Donald Tusk rozsmakował się w rządzeniu. Jego rezygnacja ze startu w wyborach prezydenckich to czysta kalkulacja – zamiast prezydenckich żyrandoli woli trzymać władzę w rządzie i w partii. „Wprost” ujawnia, kogo wystawi w wyborach prezydenckich, jak rozegra kampanię i co chce zmienić w konstytucji.
Wtorek, styczniowe popołudnie w kancelarii premiera. Po zakończonym posiedzeniu rządu Donald Tusk wybiera czwórkę ministrów i zaprasza ich do siebie. Rozmowy w cztery oczy z premierem są w rządzie wyróżnieniem. Ci, którzy zostali wskazani, idą do premierowskiej antyszambry. Wyglądają w niej jak pacjenci nerwowo wyczekujący swojej kolejki u lekarza. Z jedną różnicą: w przychodni każdy ma swój numerek, a w rządowe wtorki o kolejności decyduje Tusk. Ten, który zostaje wywołany pierwszy, zawsze ściąga na siebie zazdrosny wzrok pozostałej trójki. Wchodzisz jako pierwszy? Widać, idziesz w górę, premier musi być z ciebie zadowolony. Jesteś ostatni? Cienko z tobą, pewnie niedługo gazety napiszą, że przy najbliższej rekonstrukcji polecisz ze stanowiska. To nie żart – w rządzie Donalda Tuska nawet takie drobiazgi jak kolejność wezwania na rozmowę są rozdrapywane i poddawane szczegółowej analizie.
Więcej możesz przeczytać w 7/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.