Dlaczego niektórzy Polacy muszą się łasić wobec Rosji, podlizywać się jej, odgadywać jej życzenia i je spełniać?
Jest ich dużo, są wpływowi i z wielkim oddaniem służą sprawie. Zawsze znajdą wytłumaczenie działań swoich idoli, jakkolwiek karkołomnie by to brzmiało. I bardzo się troszczą, by to, co się w Polsce dzieje, nie uraziło tych idoli. To samozwańczy ambasadorowie Rosji w Polsce. Jedni są użytecznymi idiotami, inni nie mogą sobie wyobrazić świata bez Wielkiego Brata, jeszcze inni są po prostu agentami wpływu. Te role zresztą trudno oddzielić, bo skutki ich działań są takie same – szkodliwe dla Polski i korzystne dla Rosji. Podczas agresji Rosji na Gruzję trudno było się nie zdumieć, że w polskich podobno telewizjach tak często pojawiał się rosyjski punkt widzenia. Czasem nawet gorliwiej eksponowany niż w rosyjskich stacjach. I robili to często młodzi ludzie, co jest tym bardziej zdumiewające. Chyba że tylko wypełniali czyjeś polecenia albo realizowali czyjeś zamówienie.
Urzekła mnie troska o Rosję i jej przywódców, którzy po prostu musieli zareagować na nieodpowiedzialne wybryki tego watażki Saakaszwilego. Zdumiewały słowa potępienia dla Lecha Kaczyńskiego, który ponoć w Tbilisi jątrzył, zaogniał i w ogóle był nieodpowiedzialny. Rzeczywiście, bo czy może być większa zbrodnia, niż jątrzenie za wolnością, prawami człowieka, suwerennością, poszanowaniem prawa międzynarodowego. Czy może być większa zbrodnia, niż reprezentowanie przez polskiego prezydenta polskiej racji stanu? Czy można nie potępić prezydenta, który w najbardziej krytycznym momencie wykazał się wielką odwagą na pograniczu brawury? I co z tego, że uratował honor Zachodu i Unii Europejskiej, skoro na Kremlu przestaną nas lubić.
Gdy tylko doszło do parafowania umowy między Polską a USA w sprawie instalacji elementów tarczy antyrakietowej, znowu w podobno polskich telewizjach zaczął się festiwal rosyjskich racji. Najpierw pojawili się rosyjscy eksperci, mówiący, jaką to głupotę Polska robi, bo zmusza Rosję do działań odwetowych. Potem polscy politycy i komentatorzy zaczęli się zastanawiać, jak by tu Rosjan uspokoić. I tłumaczyli, że trzeba nie tylko zrozumieć rosyjski punkt widzenia, ale się z nim liczyć. Bo jak nie, to Rosjanie się obrażą i zrobią nam krzywdę. I będą mieli powód, żeby tak postąpić. Szczególnie mnie wzrusza jeden profesor politologii, który prześciga się z samym sobą w rozumieniu Rosji, usprawiedliwianiu nawet najbardziej wrednych posunięć Kremla, piętnowaniu Ameryki i wyszydzaniu polskich prób umocnienia naszego bezpieczeństwa.
Co zatruło umysły tylu ludziom w Polsce, że prześcigają się w służalczości wobec Rosji? Co ich zmusza do tego, by to robić? Dlaczego liczni Polacy, wywodzący się z narodu tak mocno doświadczonego przez Sowiety, których Rosja jest spadkobiercą, muszą się łasić wobec Moskwy, podlizywać się jej, odgadywać jej życzenia i je spełniać? Dlaczego tak liczny jest gatunek salonowych piesków Moskwy? Nie sposób nie zapytać, czy części z nich nie paraliżuje paniczny strach przed tym, co się znajduje w archiwach Łubianki, osławionej siedziby KGB.
Tylko co nas, Polaków, obchodzą problemy Rosji, kompleksy jej elit czy samopoczucie jej władców? Dlaczego mamy się liczyć z interesami Moskwy, a nie z naszym narodowym interesem? Więc niech ci wszyscy ochotniczy i przymusowi czynownicy obcego imperium w Polsce otwarcie powiedzą, czego chcą i kogo reprezentują. Po co tłumić w sobie prawdziwe poglądy, sympatie, marzenia i powinności? Bo przecież chyba się tego nie wstydzą?
Urzekła mnie troska o Rosję i jej przywódców, którzy po prostu musieli zareagować na nieodpowiedzialne wybryki tego watażki Saakaszwilego. Zdumiewały słowa potępienia dla Lecha Kaczyńskiego, który ponoć w Tbilisi jątrzył, zaogniał i w ogóle był nieodpowiedzialny. Rzeczywiście, bo czy może być większa zbrodnia, niż jątrzenie za wolnością, prawami człowieka, suwerennością, poszanowaniem prawa międzynarodowego. Czy może być większa zbrodnia, niż reprezentowanie przez polskiego prezydenta polskiej racji stanu? Czy można nie potępić prezydenta, który w najbardziej krytycznym momencie wykazał się wielką odwagą na pograniczu brawury? I co z tego, że uratował honor Zachodu i Unii Europejskiej, skoro na Kremlu przestaną nas lubić.
Gdy tylko doszło do parafowania umowy między Polską a USA w sprawie instalacji elementów tarczy antyrakietowej, znowu w podobno polskich telewizjach zaczął się festiwal rosyjskich racji. Najpierw pojawili się rosyjscy eksperci, mówiący, jaką to głupotę Polska robi, bo zmusza Rosję do działań odwetowych. Potem polscy politycy i komentatorzy zaczęli się zastanawiać, jak by tu Rosjan uspokoić. I tłumaczyli, że trzeba nie tylko zrozumieć rosyjski punkt widzenia, ale się z nim liczyć. Bo jak nie, to Rosjanie się obrażą i zrobią nam krzywdę. I będą mieli powód, żeby tak postąpić. Szczególnie mnie wzrusza jeden profesor politologii, który prześciga się z samym sobą w rozumieniu Rosji, usprawiedliwianiu nawet najbardziej wrednych posunięć Kremla, piętnowaniu Ameryki i wyszydzaniu polskich prób umocnienia naszego bezpieczeństwa.
Co zatruło umysły tylu ludziom w Polsce, że prześcigają się w służalczości wobec Rosji? Co ich zmusza do tego, by to robić? Dlaczego liczni Polacy, wywodzący się z narodu tak mocno doświadczonego przez Sowiety, których Rosja jest spadkobiercą, muszą się łasić wobec Moskwy, podlizywać się jej, odgadywać jej życzenia i je spełniać? Dlaczego tak liczny jest gatunek salonowych piesków Moskwy? Nie sposób nie zapytać, czy części z nich nie paraliżuje paniczny strach przed tym, co się znajduje w archiwach Łubianki, osławionej siedziby KGB.
Tylko co nas, Polaków, obchodzą problemy Rosji, kompleksy jej elit czy samopoczucie jej władców? Dlaczego mamy się liczyć z interesami Moskwy, a nie z naszym narodowym interesem? Więc niech ci wszyscy ochotniczy i przymusowi czynownicy obcego imperium w Polsce otwarcie powiedzą, czego chcą i kogo reprezentują. Po co tłumić w sobie prawdziwe poglądy, sympatie, marzenia i powinności? Bo przecież chyba się tego nie wstydzą?
Więcej możesz przeczytać w 34/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.