11 listopada przeszedł przez Warszawę Marsz Niepodległości z rasistowskimi wystąpieniami. Ma pan pretensje do zagranicy, która zakrzyknęła, iż był to marsz nazistów. Pretensje chyba trzeba mieć do tych, którzy nieśli transparenty?
Prezydent bardzo wyraźnie powiedział, że nie ma w Polsce miejsca na rasizm, chory nacjonalizm i antysemityzm. To są postawy, które wykluczają z naszej wspólnoty, bo Polacy szanują godność każdego człowieka, są otwarci i kochają wolność. Z drugiej strony tylko ci, którzy nie znają bądź nie rozumieją naszej historii, mogą nazywać Polaków nazistami. W Polsce nazizmu nie ma i być nie może, bo to właśnie nasz naród, obok Żydów, ucierpiał na skalę niespotykaną w Europie wskutek zbrodniczych działań niemieckich nazistów. Nie mam wątpliwości, że określenia takie jak „nazista” czy „faszysta” instrumentalizuje się dla celów politycznych. Nazwanie kogoś nazistą wyklucza go z cywilizowanego świata i sugeruje, że można nie brać pod uwagę jego racji. I taki jest może też cel tych, którzy w ten sposób szkalują Polaków, jako naród, in gremio.
Nie byłoby takich komentarzy, gdyby nie hasła z marszu.
Prezentowanie takich haseł, nawet jeżeli stanowią one margines, na marszu mającym być emanacją polskości, jest istotnie niedopuszczalne. Ale niepokoi też fakt, że jest to natychmiast wykorzystywane przez opozycję i środowiska zagraniczne, żeby deprecjonować Polskę.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.