Polskie banki są bezpieczniejsze niż polscy przywódcy
Nic się nie stało, to tylko odpadł lewy silnik. Ogień wydobywający się z prawego silnika to też błahostka. Nasz lot przebiega normalnie – uspokajał w znanym żarcie pilot pasażerów samolotu lecącego nad oceanem. Robił to przez krótkofalówkę, bo sam w tym czasie był już w kapsule ratowniczej.
Nasza gospodarka jest w dobrej formie, nie grozi nam poważniejszy kryzys ani recesja – zaczęli raptem, w różnej formie i przy różnych okazjach, zgodnie mówić prezydent i premier. Taka zgodność jest, biorąc pod uwagę nie najlepsze stosunki między obu panami, wręcz podejrzana. – W takiej sytuacji zacząłbym natychmiast wyciągać oszczędności z banku – żartuje znany ekonomista. Jak jest naprawdę? Naszej gospodarce nie odpadł jeszcze żaden silnik, z żadnego nie buchają też płomienie. I, co bardzo ważne, obaj piloci nie przenieśli się do kapsuły ratowniczej, lecz lecą z nami. Z nami też, gdyby nie daj Boże coś się w naszych silnikach poważnie popsuło, runą. Obaj zdają sobie z tego sprawę. Więc pewnie dlatego Lech Kaczyński i Donald Tusk poprawili wzajemne relacje.
Kryzys nie tylko w Polsce łagodzi obyczaje. O sprawach gospodarczych jednym głosem zaczęli mówić, zwaśnieni jak mało kto, kandydaci na urząd prezydenta USA. Niemal pełna zgoda zapanowała także na zwykle skłóconych europejskich szczytach władzy. Nicolas Sarkozy, tymczasowy przywódca podobno zjednoczonej Europy, zapowiedział nawet powołanie przez ową Europę jakiegoś nowego, lepszego kapitalizmu. Kapitalizmu, w którym jeszcze większą niż dotychczas rolę odgrywać będą rządy. – Rządy?! – wykrzykuje na to David Friedman, jeden z apologetów tak dobrze radzącego sobie do niedawna w Ameryce neoliberalizmu. – Nawet najlepsza istniejąca forma rządów jest zła, należy zrobić wszystko, aby maksymalnie ograniczyć rolę i wpływ państwa na nasze życie – mówi w rozmowie z „Wprost". Hola, hola, czy Friedman nie zapędził się za daleko? Europejscy socjaliści zwracają uwagę na to, że kryzys zaczął się właśnie w neoliberalnej, wydawałoby się, Ameryce. – W USA to państwo zepsuło gospodarkę. Fannie Mae i Freddie Mac, od których zaczął się kryzys bankowy, to przecież twory państwa – odpowiada na to David Friedman (notabene syn Miltona, jednego z najsławniejszych ekonomistów świata). I proponuje, zamiast odnawiania kapitalizmu, po prostu wywalenie drani bankowców, którzy najbardziej narozrabiali, z okien siedziby amerykańskiej giełdy na Wall Street. Kto ma rację? Każdy ma swoją – o tym we „Wprost” w zapisie pojedynku-dyskusji między Friedmanem a dyżurnym zwolennikiem omnipotentnego państwa Grzegorzem Kołodką.
Tylko gdzie w tym wszystkim to, co najważniejsze dla każdego z nas – bezpieczeństwo naszych portfeli i oszczędności? Kryzys skończy się szybciej, niż nam się wydaje – uspokajają nie tylko Tusk z Kaczyńskim i europejscy mędrcy, ale nawet wątpiący w skuteczność gospodarki z nadmiarem państwa anarchokapitalista Friedman. Bo polskie banki są w bardzo dobrej kondycji. Pod względem bezpieczeństwa złożonych w nich depozytów należą wręcz do światowej czołówki! Tak, to prawda, potwierdzają to największe światowe fundusze inwestycyjne. Polskie banki są także odporniejsze na kryzysy ich największych klientów niż banki Zachodu – o tym w tekście okładkowym. Byłyby jeszcze bezpieczniejsze, gdyby nie niekończąca się historia o próbach ubezwłasnowolnienia strażnika bezpieczeństwa banków, czyli Narodowego Banku Polskiego. – Rząd wykorzystuje obecny kryzys do dalszego prowadzenia swoistej krucjaty przeciwko NBP – mówi „Wprost" prezes banku centralnego. Taka informacja mrozi i każe się zastanowić, czy nasi przywódcy naprawdę zrozumieli istotę światowego załamania finansowego.
Na razie leci z nami nadal dwóch pilotów. Silniki, mimo zgrzytów, nie odpadają. Na razie.
Nasza gospodarka jest w dobrej formie, nie grozi nam poważniejszy kryzys ani recesja – zaczęli raptem, w różnej formie i przy różnych okazjach, zgodnie mówić prezydent i premier. Taka zgodność jest, biorąc pod uwagę nie najlepsze stosunki między obu panami, wręcz podejrzana. – W takiej sytuacji zacząłbym natychmiast wyciągać oszczędności z banku – żartuje znany ekonomista. Jak jest naprawdę? Naszej gospodarce nie odpadł jeszcze żaden silnik, z żadnego nie buchają też płomienie. I, co bardzo ważne, obaj piloci nie przenieśli się do kapsuły ratowniczej, lecz lecą z nami. Z nami też, gdyby nie daj Boże coś się w naszych silnikach poważnie popsuło, runą. Obaj zdają sobie z tego sprawę. Więc pewnie dlatego Lech Kaczyński i Donald Tusk poprawili wzajemne relacje.
Kryzys nie tylko w Polsce łagodzi obyczaje. O sprawach gospodarczych jednym głosem zaczęli mówić, zwaśnieni jak mało kto, kandydaci na urząd prezydenta USA. Niemal pełna zgoda zapanowała także na zwykle skłóconych europejskich szczytach władzy. Nicolas Sarkozy, tymczasowy przywódca podobno zjednoczonej Europy, zapowiedział nawet powołanie przez ową Europę jakiegoś nowego, lepszego kapitalizmu. Kapitalizmu, w którym jeszcze większą niż dotychczas rolę odgrywać będą rządy. – Rządy?! – wykrzykuje na to David Friedman, jeden z apologetów tak dobrze radzącego sobie do niedawna w Ameryce neoliberalizmu. – Nawet najlepsza istniejąca forma rządów jest zła, należy zrobić wszystko, aby maksymalnie ograniczyć rolę i wpływ państwa na nasze życie – mówi w rozmowie z „Wprost". Hola, hola, czy Friedman nie zapędził się za daleko? Europejscy socjaliści zwracają uwagę na to, że kryzys zaczął się właśnie w neoliberalnej, wydawałoby się, Ameryce. – W USA to państwo zepsuło gospodarkę. Fannie Mae i Freddie Mac, od których zaczął się kryzys bankowy, to przecież twory państwa – odpowiada na to David Friedman (notabene syn Miltona, jednego z najsławniejszych ekonomistów świata). I proponuje, zamiast odnawiania kapitalizmu, po prostu wywalenie drani bankowców, którzy najbardziej narozrabiali, z okien siedziby amerykańskiej giełdy na Wall Street. Kto ma rację? Każdy ma swoją – o tym we „Wprost” w zapisie pojedynku-dyskusji między Friedmanem a dyżurnym zwolennikiem omnipotentnego państwa Grzegorzem Kołodką.
Tylko gdzie w tym wszystkim to, co najważniejsze dla każdego z nas – bezpieczeństwo naszych portfeli i oszczędności? Kryzys skończy się szybciej, niż nam się wydaje – uspokajają nie tylko Tusk z Kaczyńskim i europejscy mędrcy, ale nawet wątpiący w skuteczność gospodarki z nadmiarem państwa anarchokapitalista Friedman. Bo polskie banki są w bardzo dobrej kondycji. Pod względem bezpieczeństwa złożonych w nich depozytów należą wręcz do światowej czołówki! Tak, to prawda, potwierdzają to największe światowe fundusze inwestycyjne. Polskie banki są także odporniejsze na kryzysy ich największych klientów niż banki Zachodu – o tym w tekście okładkowym. Byłyby jeszcze bezpieczniejsze, gdyby nie niekończąca się historia o próbach ubezwłasnowolnienia strażnika bezpieczeństwa banków, czyli Narodowego Banku Polskiego. – Rząd wykorzystuje obecny kryzys do dalszego prowadzenia swoistej krucjaty przeciwko NBP – mówi „Wprost" prezes banku centralnego. Taka informacja mrozi i każe się zastanowić, czy nasi przywódcy naprawdę zrozumieli istotę światowego załamania finansowego.
Na razie leci z nami nadal dwóch pilotów. Silniki, mimo zgrzytów, nie odpadają. Na razie.
Więcej możesz przeczytać w 45/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.