W Polsce nie ma wyścigu szczurów, bo oprócz dynamicznej garstki nikt się za kasą nie ugania Szczur, jak wiadomo, to gryzoń tyle inteligentny, ile brzydki. Zwykle jest szary lub czarny, obdarzony małymi łapkami i długim ogonem. Szczur jest powszechnie uważany za cwaniaka i jako taki zwykle symbolizuje złych, przebiegłych ludzi. O tajniakach mówi się, że krążą jak szczury. O tchórzach, że uciekają jak szczury z tonącego okrętu. O kimś wyjątkowo chudym i szkaradnym mówi się, że ma szczurzy pysk itd.
Szczury są szkodnikami, ale też potrafią dzielnie służyć ludzkości, bo to właśnie na nich przeprowadza się liczne eksperymenty i testuje przeróżne świństwa. Szczur z laboratorium stał się nawet kimś w rodzaju męczennika za sprawę, o wyzwolenie którego walczą przeróżne głupawe organizacje. Szczur jak rzadko które zwierzę stał się synonimem człowieka walczącego o przetrwanie w dżungli wielkiego miasta. Szczur miejski to po prostu karierowicz. Biurowy szczur to pracownik wielkiej korporacji, który podgryza kolegów i bezwzględnie walczy o lepszą pozycję w firmie. Wyścigi szczurów to synonim drapieżnej okrutnej walki o szmal i stołki w nowoczesnych wielkich firmach.
Wyścigi szczurów, na które narażeni są ludzie w wielkim mieście, wzbudzają grozę wśród antyglobalistów. Mordercza pogoń człowieka za karierą i pieniądzem to dyżurny temat kpin i szyderstw wielu artystów. Młodzi poeci, utrzymujący się z kieszonkowego rodziców, burzą się przeciwko zarabianiu pieniędzy. Wielu wrażliwych pisarzy (na przykład grono skupione wokół Pawła Dunina Wąsowicza) szlachetnie kontestuje rzeczywistość opartą na władzy pieniądza (oczywiście tylko do czasu swego pierwszego sukcesu finansowego). Ludzie uwikłani w zależności finansowe, goniący za karierą czy konsumpcją, to obiekty żartów muzyków takich jak Tede i Kazik. Z wyścigu szczurów wyśmiewają się także rockowe gwiazdy undergroundu, takie jak Dezerter czy Pidżama Porno. Dawniej weterani alternatywnego rocka atakowali komunę, teraz, żeby zdobyć serca młodzieży, muszą krytykować kapitalizm, mimo że niektórzy z nich sami tworzą prywatne firmy. Radykalne postawy antykapitalistyczne wśród muzyków to tylko zwykła lipa dla mediów. Muzycy grupy CKOD, sympatyzujący z antyglobalistami i uchodzący za nieprzejednanych wrogów systemu, gdy tylko nadarzyła się okazja, ochoczo sprzedali swoją muzykę do telewizyjnej reklamy chipsów.
Tymczasem prawdziwy wyścig szczurów bardzo przydałby się polskiej gospodarce. Niestety, to, z czym mamy do czynienia (w zaledwie kilku biurowcach na krzyż, i to tylko w Warszawie), to jest co najwyżej spacerek szczurów, a nie żaden wyścig. Ten prawdziwy ma miejsce, ale na Wall Street, a na pewno nie na Marszałkowskiej. Teza o tym, że w Polsce ludzie uganiają się za pieniądzem, jest z gruntu fałszywa. Dramat polega na tym, że oprócz dynamicznej garstki nikt się za kasą nie ugania. Nikt się o nic nie ściga. Polska jest krajem hipisów, gdzie wszyscy wszystko mają w dupie. Aż 80 proc. terenów nad Wisłą przypomina osierocony pegeer, a o wyścigach szczurów słyszy się co najwyżej w amerykańskich serialach. Większość Polaków karierę utożsamia z zostaniem sołtysem, wyborem na radnego czy etatem brygadzisty w fabryce zszywaczy. W wielu regionach Polski ludziom się nigdzie nie śpieszy. Są społeczności, które potrafią całymi dniami narzekać, dłubać w zębie i gapić się w telewizor. Całe rzesze ludzi nie pracują, bo nie chcą. Po co zresztą mają pracować, kiedy zawsze znajdzie się taki, co będzie do nich dopłacał. O zdobywaniu świata marzą tylko geniusze i wariaci. Większość zdobywanie świata kojarzy z dostaniem wizy amerykańskiej i robotą przy tapetowaniu na Jackowie w Chicago.
Śmieszy mnie ta święta wojna artystów z postawami konsumpcyjnymi, z chęcią robienia kariery. Rozumiem lewicowych głupoli z Zachodu. Oni nie żarli kaszanki, nie stali w kolejkach i nie mieli kartek na buty i cukier. Są ogólnie przeżarci i dobrobyt wychodzi im bokiem. Nie rozumiem naszych starych stetryczałych punk dziadków, którzy tylko dlatego, że to jest modne, i tylko po to, by się podlizać młodzieży, plotą bajki o krwiożerczym kapitalizmie, o okrutnym wyniszczającym człowieka wyścigu szczurów i pięknej rewolucji, która nadejdzie i to wszystko zniszczy. Zapominają tylko dodać, że po rewolucji, którą szykują antyglobaliści, rzeczywiście zniknie wiele problemów, bo wszyscy zdechną z głodu.
Wyścigi szczurów, na które narażeni są ludzie w wielkim mieście, wzbudzają grozę wśród antyglobalistów. Mordercza pogoń człowieka za karierą i pieniądzem to dyżurny temat kpin i szyderstw wielu artystów. Młodzi poeci, utrzymujący się z kieszonkowego rodziców, burzą się przeciwko zarabianiu pieniędzy. Wielu wrażliwych pisarzy (na przykład grono skupione wokół Pawła Dunina Wąsowicza) szlachetnie kontestuje rzeczywistość opartą na władzy pieniądza (oczywiście tylko do czasu swego pierwszego sukcesu finansowego). Ludzie uwikłani w zależności finansowe, goniący za karierą czy konsumpcją, to obiekty żartów muzyków takich jak Tede i Kazik. Z wyścigu szczurów wyśmiewają się także rockowe gwiazdy undergroundu, takie jak Dezerter czy Pidżama Porno. Dawniej weterani alternatywnego rocka atakowali komunę, teraz, żeby zdobyć serca młodzieży, muszą krytykować kapitalizm, mimo że niektórzy z nich sami tworzą prywatne firmy. Radykalne postawy antykapitalistyczne wśród muzyków to tylko zwykła lipa dla mediów. Muzycy grupy CKOD, sympatyzujący z antyglobalistami i uchodzący za nieprzejednanych wrogów systemu, gdy tylko nadarzyła się okazja, ochoczo sprzedali swoją muzykę do telewizyjnej reklamy chipsów.
Tymczasem prawdziwy wyścig szczurów bardzo przydałby się polskiej gospodarce. Niestety, to, z czym mamy do czynienia (w zaledwie kilku biurowcach na krzyż, i to tylko w Warszawie), to jest co najwyżej spacerek szczurów, a nie żaden wyścig. Ten prawdziwy ma miejsce, ale na Wall Street, a na pewno nie na Marszałkowskiej. Teza o tym, że w Polsce ludzie uganiają się za pieniądzem, jest z gruntu fałszywa. Dramat polega na tym, że oprócz dynamicznej garstki nikt się za kasą nie ugania. Nikt się o nic nie ściga. Polska jest krajem hipisów, gdzie wszyscy wszystko mają w dupie. Aż 80 proc. terenów nad Wisłą przypomina osierocony pegeer, a o wyścigach szczurów słyszy się co najwyżej w amerykańskich serialach. Większość Polaków karierę utożsamia z zostaniem sołtysem, wyborem na radnego czy etatem brygadzisty w fabryce zszywaczy. W wielu regionach Polski ludziom się nigdzie nie śpieszy. Są społeczności, które potrafią całymi dniami narzekać, dłubać w zębie i gapić się w telewizor. Całe rzesze ludzi nie pracują, bo nie chcą. Po co zresztą mają pracować, kiedy zawsze znajdzie się taki, co będzie do nich dopłacał. O zdobywaniu świata marzą tylko geniusze i wariaci. Większość zdobywanie świata kojarzy z dostaniem wizy amerykańskiej i robotą przy tapetowaniu na Jackowie w Chicago.
Śmieszy mnie ta święta wojna artystów z postawami konsumpcyjnymi, z chęcią robienia kariery. Rozumiem lewicowych głupoli z Zachodu. Oni nie żarli kaszanki, nie stali w kolejkach i nie mieli kartek na buty i cukier. Są ogólnie przeżarci i dobrobyt wychodzi im bokiem. Nie rozumiem naszych starych stetryczałych punk dziadków, którzy tylko dlatego, że to jest modne, i tylko po to, by się podlizać młodzieży, plotą bajki o krwiożerczym kapitalizmie, o okrutnym wyniszczającym człowieka wyścigu szczurów i pięknej rewolucji, która nadejdzie i to wszystko zniszczy. Zapominają tylko dodać, że po rewolucji, którą szykują antyglobaliści, rzeczywiście zniknie wiele problemów, bo wszyscy zdechną z głodu.
Więcej możesz przeczytać w 44/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.