Za dziesięć lat co piąty Hiszpan będzie imigrantem
Zbliża się do nas lawina, która może rozsadzić kraj od środka. To będzie lawina bezkarnych i wykluczonych - mówi Ana Pastor z opozycyjnej hiszpańskiej Partii Ludowej. "Hiszpania to dziura w europejskim płocie" - ostrzega dziennik "El Mundo". Dziś czarni imigranci z krajów Maghrebu podążają starożytnym szlakiem Hannibala, przez hiszpańskie posiadłości w Afryce Północnej, ale Hiszpanie nie biją na alarm, lecz ustami premiera Jose Luisa Rodrigueza Zapatero promują politykę "otwartych drzwi". W odpowiedzi ku maleńkim hiszpańskim enklawom w Afryce - Ceucie i Melilli - ruszyły dziesiątki tysięcy uciekinierów. W starciach ze strażnikami zginęło już 11 osób. Przyparty do muru premier zapowiedział "ostrą reakcję". Chce powiększyć zasieki. Nadal jednak epatuje frazesami o "sojuszu cywilizacji". Specjaliści tymczasem ostrzegają: jeśli obecna fala imigracji utrzyma się, za dziesięć lat co piąty Hiszpan będzie imigrantem. Winę za to poniesie rząd socjalisty Zapatero.
Gesty przyjaźni
Płoty w Ceucie i Melilli to granica dwóch światów. Z jednej strony - bogata UE, z drugiej - żyjąca za kilka dolarów dziennie zdesperowana biedota z Afryki i Ameryki Łacińskiej. W Maroku są nikim, w Ceucie czy Melilli, po drugiej stronie zasieków, są już imigrantami. Nietykalnymi. Wystarczy złożyć wniosek o azyl, dokumentując, że pochodzi się z kraju, do którego powrót grozi prześladowaniami. Na decyzję czeka się w specjalnych ośrodkach, mając mieszkanie i wyżywienie. Po 40 dniach można wyjść na wolność (prawo zabrania dłuższego zatrzymywania imigrantów). Wystarczy potem przepłynąć Cieśninę Gibraltarską i unia stoi otworem. Choć imigranci są tam nielegalnie, w przyszłości mogą liczyć na przyjazny gest ze strony rządu. Hiszpanie co kilka lat ogłaszają amnestie dla "nielegalnych". W czasie ostatniej takiej akcji (szóstej w ciągu 15 lat) pobyt w Hiszpanii zalegalizowało 700 tys. osób. Rząd twierdzi, że likwiduje w ten sposób szarą strefę. Pod płotami Ceuty i Melilli z dnia na dzień ustawiają się jednak nowi kandydaci, którzy chętnie uzupełnią powstałe braki.
W europejskich zestawieniach Hiszpania wyprzedziła Francję, dotychczasowego lidera wśród krajów przyjmujących najwięcej imigrantów. W ciągu kilku ostatnich lat liczba osób przybywających do Hiszpani zwiększyła się czterokrotnie, mieszka tam już 3,7 mln imigrantów. W zeszłym roku płoty w Ceucie i Melilli próbowało pokonać 60 tys. osób, udało się co dziesiątemu. Ci, którym się nie powiodło, nie rezygnują. Tylko w zeszłym roku hiszpańska straż przybrzeżna zatrzymała 470 statków wypełnionych 20 tys. nielegalnych imigrantów. - Ta fala imigracji nas wykończy od środka - mówi "Wprost" Rafael Bardaji, główny doradca polityczny premiera Jose Marii Aznara. Według wyliczeń Elcano Royal Institute w Madrycie, w 2015 r. co piąty mieszkaniec Hiszpanii będzie cudzoziemcem. Jedna trzecia z nich dotrze do Hiszpanii, pokonując płoty Ceuty i Melilli.
Sojusz imigrantów
Hiszpania, decydując się na kolejną amnestię, zrobiła wyłom w europejskiej polityce. Nicolas Sarkozy, francuski minister spraw wewnętrznych, nazwał to posunięcie "krokiem wstecz". W tym samym czasie Francuzi, Duńczycy i Niemcy proponowali stworzenie wspólnego systemu wczesnego informowania o działaniach służb imigracyjnych, a Włosi i Grecy, nie bacząc na międzynarodową krytykę, polowali na imigrantów na morzu i odsyłali ich do domów. Większość europejskich badań wskazuje, że zamknięci w gettach imigranci z południa, choć wypełniają lukę na rynku pracy, nie myślą o integracji. To bomba z opóźnionym zapłonem. Według Francisa Fukuyamy, Stary Kontynent stał się główną bazą werbunku islamskich terrorystów.
Jose Luis Rodriguez Zapatero widzi to jednak inaczej. W zeszłym roku na forum ONZ ogłosił ideę "sojuszu cywilizacji", polegającą na "zniszczeniu barier niezrozumienia" między Europą a światem muzułmańskim. Zdaniem premiera, zapobiegnie ona terroryzmowi. Pierwszym krokiem w ramach "sojuszu cywilizacji" jest otwarcie się na kraje południa. Socjaliści posiłkują się badaniami wskazującymi, że przy obecnym przyroście naturalnym za kilkanaście lat Hiszpanii zabraknie rąk do pracy. Kilka tygodni po zamachu w Madrycie (którego dokonali Marokańczycy) Zapatero udał się do Maroka, gdzie zachęcał do "ponownego zjednoczenia cywilizacji". Marokańska prasa przyjęła to z entuzjazmem. "Zapatero: Hiszpania, którą kochamy" - pisał dziennik "Aujourd`hui Le Maroc". - Zamiast strażnikiem Europy Hiszpania jest dziś furtką dla imigrantów - mówi Rafael Bardaji.
Kto tu strzela
W Ceucie i Melilli niemal codziennie dochodzi do prób sforsowania płotu. Socjaliści o ten stan rzeczy obwiniają poprzednią ekipę Jose Marii Aznara. To on nakazał wybudowanie na granicach enklaw zasieków. Opozycja oskarżyła go wtedy o "budowę nowego muru berlińskiego". Gdy w 1999 r. król Maroka Mohammed VI obejmował tron, wezwał Hiszpanię do "zakończenia okupacji Ceuty i Melilli". Sytuację pogorszył spór o wysepkę Perejil na Morzu Śródziemnym. Teraz - wedle socjalistów - Maroko, przepuszczając przez swoje terytorium imigrantów, chce wywrzeć na Madryt nacisk, a zabici na granicy z Ceutą i Melillą mają być dowodem na wrogą politykę Hiszpanii. Mało kto wie, że hiszpańska straż graniczna ma tylko gumowe kule. Śmiertelne strzały padają ze strony marokańskiej.
Zapatero, rozluźniając politykę imigracyjną, wszedł w buty, które zdjęła właśnie Unia Europejska. Dziesięć lat po ogłoszeniu deklaracji barcelońskiej unia przyznała, że pomysł był nietrafiony. Chodziło o budowę strategicznego partnerstwa i więzi kulturowych z krajami Afryki Północnej oraz wspólne dążenie do poprawy sytuacji gospodarczej w tym regionie. Przez dziesięć lat z tych frazesów nie zrodziło się nic konkretnego.
Gesty przyjaźni
Płoty w Ceucie i Melilli to granica dwóch światów. Z jednej strony - bogata UE, z drugiej - żyjąca za kilka dolarów dziennie zdesperowana biedota z Afryki i Ameryki Łacińskiej. W Maroku są nikim, w Ceucie czy Melilli, po drugiej stronie zasieków, są już imigrantami. Nietykalnymi. Wystarczy złożyć wniosek o azyl, dokumentując, że pochodzi się z kraju, do którego powrót grozi prześladowaniami. Na decyzję czeka się w specjalnych ośrodkach, mając mieszkanie i wyżywienie. Po 40 dniach można wyjść na wolność (prawo zabrania dłuższego zatrzymywania imigrantów). Wystarczy potem przepłynąć Cieśninę Gibraltarską i unia stoi otworem. Choć imigranci są tam nielegalnie, w przyszłości mogą liczyć na przyjazny gest ze strony rządu. Hiszpanie co kilka lat ogłaszają amnestie dla "nielegalnych". W czasie ostatniej takiej akcji (szóstej w ciągu 15 lat) pobyt w Hiszpanii zalegalizowało 700 tys. osób. Rząd twierdzi, że likwiduje w ten sposób szarą strefę. Pod płotami Ceuty i Melilli z dnia na dzień ustawiają się jednak nowi kandydaci, którzy chętnie uzupełnią powstałe braki.
W europejskich zestawieniach Hiszpania wyprzedziła Francję, dotychczasowego lidera wśród krajów przyjmujących najwięcej imigrantów. W ciągu kilku ostatnich lat liczba osób przybywających do Hiszpani zwiększyła się czterokrotnie, mieszka tam już 3,7 mln imigrantów. W zeszłym roku płoty w Ceucie i Melilli próbowało pokonać 60 tys. osób, udało się co dziesiątemu. Ci, którym się nie powiodło, nie rezygnują. Tylko w zeszłym roku hiszpańska straż przybrzeżna zatrzymała 470 statków wypełnionych 20 tys. nielegalnych imigrantów. - Ta fala imigracji nas wykończy od środka - mówi "Wprost" Rafael Bardaji, główny doradca polityczny premiera Jose Marii Aznara. Według wyliczeń Elcano Royal Institute w Madrycie, w 2015 r. co piąty mieszkaniec Hiszpanii będzie cudzoziemcem. Jedna trzecia z nich dotrze do Hiszpanii, pokonując płoty Ceuty i Melilli.
Sojusz imigrantów
Hiszpania, decydując się na kolejną amnestię, zrobiła wyłom w europejskiej polityce. Nicolas Sarkozy, francuski minister spraw wewnętrznych, nazwał to posunięcie "krokiem wstecz". W tym samym czasie Francuzi, Duńczycy i Niemcy proponowali stworzenie wspólnego systemu wczesnego informowania o działaniach służb imigracyjnych, a Włosi i Grecy, nie bacząc na międzynarodową krytykę, polowali na imigrantów na morzu i odsyłali ich do domów. Większość europejskich badań wskazuje, że zamknięci w gettach imigranci z południa, choć wypełniają lukę na rynku pracy, nie myślą o integracji. To bomba z opóźnionym zapłonem. Według Francisa Fukuyamy, Stary Kontynent stał się główną bazą werbunku islamskich terrorystów.
Jose Luis Rodriguez Zapatero widzi to jednak inaczej. W zeszłym roku na forum ONZ ogłosił ideę "sojuszu cywilizacji", polegającą na "zniszczeniu barier niezrozumienia" między Europą a światem muzułmańskim. Zdaniem premiera, zapobiegnie ona terroryzmowi. Pierwszym krokiem w ramach "sojuszu cywilizacji" jest otwarcie się na kraje południa. Socjaliści posiłkują się badaniami wskazującymi, że przy obecnym przyroście naturalnym za kilkanaście lat Hiszpanii zabraknie rąk do pracy. Kilka tygodni po zamachu w Madrycie (którego dokonali Marokańczycy) Zapatero udał się do Maroka, gdzie zachęcał do "ponownego zjednoczenia cywilizacji". Marokańska prasa przyjęła to z entuzjazmem. "Zapatero: Hiszpania, którą kochamy" - pisał dziennik "Aujourd`hui Le Maroc". - Zamiast strażnikiem Europy Hiszpania jest dziś furtką dla imigrantów - mówi Rafael Bardaji.
Kto tu strzela
W Ceucie i Melilli niemal codziennie dochodzi do prób sforsowania płotu. Socjaliści o ten stan rzeczy obwiniają poprzednią ekipę Jose Marii Aznara. To on nakazał wybudowanie na granicach enklaw zasieków. Opozycja oskarżyła go wtedy o "budowę nowego muru berlińskiego". Gdy w 1999 r. król Maroka Mohammed VI obejmował tron, wezwał Hiszpanię do "zakończenia okupacji Ceuty i Melilli". Sytuację pogorszył spór o wysepkę Perejil na Morzu Śródziemnym. Teraz - wedle socjalistów - Maroko, przepuszczając przez swoje terytorium imigrantów, chce wywrzeć na Madryt nacisk, a zabici na granicy z Ceutą i Melillą mają być dowodem na wrogą politykę Hiszpanii. Mało kto wie, że hiszpańska straż graniczna ma tylko gumowe kule. Śmiertelne strzały padają ze strony marokańskiej.
Zapatero, rozluźniając politykę imigracyjną, wszedł w buty, które zdjęła właśnie Unia Europejska. Dziesięć lat po ogłoszeniu deklaracji barcelońskiej unia przyznała, że pomysł był nietrafiony. Chodziło o budowę strategicznego partnerstwa i więzi kulturowych z krajami Afryki Północnej oraz wspólne dążenie do poprawy sytuacji gospodarczej w tym regionie. Przez dziesięć lat z tych frazesów nie zrodziło się nic konkretnego.
Więcej możesz przeczytać w 42/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.