Sobowtór Gregory’ego Pecka i całego klanu Kennedych, Jerzy Szmajdziński, ma wystartować w kampanii prezydenckiej jako Super-Szmaja. Chyba Superjaja.
Ta Superszmaja to jednak całkiem serio. Otóż na pomysł zrobienia sobie jaj ze Szmajdzińskiego i pokazywania go jako supermacho wpadły młokosy z SLD. Przypomina nam to rozpaczliwe pomysły uczłowieczenia Krzaklewskiego sprzed 10 lat plakatami z napisem „Krzak tak". Tu efekt będzie jeszcze żałośniejszy, co każe nam wrócić do naszego starego hasła: Tylko Pastusiak! Tylko Longin! Herbu Zerwikaptur.
Ciekawy i wcale skuteczny sposób na zdobycie poparcia wymyśliło natomiast PiS. Otóż w czasie przesłuchań przed komisją śledczą co ważniejszych Platformersów i podczas poszukiwania kandydata PO na prezydenta obaj Kaczyńscy będą milczeli. Schowają się gdzieś w norkę i przeczekają wszystko. Podobno tak tez ma wyglądać kampania prezydencka – Lech nie wyściubi nosa z Juraty. Wtedy wygra w cuglach.
I jak tu nie popaść w pychę tudzież inna megalomanię? Otóż dawno, dawno temu głosiliśmy, że jak się Kaczory schowają przed światem, to im rośnie. Najpierw funkcjonowało to jako kpina, potem pojawiało się w tekstach prasowych, a na końcu za dawanie tego typu rad ciężki szmal zaczęli brać specjaliści od wizerunku. Ech, gdybyśmy to opatentowali, bylibyśmy dziś milionerami!
Tajny plan Kaczyńskich, by się zanadto nie pokazywać, może spalić na panewce, albowiem komisja hazardowa przesłuchała Jarosława. Duży Kaczor był wypoczęty, uśmiechnięty, wyluzowany, zadowolony z życia, jakby co najmniej rekord Wielkiej Krokwi machnął.
Najciekawszym momentem przesłuchania Kaczyńskiego wcale nie była szokująca informacja, że nie gra w golfa, ale wyznanie Bartosza Arłukowicza, że wcale nie chciałby głowy Jarosława. Głowy nie, ale reki…
Wzruszająca z kolei była reakcja TVN 24, a zwłaszcza niejakiej Agaty Adamek, która ze wszystkich sił starała się Kaczora w aferę hazardową wrobić. Ej, dzieciaki, a kto wam te przekazy dnia pisze, bo słabiutkie jakoś były.
W telewizorze pokazali Gromana Rietycha czy jakoś podobnie, no w każdym razie Konia. Koń – jak to ma w zwyczaju, odkąd został odtrącony przez Jarkacza – wszystko interpretował na korzyść PO i zionął uczuciem do PiS. Wspomnicie państwo nasze słowa – skończy w Platformie. A łyżka na to: niemożliwe? No skoro Niesiołowski mógł, to Kon tym bardziej. Cudowna będzie wtedy młodzieżówka – Platforma Wszechpolska.
Jakoś tak co dwa dni czytaliśmy w ostatnim tygodniu informacje, że Józef Oleksy już wstąpił do SLD. Ponieważ pisano o tym również w tygodniu jeszcze wcześniejszym, nasunęło sie nam podejrzenie, że Oleksego przyjmowano do partii etapami. Biorąc pod uwagę jego niebagatelna kubaturę, byłoby to w pełni zrozumiałe.
Ale jest też inna koncepcja, która zrodziła się nam po obejrzeniu zdjęć z przyjątka powitalnego (przy okazji, cieszymy się, że podpowiedzieliśmy Józefowi taka fajna knajpę). Otóż być może Oleksy musiał się napić z każdym z członków SLD z osobna, a to nawet jak na możliwości Józefa musiało zająć kilka dni.
Skoro już przy Oleksym jesteśmy i przy piciu, to jakiś czas temu jeden z tabloidów zamieścił foto story o tym, jak to pod jedna z warszawskich knajp (ale bardziej wypasiona niż ta z notki powyżej) zajechał Aleksander Kwaśniewski, a wyszedł z niej Józef Oleksy. Gazeta zinterpretowała to w ten sposób, że Oleksy zapewne przestraszył się reakcji Kwaśniewskiego na jego kpinki z pamiętnych taśm Gudzowatego. Otóż uwierzcie nam na słowo, że było inaczej. Po prostu Oleksy nie siada do stołu z miętusami o słabej głowie.
Ta Superszmaja to jednak całkiem serio. Otóż na pomysł zrobienia sobie jaj ze Szmajdzińskiego i pokazywania go jako supermacho wpadły młokosy z SLD. Przypomina nam to rozpaczliwe pomysły uczłowieczenia Krzaklewskiego sprzed 10 lat plakatami z napisem „Krzak tak". Tu efekt będzie jeszcze żałośniejszy, co każe nam wrócić do naszego starego hasła: Tylko Pastusiak! Tylko Longin! Herbu Zerwikaptur.
Ciekawy i wcale skuteczny sposób na zdobycie poparcia wymyśliło natomiast PiS. Otóż w czasie przesłuchań przed komisją śledczą co ważniejszych Platformersów i podczas poszukiwania kandydata PO na prezydenta obaj Kaczyńscy będą milczeli. Schowają się gdzieś w norkę i przeczekają wszystko. Podobno tak tez ma wyglądać kampania prezydencka – Lech nie wyściubi nosa z Juraty. Wtedy wygra w cuglach.
I jak tu nie popaść w pychę tudzież inna megalomanię? Otóż dawno, dawno temu głosiliśmy, że jak się Kaczory schowają przed światem, to im rośnie. Najpierw funkcjonowało to jako kpina, potem pojawiało się w tekstach prasowych, a na końcu za dawanie tego typu rad ciężki szmal zaczęli brać specjaliści od wizerunku. Ech, gdybyśmy to opatentowali, bylibyśmy dziś milionerami!
Tajny plan Kaczyńskich, by się zanadto nie pokazywać, może spalić na panewce, albowiem komisja hazardowa przesłuchała Jarosława. Duży Kaczor był wypoczęty, uśmiechnięty, wyluzowany, zadowolony z życia, jakby co najmniej rekord Wielkiej Krokwi machnął.
Najciekawszym momentem przesłuchania Kaczyńskiego wcale nie była szokująca informacja, że nie gra w golfa, ale wyznanie Bartosza Arłukowicza, że wcale nie chciałby głowy Jarosława. Głowy nie, ale reki…
Wzruszająca z kolei była reakcja TVN 24, a zwłaszcza niejakiej Agaty Adamek, która ze wszystkich sił starała się Kaczora w aferę hazardową wrobić. Ej, dzieciaki, a kto wam te przekazy dnia pisze, bo słabiutkie jakoś były.
W telewizorze pokazali Gromana Rietycha czy jakoś podobnie, no w każdym razie Konia. Koń – jak to ma w zwyczaju, odkąd został odtrącony przez Jarkacza – wszystko interpretował na korzyść PO i zionął uczuciem do PiS. Wspomnicie państwo nasze słowa – skończy w Platformie. A łyżka na to: niemożliwe? No skoro Niesiołowski mógł, to Kon tym bardziej. Cudowna będzie wtedy młodzieżówka – Platforma Wszechpolska.
Jakoś tak co dwa dni czytaliśmy w ostatnim tygodniu informacje, że Józef Oleksy już wstąpił do SLD. Ponieważ pisano o tym również w tygodniu jeszcze wcześniejszym, nasunęło sie nam podejrzenie, że Oleksego przyjmowano do partii etapami. Biorąc pod uwagę jego niebagatelna kubaturę, byłoby to w pełni zrozumiałe.
Ale jest też inna koncepcja, która zrodziła się nam po obejrzeniu zdjęć z przyjątka powitalnego (przy okazji, cieszymy się, że podpowiedzieliśmy Józefowi taka fajna knajpę). Otóż być może Oleksy musiał się napić z każdym z członków SLD z osobna, a to nawet jak na możliwości Józefa musiało zająć kilka dni.
Skoro już przy Oleksym jesteśmy i przy piciu, to jakiś czas temu jeden z tabloidów zamieścił foto story o tym, jak to pod jedna z warszawskich knajp (ale bardziej wypasiona niż ta z notki powyżej) zajechał Aleksander Kwaśniewski, a wyszedł z niej Józef Oleksy. Gazeta zinterpretowała to w ten sposób, że Oleksy zapewne przestraszył się reakcji Kwaśniewskiego na jego kpinki z pamiętnych taśm Gudzowatego. Otóż uwierzcie nam na słowo, że było inaczej. Po prostu Oleksy nie siada do stołu z miętusami o słabej głowie.
Więcej możesz przeczytać w 7/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.