- Bardzo ważne powody skłoniły ministra Ryszarda Kalisza do przedłużenia Leszkowi Millerowi ochrony. Chodzi o to, że były szef rządu chętnie by sobie jeszcze pojeździł premierowską limuzyną, a sam takiej nie ma. Cóż, ciężkie czasy, jak mawiał pewien żołnierz Armii Czerwonej, kradnąc zegar dworcowy.
- Pod ochroną, prócz Millera, okazało się, że jest też Zbigniew Siemiątkowski. Nie żeby mu coś w rodzinnym Ciechanowie groziło, ale miał dostęp do "ekskluzywnej wiedzy", więc boi się o siebie. Nas tylko dziwi, że o ochronie gatunkowej posłów SLD decyduje minister spraw wewnętrznych, a nie minister ochrony środowiska. Można by ich podciągnąć pod "skamieliny".
- Już dłużej nie mógł wytrzymać i wyznał, że "za komuny było lepiej". A któż to tak mało odkrywczy? Ano Andrzej Celiński (SDPL - jeśli nie zawieszony, bo tam wszyscy ostatnio pozawieszani), który chce odejść z komisji śledczej, bo to "sowiecki trybunał". Jego koledzy z komisji twierdzą, że pogorszyło mu się wyraźnie na wieść, że komisja chce powołać na świadka byłą funkcjonariuszkę telewizyjną Jolantę Pieńkowską, byłą (?) dość bliską znajomą pana Andrzeja. Naszym zdaniem, to bzdura. Akurat histerykiem Celiński był zawsze.
- Za Celińskim nie tylko panny, ale i postkomuniści sznurem. Oto Krzysztof Janik zagroził, że jak się komisja śledcza nie poprawi, to SLD też z niej wyjdzie. Panie Krzysiu, zbędna fatyga. Już wkrótce nie z jednej komisji, ale z całego Sejmu wyjdziecie. I krzyż, to jest raczej sierp i młot, wam na drogę!
- Być może sąd lustracyjny nie będzie miał czego pozbawiać Józefa Oleksego, bo na jego stolec marszałkowski dybie również PiS. O drobnostki się awanturuje: że firma żony Oleksego i kumpli jego zarabiała przy okazji afery Orlenu, no detale jakieś. I dlatego chcą Józefa odwołać. A Józef - zwykły poseł, Józef bez Stanowiska, to gorzej niż Jan bez Ziemi. On się załamie biedaczek: z mandatu zrezygnuje, na pustelnię się wyniesie, przejdzie na wegetarianizm i buddyzm, a w końcu oszaleje i ożeni się z Dodą Elektrodą.
- I nie pomoże "Gazeta Wyborcza" bijąca na głowę "Trybunę" w projózefowej żarliwości. Skądinąd Pacewiczowe lamenty "O dobrym Józefie i złym Giertychu" są dziełem sztuki samym w sobie. Podobno mają wejść do kanonu lektur szkolnych zamiast "Pieśni o Rolandzie".
- Król Belgów, niestety, nie poparł wystarczająco naszego biednego pana prezydenta, więc ten wrócił do Warszawy. I tu w sukurs przyszedł mu "Super Express". Najpierw ta zacna gazeta bardzo się oburzyła, że znów w Polsce miesza Ałganow, a potem silnie się wzruszyła na widok fotek Aleksandra całującego Jolantę. "To musi być miłość" - wyrokuje "Super Express". No, prawie tak silna jak do Kulczyka.
- Delegacja Stowarzyszenia Ordynacka spotkała się z Aleksandrem Kwaśniewskim. Delegacja, ustami swego przewodniczącego Krzysztofa Szamałka, pochyliła się z troską nad bezpardonowo zewsząd atakowanym prezydentem. Hm, "Super Express", wyłożona kocimi łbami Ordynacka - jak widać Kwaśniewskiego popierają same brukowce.
- Z kolei pewna gazeta na "Fa" postanowiła zdemaskować i tak już prześladowanego funkcjonariusza Telewizji Białoruskiej oddział w Warszawie Sławka Zielińskiego. Pod tytułem "Skrywane pasje pana Sławomira" wali całe story o tym, jak to Wielbiciel Młodych Iglesiasów lubi... ciuchy! "Zna się na modzie jak mało kto. Pewnie dlatego ceni sobie towarzystwo dobrze ubranych panów. W jego towarzystwie często pojawiają się młodzi świetnie ubrani przystojniacy". Zaniemówiliśmy. A myśmy myśleli, że on od kobiet stroni, bo taki bardziej tego, no, nieśmiały jest.
Więcej możesz przeczytać w 46/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.