Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana. Ta, choć trudna, jest gwarantem rozwoju. Oczywiście zaraz usłyszę, że rozwijać się można nie tylko w sposób dodatni, lecz również w ujemnym stylu. Ale o to niech się martwią inni. Polacy przybrali azymut na plus.
Na scenie politycznej widać ruch od konfrontacji do koncyliacji. Brzmi skomplikowanie? Niepotrzebnie. Bo ta druga metoda jest o jedną literę, czyli nieco ponad 8 procent, łatwiejsza. A jak znacząco poprawia powietrze! Na przykład w Sejmie. O ile prościej jest się przyglądać przesłuchaniom komisji śledczej, gdy nie padają zdania: „jest pan zerem" (Leszek Miller) oraz „mówi się, że pedały też” (Anita Błochowiak). Kto by się w ciężkiej atmosferze przełomu lat 2003/2004 spodziewał, że sześć lat później, gdy przez Polskę przetoczą się wielkie zmiany, a przez szerokie galerie budynku na Wiejskiej przejdą populiści z LPR i Samoobrony, zamiast się wykrwawiać w bratobójczej walce, będziemy debatować z zachowaniem wszelkich manier. „Panie marszałku, z przykrością muszę powiedzieć, że nie. Bardzo bym chciał. Bardzo bym chciał grać w golfa, mieć takie możliwości, ale nie mam, nie umiem i to już chyba jest stan stały” – wyznał świadek opozycyjny Kaczyński śledczemu koalicyjnemu Stefaniukowi. „No widzi pan, jaka to niesprawiedliwość” – pochylił się nad nim z troską Stefaniuk.
Ogłada nie musi oznaczać braku wyrazu. Nie obeszło się więc bez oskarżeń szefa PiS o to, że afera hazardowa była „aferą Tuska". A i Donald Tusk nie oszczędził uszczypliwości Beacie Kempie (że powtarza pytania i manipuluje odpowiedziami) i Mariuszowi Kamińskiemu (spekulował o jego złej woli lub „niechlujstwie wynikającym z braku profesjonalizmu”). Premier do rzeczy mówił jednak dużo, wyczerpująco i długo. Tak bardzo, że przewodniczący Sekuła prosił dziennikarzy o nieziewanie. Atmosfera była momentami aż aksamitna (od „aksamitnych” pytań Bartosza Arłukowicza z Lewicy). Świadek Tusk zresztą rozkręcił się do tego stopnia, że z komisji ruszył na konsultacje z narodem w sprawie ustawy hazardowej. „Chcę wyjąć z tej ustawy to, co wydawało nam się jednym z dobrych instrumentów, a wam wydaje się groźne z punktu widzenia wolności obywatelskich” – powiedział internautom i przedstawicielom nurtu dziennikarstwa obywatelskiego po długim spotkaniu.
Gdyby Immanuel Kant żył w naszych czasach, o ileż mniej ponure byłyby fundamenty jego twórczości. Uczony z Królewca zakładał bowiem, że politycy to aroganci, niewyglądający dalej, niż sięga czubek ich własnego nosa. Świadczą o tym słowa z eseju „O wiecznym pokoju": „Polityk zajmujący się praktyką prędzej w sobie samym znajdzie upodobanie i będzie spoglądał na tego, kto zajmuje się teorią, jako na szkolnego pedanta, którego jałowe rozważania nie są wprawdzie niczym niebezpiecznym, wszelako państwu potrzeba raczej zasad wyprowadzonych z doświadczenia, przeto uzna go jedynie za niewiele znaczącego gracza, którego zdaniem mąż stanu obeznany ze sprawami tego świata nie musi się kierować”. Polska przedwyborcza (!) scena polityczna przeczy temu poglądowi całkowicie.
Nasza koncyliacyjność idzie wciąż do przodu, bo oto okazuje się, że urzędujący premier chce zafundować urzędującemu prezydentowi stałą posadę w Senacie na wypadek utraty fotela. Nikt wcześniej takiej propozycji nie złożył. Oczywiście to dopiero projekt (piszemy o nim na s. 22) i trwać będą teraz jego konsultacje. Dla marudnych, których ogrom słów zniechęca, bo twierdzą, że „nie słowa, lecz czyny…", mam jednak przesłanie, by powściągnęli swój pesymizm. Wszak najwybitniejszy dziś Polak na międzynarodowej arenie, a zarazem Człowiek Roku „Wprost”, Jerzy Buzek, twierdzi, że właśnie mozolne rozmowy i postawa koncyliacyjna pchają współczesny świat i nasz kraj do przodu. A Polska chwalona jest dziś jak nigdy (Peter Schiff na s. 53).
„Wprost" też idzie do przodu i na fali globalnych konsultacji chciałby nawiązać dialog z Wami, Czytelnicy. Dlatego w kolejnym numerze zamieścimy ankietę, w której zapytamy Was o opinie dotyczące tygodnika. Będziemy gorąco liczyć na podpowiedzi, jak zmienić się o tych 8 procent na plus. PS Ja też nigdy nie grałam w golfa.
Ogłada nie musi oznaczać braku wyrazu. Nie obeszło się więc bez oskarżeń szefa PiS o to, że afera hazardowa była „aferą Tuska". A i Donald Tusk nie oszczędził uszczypliwości Beacie Kempie (że powtarza pytania i manipuluje odpowiedziami) i Mariuszowi Kamińskiemu (spekulował o jego złej woli lub „niechlujstwie wynikającym z braku profesjonalizmu”). Premier do rzeczy mówił jednak dużo, wyczerpująco i długo. Tak bardzo, że przewodniczący Sekuła prosił dziennikarzy o nieziewanie. Atmosfera była momentami aż aksamitna (od „aksamitnych” pytań Bartosza Arłukowicza z Lewicy). Świadek Tusk zresztą rozkręcił się do tego stopnia, że z komisji ruszył na konsultacje z narodem w sprawie ustawy hazardowej. „Chcę wyjąć z tej ustawy to, co wydawało nam się jednym z dobrych instrumentów, a wam wydaje się groźne z punktu widzenia wolności obywatelskich” – powiedział internautom i przedstawicielom nurtu dziennikarstwa obywatelskiego po długim spotkaniu.
Gdyby Immanuel Kant żył w naszych czasach, o ileż mniej ponure byłyby fundamenty jego twórczości. Uczony z Królewca zakładał bowiem, że politycy to aroganci, niewyglądający dalej, niż sięga czubek ich własnego nosa. Świadczą o tym słowa z eseju „O wiecznym pokoju": „Polityk zajmujący się praktyką prędzej w sobie samym znajdzie upodobanie i będzie spoglądał na tego, kto zajmuje się teorią, jako na szkolnego pedanta, którego jałowe rozważania nie są wprawdzie niczym niebezpiecznym, wszelako państwu potrzeba raczej zasad wyprowadzonych z doświadczenia, przeto uzna go jedynie za niewiele znaczącego gracza, którego zdaniem mąż stanu obeznany ze sprawami tego świata nie musi się kierować”. Polska przedwyborcza (!) scena polityczna przeczy temu poglądowi całkowicie.
Nasza koncyliacyjność idzie wciąż do przodu, bo oto okazuje się, że urzędujący premier chce zafundować urzędującemu prezydentowi stałą posadę w Senacie na wypadek utraty fotela. Nikt wcześniej takiej propozycji nie złożył. Oczywiście to dopiero projekt (piszemy o nim na s. 22) i trwać będą teraz jego konsultacje. Dla marudnych, których ogrom słów zniechęca, bo twierdzą, że „nie słowa, lecz czyny…", mam jednak przesłanie, by powściągnęli swój pesymizm. Wszak najwybitniejszy dziś Polak na międzynarodowej arenie, a zarazem Człowiek Roku „Wprost”, Jerzy Buzek, twierdzi, że właśnie mozolne rozmowy i postawa koncyliacyjna pchają współczesny świat i nasz kraj do przodu. A Polska chwalona jest dziś jak nigdy (Peter Schiff na s. 53).
„Wprost" też idzie do przodu i na fali globalnych konsultacji chciałby nawiązać dialog z Wami, Czytelnicy. Dlatego w kolejnym numerze zamieścimy ankietę, w której zapytamy Was o opinie dotyczące tygodnika. Będziemy gorąco liczyć na podpowiedzi, jak zmienić się o tych 8 procent na plus. PS Ja też nigdy nie grałam w golfa.
Więcej możesz przeczytać w 7/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.