Oba Kaczory zgodnie twierdzą, że Tusk ma dziurę.
Dziura jest tematem poważnym, skoro zajęła się nią nawet jednostka tak czerstwa jak Człowiek o Żółtych Włosach. Chlebowski poradził, coby ktoś wytłumaczył prezydentowi, że to nie dziura, tylko coś tam, coś tam, a Jarosławowi powiedział, że dziura jest „sztucznie rozdmuchana". Przed Kaczorem wielkie wyzwanie intelektualne. Musi pojąć, jak się rozdmuchuje dziurę.
Nie docenialiśmy Romana Giertycha, oj, nie docenialiśmy. Tymczasem Romuś, siedząc sobie w kancelarii i łojąc kaskę, jednocześnie rządzi telewizją. I to po takiej klęsce! Jak się nazywał ten Koń, który powstał z popiołów? Feniks?
W każdym razie Koń kopie. Ostatnio ręcyma Farfała wykopał z telewizji kolejne zastępy pontonowych dyrektorów. Oba wszechpolskie stwory bardzo się z tego cieszą, bo nic tak nie poprawia humoru jak pogonienie Kaczyńskiemu kota. Z usług naszych pożytecznych idiotów najbardziej cieszą się w PO, gdyż zwalnianie tych kmieci przyjdzie im łatwo. I zawsze będzie można powiedzieć, że to nie żadna czystka, tylko denazyfi kacja.
A w PiS trwają przygotowania do kongresu, zjazdu, zlotu czy jak tam oni ten swój sabat nazywają. Impra ma się bodajże odbyć w Nowej Hucie, która przetrwała stalinizm, więc przetrwa i widok trzystu pisowców do kupy. Choć głowy nie damy.
Przy tej okazji spotkają się dwa zuchy walczące o pierwsze miejsce na liście krakowskiej do Parlamentu Europejskiego: Zbigniew Ziobro i Adam Bielan. Panowie kochają się jak bracia. Dokładnie jak bracia Józefa kochali samego Józefa.
Z cyklu życie w regionach: we Wrocławiu po rozpadzie koalicji PO-PiS-Dutkiewicz już idzie na maksa wojna PO z Dutkiewiczem. Prezydent miasta (teraz już zdecydowanie witamy w naszej rubryce) ma zostać przedstawiony w reklamówkach PO jako nieudacznik i lebiega. I pomyśleć, że jeszcze niedawno był uważany za Midasa, cudotwórcę i ćwierćboga. Na miejscu Dutkiewicza przygotowalibyśmy propagandowe kontruderzenie. Wynajęlibyśmy do tego celu agencję reklamową pani Schetynowej i wszystko wróciłoby do normy. A platforma mogłaby nam skoczyć. Z Kaliną zadrą?
Na długo przed pisowskim sabatem posłanie do delegatów wystosował Ludwik Dorn. Kapral Lutek, niegdyś feldmarszałek, zapewnił lud prosty, że go kocha i do piersi rad by go przygarnąć hurtem i detalicznie, ale mu ten szkodnik Jarosław na karesy nie pozwala. Zapewniał też, że tylko PiS może narodowi przewodzić, ale by to osiągnąć, musi coś z Kaczorem zrobić. Proponujemy zesłać na Świętą Helenę. Razem z Dornem.
Nie kończą się represje, jakie spotykają Zbigniewa Ziobrę. Ostatnio reżim Tuska kazał mu jechać do Płocka. Saint-Tropez, Lido, Karlovy Vary, w ostateczności Bruksela, ale Płock?! Chamy.
W mieście, w którym nawet klerycy to geje, Zbigniew prezentował się godnie. Dłonie ściskał, uśmiechy rozdawał, kwiaty przyjmował, biodrami kołysał. Boski był. Panie mdlały, a kilku panów nerwowo przełykało ślinkę.
Po prawdzie, to w tym Płocku Zbyszku Ziobru postawiono w prokuraturze takie zarzuty, że nawet TuskVN je wyśmiał, ale miało to i dobre strony. Otóż, dzięki temu mogliśmy zobaczyć, jak Grzegorz Napieralski napawa się frazą „Zbigniew Z.". Grzesiek, a na batona nie miałbyś ochoty?
W ostatni czwartek, około 14.30, odnotowaliśmy wydarzenie historyczne. W Sejmie przemawiał Lucjan Karasiewicz (Polska XXI albo XXII, trudno się pokapować) i my to widzieliśmy. Państwo nie? Szkoda wielka. Ludzie, ten człowiek, podobno prawnik z zawodu, ginie w nierównej walce z polszczyzną w każdym zdaniu! Jola Rutowicz to przy nim Cyceron.
Fot. Z. Furman, A. Jagielak
Dziura jest tematem poważnym, skoro zajęła się nią nawet jednostka tak czerstwa jak Człowiek o Żółtych Włosach. Chlebowski poradził, coby ktoś wytłumaczył prezydentowi, że to nie dziura, tylko coś tam, coś tam, a Jarosławowi powiedział, że dziura jest „sztucznie rozdmuchana". Przed Kaczorem wielkie wyzwanie intelektualne. Musi pojąć, jak się rozdmuchuje dziurę.
Nie docenialiśmy Romana Giertycha, oj, nie docenialiśmy. Tymczasem Romuś, siedząc sobie w kancelarii i łojąc kaskę, jednocześnie rządzi telewizją. I to po takiej klęsce! Jak się nazywał ten Koń, który powstał z popiołów? Feniks?
W każdym razie Koń kopie. Ostatnio ręcyma Farfała wykopał z telewizji kolejne zastępy pontonowych dyrektorów. Oba wszechpolskie stwory bardzo się z tego cieszą, bo nic tak nie poprawia humoru jak pogonienie Kaczyńskiemu kota. Z usług naszych pożytecznych idiotów najbardziej cieszą się w PO, gdyż zwalnianie tych kmieci przyjdzie im łatwo. I zawsze będzie można powiedzieć, że to nie żadna czystka, tylko denazyfi kacja.
A w PiS trwają przygotowania do kongresu, zjazdu, zlotu czy jak tam oni ten swój sabat nazywają. Impra ma się bodajże odbyć w Nowej Hucie, która przetrwała stalinizm, więc przetrwa i widok trzystu pisowców do kupy. Choć głowy nie damy.
Przy tej okazji spotkają się dwa zuchy walczące o pierwsze miejsce na liście krakowskiej do Parlamentu Europejskiego: Zbigniew Ziobro i Adam Bielan. Panowie kochają się jak bracia. Dokładnie jak bracia Józefa kochali samego Józefa.
Z cyklu życie w regionach: we Wrocławiu po rozpadzie koalicji PO-PiS-Dutkiewicz już idzie na maksa wojna PO z Dutkiewiczem. Prezydent miasta (teraz już zdecydowanie witamy w naszej rubryce) ma zostać przedstawiony w reklamówkach PO jako nieudacznik i lebiega. I pomyśleć, że jeszcze niedawno był uważany za Midasa, cudotwórcę i ćwierćboga. Na miejscu Dutkiewicza przygotowalibyśmy propagandowe kontruderzenie. Wynajęlibyśmy do tego celu agencję reklamową pani Schetynowej i wszystko wróciłoby do normy. A platforma mogłaby nam skoczyć. Z Kaliną zadrą?
Na długo przed pisowskim sabatem posłanie do delegatów wystosował Ludwik Dorn. Kapral Lutek, niegdyś feldmarszałek, zapewnił lud prosty, że go kocha i do piersi rad by go przygarnąć hurtem i detalicznie, ale mu ten szkodnik Jarosław na karesy nie pozwala. Zapewniał też, że tylko PiS może narodowi przewodzić, ale by to osiągnąć, musi coś z Kaczorem zrobić. Proponujemy zesłać na Świętą Helenę. Razem z Dornem.
Nie kończą się represje, jakie spotykają Zbigniewa Ziobrę. Ostatnio reżim Tuska kazał mu jechać do Płocka. Saint-Tropez, Lido, Karlovy Vary, w ostateczności Bruksela, ale Płock?! Chamy.
W mieście, w którym nawet klerycy to geje, Zbigniew prezentował się godnie. Dłonie ściskał, uśmiechy rozdawał, kwiaty przyjmował, biodrami kołysał. Boski był. Panie mdlały, a kilku panów nerwowo przełykało ślinkę.
Po prawdzie, to w tym Płocku Zbyszku Ziobru postawiono w prokuraturze takie zarzuty, że nawet TuskVN je wyśmiał, ale miało to i dobre strony. Otóż, dzięki temu mogliśmy zobaczyć, jak Grzegorz Napieralski napawa się frazą „Zbigniew Z.". Grzesiek, a na batona nie miałbyś ochoty?
W ostatni czwartek, około 14.30, odnotowaliśmy wydarzenie historyczne. W Sejmie przemawiał Lucjan Karasiewicz (Polska XXI albo XXII, trudno się pokapować) i my to widzieliśmy. Państwo nie? Szkoda wielka. Ludzie, ten człowiek, podobno prawnik z zawodu, ginie w nierównej walce z polszczyzną w każdym zdaniu! Jola Rutowicz to przy nim Cyceron.
Fot. Z. Furman, A. Jagielak
Więcej możesz przeczytać w 5/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.