Gołota dostał znowu szansę, bo jest jedynym białym, którego czarni mistrzowie traktują jak równego sobie Niczym filmowy Rocky podniósł się po upadku Andrzej Gołota. Cztery lata temu był na dnie. "Wstyd i upokorzenie", "Dezerter", "Tchórz", "Bokserska ucieczka stulecia" - grzmiały amerykańskie i polskie media po rejteradzie Gołoty z ringu podczas walki z Mikiem Tysonem. Skulony Gołota przemykał wzdłuż trybun i zasłaniał się przed wylewanymi na niego napojami i rzucanym popcornem. Nikt nie dawał mu szans na powrót do wielkiego boksu. Paradoksalnie, walka z Tysonem (później unieważniona, bo Żelazny Mike nie poddał się kontroli antydopingowej), okazała się zwrotem w karierze Gołoty. - Ośmieszony Andrzej nie może już więcej oszukiwać siebie i innych. Pozostaje mu tylko marsz w górę, co można dobrze sprzedać, bo ludzie będą ciekawi, czy Gołota znów stchórzy, czy wreszcie się przełamie - przepowiadał po walce z Tysonem Marek Graczyk, psycholog sportu. Przez dwa lata po ucieczce przed Bestią Gołota ukrywał się w domowym zaciszu: poświęcił się wychowaniu córki Oli i syna Andrzeja, a także odbudowaniu związku z żoną Mariolą.
Czempion pilnie poszukiwany
Gdy już Gołota otrząsnął się z hańby, jaka nań spadła 20 października 2000 r. w Palace of Auburn Hills w Detroit, postanowił udowodnić, że nie jest tchórzem. -Popełniłem parę błędów, ale nadszedł czas realizacji mojego celu: zdobycia mistrzostwa świata wagi ciężkiej! - zadeklarował, po czym odwiedził chicagowski Windy City Gym, by się przeprosić z trenerem Samem Colonną, który sekundował mu na początku zawodowej kariery. - Sam mógł naprawdę pomóc Andrzejowi, bo to ostry trener. Albo robisz to, co ci każe, albo spierdalaj z gymu - mówi "Wprost" Ziggi Rozalsky, menedżer Gołoty. Rozalsky przyznaje, że po kompromitującej walce z Tysonem odradzał Gołocie come back, ale Andrzej się uparł, że zdobędzie wreszcie mistrzowski pas.
Aby się przekonać, na co stać Gołotę, Rozalsky zorganizował dwie walki wprowadzające z tzw. kelnerami - Brianem Nixem i Terrence`em Lewisem. Obie Gołota wygrał przed czasem. W drugiej przyjął kilka ciosów, ale wytrzymał. To przekonało Rozalsky`ego. Walki, mimo że odbywały się w kompletnej głuszy przy granicy z Kanadą, ściągnęły tłumy. Grzechem byłoby tej koniunktury nie wykorzystać, tym bardziej że w wadze ciężkiej od dawna panuje zastój. Obecnie brakuje pięściarzy na miarę Muhammada Alego, George`a Foremana czy Joego Fraziera. Niedawny czempion Lennox Lewis walczył zbyt pasywnie i asekuracyjnie. A lansowani przez media na "bokserów nowego tysiąclecia" świetnie umięśnieni Michael Grant, David Tua czy ukraińscy bracia Kliczko również nie spełniają nadziei. Może są zbyt grzeczni, przez co nie wzbudzają oczekiwanych emocji. - Jest teraz ogromna szansa na zdobycie nie jednego, a trzech pasów (WBA, WBC i IBF, czyli najważniejszych federacji boksu zawodowego). Nigdy już raczej się nie powtórzy, by Polak mógł zasiąść na amerykańskim, czyli światowym tronie, zarezerwowanym dla Murzynów - mówi Jerzy Kulej, dwukrotny mistrz olimpijski w boksie.
Mesjasz boksu
Rock Newman, były menedżer Riddicka Bowe`a, powiedział kiedyś, że boksem nie musi dziś rządzić mafia, bo sam boks stał się mafią. Największe mistrzowskie kariery robili zwykle wyjątkowo źli chłopcy. - Amerykanie lubią bijatykę. Czysty techniczny boks ich nie interesuje - mówi "Wprost" Janusz Gortat, brązowy medalista olimpijski z Montrealu, dawny trener Gołoty w warszawskiej Legii. Dlatego - mimo staczania się poza ringiem (rozbijania limuzynami, hulania po dyskotekach, pobytu w więzieniu i nieczystych tricków podczas walk - m.in. odgryzł ucho Evanderowi Holyfieldowi) - Mike Tyson pozostaje najbardziej kasowym bokserem. Świat i cały bokserski biznes potrzebują nowej Bestii. O potrzebie wykreowania nowego Tysona świetnie wie dawny promotor Żelaznego Mike'a (były gangster, skazany niegdyś za zabójstwo) - Don King. To niekwestionowany król bokserskich promotorów, trzęsący interesem od 30 lat. To on zaaranżował w 1974 r. "Rumble in the Jungle" (łomot w dżungli), pierwszą walkę Foremana z Alim w Zairze (giganci boksu skasowali po 5 mln dolarów). To z Kingiem kojarzą się zakulisowe manipulacje walkami, fingowanie wyników, przekupywanie sędziów, kłótnie z pięściarzami o pieniądze (m.in. Tyson żąda od Kinga 100 mln dolarów). Jednak tylko King potrafi wykreować mistrza świata.
Przed walką o pas mistrza federacji IBF z Chrisem Byrdem (w kwietniu 2004 r.) King urządził swój własny show. Owijał się w biało-czerwoną flagę z orłem, deklarował miłość do Polski, popisywał się wiedzą o Lechu Wałęsie i papieżu Janie Pawle II, porównywał Gołotę do Chrystusa, bo też zmartwychwstał. King zwietrzył szansę, że z Foul Pole (faulującego Polaka, ale też brudnego, plugawego) można zrobić bohatera - nowego króla zawodowego ringu.
Przyjaciel gangstera
Za Gołotą ciągnie się szemrana przeszłość. Raz oskarżono go o gwałt, kilkakrotnie o pobicia. Za udział w rozróbie we włocławskiej restauracji groziło mu więzienie, więc uciekł za ocean. Dopiero list żelazny wystawiony przez prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego pozwolił mu bez przeszkód odwiedzać Polskę. Za ten gest Gołota wpłacił 100 tys. dolarów na konto fundacji Jolanty Kwaśniewskiej Porozumienie bez Barier.
W Ameryce Gołota był podejrzewany o posługiwanie się fałszywą odznaką policyjną. - Podejrzewano mnie niesłusznie, bo odznaka była prawdziwa. Zostałem honorowym "psem" stanu Illinois - wyjaśniał "Wprost". Polskie media nagłaśniają afery z Gołotą, choć w świecie zawodowego boksu to nic nadzwyczajnego. W USA dziewięciu na dziesięciu zawodowych bokserów ma problemy z prawem. W porównaniu z ekscesami Tysona, Riddicka Bowe'a (porywał swoją żonę i dzieci) czy homoseksualnymi skłonnościami Lennoxa Lewisa, Gołota jest grzecznym chłopcem. Ale nie do końca. Przecież przyjaźnił się z szefem pruszkowskiej mafii Andrzejem Kolikowskim (Pershingiem), który obowiązkowo bywał na galach bokserskich Gołoty. Po każdej walce wręczał pięściarzowi bukiet róż, często obstawiał wyniki walk. Jerzy Kulej przed walką Gołoty z Grantem w Atlantic City założył się z Kolikowskim (ponoć nie wiedząc, że to Pershing) o 500 dolarów. Gangster obstawiał, że polski bokser znokautuje Granta. I przegrał.
Dziwne walki
Czy niektóre walki Gołoty były ustawione? Z Grantem przegrał, mimo że w pierwszych rundach mocno go zlał. W walkach z Bowe`em zdecydowanie przeważał i raptem uderzał poniżej pasa, za co dwa razy go zdyskwalifikowano. W walce z Lennoxem Lewisem Gołota upadł na deski już w 93. sekundzie. Wyszedł na ring, jakby był zamroczony. Dziwny był także pojedynek z Chrisem Byrdem, w którym mimo przewagi Polaka sędziowie orzekli remis. Znawcy tematu twierdzą, że w tym werdykcie mieszał stary kuglarz King, który chciał od razu doprowadzić do walki rewanżowej.
Niezależnie od tego, jak Gołota wypadnie 13 listopada w walce z Johnem Ruizem, idealnie wpisuje się w legendę walk o mistrzostwo świata: jest dostatecznie zły i nieprzewidywalny, miał wzloty i upadki, wzbudza skrajne emocje. No i jest bodaj jedynym białym, którego czarnoskórzy mistrzowie traktują jak równego sobie.
Gdy już Gołota otrząsnął się z hańby, jaka nań spadła 20 października 2000 r. w Palace of Auburn Hills w Detroit, postanowił udowodnić, że nie jest tchórzem. -Popełniłem parę błędów, ale nadszedł czas realizacji mojego celu: zdobycia mistrzostwa świata wagi ciężkiej! - zadeklarował, po czym odwiedził chicagowski Windy City Gym, by się przeprosić z trenerem Samem Colonną, który sekundował mu na początku zawodowej kariery. - Sam mógł naprawdę pomóc Andrzejowi, bo to ostry trener. Albo robisz to, co ci każe, albo spierdalaj z gymu - mówi "Wprost" Ziggi Rozalsky, menedżer Gołoty. Rozalsky przyznaje, że po kompromitującej walce z Tysonem odradzał Gołocie come back, ale Andrzej się uparł, że zdobędzie wreszcie mistrzowski pas.
Aby się przekonać, na co stać Gołotę, Rozalsky zorganizował dwie walki wprowadzające z tzw. kelnerami - Brianem Nixem i Terrence`em Lewisem. Obie Gołota wygrał przed czasem. W drugiej przyjął kilka ciosów, ale wytrzymał. To przekonało Rozalsky`ego. Walki, mimo że odbywały się w kompletnej głuszy przy granicy z Kanadą, ściągnęły tłumy. Grzechem byłoby tej koniunktury nie wykorzystać, tym bardziej że w wadze ciężkiej od dawna panuje zastój. Obecnie brakuje pięściarzy na miarę Muhammada Alego, George`a Foremana czy Joego Fraziera. Niedawny czempion Lennox Lewis walczył zbyt pasywnie i asekuracyjnie. A lansowani przez media na "bokserów nowego tysiąclecia" świetnie umięśnieni Michael Grant, David Tua czy ukraińscy bracia Kliczko również nie spełniają nadziei. Może są zbyt grzeczni, przez co nie wzbudzają oczekiwanych emocji. - Jest teraz ogromna szansa na zdobycie nie jednego, a trzech pasów (WBA, WBC i IBF, czyli najważniejszych federacji boksu zawodowego). Nigdy już raczej się nie powtórzy, by Polak mógł zasiąść na amerykańskim, czyli światowym tronie, zarezerwowanym dla Murzynów - mówi Jerzy Kulej, dwukrotny mistrz olimpijski w boksie.
Mesjasz boksu
Rock Newman, były menedżer Riddicka Bowe`a, powiedział kiedyś, że boksem nie musi dziś rządzić mafia, bo sam boks stał się mafią. Największe mistrzowskie kariery robili zwykle wyjątkowo źli chłopcy. - Amerykanie lubią bijatykę. Czysty techniczny boks ich nie interesuje - mówi "Wprost" Janusz Gortat, brązowy medalista olimpijski z Montrealu, dawny trener Gołoty w warszawskiej Legii. Dlatego - mimo staczania się poza ringiem (rozbijania limuzynami, hulania po dyskotekach, pobytu w więzieniu i nieczystych tricków podczas walk - m.in. odgryzł ucho Evanderowi Holyfieldowi) - Mike Tyson pozostaje najbardziej kasowym bokserem. Świat i cały bokserski biznes potrzebują nowej Bestii. O potrzebie wykreowania nowego Tysona świetnie wie dawny promotor Żelaznego Mike'a (były gangster, skazany niegdyś za zabójstwo) - Don King. To niekwestionowany król bokserskich promotorów, trzęsący interesem od 30 lat. To on zaaranżował w 1974 r. "Rumble in the Jungle" (łomot w dżungli), pierwszą walkę Foremana z Alim w Zairze (giganci boksu skasowali po 5 mln dolarów). To z Kingiem kojarzą się zakulisowe manipulacje walkami, fingowanie wyników, przekupywanie sędziów, kłótnie z pięściarzami o pieniądze (m.in. Tyson żąda od Kinga 100 mln dolarów). Jednak tylko King potrafi wykreować mistrza świata.
Przed walką o pas mistrza federacji IBF z Chrisem Byrdem (w kwietniu 2004 r.) King urządził swój własny show. Owijał się w biało-czerwoną flagę z orłem, deklarował miłość do Polski, popisywał się wiedzą o Lechu Wałęsie i papieżu Janie Pawle II, porównywał Gołotę do Chrystusa, bo też zmartwychwstał. King zwietrzył szansę, że z Foul Pole (faulującego Polaka, ale też brudnego, plugawego) można zrobić bohatera - nowego króla zawodowego ringu.
Przyjaciel gangstera
Za Gołotą ciągnie się szemrana przeszłość. Raz oskarżono go o gwałt, kilkakrotnie o pobicia. Za udział w rozróbie we włocławskiej restauracji groziło mu więzienie, więc uciekł za ocean. Dopiero list żelazny wystawiony przez prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego pozwolił mu bez przeszkód odwiedzać Polskę. Za ten gest Gołota wpłacił 100 tys. dolarów na konto fundacji Jolanty Kwaśniewskiej Porozumienie bez Barier.
W Ameryce Gołota był podejrzewany o posługiwanie się fałszywą odznaką policyjną. - Podejrzewano mnie niesłusznie, bo odznaka była prawdziwa. Zostałem honorowym "psem" stanu Illinois - wyjaśniał "Wprost". Polskie media nagłaśniają afery z Gołotą, choć w świecie zawodowego boksu to nic nadzwyczajnego. W USA dziewięciu na dziesięciu zawodowych bokserów ma problemy z prawem. W porównaniu z ekscesami Tysona, Riddicka Bowe'a (porywał swoją żonę i dzieci) czy homoseksualnymi skłonnościami Lennoxa Lewisa, Gołota jest grzecznym chłopcem. Ale nie do końca. Przecież przyjaźnił się z szefem pruszkowskiej mafii Andrzejem Kolikowskim (Pershingiem), który obowiązkowo bywał na galach bokserskich Gołoty. Po każdej walce wręczał pięściarzowi bukiet róż, często obstawiał wyniki walk. Jerzy Kulej przed walką Gołoty z Grantem w Atlantic City założył się z Kolikowskim (ponoć nie wiedząc, że to Pershing) o 500 dolarów. Gangster obstawiał, że polski bokser znokautuje Granta. I przegrał.
Dziwne walki
Czy niektóre walki Gołoty były ustawione? Z Grantem przegrał, mimo że w pierwszych rundach mocno go zlał. W walkach z Bowe`em zdecydowanie przeważał i raptem uderzał poniżej pasa, za co dwa razy go zdyskwalifikowano. W walce z Lennoxem Lewisem Gołota upadł na deski już w 93. sekundzie. Wyszedł na ring, jakby był zamroczony. Dziwny był także pojedynek z Chrisem Byrdem, w którym mimo przewagi Polaka sędziowie orzekli remis. Znawcy tematu twierdzą, że w tym werdykcie mieszał stary kuglarz King, który chciał od razu doprowadzić do walki rewanżowej.
Niezależnie od tego, jak Gołota wypadnie 13 listopada w walce z Johnem Ruizem, idealnie wpisuje się w legendę walk o mistrzostwo świata: jest dostatecznie zły i nieprzewidywalny, miał wzloty i upadki, wzbudza skrajne emocje. No i jest bodaj jedynym białym, którego czarnoskórzy mistrzowie traktują jak równego sobie.
ANDRZEJ GOŁOTA |
---|
urodzony 5 stycznia 1968 r. w Warszawie wzrost: 193 cm waga: ciężka trener: Sam Colonna menedżer: Don King debiut w zawodowym ringu: 7 lutego 1992 r. osiągnięcia: 44 walki, 38 zwycięstw (w tym 31 przez nokaut), 4 porażki, 1 remis żona: Mariola (prowadzi kancelarię adwokacką w Chicago) dzieci: 11-letnia Aleksandra, 6-letni Andrzej junior |
Więcej możesz przeczytać w 46/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.