Jak uratować życie i zdrowie podczas napadu
Nikt z gapiów nie zachował się tak, żeby nie stać się przypadkową ofiarą, gdy w ubiegłym tygodniu na warszawskim Ursynowie doszło do strzelaniny między policjantami a bandytami. Policjanci urządzili zasadzkę na podejrzanych o zabójstwo ich kolegi w Parolach (w marcu 2002 r.). Większości świadków wydawało się pewnie, że są na planie sensacyjnego filmu. Nikt nie położył się na ziemi, by zejść z linii strzałów. Takie postępowanie nie jest zresztą wyjątkiem. Podobnie zachowywali się niedawno świadkowie strzelaniny w stołecznym Centrum Handlowym Klif.
Jak się zachować podczas napadu na bank czy ulicznej strzelaniny? Co robić, kiedy bandyci próbują wyciągnąć nas zza kierownicy auta? Kiedy warto się bronić, a kiedy należy się poddać? Jakie zachowanie może nam uratować życie, a jakie może się skończyć ciężkim pobiciem, a nawet śmiercią? Tego nie nauczymy się na lekcjach karate czy kung-fu. W kursach przetrwania w mieście uczestniczyło już tysiące osób. Wiedza tam zdobyta uratowała życie wielu z nich. Najczęściej w takich kursach biorą udział pracownicy banków oraz biznesmeni, m.in. rodziny Jana Kulczyka i Aleksandra Gudzowatego.
- Jeśli zostaniemy napadnięci, najlepiej oddać portfel, zegarek, torebkę czy samochód. Przeciętny człowiek, nawet przeszkolony we wschodnich sztukach walki, nie jest w stanie tak uderzyć, by zrobić krzywdę zaprawionemu w bójkach bandycie. Przeszkadza mu w tym jego własna psychika. Tylko umiejętności, które umożliwiają uzyskanie nad napastnikiem przewagi, uzasadniają opór - tłumaczy Paweł Moszner, były żołnierz jednostki specjalnej Grom i oficer służb specjalnych.
W starciu z bandytami nie opłaca się brawura. Niedawno oficer policji, który znalazł się w banku podczas napadu, wyciągnął broń, próbując pomóc wkraczającej do akcji jednostce antyterrorystycznej. Antyterroryści uznali go za jednego z napastników i zastrzelili. Był jedyną ofiarą śmiertelną zajścia.
Jak się zachować podczas napadu na bank czy ulicznej strzelaniny? Co robić, kiedy bandyci próbują wyciągnąć nas zza kierownicy auta? Kiedy warto się bronić, a kiedy należy się poddać? Jakie zachowanie może nam uratować życie, a jakie może się skończyć ciężkim pobiciem, a nawet śmiercią? Tego nie nauczymy się na lekcjach karate czy kung-fu. W kursach przetrwania w mieście uczestniczyło już tysiące osób. Wiedza tam zdobyta uratowała życie wielu z nich. Najczęściej w takich kursach biorą udział pracownicy banków oraz biznesmeni, m.in. rodziny Jana Kulczyka i Aleksandra Gudzowatego.
- Jeśli zostaniemy napadnięci, najlepiej oddać portfel, zegarek, torebkę czy samochód. Przeciętny człowiek, nawet przeszkolony we wschodnich sztukach walki, nie jest w stanie tak uderzyć, by zrobić krzywdę zaprawionemu w bójkach bandycie. Przeszkadza mu w tym jego własna psychika. Tylko umiejętności, które umożliwiają uzyskanie nad napastnikiem przewagi, uzasadniają opór - tłumaczy Paweł Moszner, były żołnierz jednostki specjalnej Grom i oficer służb specjalnych.
W starciu z bandytami nie opłaca się brawura. Niedawno oficer policji, który znalazł się w banku podczas napadu, wyciągnął broń, próbując pomóc wkraczającej do akcji jednostce antyterrorystycznej. Antyterroryści uznali go za jednego z napastników i zastrzelili. Był jedyną ofiarą śmiertelną zajścia.
Dekalog przetrwania Radzą ARKADIUSZ KUPS, były szef wyszkolenia 56. Kompanii Specjalnej Wojska Polskiego, i PAWEŁ MOSZNER, były oficer Gromu |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 5/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.