko 588 nowoczesnymi samolotami bojowymi. Niemcy natomiast mieli 4093 nowoczesne samoloty; z tej liczby do ataku na Polskę przeznaczono 2095. Przewaga wroga wynosiła zatem 4:l.
Uratowane samoloty
Wywiadowi niemieckiemu nie udało się na czas wykryć wykonywanego tuż przed wybuchem wojny przebazowania polskich oddziałów lotniczych na lotniska zapasowe, dzięki czemu w pierwszym dniu wojny na skutek bombardowań lotnictwo polskie poniosło jedynie symboliczne straty. Był to niewątpliwy sukces Oddziału Wywiadowczego Sztabu Głównego WP, który od wielu miesięcy prowadził agenturalną dezinformację pod kryptonimem Fort. W jej wyniku Niemcy nie mieli prawdziwych danych o lotniskach zapasowych. We Francji i w Związku Radzieckim straty w sprzęcie lotniczym na skutek zaskoczenia w pierwszym dniu wojny były znacząco wyższe.
Ocalenie okrętów
Wywiad niemiecki dysponował także danymi o stanie i wyposażeniu polskiej floty, choć o słynnym ORP "Orzeł" jeszcze w czerwcu 1939 r. nie wiedziano. Za roztropną wobec przewagi wroga należy uznać decyzję dowództwa marynarki wojennej o wyprowadzeniu w przeddzień agresji trzech najnowocześniejszych niszczycieli - "Burzy", "Gromu", "Błyskawicy" do Wielkiej Brytanii. Plan Pekin, dotyczący przejścia naszych niszczycieli przez Cieśniny Duńskie, nie był znany dowództwu niemieckiemu i okręty mogły w miarę bezpiecznie dotrzeć na Wyspy Brytyjskie, by po wybuchu wojny działać przeciwko Kriegsmarine.
Wysokie morale
Wywiad niemiecki wysoko oceniał wychowanie w polskiej armii, dostrzegając jej patriotyczne oblicze: "Na pobudzanie, wzmacnianie odczuć patriotycznych i pielęgnowanie tradycji kładzie się duże znaczenie. Jako przykłady poświęcenia i bohaterstwa służą legiony oraz czyny bojowe z 1920 r. Wraca się także do bohaterów powstań przeciwko Rosji z 1831 r. i 1863 r. Poprzez takie działania znajduje się ciągłość dla podzielonej przez 150 lat Polski z historią Królestwa Polskiego. W koszarach spotyka się na każdym kroku pomniki oraz napisy, które przypominają o tej tradycji".
Interesująca jest także ogólna ocena armii polskiej dokonana przez Abwehrę: "Do korpusu oficerskiego należą jednostki, które nigdy wcześniej oficerami zawodowymi nie były, a swoje szlify oficerskie zdobywały w legionach. Do korpusu tego należą także oficerowie armii zaborów austriackiego i rosyjskiego, a także tylko nieliczni z zaboru niemieckiego. Korpus oficerów młodszych powstał z ludzi pochodzących z lepszych okręgów Polski. Są w stanie stworzyć więcej niż oficerowie starsi o ograniczonych poglądach. Są dynamiczni, chętni do służby, wysportowani i zdyscyplinowani, lecz słabiej wykształceni niż oficerowie niemieccy".
Niemcy z szacunkiem wyrażają się o roli armii: "Dużo do myślenia daje wybitna i znacząca dla narodu rola armii. Jest ona najważniejszym czynnikiem umacniania państwowości". Niestety, podsumowanie zdolności bojowych naszej armii jest miażdżące: "Ze względu na mierne zdolności dowódcze i niedostateczne uzbrojenie nie jest zdolna do większych operacji przeciwko współczesnemu przeciwnikowi". Całość materiału Abwehry przedstawia zbliżony do prawdziwego obraz naszej armii oraz jej możliwości bojowych w 1939 r.
Skierowaną przeciwko Polsce działalnością wywiadowczą zajmowała się Abwehra. Powstała w 1919 r. Początkowo miała być komórką kontrwywiadu wojskowego, liczącą siedmiu oficerów. Z czasem rozbudowano ją do oddziału wywiadowczego zatrudniającego 200 oficerów. W styczniu 1935 r. kierowanie Abwehrą powierzono gen. Wilhelmowi Canarisowi, komendantowi bazy morskiej w Świnoujściu. Podlegało mu już około 3 tys. kadrowych pracowników wywiadu.
W okresie poprzedzającym II wojnę światową Abwehra podlegała Naczelnemu Dowództwu Wehrmachtu. Główne źródło informacji o Polsce stanowili tajni agenci werbowani przede wszystkim spośród obywateli mniejszości narodowych, przeważnie niemieckiej. Z przeprowadzonej przez Leszka Gondka analizy wynika, że w grupie 500 osób ujętych w Polsce w latach 1935-1938 za współpracę z wywiadem niemieckim znaczący odsetek stanowili jednak obywatele polscy. Niekiedy agenci docierali do elit towarzyskich, na przykład w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Wiedzieli za dużo
Z dostępnych nam materiałów wywiadowczych oraz operacyjnych dowództwa niemieckiego wynika, że w okresie planowania działań wojennych przeciwko Polsce wywiad niemiecki wiedział o nas dużo - chciałoby się powiedzieć - o wiele za dużo. Zbiorcze analizy z syntetycznymi wiadomościami zostały zawarte w wydawanych co miesiąc informatorach o Polsce. Każdy informator liczył około 200 arkuszy maszynopisu. Były w nich także liczne mapy, schematy oraz tabele bardzo precyzyjnie charakteryzujące poszczególne elementy omawianych problemów.
Najszybciej, bo już w kwietniu i maju 1939 r. kompletne komórki niemieckiego wywiadu wojskowego mogły dostarczyć jedynie informacje ogólne o strukturze, szkoleniu i wyposażeniu oddziałów i związków Wojska Polskiego, bazując na zbieranych wcześniej informacjach. Znacznie bardziej uszczegółowione informacje pojawiały się od czerwca 1939 r. Stąd zdaje się wypływać wniosek, że dopiero uruchomienie zamrożonych niemieckich siatek wywiadowczych w Polsce pozwoliło na zebranie wielu informacji o Wojsku Polskim.
Najciekawsze opracowania dotyczą polskich fortyfikacji, rozmieszczenia, wydobycia oraz zapasów surowców strategicznych, a także przemysłu zbrojeniowego. Od 18 sierpnia do wybuchu wojny oraz w czasie jej trwania oddziały wywiadowcze z niemieckich grup armii opracowywały codzienne już informatory, które ukazywały zmiany dokonujące się w zgrupowaniu wojsk polskich. W okresie planowania operacji przeciwko Polsce siły i możliwości naszej armii były dowództwu niemieckiemu doskonale znane. Słabe strony naszego systemu obrony zostały poprzez to konsekwentnie wykorzystane, co w znaczącym stopniu przyspieszyło załamanie się organizowanej obrony polskich oddziałów na jej głównej linii. Wykorzystano m.in. informacje i sugestie związane z analizą terenu, z których wynikało, że najkorzystniejsze warunki do uderzenia w kierunku Warszawy istnieją w rejonie Opola i Częstochowy. I stamtąd właśnie 10. armia niemiecka, stanowiąca pięść uderzeniową Wehrmachtu uderzyła, docierając już w dziewiątym dniu wojny na przedpola Warszawy.
Siła koni
Wywiad niemiecki w sierpniu miał pełne dane o większości polskich jednostek. Nie wiedziano prawie nic jedynie o dwóch dywizjach piechoty: 12. DP z Tarnopola, 28. DP z Warszawy oraz Wołyńskiej Brygadzie Kawalerii z Równego. Znano strukturę organizacyjną, uzbrojenie, wyposażenie oraz możliwości bojowe naszych wojsk. Wiedziano, że nasza armia jest armią pieszą, że występują wielkie braki w artylerii, broni przeciwpancernej i przeciwlotniczej. Dostrzeżono jednak, że "armia jest ciągle jeszcze pełnowartościowym narzędziem do prowadzenia walki. Uzbrojenie i wyposażenie w artylerię ciężką, wozy pancerne, samoloty i bomby nie odpowiadają najnowszym wymaganiom. Dowodzenie jest niepewne i schematyczne. Działanie ognia nieprzyjaciela jest niedoceniane. Własne zaś zdolności są w każdym kierunku przeceniane. Słabości te będą wyrównane jednakże poprzez fanatyzm korpusu oficerskiego oraz poprzez hart i ofiarność żołnierzy". I nie
pomylono się! Wiele uwagi poświęcano wojskom pancernym i zmotoryzowanym: "Zmotoryzowanie wojska pokrywa się ze zmotoryzowaniem kraju. Jest ono w fazie rozwoju. Dopiero za 2-3 lata stworzone zostaną warunki do ogólnego zmotoryzowania kraju. l stycznia 1939 r. całkowita liczba pojazdów mechanicznych ma przekroczyć 54 tys. Mimo to Polska znajduje się statystycznie nadal prawie na końcu Europy - jeden pojazd na 600 mieszkańców. Co się zaś tyczy wojska, zauważalna jest mała liczba samochodów ciężarowych. Podczas sesji zbrojeniowej w lutym 1939 r. minister wojny powiedział, że Polska z tego powodu jeszcze przez kilka lat musi być zdana na konia jako główną siłę pociągową". Niestety, były to także ustalenia prawdziwe.
Mieliśmy zaledwie 574 czołgi i tankietki, z tego jedynie 224 sprawne. Niemcy mieli w tym czasie już nowocześnie wyposażone korpusy i dywizje pancerne, a na Polskę rzucono 2511 czołgów. Rolę wojsk szybkich w naszej armii miała odgrywać kawaleria. Była ukochanym rodzajem wojsk marszałka Piłsudskiego. Owiana legendą wywodzącą się z pól bitewnych wojny polsko-rosyjskiej 1920 r. w warunkach wojny 1939 r. mogła być jedynie kosztownym anachronizmem. Za jej utrzymaniem opowiadała się część korpusu oficerskiego, dostrzegając, że Niemcy bardzo szybko rozformowali oddziały kawalerii, dając priorytet wojskom zmotoryzowanym i pancernym. Niestety, byliśmy wówczas zbyt biednym krajem, nie mającym odpowiedniego potencjału do szybkiej rozbudowy przemysłu. W czerwcu 1939 r. w oddziałach kawalerii służyło 35,6 tys. żołnierzy, którzy mieli 27,6 tys. koni. Po ogłoszeniu mobilizacji stan liczebny kawalerii wzrósł prawie dwukrotnie. Wywiad niemiecki słusznie dostrzegał w kawalerii bitną grupę bojową: "Kadra oficerska, chorążowie i żołnierze oraz konie są najlepsze z wszystkich rodzajów broni w polskiej armii. Pomijając niedociągnięcia w służbie bojowej, korpus oficerski kawalerii stanowi młode pokolenie zahartowanej, zaangażowanej, nacjonalistycznej kadry oficerskiej".
Modernizacja lotnictwa
Nieustannie śledzono także polskie lotnictwo. Zachodziły w nim bowiem dynamiczne zmiany. W ramach pospiesznej modernizacji armii dążono m.in. do zastąpienia przestarzałych typów samolotów nowoczesnymi krajowymi konstrukcjami, których parametry techniczne były porównywalne ze sprzętem niemieckim. Wywiad niemiecki miał bardzo dobre rozeznanie w sprawach polskiego lotnictwa. Znano strukturę organizacyjną, lotniska, typy oraz parametry samolotów. Były to zawyżone oszacowania, do których włączono też polskie samoloty treningowe i sportowe. l września dysponowaliśmy tylko 588 nowoczesnymi samolotami bojowymi. Niemcy natomiast mieli 4093 nowoczesne samoloty; z tej liczby do ataku na Polskę przeznaczono 2095. Przewaga wroga wynosiła zatem 4:l.
Uratowane samoloty
Wywiadowi niemieckiemu nie udało się na czas wykryć wykonywanego tuż przed wybuchem wojny przebazowania polskich oddziałów lotniczych na lotniska zapasowe, dzięki czemu w pierwszym dniu wojny na skutek bombardowań lotnictwo polskie poniosło jedynie symboliczne straty. Był to niewątpliwy sukces Oddziału Wywiadowczego Sztabu Głównego WP, który od wielu miesięcy prowadził agenturalną dezinformację pod kryptonimem Fort. W jej wyniku Niemcy nie mieli prawdziwych danych o lotniskach zapasowych. We Francji i w Związku Radzieckim straty w sprzęcie lotniczym na skutek zaskoczenia w pierwszym dniu wojny były znacząco wyższe.
Ocalenie okrętów
Wywiad niemiecki dysponował także danymi o stanie i wyposażeniu polskiej floty, choć o słynnym ORP "Orzeł" jeszcze w czerwcu 1939 r. nie wiedziano. Za roztropną wobec przewagi wroga należy uznać decyzję dowództwa marynarki wojennej o wyprowadzeniu w przeddzień agresji trzech najnowocześniejszych niszczycieli - "Burzy", "Gromu", "Błyskawicy" do Wielkiej Brytanii. Plan Pekin, dotyczący przejścia naszych niszczycieli przez Cieśniny Duńskie, nie był znany dowództwu niemieckiemu i okręty mogły w miarę bezpiecznie dotrzeć na Wyspy Brytyjskie, by po wybuchu wojny działać przeciwko Kriegsmarine.
Wysokie morale
Wywiad niemiecki wysoko oceniał wychowanie w polskiej armii, dostrzegając jej patriotyczne oblicze: "Na pobudzanie, wzmacnianie odczuć patriotycznych i pielęgnowanie tradycji kładzie się duże znaczenie. Jako przykłady poświęcenia i bohaterstwa służą legiony oraz czyny bojowe z 1920 r. Wraca się także do bohaterów powstań przeciwko Rosji z 1831 r. i 1863 r. Poprzez takie działania znajduje się ciągłość dla podzielonej przez 150 lat Polski z historią Królestwa Polskiego. W koszarach spotyka się na każdym kroku pomniki oraz napisy, które przypominają o tej tradycji".
Interesująca jest także ogólna ocena armii polskiej dokonana przez Abwehrę: "Do korpusu oficerskiego należą jednostki, które nigdy wcześniej oficerami zawodowymi nie były, a swoje szlify oficerskie zdobywały w legionach. Do korpusu tego należą także oficerowie armii zaborów austriackiego i rosyjskiego, a także tylko nieliczni z zaboru niemieckiego. Korpus oficerów młodszych powstał z ludzi pochodzących z lepszych okręgów Polski. Są w stanie stworzyć więcej niż oficerowie starsi o ograniczonych poglądach. Są dynamiczni, chętni do służby, wysportowani i zdyscyplinowani, lecz słabiej wykształceni niż oficerowie niemieccy".
Niemcy z szacunkiem wyrażają się o roli armii: "Dużo do myślenia daje wybitna i znacząca dla narodu rola armii. Jest ona najważniejszym czynnikiem umacniania państwowości". Niestety, podsumowanie zdolności bojowych naszej armii jest miażdżące: "Ze względu na mierne zdolności dowódcze i niedostateczne uzbrojenie nie jest zdolna do większych operacji przeciwko współczesnemu przeciwnikowi". Całość materiału Abwehry przedstawia zbliżony do prawdziwego obraz naszej armii oraz jej możliwości bojowych w 1939 r.
Więcej możesz przeczytać w 44/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.