KRÓTKO, PO WOLSKU
Prawo zachowania biomasy
Miłośnicy hobbitów górą! Na wyspie Flores odkryto szczątki karłowatego człowieka nie przekraczającego metra. Podobno kobity hobbity były jeszcze mniejsze. Przy czym zauważmy, iż przed Tolkienem ideę mikroludzi lansowała już nasza Maria Konopnicka w profetycznym dziele "Krasnoludki są na świecie". Naukowcy twierdzą, że kurdupel florek był efektem ewolucji, która dopasowała tubylców do rozmiarów wyspy. Być może jest to wskazówka dla współczesnych genetyków, którzy projektując ludzi przyszłości, mogliby dostosowywać ich do lokalnego zapotrzebowania. Można zatem wyobrażać sobie zmniejszanie ludzi w krajach o nadmiernym zagęszczeniu - jak Indie - i powiększanie tam, gdzie luz i dobrobyt (od lat robią to fachowcy od fast foodów). W Holandii ludzie odpowiednio wysocy nie żyliby w depresji, lecz zawsze powyżej poziomu morza. W zamożnej Australii tylko patrzeć człowieka torbacza - od razu z fałdą skórną na karty kredytowe. A w Polsce? Ideałem byłby osobnik o chwytnych stopach (taki utrzyma się w każdej sytuacji), wielkim sercu (po prawej stronie), który mało pali i pije (wyłącznie biopaliwa). Ponieważ mózg najwięcej waży, praktyczne byłoby wyhodowanie go w postaci mobilnej, obsługującego dwóch-trzech obywateli, w zależności od potrzeb. Choć są kraje, w których zgodzono się, by wystarczył jeden na cały naród. Dlaczego jednak krasnoludy z Flores nie dotrwały do naszych czasów? Sądzę, że ta sama ewolucja, która spowodowała ich miniaturyzację, wywołała ogromny wzrost miejscowych żarłocznych jaszczurek. Według prawa zachowania biomasy.
Marcin Wolski
WYDARZENIA
- JERZY DUDA-GRACZ (1941-2004)
Jego twórczość była miła władzom PRL, ale też Kościołowi - oo. paulinom z Jasnej Góry ofiarował cykl obrazów "Golgota jasnogórska". Jedni uważali go za wybitnego artystę i "wnikliwego satyryka", mniej życzliwi - za "współczesnego Kossaka", autora seryjnie produkującego obrazy przaśne i kiczowate. Jerzy Duda-Gracz zmarł 5 listopada na serce podczas malarskiego pleneru w Łagowie.
- To najbardziej oryginalny polski malarz - nie do pomyślenia w żadnym innym kraju. Malarz jak żaden inny uwikłany w polski pejzaż, polską symbolikę, polskie realia - skomentował śmierć artysty Krzysztof Teodor Toeplitz, autor monografii Dudy-Gracza. Innego zdania jest krytyk Andrzej Osęka: - Jerzy Duda-Gracz pokazał coś, czego przed nim artyści malować nie chcieli: szarą, brzydką, kartoflaną rzeczywistość Peerelu. I to się ludziom spodobało. Okazało się jednak, że to się podoba również peerelowskiej władzy, zwłaszcza gdy żałosne, opasłe i obwisłe ludziki na obrazach Dudy-Gracza zaczęły przybierać pozy jak na mszy za ojczyznę, to znów jak na solidarnościowej manifestacji. Były to szyderstwa miłe propagandzie. Tymczasem szary obywatel PRL pokazywał już w latach 80. inną twarz - poważną, myślącą. Tej przemiany Duda-Gracz nie chciał czy też nie umiał zobaczyć.
Rodzajowym scenkom malowanym przez Dudę-Gracza brutalnymi pociągnięciami pędzla i szpachli nigdy nie towarzyszą elementy współczesnej cywilizacji: "Na moich obrazach nie ma drutów telefonicznych, kabli, anten (...) - tego wszystkiego, co zaprowadzi człowieka z powrotem na drzewo" - mawiał artysta, który często z żalem wspominał odchodzący "stary" świat. (MS)
- MUZYKA
Trupie songi
Świat skorupa liczykrupa, skąpo daje, hojnie łaje. Jego skarby z słomy sieczka, sława słaba jak banieczka" - oto ponadczasowe uwagi ks. Józefa Baki, XVIII-wiecznego poety, dla jednych grafomana, wyszydzanego w niezliczonych parodiach, dla innych inspiratora XX-wiecznej poezji spod znaku Grochowiaka. "Uwagi Józefa Baki" to także tytuł płyty zespołu Budzy & Trupia Czaszka. Pomysłodawcą formacji jest Tomasz Budzyński, znany z takich zespołów, jak Armia czy 2 Tm 2,3. Ciekawy projekt, będący połączeniem punk rocka z manieryczną poezją z początku XVIII wieku, powstał specjalnie na jubileusz miesięcznika "Fronda". Jego 10-lecie obchodzono hucznie w warszawskim klubie Hybrydy. Prócz premierowego koncertu formacji Budzyńskiego nie zabrakło wernisaży, maratonów filmowych i, jak na środowisko "Frondy" przystało, poważnych dyskusji. (MS)
Niezatapialny Rod
Po 25 latach Rod Stewart powraca na pierwsze miejsce amerykańskich list
bestsellerów albumem "Stardust..." - trzecią częścią cyklu "The Great American Songbook" poświęconego jazzowym standardom. 59-letni Stewart - weteran rhythmandbluesowego boomu lat 60., symbol kultury modsów, playboy i multimilioner - był jako członek The Faces i solista największą gwiazdą brytyjskiego rocka lat 70. Jego przebój "Sailing" stał się stadionowym hymnem. Po punkrockowym przełomie roku 1977 zróżnicował swój repertuar, próbując sił w nowofalowym rocku i równolegle flirtował z muzyką taneczną. Po porażce albumu "When We Were The New Boys" (1998) dotarło do niego, że nagrywając utwory wykonawców w rodzaju Oasis czy Primal Scream, nie zyska wiarygodności wśród młodzieży. Wraz z pierwszym zestawem amerykańskich standardów zwrócił się więc w stronę publiczności w średnim wieku. I wygrał, bo to ona jest dziś głównym nabywcą płyt. W 2002 r. w ankiecie sieci radiowej Capital Gold zajął pierwsze miejsce, zostawiając w tyle Elvisa Presleya, The Beatles i The Rolling Stones. A że katalog amerykańskich evergreenów jest obfity, "The Great American Songbook Vol. IV" pozostaje tylko kwestią czasu. (JR)
RECENZJE
- MUZYKA
Święto rocka
Czterdzieste urodziny The Rolling Stones uświetniło wydanie zestawu czterech płyt DVD "Forty Licks" z materiałem z tourn�e w 2002 r. Na wersję audio "Live Licks" musieliśmy czekać aż do dziś. Można grymasić, bo przydałby się album z nowymi utworami - od ukazania się ostatniej studyjnej płyty minęło siedem lat. Ale w końcu Stonesi od lat są objazdowym rock`n`rollowym cyrkiem i tego oczekuje od nich publiczność. Dokumentacja ich koncertów jest bogata: od "Got Live If You Want It" z 1966 r., przez klasyczny "Get Yer Ya-Ya`s Out!" i "Love You Live", po "Flashpoint" i "No Security" z lat 90. "Love Licks" wydaje się tylko kolejnym odcinkiem koncertowego serialu, ale jest to odcinek szczególny, w którym wielkostadionowe misterium z "Get Yer Ya-Ya`s Out!" łączy się z intymnością klubowego koncertu "Stripped". To pierwsze uchwycone zostało na pierwszej płycie, zawierającej sprawdzony repertuar - z "Brown Sugar", "Street Fighting Man" i "Satisfaction". Na drugiej natomiast są utwory, z których kilka nigdy dotąd nie trafiło na koncertowe płyty, ze znakomitym "Beast Of Burden" na czele. To miła zmiana nastroju - jakby podróż w czasie do źródeł inspiracji zespołu: bluesa, soulu, fascynacji Dylanem i reggae. Ale w wypadku Stonesów nie jest najważniejsze, co grają, lecz jak grają. A grają wyśmienicie. Przypominają o czasach, kiedy młodość była czystą radością, a nie mordęgą i pasmem klęsk, jak sugerują płyty wielu wykonawców z młodszych pokoleń.
Jerzy Rzewuski
The Rolling Stones, "Live Licks",
Pomaton EMI
- DVD
Wypasiony koń trojański
Już podczas kinowego seansu "Troja" Wolfganga Petersena potrafiła oszołomić. Nie było w niej co prawda magii "Władcy pierścieni", ale rozmach, piękne zdjęcia i sekwencje walki potrafiły to wynagrodzić. Dwupłytowa edycja DVD, która właśnie trafiła na rynek, ma wszelkie zalety tego dzieła i dodatkowo rekompensuje wady. Brak w filmowej fabule greckich bogów na płycie nadrobiono trójwymiarową animacją, nadmiar dialogów można bez najmniejszego problemu przewinąć, a komentarze twórców i sceny niewykorzystane przekonają wszystkich o ambicji, kunszcie i świetnym samopoczuciu realizatorów "Troi". Choć do fabuły Homera podeszli oni bez specjalnego szacunku - im szacunek
należy się z pewnością.
Kamil Śmiałkowski
"Troja", reż. Wolfgang Petersen,
Warner Home Video 2004
- KSIĄŻKA
Zakalec w słowniku
Niech nikomu nie przyjdzie do głowy, by ze "Słownika biograficznego XX wieku" zrobić prezent na gwiazdkę. Choć 1000-stronicowy tom wygląda imponująco i pewnie nieźle prezentowałby się pod choinką, zachwyty kończą się tuż po otwarciu księgi. Biogramy, których jest tu ponad 16 tys., to powierzchowne informacje o nierzadko przecież fascynujących postaciach. Więcej wiadomości na ich temat można znaleźć w każdej encyklopedii, nie mówiąc o powszechnie dziś dostępnym Internecie. Jedynym z nielicznych, który doczekał się bardziej wyczerpującego omówienia, jest Adolf Hitler. Jego osiągnięciom poświęcono dwa razy więcej miejsca niż dokonaniom Jana Pawła II. Autor słownika, historyk z wykształcenia, był konsekwentny i z atencją potraktował także takie postacie jak Stalin, Lenin czy Mao Zedong. Dla naiwnych kolekcjonerów lakierowanych okładek.
Marta Sawicka
Michał Czajka "Słownik biograficzny XX wieku", Wiedza Powszechna 2004 r.
WPROST POLECA |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 46/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.