Przenikliwy i wyrafinowany umysł Harolda Pintera opacznie interpretuje najnowszą historię
Harold Pinter to jeden z najważniejszych światowych dramatopisarzy po Samuelu Becketcie, którego zresztą niebywale cenił i do którego się odwoływał. Pinter niejednokrotnie i z powodzeniem grał też w sztukach Becketta. Literacki Nobel dla Pintera jest więc miłym zaskoczeniem. Zaskoczeniem nie dlatego, iżby był on niedostatecznie znany czy niedoceniany, lecz dlatego że jego nazwisko nie figurowało wśród kandydatów, nie tylko zresztą w tym roku. Czasy jego największych dokonań i rozgłosu należą wprawdzie do przeszłości - są to lata 60. i 70. - niemniej jego ówczesne osiągnięcia są nie do przecenienia.
"Urodziny Stanleya", "Dozorca", "Kochanek", "Powrót do domu" i "Dawne czasy" to moim zdaniem najważniejsze sztuki tegorocznego noblisty. Wszystkie one, dzięki nieodżałowanej pamięci Adamowi Tarnowi, pierwszemu redaktorowi naczelnemu "Dialogu", były publikowane na łamach tego miesięcznika. A następnie były wystawiane na polskich scenach. Wspaniałą polską prapremierę "Dawnych czasów" przygotował na deskach Teatru Współczesnego Erwin Axer. Trzeba też przypomnieć, że Pinter to świetny scenarzysta filmowy. Według jego scenariuszy powstało kilka udanych i głośnych filmów, m.in. "Służący", "Wypadek", "Posłaniec" i "Kochanica Francuza".
Wyobraźnia i poetyka Pintera częściowo wywodzi się ze świata prozy Franza Kafki i Eliasa Canettiego, częściowo z teatru absurdu, a częściowo z klasycznych filmów grozy, których czołowym przedstawicielem był Alfred Hitchcock. Największe zalety twórczości Pintera to umiejętność budowania niebywałego napięcia na scenie, nastroju tajemnicy i szaleństwa, połączona z wyrafinowanym czarnym humorem. Widzę tu powinowactwa z niektórymi powieściami Vladimira Nabokova, na przykład z "Rozpaczą" czy "Obroną Łużyna", "Zaproszeniem na egzekucję". Widzę także podobieństwa z filmami Romana Polańskiego, zwłaszcza wczesnymi, takimi jak "Nóż w wodzie", "Wstręt", "Matnia", a po niej "Lokator".
Pod względem artystycznym Pinter jak najbardziej zasługuje na Nobla. Jest to pisarz myśli i formy, bezkompromisowy w stawianiu problemów i mistrzowski technicznie, o wyrazistym, subtelnym języku. Gorzej jest z jego poglądami politycznymi i w ogóle zaangażowaniem w sprawy społeczne. Bo o ile Beckett trzymał się z dala od polityki (a jeśli już angażował się w takie czy inne akcje pomocy czy protestu, to czynił to dyskretnie i zawsze w słusznych sprawach), o tyle Pinter angażuje się w sprawy co najmniej wątpliwe, jeśli nie zgoła niesłuszne - jak choćby obłędna obrona Slobodana Milosevicia. Robi to przy tym niebywale zaciekle i hałaśliwie. Doprawdy trudno pojąć, jak ten przenikliwy i wyrafinowany umysł opacznie postrzega i interpretuje wiele wątków najnowszej historii. Dość wspomnieć, że odwołał swoją pierwszą, od dawna planowaną wizytę w Polsce, gdzie naprawdę jest ceniony i ma bardzo wielu miłośników, na znak protestu przeciwko przystąpienia naszego państwa do wojny w Iraku. Znane są też jego furiackie ataki na Blaira i Busha, jak też porównywanie USA do... nazistowskich Niemiec. Choć tymi wystąpieniami Pinter z pewnością zaskarbił sobie sympatię wybitnie poprawnego politycznie (co dziś oznacza: oportunistycznego) Komitetu Noblowskiego, to jednak, jako artysta, bardzo sobie nimi szkodzi, bo nieuchronnie dezawuuje swoje myśli wyrażane w sztukach.
Odczuwam pewną gorycz, że Nagrody Nobla, chociażby ex aequo (co przecież się zdarzało), nie dostał Sławomir Mrożek. Bo jest to pisarz "równoległy" i należy do tego samego pokolenia i tej samej szkoły, wywodzącej się z teatru absurdu. Podobnie jak Pinter największą rolę odegrał w latach 60. i 70. Pod względem artystycznym nie ustępuje nobliście - jest równie wybitny. To także wielki mistrz idei i formy, przewyższający aktualne standardy w światowej literaturze, zdominowanej przez postmodernę i bylejakość. Jest rzeczą arcyciekawą, jak ci dwaj artyści z dwóch krańców Europy, o zbliżonej w punkcie wyjścia orientacji, ewoluowali, aż znaleźli się na ideowych antypodach.
Dziś Pinter to fanatyczny lewak, kojarzący się z późnym Sartre`em, rozrzucającym na ulicach Paryża maoistyczne ulotki, a także z Noamem Chomskim, skądinąd wybitnym lingwistą i filozofem języka, zajadle i bez opamiętania atakującym zachodnią cywilizację. Mrożek zaś, w młodości z lekka lewicujący, zawsze kontrnacjonalistyczny i wieloletni emigrant, reprezentuje obecnie głęboki sceptycyzm, mądry umiar i konserwatyzm bez złudzeń. Nie mam wątpliwości, że znacznie bliżej mu do Becketta.
"Urodziny Stanleya", "Dozorca", "Kochanek", "Powrót do domu" i "Dawne czasy" to moim zdaniem najważniejsze sztuki tegorocznego noblisty. Wszystkie one, dzięki nieodżałowanej pamięci Adamowi Tarnowi, pierwszemu redaktorowi naczelnemu "Dialogu", były publikowane na łamach tego miesięcznika. A następnie były wystawiane na polskich scenach. Wspaniałą polską prapremierę "Dawnych czasów" przygotował na deskach Teatru Współczesnego Erwin Axer. Trzeba też przypomnieć, że Pinter to świetny scenarzysta filmowy. Według jego scenariuszy powstało kilka udanych i głośnych filmów, m.in. "Służący", "Wypadek", "Posłaniec" i "Kochanica Francuza".
Wyobraźnia i poetyka Pintera częściowo wywodzi się ze świata prozy Franza Kafki i Eliasa Canettiego, częściowo z teatru absurdu, a częściowo z klasycznych filmów grozy, których czołowym przedstawicielem był Alfred Hitchcock. Największe zalety twórczości Pintera to umiejętność budowania niebywałego napięcia na scenie, nastroju tajemnicy i szaleństwa, połączona z wyrafinowanym czarnym humorem. Widzę tu powinowactwa z niektórymi powieściami Vladimira Nabokova, na przykład z "Rozpaczą" czy "Obroną Łużyna", "Zaproszeniem na egzekucję". Widzę także podobieństwa z filmami Romana Polańskiego, zwłaszcza wczesnymi, takimi jak "Nóż w wodzie", "Wstręt", "Matnia", a po niej "Lokator".
Pod względem artystycznym Pinter jak najbardziej zasługuje na Nobla. Jest to pisarz myśli i formy, bezkompromisowy w stawianiu problemów i mistrzowski technicznie, o wyrazistym, subtelnym języku. Gorzej jest z jego poglądami politycznymi i w ogóle zaangażowaniem w sprawy społeczne. Bo o ile Beckett trzymał się z dala od polityki (a jeśli już angażował się w takie czy inne akcje pomocy czy protestu, to czynił to dyskretnie i zawsze w słusznych sprawach), o tyle Pinter angażuje się w sprawy co najmniej wątpliwe, jeśli nie zgoła niesłuszne - jak choćby obłędna obrona Slobodana Milosevicia. Robi to przy tym niebywale zaciekle i hałaśliwie. Doprawdy trudno pojąć, jak ten przenikliwy i wyrafinowany umysł opacznie postrzega i interpretuje wiele wątków najnowszej historii. Dość wspomnieć, że odwołał swoją pierwszą, od dawna planowaną wizytę w Polsce, gdzie naprawdę jest ceniony i ma bardzo wielu miłośników, na znak protestu przeciwko przystąpienia naszego państwa do wojny w Iraku. Znane są też jego furiackie ataki na Blaira i Busha, jak też porównywanie USA do... nazistowskich Niemiec. Choć tymi wystąpieniami Pinter z pewnością zaskarbił sobie sympatię wybitnie poprawnego politycznie (co dziś oznacza: oportunistycznego) Komitetu Noblowskiego, to jednak, jako artysta, bardzo sobie nimi szkodzi, bo nieuchronnie dezawuuje swoje myśli wyrażane w sztukach.
Odczuwam pewną gorycz, że Nagrody Nobla, chociażby ex aequo (co przecież się zdarzało), nie dostał Sławomir Mrożek. Bo jest to pisarz "równoległy" i należy do tego samego pokolenia i tej samej szkoły, wywodzącej się z teatru absurdu. Podobnie jak Pinter największą rolę odegrał w latach 60. i 70. Pod względem artystycznym nie ustępuje nobliście - jest równie wybitny. To także wielki mistrz idei i formy, przewyższający aktualne standardy w światowej literaturze, zdominowanej przez postmodernę i bylejakość. Jest rzeczą arcyciekawą, jak ci dwaj artyści z dwóch krańców Europy, o zbliżonej w punkcie wyjścia orientacji, ewoluowali, aż znaleźli się na ideowych antypodach.
Dziś Pinter to fanatyczny lewak, kojarzący się z późnym Sartre`em, rozrzucającym na ulicach Paryża maoistyczne ulotki, a także z Noamem Chomskim, skądinąd wybitnym lingwistą i filozofem języka, zajadle i bez opamiętania atakującym zachodnią cywilizację. Mrożek zaś, w młodości z lekka lewicujący, zawsze kontrnacjonalistyczny i wieloletni emigrant, reprezentuje obecnie głęboki sceptycyzm, mądry umiar i konserwatyzm bez złudzeń. Nie mam wątpliwości, że znacznie bliżej mu do Becketta.
HAROLD PINTER |
---|
10 października 1930 r. rodzi się w Hackey, robotniczej miejscowości pod Londynem, jako syn żydowskiego kupca 1948 otrzymuje stypendium naukowe w Królewskiej Akademii Sztuk Dramatycznych 1950 publikuje pierwsze wiersze jako Harold Pinta 1956 żeni się z aktorką Vivien Merchant 1957 pisze pierwszy dramat "The Room" 1962 pierwszy raz reżyseruje spektakl teatralny "The Collection" 1963 debiutuje jako scenarzysta filmowy "The Caretaker" 1973 ujawnia polityczny temperament, broniąc praw człowieka w Chile 1980 po 24 latach małżeństwa rozwodzi się; w tym samym roku poślubia pisarkę Antonię Fraser 2001 przystępuje do Międzynarodowego Komitetu Obrony Slobodana Milosevicia 2005 oświadcza, że porzuca karierę dramaturga |
Więcej możesz przeczytać w 42/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.