Polscy muzycy nagminnie kopiują zachodnie przeboje
Pamiętacie państwo przebój Urszuli "Malinowy król", skomponowany przez Romualda Lipkę? To posłuchajcie wcześniejszej kompozycji Mike`a Oldfielda "Moonlight shadow". Podobieństwa rzucają się w uszy. Podobnie jest z niedawnym przebojem Ani Dąbrowskiej "Tego chciałam" i utworem "Sour times" grupy Portishead. Polska muzyka popularna świeci odbitym światłem światowego rocka. I to od czasów Bogusława Wyrobka - pierwszego idola naszej estrady. W latach 60. niemal wszystkie przeboje były kopią zachodnich utworów i brzmień. Wystarczy porównać utwory Niebiesko-Czarnych, Alibabek czy Czerwonych Gitar z albumami The Animals, The Beatles czy The Searchers. A ponieważ nigdy nie byliśmy twórcami hitów i nie mieliśmy wielkich kompozytorów, kopiowanie całych linii melodycznych czy kalki rhythmandbluesowych aranżacji z czasem weszły w krew rodzimym muzykom.
Nikogo już nie oburza powszechność kopiowania cudzych dzieł, a w branży fonograficznej wręcz istnieje na ten proceder ciche przyzwolenie. Podejrzenie wielokrotnie padało na Grzegorza Skawińskiego, zarówno w wypadku jego Kombi, jak i zespołu O.N.A. Dorobek jednego z najbardziej znanych muzyków ostatnich 15 lat, Roberta Jansona, to dobry przykład na to, że polska muzyka jest naszpikowana kalkami znanych utworów. W 1995 r. piosenka Jansona "Orła cień" okazała się cieniem twórczości Pink Floyd, zaś aktualny hit radiowy i ostatnia kompozycja Jansona - "Łatwopalni" (śpiewana przez Marylę Rodowicz) - do złudzenia przypomina utwór Vangelisa.
Oryginalna przeróbka
Kopiujący cudze dzieła i przedstawiający je pod własnym nazwiskiem mogą to robić, bo są nieuczciwi, ale może to też być przypadek. Bo dziś trudno uniknąć wpływu innych artystów, także podświadomego. Tyle że w branży muzycznej to głównie działanie z premedytacją, zaplanowana kradzież. W dobie silnej konkurencji nieuczciwi wydawcy coraz częściej namawiają muzyków do przeróbek hitów, które dają gwarancję szybkiego sukcesu. - Nagminnie zdarza się, że do studia przychodzi muzyk z gotowym pomysłem na przeróbkę. Nuci producentowi fragment znanego utworu, po czym proponuje wystarczającą zmianę, by zapożyczenie nie było jednoznaczne - tłumaczy kompozytor Przemysław Pietura.
W czasach powszechnej komputeryzacji i programów muzycznych do tworzenia przebojów i ich kopii nie trzeba być specjalnie biegłym w kompozycji. - Kiedyś, by zostać kompozytorem, trzeba było mieć solidne wykształcenie i umieć napisać partyturę dla 17 muzyków. Dzisiaj talent i warsztat zastąpił dobry sprzęt i oprogramowanie - przekonuje Ryszard Poznakowski.
Nie istnieje prawna definicja zapożyczenia muzycznego - przekonują pracownicy ZAiKS. Aby podważyć oryginalność utworu, trzeba opinii specjalnie na tę okoliczność powołanej komisji rzeczoznawców. Najpierw musi się jednak pojawić oficjalny zarzut, przy czym nie zdarzyło się jeszcze, by ZAiKS w całej swej historii odmówił rejestracji jakiejś piosenki ze względu na jej zbytnie podobieństwo do innego utworu. - Sprawy o kopiowanie są najtrudniejsze i najbardziej pogmatwane, a ten stan rzeczy nazywam twórczym chamstwem - mówi Bogusław Nowicki, prezes Związku Polskich Autorów i Kompozytorów ZAKR.
Hity od tyłu
Transformacje oryginału mogą mieć przeróżny charakter - zarówno w postaci roszady nut, taktów czy zmiany tempa utworu. W Internecie istnieje wiele stron (np. poświęcona Metallice - (http://majormetallica.lofi.se), których autorzy dowodzą, jak - zmieniając tylko tonację - można zmienić piosenkę nie do poznania. Co sprytniejsi potrafią nawet stworzyć nagranie, odtwarzając znany utwór od końca.
Aby otrzymywać honoraria z tytułu praw autorskich, należy każdy utwór, także będący kopią, przedstawić w postaci zapisu nutowego. Ale tu też łatwo uniknąć odpowiedzialności. - Piosenkę można rozpisać w dowolny sposób, bo zapis nutowy jest jak równanie matematyczne: można ten sam wynik przedstawić na wiele sposobów - wyjaśnia kompozytor Igor Czerniawski, który od kilku lat tworzy własną listę muzycznych zapożyczeń. - Kopiowanie nie jest ani polskim wynalazkiem, ani naszą narodową specjalnością. Tyle że u nas taką działalność można uprawiać praktycznie bezkarnie, bo nie ma rozwiniętego systemu ochrony praw autorskich, dzięki któremu na świecie tego typu sprawy mają finał w sądzie - opowiada Paweł Kostrzewa, dziennikarz muzyczny Polskiego Radia. Muzyczne zapożyczenia przytrafiały się najlepszym. Piosenka "My Sweet Lord" George`a Harrisona okazała się na przykład kopią wydanego siedem lat wcześniej utworu "She`s so fine" zespołu The Chiffons. Ale na świecie za muzyczne fałszerstwa słono się płaci. Gdy Huey Lewis udowodnił, że motyw filmowy do obrazu "Ghostbusters", który przez wiele tygodni utrzymywał się na pierwszych miejscach list przebojów, jest przeróbką jego wcześniejszego hitu "I Want a New Drug", Ray Parker Junior musiał nie tylko zrzec się tantiem do szlagieru, ale też zapłacić wysokie odszkodowanie. Gdy muzycy Rolling Stones udowodnili, że utwór "Bitter Sweet Symphony" zespołu The Verve jest kopią ich piosenki "The Last Time", nie dość, że tantiemy zamiast na konto członków The Verve trafiły do prawowitych właścicieli, to nieuczciwy zespół na własny koszt musiał wydrukować książeczkę dodawaną do płyty z informacją, kto jest faktycznym kompozytorem przeboju.
U nas Czesławowi Niemenowi zarzucano, że jego utwór "Dziwny jest ten świat" nie tylko muzycznie, ale również tekstowo przypomina przebój Jamesa Browna "It`s A Man`s World", ale muzyk nigdy nie ustosunkował się do tych zarzutów. Za to murem stanęła za nim większość środowiska. Dziś pojawiają się głosy, jakoby Niemen przyznał się do inspiracji Brownem, a na pytanie o podobieństwo obydwu utworów miał powiedzieć, że bardzo bliska jest mu piosenka króla muzyki funk. Ale czym innym jest inspiracja, a czym innym kopia, której udowodnienie w czasach PRL było praktycznie niemożliwe. Niestety, do dziś niewiele się w tej materii zmieniło.
Ten utwór jest nasz i wasz
Nachalne kopiowanie utworów zachodnich muzyków nasiliło się w latach 80., kiedy to polscy kompozytorzy masowo wyjeżdżali na Zachód, aby tam poszukiwać inspiracji. Tak dziś chwalona "nowa fala" lat 80. ma na koncie wiele zapożyczeń. Grupa Lady Pank garściami czerpała na przykład z dorobku The Police czy Van Hallen. Nigdy nie wyjaśniono sprawy piosenki zespołu Wanda i Banda. Ich utwór "Hi-Fi" jest po prostu przyspieszoną wersją przeboju Kiss "I Was Made For Loving You".
Nasz pierwszy i najbardziej udany występ na festiwalu Eurowizji w 1994 r. był obarczony zarzutem kopiowania. Izraelski piosenkarz Joni Nameri twierdził, że piosenka "To nie ja" śpiewana przez Edytę Górniak jest kalką jego kompozycji sprzed sześciu lat. Stanisław Syrewicz, autor polskiego utworu, uznał te zarzuty za bezpodstawne. Podobnie początkowo tłumaczył się zespół Brathanki, którego przebój "Czerwone korale", jak i trzy inne piosenki okazały się kopią kompozycji węgierskiego muzyka Ferenca Saboe. Sprawa była tak oczywista, że między muzykami doszło do ugody, a polska kapela w ramach zadośćuczynienia zagrała z Saboe koncert. Mniej szczęścia miał hiphopowy zespół Jeden Osiem L, który wykorzystał w przeboju "Jak zapomnieć" fragment "Overcome" amerykańskiej formacji Live. W prywatnych rozmowach z dziennikarzami członkowie grupy zapewniali, że wysłali za ocean "walizkę pełną złota".
Nawet polskie partie bezprawnie wykorzystują cudze piosenki. W 1997 r. aktywiści SLD na swoich wiecach wyborczych triumfalnie śpiewali utwór "Nie będziesz, nie będziesz już sam" łudząco podobny do słynnego przeboju "Down Under" zespołu Men at Work. Z kolei wyborcza piosenka Samoobrony "Ten kraj jest nasz i wasz" okazała się podobna do utworu czeskiego piosenkarza Vaclava Neckara.
W Polsce nieuczciwy kompozytor może się czuć bezkarnie nie tylko ze względu na brak norm prawnych. Ułatwia to zachowanie zachodnich koncernów fonograficznych, które nie interesują się losem swoich hitów w Polsce. Wciąż jesteśmy za mało ważnym rynkiem, by opłacało się u nas ścigać złodziei nut. - Jeśli przykładowo Micheal Jackson otrzyma z tytułu polskich tantiem kilkaset czy kilka tysięcy dolarów, nie robi mu to różnicy, bo w Niemczech, USA czy Wielkiej Brytanii należności z tytułu praw autorskich liczy się w milionach dolarów - mówi Piotr Metz, dziennikarz i były dyrektor muzyczny Radia RMF FM.
Pobłażliwy stosunek do kopiowania swoich utworów przez polskich muzyków ma większość zachodnich kompozytorów, m.in. Jim Vallance, autor przebojów Briana Adamsa, Roda Stewarta i Tiny Turner. Niedawno oskarżył on zespół Virgin o kradzież fragmentu swojego utworu "Heaven", wykonywanego właśnie przez Adamsa (wcześniej ten zarzut padł z ust Metza). I choć w tym wypadku zapożyczenie jest oczywiste, to nikt sprawy do dziś nie wyjaśnił. Również dlatego, że zarówno Brian Adams, jak i zespół Virgin należą do tej samej stajni - koncernu Universal - która zarabia w ten sposób dwa razy na jednym hicie. W takich sytuacjach rzadko dochodzi do procesów.
Nikogo już nie oburza powszechność kopiowania cudzych dzieł, a w branży fonograficznej wręcz istnieje na ten proceder ciche przyzwolenie. Podejrzenie wielokrotnie padało na Grzegorza Skawińskiego, zarówno w wypadku jego Kombi, jak i zespołu O.N.A. Dorobek jednego z najbardziej znanych muzyków ostatnich 15 lat, Roberta Jansona, to dobry przykład na to, że polska muzyka jest naszpikowana kalkami znanych utworów. W 1995 r. piosenka Jansona "Orła cień" okazała się cieniem twórczości Pink Floyd, zaś aktualny hit radiowy i ostatnia kompozycja Jansona - "Łatwopalni" (śpiewana przez Marylę Rodowicz) - do złudzenia przypomina utwór Vangelisa.
Oryginalna przeróbka
Kopiujący cudze dzieła i przedstawiający je pod własnym nazwiskiem mogą to robić, bo są nieuczciwi, ale może to też być przypadek. Bo dziś trudno uniknąć wpływu innych artystów, także podświadomego. Tyle że w branży muzycznej to głównie działanie z premedytacją, zaplanowana kradzież. W dobie silnej konkurencji nieuczciwi wydawcy coraz częściej namawiają muzyków do przeróbek hitów, które dają gwarancję szybkiego sukcesu. - Nagminnie zdarza się, że do studia przychodzi muzyk z gotowym pomysłem na przeróbkę. Nuci producentowi fragment znanego utworu, po czym proponuje wystarczającą zmianę, by zapożyczenie nie było jednoznaczne - tłumaczy kompozytor Przemysław Pietura.
W czasach powszechnej komputeryzacji i programów muzycznych do tworzenia przebojów i ich kopii nie trzeba być specjalnie biegłym w kompozycji. - Kiedyś, by zostać kompozytorem, trzeba było mieć solidne wykształcenie i umieć napisać partyturę dla 17 muzyków. Dzisiaj talent i warsztat zastąpił dobry sprzęt i oprogramowanie - przekonuje Ryszard Poznakowski.
Nie istnieje prawna definicja zapożyczenia muzycznego - przekonują pracownicy ZAiKS. Aby podważyć oryginalność utworu, trzeba opinii specjalnie na tę okoliczność powołanej komisji rzeczoznawców. Najpierw musi się jednak pojawić oficjalny zarzut, przy czym nie zdarzyło się jeszcze, by ZAiKS w całej swej historii odmówił rejestracji jakiejś piosenki ze względu na jej zbytnie podobieństwo do innego utworu. - Sprawy o kopiowanie są najtrudniejsze i najbardziej pogmatwane, a ten stan rzeczy nazywam twórczym chamstwem - mówi Bogusław Nowicki, prezes Związku Polskich Autorów i Kompozytorów ZAKR.
Hity od tyłu
Transformacje oryginału mogą mieć przeróżny charakter - zarówno w postaci roszady nut, taktów czy zmiany tempa utworu. W Internecie istnieje wiele stron (np. poświęcona Metallice - (http://majormetallica.lofi.se), których autorzy dowodzą, jak - zmieniając tylko tonację - można zmienić piosenkę nie do poznania. Co sprytniejsi potrafią nawet stworzyć nagranie, odtwarzając znany utwór od końca.
Aby otrzymywać honoraria z tytułu praw autorskich, należy każdy utwór, także będący kopią, przedstawić w postaci zapisu nutowego. Ale tu też łatwo uniknąć odpowiedzialności. - Piosenkę można rozpisać w dowolny sposób, bo zapis nutowy jest jak równanie matematyczne: można ten sam wynik przedstawić na wiele sposobów - wyjaśnia kompozytor Igor Czerniawski, który od kilku lat tworzy własną listę muzycznych zapożyczeń. - Kopiowanie nie jest ani polskim wynalazkiem, ani naszą narodową specjalnością. Tyle że u nas taką działalność można uprawiać praktycznie bezkarnie, bo nie ma rozwiniętego systemu ochrony praw autorskich, dzięki któremu na świecie tego typu sprawy mają finał w sądzie - opowiada Paweł Kostrzewa, dziennikarz muzyczny Polskiego Radia. Muzyczne zapożyczenia przytrafiały się najlepszym. Piosenka "My Sweet Lord" George`a Harrisona okazała się na przykład kopią wydanego siedem lat wcześniej utworu "She`s so fine" zespołu The Chiffons. Ale na świecie za muzyczne fałszerstwa słono się płaci. Gdy Huey Lewis udowodnił, że motyw filmowy do obrazu "Ghostbusters", który przez wiele tygodni utrzymywał się na pierwszych miejscach list przebojów, jest przeróbką jego wcześniejszego hitu "I Want a New Drug", Ray Parker Junior musiał nie tylko zrzec się tantiem do szlagieru, ale też zapłacić wysokie odszkodowanie. Gdy muzycy Rolling Stones udowodnili, że utwór "Bitter Sweet Symphony" zespołu The Verve jest kopią ich piosenki "The Last Time", nie dość, że tantiemy zamiast na konto członków The Verve trafiły do prawowitych właścicieli, to nieuczciwy zespół na własny koszt musiał wydrukować książeczkę dodawaną do płyty z informacją, kto jest faktycznym kompozytorem przeboju.
U nas Czesławowi Niemenowi zarzucano, że jego utwór "Dziwny jest ten świat" nie tylko muzycznie, ale również tekstowo przypomina przebój Jamesa Browna "It`s A Man`s World", ale muzyk nigdy nie ustosunkował się do tych zarzutów. Za to murem stanęła za nim większość środowiska. Dziś pojawiają się głosy, jakoby Niemen przyznał się do inspiracji Brownem, a na pytanie o podobieństwo obydwu utworów miał powiedzieć, że bardzo bliska jest mu piosenka króla muzyki funk. Ale czym innym jest inspiracja, a czym innym kopia, której udowodnienie w czasach PRL było praktycznie niemożliwe. Niestety, do dziś niewiele się w tej materii zmieniło.
Ten utwór jest nasz i wasz
Nachalne kopiowanie utworów zachodnich muzyków nasiliło się w latach 80., kiedy to polscy kompozytorzy masowo wyjeżdżali na Zachód, aby tam poszukiwać inspiracji. Tak dziś chwalona "nowa fala" lat 80. ma na koncie wiele zapożyczeń. Grupa Lady Pank garściami czerpała na przykład z dorobku The Police czy Van Hallen. Nigdy nie wyjaśniono sprawy piosenki zespołu Wanda i Banda. Ich utwór "Hi-Fi" jest po prostu przyspieszoną wersją przeboju Kiss "I Was Made For Loving You".
Nasz pierwszy i najbardziej udany występ na festiwalu Eurowizji w 1994 r. był obarczony zarzutem kopiowania. Izraelski piosenkarz Joni Nameri twierdził, że piosenka "To nie ja" śpiewana przez Edytę Górniak jest kalką jego kompozycji sprzed sześciu lat. Stanisław Syrewicz, autor polskiego utworu, uznał te zarzuty za bezpodstawne. Podobnie początkowo tłumaczył się zespół Brathanki, którego przebój "Czerwone korale", jak i trzy inne piosenki okazały się kopią kompozycji węgierskiego muzyka Ferenca Saboe. Sprawa była tak oczywista, że między muzykami doszło do ugody, a polska kapela w ramach zadośćuczynienia zagrała z Saboe koncert. Mniej szczęścia miał hiphopowy zespół Jeden Osiem L, który wykorzystał w przeboju "Jak zapomnieć" fragment "Overcome" amerykańskiej formacji Live. W prywatnych rozmowach z dziennikarzami członkowie grupy zapewniali, że wysłali za ocean "walizkę pełną złota".
Nawet polskie partie bezprawnie wykorzystują cudze piosenki. W 1997 r. aktywiści SLD na swoich wiecach wyborczych triumfalnie śpiewali utwór "Nie będziesz, nie będziesz już sam" łudząco podobny do słynnego przeboju "Down Under" zespołu Men at Work. Z kolei wyborcza piosenka Samoobrony "Ten kraj jest nasz i wasz" okazała się podobna do utworu czeskiego piosenkarza Vaclava Neckara.
W Polsce nieuczciwy kompozytor może się czuć bezkarnie nie tylko ze względu na brak norm prawnych. Ułatwia to zachowanie zachodnich koncernów fonograficznych, które nie interesują się losem swoich hitów w Polsce. Wciąż jesteśmy za mało ważnym rynkiem, by opłacało się u nas ścigać złodziei nut. - Jeśli przykładowo Micheal Jackson otrzyma z tytułu polskich tantiem kilkaset czy kilka tysięcy dolarów, nie robi mu to różnicy, bo w Niemczech, USA czy Wielkiej Brytanii należności z tytułu praw autorskich liczy się w milionach dolarów - mówi Piotr Metz, dziennikarz i były dyrektor muzyczny Radia RMF FM.
Pobłażliwy stosunek do kopiowania swoich utworów przez polskich muzyków ma większość zachodnich kompozytorów, m.in. Jim Vallance, autor przebojów Briana Adamsa, Roda Stewarta i Tiny Turner. Niedawno oskarżył on zespół Virgin o kradzież fragmentu swojego utworu "Heaven", wykonywanego właśnie przez Adamsa (wcześniej ten zarzut padł z ust Metza). I choć w tym wypadku zapożyczenie jest oczywiste, to nikt sprawy do dziś nie wyjaśnił. Również dlatego, że zarówno Brian Adams, jak i zespół Virgin należą do tej samej stajni - koncernu Universal - która zarabia w ten sposób dwa razy na jednym hicie. W takich sytuacjach rzadko dochodzi do procesów.
Więcej możesz przeczytać w 42/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.