Przemysław Edgar Gosiewski ogłosił, że PiS ma ponadpartyjny plan ratunkowy dla gospodarki. Dlaczego plan partyjny jest ponadpartyjny, to nie bardzo rozumiemy. Ale też nie wymagajmy od polityków, by partyjna logika była tożsama z logiką bezprzymiotnikową. Trzeba po prostu mieć świadomość, a nawet swego rodzaju podziw, że oni tam radzą sobie bez pomocy mózgów, bo przecież – jak wiadomo z teorii ewolucji – organy nieużywane zanikają.
Tak swoją drogą, to trochę zabawne, że PiS opracowało plan gospodarczy. Ciekawe, które stwory wzięły się za bary z tą niełatwą przecież materią. Marek Suski? Nelli Rokita? A może posłanka Szczypińska? W każdym razie to trochę tak, jakby Doda ogłosiła esej na temat fizyki kwantowej.
Kryzys to jednak kapitalna sprawa. Gdyby nie on, taki Duży Kaczor nigdy nie spotkałby się z premierem Donkiem, bo temu ostatniemu przecież źle z oczu patrzy. Co za poświęcenie! Co za niezłomna wola! Co za patriotyzm! O ileż przecież milej pławić się w cudownie światłym towarzystwie Brudzińskiego i oglądać Gosiewskiego tańczącego chopaka. Ciekawe skądinąd, czy Kaczor wypił z Brudzińskim brudzia. Jeśli tak, pewnikiem gruzińskim winem.
Wszyscy lokalni spin doktorzy musieli dojść do tego samego wniosku: w tych trudnych czasach trzeba demonstrować koncyliacyjność i gotowość do dialogu. Najdalej w demonstrowaniu poszedł chyba Lech Kaczyński, który po Radzie Gabinetowej pochwalił rząd, stwierdził, że ten ciężko pracuje, a specjalne oralne pieszczoty otrzymał minister finansów Jan Rostowski, który stał się wręcz pupilkiem głowy państwa. Ten nadmiar słodyczy stanowi niebezpieczeństwo dla zdrowia prezydenta, bowiem niewydalana z organizmu, a produkowana przecież w ogromnych ilościach żółć może uszkodzić liczne organy wewnętrzne Małego Kaczora.
Co prawda przed posiedzeniem rady doszło do małego zgrzytu, bo ministrowie nie chcieli obradować z zaproszonym przez prezydenta prezesem NBP Sławomirem Skrzypkiem, ale konflikt szybko załagodzono, gdy okazało się, że Skrzypka nie traktuje zbyt serio także i prezydent. Podobno Lech Kaczyński gniewnie prychał podczas wystąpienia swego faworyta, bowiem ten rysował nazbyt pesymistyczny obraz. I słusznie. Niedobrze się dzieje, jak Skrzypek bierze się za rysowanie.
A prezydent nie tylko nie zgnoił euro, ale nawet powiedział do premiera per „Donaldzie". Podobno sztab doradców i specjalistów od wizerunku pracował nad tym zagraniem dwie doby bez przerwy.
W ramach ocieplania wizerunku prezydent strasznie starał się nie poobrażać dziennikarzy na konferencji prasowej. I chociaż widać było, że męczą go głąby zadające pytania, na które dopiero co odpowiedział, to jednak nadludzkim wysiłkiem trzymał nerwy na wodzy i ani razu nie wspomniał o tym, że media go niszczą, a popierają PO. A nawet osobiście przedłużył konferencję i zachęcił jedną panią do zadania ostatniego pytania. Pewnie nie była to ani Małpa w czerwonym, ani Stokrotka.
Tradycyjnie ciekawe rzeczy dzieją się na lewicy. Co prawda zarząd SLD rozkazał przegnać Wojciecha Olejniczka ze stanowiska szefa klubu parlamentarnego, ale klub chwilowo oparł się tym zakusom Grzegorza Napieralskiego. Ten historyczny triumf wprawił Olejniczka w stan euforii, w jakim znajdują się licealiści po lizanej randce w parku.
Losem SLD zaniepokoił się Józef Oleksy, nasze serdeńko i słoneczko. Z okazji chłopięcych przepychanek swój tour po mediach odbył również Leszek Miller. Cokolwiek by o nich mówić, to ich nawalanki były pojedynkami zawodników wagi ciężkiej – zwłaszcza gdy uczestniczył w nich Kwaśniewski przed dietą kapuścianą. Teraz na lewicowym ringu okładają się juniorzy kategorii koguciej.
Katarzyna Piekarska uważa, że mediatorem w sporze Napieralskiego z Olejniczakiem powinien być Aleksander Kwaśniewski. Mediacje byłego prezydenta oznaczają tylko jedno: zwiększone zyski branży spirytusowej. Ale w obliczu recesji to spore osiągnięcie.
Tak swoją drogą, to trochę zabawne, że PiS opracowało plan gospodarczy. Ciekawe, które stwory wzięły się za bary z tą niełatwą przecież materią. Marek Suski? Nelli Rokita? A może posłanka Szczypińska? W każdym razie to trochę tak, jakby Doda ogłosiła esej na temat fizyki kwantowej.
Kryzys to jednak kapitalna sprawa. Gdyby nie on, taki Duży Kaczor nigdy nie spotkałby się z premierem Donkiem, bo temu ostatniemu przecież źle z oczu patrzy. Co za poświęcenie! Co za niezłomna wola! Co za patriotyzm! O ileż przecież milej pławić się w cudownie światłym towarzystwie Brudzińskiego i oglądać Gosiewskiego tańczącego chopaka. Ciekawe skądinąd, czy Kaczor wypił z Brudzińskim brudzia. Jeśli tak, pewnikiem gruzińskim winem.
Wszyscy lokalni spin doktorzy musieli dojść do tego samego wniosku: w tych trudnych czasach trzeba demonstrować koncyliacyjność i gotowość do dialogu. Najdalej w demonstrowaniu poszedł chyba Lech Kaczyński, który po Radzie Gabinetowej pochwalił rząd, stwierdził, że ten ciężko pracuje, a specjalne oralne pieszczoty otrzymał minister finansów Jan Rostowski, który stał się wręcz pupilkiem głowy państwa. Ten nadmiar słodyczy stanowi niebezpieczeństwo dla zdrowia prezydenta, bowiem niewydalana z organizmu, a produkowana przecież w ogromnych ilościach żółć może uszkodzić liczne organy wewnętrzne Małego Kaczora.
Co prawda przed posiedzeniem rady doszło do małego zgrzytu, bo ministrowie nie chcieli obradować z zaproszonym przez prezydenta prezesem NBP Sławomirem Skrzypkiem, ale konflikt szybko załagodzono, gdy okazało się, że Skrzypka nie traktuje zbyt serio także i prezydent. Podobno Lech Kaczyński gniewnie prychał podczas wystąpienia swego faworyta, bowiem ten rysował nazbyt pesymistyczny obraz. I słusznie. Niedobrze się dzieje, jak Skrzypek bierze się za rysowanie.
A prezydent nie tylko nie zgnoił euro, ale nawet powiedział do premiera per „Donaldzie". Podobno sztab doradców i specjalistów od wizerunku pracował nad tym zagraniem dwie doby bez przerwy.
W ramach ocieplania wizerunku prezydent strasznie starał się nie poobrażać dziennikarzy na konferencji prasowej. I chociaż widać było, że męczą go głąby zadające pytania, na które dopiero co odpowiedział, to jednak nadludzkim wysiłkiem trzymał nerwy na wodzy i ani razu nie wspomniał o tym, że media go niszczą, a popierają PO. A nawet osobiście przedłużył konferencję i zachęcił jedną panią do zadania ostatniego pytania. Pewnie nie była to ani Małpa w czerwonym, ani Stokrotka.
Tradycyjnie ciekawe rzeczy dzieją się na lewicy. Co prawda zarząd SLD rozkazał przegnać Wojciecha Olejniczka ze stanowiska szefa klubu parlamentarnego, ale klub chwilowo oparł się tym zakusom Grzegorza Napieralskiego. Ten historyczny triumf wprawił Olejniczka w stan euforii, w jakim znajdują się licealiści po lizanej randce w parku.
Losem SLD zaniepokoił się Józef Oleksy, nasze serdeńko i słoneczko. Z okazji chłopięcych przepychanek swój tour po mediach odbył również Leszek Miller. Cokolwiek by o nich mówić, to ich nawalanki były pojedynkami zawodników wagi ciężkiej – zwłaszcza gdy uczestniczył w nich Kwaśniewski przed dietą kapuścianą. Teraz na lewicowym ringu okładają się juniorzy kategorii koguciej.
Katarzyna Piekarska uważa, że mediatorem w sporze Napieralskiego z Olejniczakiem powinien być Aleksander Kwaśniewski. Mediacje byłego prezydenta oznaczają tylko jedno: zwiększone zyski branży spirytusowej. Ale w obliczu recesji to spore osiągnięcie.
Więcej możesz przeczytać w 45/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.