Do 2020 r. co piąty Europejczyk będzie muzułmaninem
Gdy grecki bóg Zeus zakochał się w fenickiej księżniczce Europie, przemieniony w byka wyłonił się z morza, a kiedy zaciekawiona dziewczyna podeszła do niego, chwycił ją na rogi i pognał na Kretę, by tam posiąść ją siłą. Mit o porwaniu Europy rozpowszechnił się w XVI w., gdy chrześcijaństwu zagrażała islamska Turcja. Nową wersją raptus Europae może być historia Belgijki Muriel Degauque. Nie zakochał się w niej wprawdzie żaden bóg ani nawet bożek, lecz marokański członek bandy islamskich fundamentalistów, za którego wyszła za mąż. Trzy lata później nafaszerowana narkotykami na posterunku irackiej policji odpaliła bomby ukryte pod ubraniem. Oprócz siebie zabiła pięć osób.
Obie kobiety łączy głupota. Jeśli jednak głupotę uznać za jedyne i wystarczające wyjaśnienie, natychmiast trzeba ogłosić, że na Starym Kontynencie wybuchła jej pandemia. Tysiące Europejczyków zmienia wyznanie, ulegając urokowi islamu. W Wielkiej Brytanii co roku na wiarę proroka przechodzi 100 tys. osób, we Francji - 40 tys. W Danii konwertytów jest 5 tys., w Belgii 11 tys. Nawet w Polsce, gdzie mniejszość islamska jest nieliczna, Muzułmański Związek Religijny doliczył się 2,5 tys. neofitów pochodzących z państw islamskich oraz 800 rodowitych Polaków, którzy zmienili wyznanie. Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że - jak wynika z danych badającego to zjawisko Zentralinstitut Islam-Archiv-Deutschland w Soest - znaczna część nowych dzieci Allaha wybiera fundamentalizm.
Zajadli w wierze
Brytyjczyk Jack Roche, który przeszedł na islam podczas terapii antyalkoholowej, odsiaduje dziewięcioletni wyrok za próbę wysadzenia izraelskiej ambasady w Canberrze. Niemiecki neonazista Steven Smyrek ma siedmioletni wyrok za planowanie samobójczej misji dla Hezbollahu. 33-letni Włoch Domenico Quaranta dostał 20 lat za podpalenie stacji metra w Mediolaniei w Agrigento na Sycylii. Pochodzący z Jamajki 20-letni Germaine Lindsay w lipcu 2005 r., niespełna sześć lat po tym, jak zapisał się na lekcje arabskiego w West Yorkshire, wysadził się w londyńskim autobusie, zabijając 26 osób. Francuz Pierre Richard Robert resztę życia spędzi w więzieniu za planowanie ataku w Maroku, a jego rodak Ruddy Teranova trzy lata za znęcanie się nad braćmi w wierze, którzy nie byli równie radykalni w poglądach jak on. To tylko fragment znacznie dłuższej listy neofitów, którzy stali się terrorystami w imię Allaha. Szef Policyjnej Służby Bezpieczeństwa w Danii Lars Findsen uważa, że to właśnie wśród konwertytów znajduje się najwięcej potencjalnych terrorystów. - Zagrożenie jest największe ze strony młodych, nie starszych niż 16-19 lat, którzy się nawrócili na islam i błyskawicznie przeszli do radykalnej jego formy - twierdzi Findsen.
O europejskich konwertytach sami muzułmanie mówią z niechęcią, że niektórzy z nich chcą być bardziej papiescy od papieża. Polskie fora internetowe neofitów pełne są zajadłych ataków na przykład na Tatarów, najmocniej zakorzenioną u nas społeczność islamską. Konwertyci zarzucają im odstępstwa od wiary, przekreślając tym samym wielowiekową tradycję. Znamienne, że na takich forach brak głosów w sprawie szeroko dyskutowanych wśród imigrantów propozycji mieszkającego w Genewie prof. Tarika Ramadana, który twierdzi, że muzułmanin może żyć w Europie, respektując jej prawa i jednocześnie nakazy swojej religii. "Arabistom i osobom, które promują tak zwany islam europejski i islam obywatelski, powiemy szczerze: będzie lepiej dla was, jeżeli nie będziecie się wypowiadać na temat czegoś, czego nie znacie" - brzmi jedna z nielicznych wypowiedzi, którą można zacytować bez cenzurowania wulgaryzmów. - Nowo nawróceni mogliby być pomostem łączącym islam z Zachodem dzięki temu, że znają realia obu tych światów. Tymczasem to zwykle właśnie oni bywają najzajadlejszymi wrogami dialogu cywilizacji - uważa Muhammad Salim Abdullah, szef Zentralinstitut Islam-Archiv-Deutschland.
Muzułmanie i cykliści
Część ekspertów podkreśla, że wielu Europejczyków przechodzi na islam pod wpływem mody i to zjawisko jest podobne do hipisowskiej fascynacji buddyzmem czy hinduizmem w latach 60. i 70. Różnica jest taka, że żaden hipis nie wysadził się w powietrze. Europie nigdy nie groziło też, że buddyści i hinduiści będą stanowili na kontynencie większość. Tymczasem jeśli tendencje demograficzne się nie zmienią, a poziom imigracji zostanie utrzymany (nie można jej zablokować, bo starzejący się Europejczycy wymarliby z głodu), to za 15 lat wyznawców islamu będzie na naszym kontynencie 20 proc., a do końca wieku będą większością.
Można oczywiście za taki stan rzeczy winić muzułmanów. Można twierdzić, że nie przybywają do Europy za chlebem, lecz po socjal, a przede wszystkim aby agresywnie krzewić swą wiarę. Można cytować słowa szejka Abd al-Rahmana al-Sudaisa, który podczas modłów w Wielkim Meczecie w Mekce wzywa do unicestwienia Żydów i obalenia zachodniej cywilizacji, bo "najszlachetniejszą cywilizacją znaną ludzkości jest muzułmańska", a "obecna cywilizacja świata zachodniego to nic więcej jak owoc spotkania z muzułmańską cywilizacją w Andaluzji". Można nawet uwierzyć saudyjskiemu prof. Naserowi bin Suleimanowi al-Omarowi, który przekonuje, że islam czyni postępy wedle ustalonego planu: tysiące muzułmanów wstąpiło do armii amerykańskiej, a islam, stając się drugą co do wielkości religią w Stanach Zjednoczonych, zniszczy Amerykę. "Ten los podzieli Europa, ale musimy być cierpliwi" - przekonywał prof. al-Omar w telewizji Al-Majd. Można szukać rozwiązań w propozycjach Holendra Geerta Wildersa czy Marianne van den Anker, radnej z Rotterdamu, którzy przełamali tabu poprawności politycznej i domagają się wprowadzenia segregacji rasowej oraz przymusowych aborcji u muzułmańskich imigrantek. Tylko że jest to zachowanie pasywne i niekonstruktywne. Problem nie tkwi bowiem w islamie, lecz w Europie.
Dowód bankructwa
Tak jak w latach 70. i 80. młodzi wybierali buddyzm, tak teraz przechodzą na islam, nie tylko by szukać Boga od dawna nieobecnego w Europie, ale też na znak sprzeciwu wobec tego, co reprezentuje świat zachodni. - Islam diametralnie się różni od obowiązującego na Zachodzie modelu życia, konsumpcyjnego i pozbawionego zasad.Ci ludzie odrzucają zjawiska współczesności: aborcję, homoseksualizm, swobodę seksualną, eutanazję itd. Świat islamu wydaje im się czystą i przejrzystą rzeczywistością - mówi "Wprost" prof. Claude Misson, dyrektor generalny Institut Royal de Relations Internationales w Brukseli. Dużo dosadniej wyłożył to w meczecie w Mekce szejk al-Sudais: "Powodem bankructwa zachodniej cywilizacji jest jej materialistyczne podejście i odcięcie się od religii i wartości. To podejście stanowi przyczynę nieszczęścia ludzkości, powszechności samobójstw, chorób psychicznych i zepsucia moralnego". Prof. Patrick Weil, wykładowca z Sorbony związany z Fundacją German Marshall, twierdzi, że popularność islamu wśród młodych Francuzów czy Brytyjczyków można też tłumaczyć chęcią znalezienia się we wspólnocie i bycia komuś potrzebnym. - Przechodząc na islam, solidaryzują się z biednymi i pogardzanymi imigrantami. To zjawisko można porównać do sympatyzowania studentów z robotnikami w latach 60. - mówi "Wprost" prof. Weil. Potwierdzeniem tych słów jest to, iż wielu neofitów pochodzi z dobrych rodzin klasy średniej.
Islam reguluje życie w najdrobniejszych szczegółach, począwszy od tego, co jeść, kiedy spać, jak się modlić i którą ręką się podcierać. Powierzanie każdej czynność Allahowi, nadawanie jej wymiaru religijnego przybliża wiernych do świętości. Jednocześnie niezwykłą rolę przywiązuje się do rodziny. W przeciwieństwie do Europy, gdzie więzy rodzinne są coraz luźniejsze, a często nie istnieją, rodzina muzułmańska to zastęp kilkudziesięciu krewnych, na których można liczyć w każdej trudnej sytuacji, bo tak nakazuje tradycja. To sprawia, że przeciętny muzułmanin nigdy nie jest samotny, a co się z tym wiąże, nie jest bezbronny wobec życiowych trudności. Czy to samo może powiedzieć przeciętny Europejczyk?
Autorytetem mógłby być Kościół, ale ten sam szuka odpowiedzi na pytania, które przed "kulturą życia" stawiają eutanazja, aborcja czy choćby rozwody albo antykoncepcja. Hierarchowie zapowiadają, że Kościół wcześniej czy później się zreformuje, ale młodzi nie chcą czekać na odpowiedzi kilkadziesiąt lat, a nawet kilka lat. Oni potrzebują ich tu i teraz. Część neofitów odrzuciła chrześcijaństwo nie tylko z powodu braku jednoznacznych odpowiedzi, ale też dlatego, że - jak twierdzi Misson - jest ono zbyt liberalne. - Młodzi postrzegają islam jako religię o ostro zarysowanych podziałach na białe i czarne, dobre i złe. Tej ostrości nie znajdują w Kościele katolickim, odrzucają też jego flirt ze współczesnością - twierdzi Misson. Jednocześnie Kościołowi brakuje dziś charyzmatycznych przywódców kalibru Jana Pawła II. W efekcie w Wielkiej Brytanii co piątek w meczetach modli się więcej wiernych niż co niedziela w kościołach.
Dyktatura poprawności
Europa przez kilkaset lat stała na fundamentach helleńskiej kultury, prawa rzymskiego i wartości chrześcijańskich. Odżegnuje się jednak od historycznych korzeni, czego najlepszym dowodem jest brak choćby wzmianki o Bogu w projekcie unijnej konstytucji. "Zniekształcenie obrazu przeszłości przez przemilczenie lub rozmydlenie tego, co istotne, ma na dłuższą metę złowrogą wymowę. Żeby wiedzieć, dokąd idziemy, trzeba, abyśmy wiedzieli, skąd przychodzimy" - napisał w książce "Tożsamość Europy a chrześcijaństwo" Tomasz Schramm.
Europa się pogubiła, zapominając o swych korzeniach. "Relatywizm moralny stawiający ponad dobrem i złem skuteczność stał się - jak ujął to Rocco Buttiglione, filozof, minister i niedoszły unijny komisarz - nowym, miękkim totalitaryzmem europejskim". - Ów totalitaryzm sprawił, że ateizm, nowa nihilistyczna religia, jest obowiązkowym wyznaniem wszystkich Europejczyków - twierdzi Buttiglione. Myli się jednak, bo poprawnym politycznie ateizmem nie są zainteresowani muzułmanie: ani ci, którzy przyjeżdżają do Europy, ani ci, którzy tę religię w Europie przyjmują. W tym kontekście jak groźba brzmią słowa Samuela P. Huntingtona, że "Zachód nie podbił świata dzięki wyższości swoich ideałów, wartości czy religii, lecz dzięki przewadze w stosowaniu zorganizowanej przemocy. Ludzie Zachodu często o tym zapominają, ludzie spoza kręgu tej cywilizacji - nigdy".
Kard. Joseph Ratzinger kilka lat temu siłę europejskości i jej fenomen zdefiniował jako bezustanny dialog o tym, czym Europa jest, a czym chce być. Dzięki temu można ją postrzegać - wedle słów ks. prof. Piotra Mazurkiewicza - jako "stale ponawiane wśród mieszkańców referendum, w którym zmuszeni są oni się opowiadać 'za' lub 'przeciw' Europie. Jest to więc proces ustosunkowywania się wobec owej uprzedniej, ale też zmiennej, wciąż dojrzewającej i dookreś-lającej się idei Europy".
Islam może być dla Europejczyków zagrożeniem. Podobnie jak w niedawnej przeszłości faszyzm i komunizm. Historyczne totalitaryzmy uwodziły miliony Europejczyków klarownością ideologii, prostotą rozwiązań i jasnym obrazem wroga. Zupełnie tak jak współczesny fundamentalistyczny islam. Islam może być jednak wyzwaniem, byśmy odpowiedzieli sami sobie, kim jesteśmy. Propozycja odpowiedzi, jaką niosą konwertyci, wygląda na unik lub kapitulację.
Obie kobiety łączy głupota. Jeśli jednak głupotę uznać za jedyne i wystarczające wyjaśnienie, natychmiast trzeba ogłosić, że na Starym Kontynencie wybuchła jej pandemia. Tysiące Europejczyków zmienia wyznanie, ulegając urokowi islamu. W Wielkiej Brytanii co roku na wiarę proroka przechodzi 100 tys. osób, we Francji - 40 tys. W Danii konwertytów jest 5 tys., w Belgii 11 tys. Nawet w Polsce, gdzie mniejszość islamska jest nieliczna, Muzułmański Związek Religijny doliczył się 2,5 tys. neofitów pochodzących z państw islamskich oraz 800 rodowitych Polaków, którzy zmienili wyznanie. Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że - jak wynika z danych badającego to zjawisko Zentralinstitut Islam-Archiv-Deutschland w Soest - znaczna część nowych dzieci Allaha wybiera fundamentalizm.
Zajadli w wierze
Brytyjczyk Jack Roche, który przeszedł na islam podczas terapii antyalkoholowej, odsiaduje dziewięcioletni wyrok za próbę wysadzenia izraelskiej ambasady w Canberrze. Niemiecki neonazista Steven Smyrek ma siedmioletni wyrok za planowanie samobójczej misji dla Hezbollahu. 33-letni Włoch Domenico Quaranta dostał 20 lat za podpalenie stacji metra w Mediolaniei w Agrigento na Sycylii. Pochodzący z Jamajki 20-letni Germaine Lindsay w lipcu 2005 r., niespełna sześć lat po tym, jak zapisał się na lekcje arabskiego w West Yorkshire, wysadził się w londyńskim autobusie, zabijając 26 osób. Francuz Pierre Richard Robert resztę życia spędzi w więzieniu za planowanie ataku w Maroku, a jego rodak Ruddy Teranova trzy lata za znęcanie się nad braćmi w wierze, którzy nie byli równie radykalni w poglądach jak on. To tylko fragment znacznie dłuższej listy neofitów, którzy stali się terrorystami w imię Allaha. Szef Policyjnej Służby Bezpieczeństwa w Danii Lars Findsen uważa, że to właśnie wśród konwertytów znajduje się najwięcej potencjalnych terrorystów. - Zagrożenie jest największe ze strony młodych, nie starszych niż 16-19 lat, którzy się nawrócili na islam i błyskawicznie przeszli do radykalnej jego formy - twierdzi Findsen.
O europejskich konwertytach sami muzułmanie mówią z niechęcią, że niektórzy z nich chcą być bardziej papiescy od papieża. Polskie fora internetowe neofitów pełne są zajadłych ataków na przykład na Tatarów, najmocniej zakorzenioną u nas społeczność islamską. Konwertyci zarzucają im odstępstwa od wiary, przekreślając tym samym wielowiekową tradycję. Znamienne, że na takich forach brak głosów w sprawie szeroko dyskutowanych wśród imigrantów propozycji mieszkającego w Genewie prof. Tarika Ramadana, który twierdzi, że muzułmanin może żyć w Europie, respektując jej prawa i jednocześnie nakazy swojej religii. "Arabistom i osobom, które promują tak zwany islam europejski i islam obywatelski, powiemy szczerze: będzie lepiej dla was, jeżeli nie będziecie się wypowiadać na temat czegoś, czego nie znacie" - brzmi jedna z nielicznych wypowiedzi, którą można zacytować bez cenzurowania wulgaryzmów. - Nowo nawróceni mogliby być pomostem łączącym islam z Zachodem dzięki temu, że znają realia obu tych światów. Tymczasem to zwykle właśnie oni bywają najzajadlejszymi wrogami dialogu cywilizacji - uważa Muhammad Salim Abdullah, szef Zentralinstitut Islam-Archiv-Deutschland.
Muzułmanie i cykliści
Część ekspertów podkreśla, że wielu Europejczyków przechodzi na islam pod wpływem mody i to zjawisko jest podobne do hipisowskiej fascynacji buddyzmem czy hinduizmem w latach 60. i 70. Różnica jest taka, że żaden hipis nie wysadził się w powietrze. Europie nigdy nie groziło też, że buddyści i hinduiści będą stanowili na kontynencie większość. Tymczasem jeśli tendencje demograficzne się nie zmienią, a poziom imigracji zostanie utrzymany (nie można jej zablokować, bo starzejący się Europejczycy wymarliby z głodu), to za 15 lat wyznawców islamu będzie na naszym kontynencie 20 proc., a do końca wieku będą większością.
Można oczywiście za taki stan rzeczy winić muzułmanów. Można twierdzić, że nie przybywają do Europy za chlebem, lecz po socjal, a przede wszystkim aby agresywnie krzewić swą wiarę. Można cytować słowa szejka Abd al-Rahmana al-Sudaisa, który podczas modłów w Wielkim Meczecie w Mekce wzywa do unicestwienia Żydów i obalenia zachodniej cywilizacji, bo "najszlachetniejszą cywilizacją znaną ludzkości jest muzułmańska", a "obecna cywilizacja świata zachodniego to nic więcej jak owoc spotkania z muzułmańską cywilizacją w Andaluzji". Można nawet uwierzyć saudyjskiemu prof. Naserowi bin Suleimanowi al-Omarowi, który przekonuje, że islam czyni postępy wedle ustalonego planu: tysiące muzułmanów wstąpiło do armii amerykańskiej, a islam, stając się drugą co do wielkości religią w Stanach Zjednoczonych, zniszczy Amerykę. "Ten los podzieli Europa, ale musimy być cierpliwi" - przekonywał prof. al-Omar w telewizji Al-Majd. Można szukać rozwiązań w propozycjach Holendra Geerta Wildersa czy Marianne van den Anker, radnej z Rotterdamu, którzy przełamali tabu poprawności politycznej i domagają się wprowadzenia segregacji rasowej oraz przymusowych aborcji u muzułmańskich imigrantek. Tylko że jest to zachowanie pasywne i niekonstruktywne. Problem nie tkwi bowiem w islamie, lecz w Europie.
Dowód bankructwa
Tak jak w latach 70. i 80. młodzi wybierali buddyzm, tak teraz przechodzą na islam, nie tylko by szukać Boga od dawna nieobecnego w Europie, ale też na znak sprzeciwu wobec tego, co reprezentuje świat zachodni. - Islam diametralnie się różni od obowiązującego na Zachodzie modelu życia, konsumpcyjnego i pozbawionego zasad.Ci ludzie odrzucają zjawiska współczesności: aborcję, homoseksualizm, swobodę seksualną, eutanazję itd. Świat islamu wydaje im się czystą i przejrzystą rzeczywistością - mówi "Wprost" prof. Claude Misson, dyrektor generalny Institut Royal de Relations Internationales w Brukseli. Dużo dosadniej wyłożył to w meczecie w Mekce szejk al-Sudais: "Powodem bankructwa zachodniej cywilizacji jest jej materialistyczne podejście i odcięcie się od religii i wartości. To podejście stanowi przyczynę nieszczęścia ludzkości, powszechności samobójstw, chorób psychicznych i zepsucia moralnego". Prof. Patrick Weil, wykładowca z Sorbony związany z Fundacją German Marshall, twierdzi, że popularność islamu wśród młodych Francuzów czy Brytyjczyków można też tłumaczyć chęcią znalezienia się we wspólnocie i bycia komuś potrzebnym. - Przechodząc na islam, solidaryzują się z biednymi i pogardzanymi imigrantami. To zjawisko można porównać do sympatyzowania studentów z robotnikami w latach 60. - mówi "Wprost" prof. Weil. Potwierdzeniem tych słów jest to, iż wielu neofitów pochodzi z dobrych rodzin klasy średniej.
Islam reguluje życie w najdrobniejszych szczegółach, począwszy od tego, co jeść, kiedy spać, jak się modlić i którą ręką się podcierać. Powierzanie każdej czynność Allahowi, nadawanie jej wymiaru religijnego przybliża wiernych do świętości. Jednocześnie niezwykłą rolę przywiązuje się do rodziny. W przeciwieństwie do Europy, gdzie więzy rodzinne są coraz luźniejsze, a często nie istnieją, rodzina muzułmańska to zastęp kilkudziesięciu krewnych, na których można liczyć w każdej trudnej sytuacji, bo tak nakazuje tradycja. To sprawia, że przeciętny muzułmanin nigdy nie jest samotny, a co się z tym wiąże, nie jest bezbronny wobec życiowych trudności. Czy to samo może powiedzieć przeciętny Europejczyk?
Autorytetem mógłby być Kościół, ale ten sam szuka odpowiedzi na pytania, które przed "kulturą życia" stawiają eutanazja, aborcja czy choćby rozwody albo antykoncepcja. Hierarchowie zapowiadają, że Kościół wcześniej czy później się zreformuje, ale młodzi nie chcą czekać na odpowiedzi kilkadziesiąt lat, a nawet kilka lat. Oni potrzebują ich tu i teraz. Część neofitów odrzuciła chrześcijaństwo nie tylko z powodu braku jednoznacznych odpowiedzi, ale też dlatego, że - jak twierdzi Misson - jest ono zbyt liberalne. - Młodzi postrzegają islam jako religię o ostro zarysowanych podziałach na białe i czarne, dobre i złe. Tej ostrości nie znajdują w Kościele katolickim, odrzucają też jego flirt ze współczesnością - twierdzi Misson. Jednocześnie Kościołowi brakuje dziś charyzmatycznych przywódców kalibru Jana Pawła II. W efekcie w Wielkiej Brytanii co piątek w meczetach modli się więcej wiernych niż co niedziela w kościołach.
Dyktatura poprawności
Europa przez kilkaset lat stała na fundamentach helleńskiej kultury, prawa rzymskiego i wartości chrześcijańskich. Odżegnuje się jednak od historycznych korzeni, czego najlepszym dowodem jest brak choćby wzmianki o Bogu w projekcie unijnej konstytucji. "Zniekształcenie obrazu przeszłości przez przemilczenie lub rozmydlenie tego, co istotne, ma na dłuższą metę złowrogą wymowę. Żeby wiedzieć, dokąd idziemy, trzeba, abyśmy wiedzieli, skąd przychodzimy" - napisał w książce "Tożsamość Europy a chrześcijaństwo" Tomasz Schramm.
Europa się pogubiła, zapominając o swych korzeniach. "Relatywizm moralny stawiający ponad dobrem i złem skuteczność stał się - jak ujął to Rocco Buttiglione, filozof, minister i niedoszły unijny komisarz - nowym, miękkim totalitaryzmem europejskim". - Ów totalitaryzm sprawił, że ateizm, nowa nihilistyczna religia, jest obowiązkowym wyznaniem wszystkich Europejczyków - twierdzi Buttiglione. Myli się jednak, bo poprawnym politycznie ateizmem nie są zainteresowani muzułmanie: ani ci, którzy przyjeżdżają do Europy, ani ci, którzy tę religię w Europie przyjmują. W tym kontekście jak groźba brzmią słowa Samuela P. Huntingtona, że "Zachód nie podbił świata dzięki wyższości swoich ideałów, wartości czy religii, lecz dzięki przewadze w stosowaniu zorganizowanej przemocy. Ludzie Zachodu często o tym zapominają, ludzie spoza kręgu tej cywilizacji - nigdy".
Kard. Joseph Ratzinger kilka lat temu siłę europejskości i jej fenomen zdefiniował jako bezustanny dialog o tym, czym Europa jest, a czym chce być. Dzięki temu można ją postrzegać - wedle słów ks. prof. Piotra Mazurkiewicza - jako "stale ponawiane wśród mieszkańców referendum, w którym zmuszeni są oni się opowiadać 'za' lub 'przeciw' Europie. Jest to więc proces ustosunkowywania się wobec owej uprzedniej, ale też zmiennej, wciąż dojrzewającej i dookreś-lającej się idei Europy".
Islam może być dla Europejczyków zagrożeniem. Podobnie jak w niedawnej przeszłości faszyzm i komunizm. Historyczne totalitaryzmy uwodziły miliony Europejczyków klarownością ideologii, prostotą rozwiązań i jasnym obrazem wroga. Zupełnie tak jak współczesny fundamentalistyczny islam. Islam może być jednak wyzwaniem, byśmy odpowiedzieli sami sobie, kim jesteśmy. Propozycja odpowiedzi, jaką niosą konwertyci, wygląda na unik lub kapitulację.
POLSCY CZCICIELE ALLAHA |
---|
Pięć lat temu Piotr Ibrahim Kalwas, były punkowiec, pisarz i scenarzysta "Świata według Kiepskich", uwierzył - jak twierdzi - "tak, jak stał w samych slipach. Nic więcej, nic mniej. Żadnego gromu z jasnego nieba. Żadnej iluminacji". Tak swoją duchową przemianę opisuje w książce "Salam". Zanim przeszedł na islam, był "aspołeczny, areligijny, aogólny (...). Stałem w oknie i patrzyłem na świat z puszką piwa w dłoni". Interesował się wieloma religiami, ale jak twierdzi, jego życie było puste. Pewnego dnia włączył kasetę, na której sędziwy Pakistańczyk recytował pierwszą surę z Koranu na tle dźwięków sitary. Nic z tego nie zrozumiał. Kilka dni później kupił Koran i przeczytał go od deski do deski w jedną noc. Po trzech miesiącach nauki i chodzenia do meczetu wypowiedział szahadę, wyznanie wiary. Takich osób jak Kalwas jest w Polsce około 900. Sporą grupę stanowią kobiety, które wyszły za muzułmanów. O ile muzułmanin może nawrócić swoją żonę, o tyle muzułmanka nie może poślubić innowiercy. Wśród konwertytów jest wielu studentów i artystów, m.in. hiphopowcy Leszek "Eldo" Khaled Kaźmierczak z grupy Grammatik i Paweł "Włodi" Włodkowski z Molesty. Według arabistki dr Agaty Skowron--Nalborczyk, wielu konwertytów wcześniej było ateistami, choć "zdarzają się wśród nich też chrześcijanie, którzy mówią o rozbieżności między wiarą a praktyką. - Ci ludzie wybrali życie według prostszych zasad. Islam to tradycja, prostota reguł, potrzeba busoli moralnej - mówi dr Skowron-Nalborczyk. Kalwas twierdzi, że nie odpowiadała mu ewangeliczna zasada nadstawiania drugiego policzka. - To fałsz. Historia chrześcijaństwa to potwierdza. W islamie obrona siebie, rodziny, najbliższych jest instynktem. W takim wypadku trzeba walczyć, nawet zabijać - mówi. Jego zdaniem, nie da się do końca zrozumieć, dlaczego tak wielu ludzi przechodzi na islam, bo nikomu nie da się spojrzeć w serce. - To sprawa między człowiekiem a Bogiem - dodaje Kalwas. Adam Bodziak |
Więcej możesz przeczytać w 20/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.