Samolot kilka razy zatacza kręgi wokół lotniskowca, próbując zrzucić bomby tak, by trafiły dokładnie w cel przymocowany do liny holowniczej, którą ciągnie USS "Constellation", nazywany flagowym okrętem Ameryki. Te ćwiczenia na spokojnych, pogodnych wodach Zatoki Perskiej łatwo mogłyby wprowadzić w błąd postronnego obserwatora, gdyby nie to, że niedaleko stąd, w zasięgu samolotów uzbrojonych nie tylko w tradycyjne bomby, ale przede wszystkim w precyzyjnie sterowane pociski, leży Irak. Jeszcze tego samego dnia kilkadziesiąt maszyn podrywa się z hukiem z pokładu "Connie" - tak pieszczotliwie mówią o okręcie członkowie załogi - by wykonać zadania nad "potencjalnie wrogim" Irakiem, jak ostrożnie nazywa ten kraj John Miller, dowódca "Constellation".
Samolot kilka razy zatacza kręgi wokół lotniskowca, próbując zrzucić bomby tak, by trafiły dokładnie w cel przymocowany do liny holowniczej, którą ciągnie USS "Constellation", nazywany flagowym okrętem Ameryki. Te ćwiczenia na spokojnych, pogodnych wodach Zatoki Perskiej łatwo mogłyby wprowadzić w błąd postronnego obserwatora, gdyby nie to, że niedaleko stąd, w zasięgu samolotów uzbrojonych nie tylko w tradycyjne bomby, ale przede wszystkim w precyzyjnie sterowane pociski, leży Irak. Jeszcze tego samego dnia kilkadziesiąt maszyn podrywa się z hukiem z pokładu "Connie" - tak pieszczotliwie mówią o okręcie członkowie załogi - by wykonać zadania nad "potencjalnie wrogim" Irakiem, jak ostrożnie nazywa ten kraj John Miller, dowódca "Constellation".
Coraz bardziej wojna
Urodzony w Otwocku porucznik Przemysław Kaczynski, pilot przypominającego latający grzyb zwiadowczego samolotu AWACS, oraz jego koledzy na myśliwsko-bombowych hornetach (F/A 18) oraz tomcatach (F-14) mają właśnie lecieć nad południowy Irak. Cel ich misji - przynajmniej oficjalnie - jest niezmienny od roku 1991. Chodzi o nadzorowanie tzw. strefy zakazu lotów nad południowym Irakiem w ramach operacji "Południowa straż". Zgodnie z zaleceniami ONZ pilnują, by irackie lotnictwo nie zapuszczało się nad tę część kraju zamieszkaną przez niechętnych władzom w Bagdadzie szyitów.
Trudno jednak nie zauważyć, że zadania wykonywane przez lotników z "Constellation" w coraz większym stopniu przypominają wojnę. Nie ma dnia, by iracka obrona przeciwlotnicza nie próbowała ostrzeliwać amerykańskich i brytyjskich samolotów biorących udział w operacji (maszyny z lotniskowca wykonują połowę zadań, reszta należy do samolotów z baz naziemnych w regionie). W grudniu zestrzelono amerykański bezzałogowy samolot zwiadowczy Predator. Sojusznicy nie pozostają dłużni Irakijczykom. Miller przyznaje, że teraz chodzi głównie o niszczenie systemów dowodzenia i kontroli oraz wyrzutni pocisków przeciwlotniczych. Wszystko za pomocą broni innej generacji niż bomby, jakich użyto podczas ćwiczebnego bombardowania. Na Irak lotnicy zrzucają pociski sterowane przez globalny system satelitarnego naprowadzania, laser lub promienie podczerwone.
Dzień wcześniej dowództwo "Connie" ogłosiło przez okrętowy radiowęzeł, że piloci za pomocą "inteligentnej" broni zniszczyli kolejne irackie cele w odwecie za próby zestrzeliwania amerykańskich maszyn. Dla Kaczynskiego był to trudny dzień. Wstał przed czwartą. Najpierw wielogodzinne planowanie operacji, potem opóźnienie startu, wreszcie lot nad "potencjalnie" wrogim terytorium. Na grę w bingo, na którą wszyscy na lotniskowcu ostrzyli sobie od kilku dni zęby (można było wygrać nawet 10 tys. dolarów), nie starczyło już sił.
Zakończyć grę!
- Im więcej latam, tym bardziej to lubię - twierdzi jednak Kaczynski, jakby chciał zapewnić, że ani zmęczenie, ani stres nie przeszkodzą w dokończeniu dzieła, którego nie udało się zakończyć jego kolegom 12 lat temu. Tarcza na ścianie w pokoju zebrań pilotów z podobizną Husajna i napisem "oficjalny cel", mówi sama za siebie. - Mieliśmy okazję usunąć Saddama, ale tego nie zrobiono. Nadszedł czas, by to uczynić i skoncentrować się na innych misjach. Na pilnowanie Saddama przeznaczono mnóstwo czasu i pieniędzy [patrolowanie stref zakazu lotów na południu i na północy Iraku kosztowało miliard dolarów rocznie - przyp. autora]. Chyba za dużo. Najwyższy czas, by zakończyć tę grę! - mówi pochodzący z Polski pilot.
Trzy dni wcześniej na "Connie" pojawił się admirał Vernon Clark, szef morskich operacji w amerykańskiej marynarce. Patetycznie wezwał załogę, by była gotowa do "napisania nowego rozdziału historii na przyczółku wolnego świata". Zapowiedział użycie broni, która zapewni Amerykanom miażdżącą przewagę w konfrontacji z Irakiem. Jak przekonywał mnie dowódca okrętu, "Constellation" - choć ma 41 lat i jest ostatnim nieatomowym lotniskowcem w marynarce USA - pod względem uzbrojenia i wyposażenia nie ustępuje swym nuklearnym odpowiednikom. Wraz z siedmioma innymi okrętami, które tworzą jego grupę bitewną (jeden z nich jest atomowy) "Connie" stanowi tak potężną siłę, że żaden kraj w regionie, a nawet sojusz państw nie byłby w stanie stawić jej czoła. W arsenale okrętu ważącego prawie 90 tys. ton znajduje się 30 typów pocisków odpalanych z samolotów lub z okrętu, w większości sterowanych. - Gdziekolwiek się udajemy, tworzymy nowy układ sił, stabilizując sytuację w całym regionie - mówi Miller.
Niebezpieczne miasteczko
"Connie" jest pływającym miasteczkiem (prawie 4,5 tys. osób na pokładzie), a zarazem przedsiębiorstwem produkującym własną energię elektryczną i słodką wodę (dzięki skraplaniu odparowanej wody morskiej). Okręty zaopatrzeniowe dostarczają na jego pokład żywność i paliwo. Kucharzy jest więcej niż lotników. Codziennie muszą przygotować 18 tys. posiłków. Służba trwa kilkanaście godzin dziennie, wolnego czasu jest mało, ale załoga ma wiele możliwości jego zagospodarowania. Na pokładzie jest ponad 900 telewizorów i 1700 komputerów, które dzięki poczcie elektronicznej zapewniają kontakt z bliskimi. Wszędzie gdzie się da ustawiono przyrządy do ćwiczeń gimnastycznych. Eric Reynolds, oficer z Departamentu Public Affairs, zachwala ich jakość i dodatkowy atut - są... bezpłatne. - Jak często pan z nich korzysta? - pytam. - Nigdy - przyznaje ze śmiechem, tłumacząc, że po służbie przygotowuje się do egzaminu, który może mu umożliwić pracę w kabinie dowodzenia.
Służba na lotniskowcu należy do najbardziej niebezpiecznych. Na pokładzie o długości trzech boisk futbolowych trzeba mieć zawsze oczy dookoła głowy. Widziałem, jak odrzut z silników lądującego samolotu przewracał ludzi z obsługi pokładowej. Kilka tygodni wcześniej, gdy "Constellation" znajdował się w drodze z Kalifornii na Hawaje, w podobny sposób jedna osoba została zdmuchnięta z pokładu i wpadła do wody z wysokości 22 m. Przeżyła, mimo że spędziła w wodzie siedem godzin. Trzeba też stale uważać na pracujące śmigła i kable, które służą do skracania drogi lądowania samolotów. Serwisanci czasami przebiegają przez pokład dosłownie chwilę przed lądowaniem maszyny. Do tego dochodzi wszechobecny duszący zapach spalin i hałas, którego nie są w stanie wyciszyć ani nauszniki, ani nawet dodatkowe zatyczki do uszu. - Tu jest bezpieczniej, spokojniej i nie ma takiego stresu - mówi 22-letni Tobby Dudley, który miał dość pracy na pokładzie i przeniósł się do pralni. Nie narzeka, mimo że z górami brudnych rzeczy musi walczyć po 12 godzin dziennie.
Potężny okręt drga przy każdym starcie i lądowaniu samolotu. Przeciążenia przy lądowaniu na lotniskowcu sprawiły, że wnętrzności miałem w gardle, choć na pokład "Connie" leciałem samolotem transportowym, a nie znacznie szybszym FA 18. - Poszło całkiem gładko - skomentował obojętnie jeden z dowódców.
Zła pogoda dla Amerykanów
Admirał Clark zapewniał żołnierzy służących na pływającej bazie powietrznej USA, jaką jest "Connie", że mają w kraju ogromne poparcie. O wątpliwości jednak nietrudno. Arabskie gazety przepełnia niechęć do polityki Waszyngtonu wobec Iraku, a także do amerykańskich żołnierzy stacjonujących w regionie. Marynarze i lotnicy, którzy czasem mogą postawić nogę na lądzie w Bahrajnie, gdzie mieści się dowództwo 5. Floty Marynarki USA, są witani z zadowoleniem jedynie przez kupców. Podczas ostatniej demonstracji przeciwników wojny z Irakiem wykrzykiwano antyamerykańskie hasła i wzywano do bojkotu amerykańskich produktów. Zaledwie rok temu, po kolejnej fazie konfliktu palestyńsko-izraelskiego, rozwścieczony tłum wdarł się na teren ambasady USA w Manamie, stolicy Bahrajnu. W Kuwejcie sytuacja jest jeszcze groźniejsza, choć ten kraj został wyzwolony przez Amerykanów spod irackiej okupacji. W ostatnich dniach zastrzelono w pobliżu amerykańskiej bazy jedną osobę, druga została ranna. Nad Zatoką Perską rosną obawy, że USA dążą do bezwzględnej dominacji nad krajami arabskimi i przejęcia kontroli nad tutejszymi złożami ropy.
Na ląd bez munduru
W związku z napiętą sytuacją żołnierze, marynarze i lotnicy ze wszystkich krajów uczestniczących w operacji międzynarodowej na wodach Zatoki Perskiej, w tym polscy marynarze z okrętu wsparcia logistycznego"Kontradmirał Xawery Czernicki", mają zakaz pojawiania się na ulicach Manamy w mundurach, by nie prowokować wrogich reakcji.
Mimo "miażdżącej przewagi" amerykańscy żołnierze i ich sojusznicy nie mają - jak widać - łatwego zadania. Dodatkowe obawy rodzi świadomość, że Husajn może użyć broni masowego rażenia. Oficjalnie żołnierze nie chcą się do tego przyznać, ale niektórzy obawiają się, że mogłyby ich dotknąć kłopoty zdrowotne podobne do tych, które mają uczestnicy poprzedniej wojny przeciwko Irakowi (tzw. syndrom "Pustynnej burzy").
- Nie dbam o to, kocham służyć mojemu krajowi - mówi 29-letni Aaron Brodie Sychterz ze stanu Connecticut, który na okręcie "Constellation" prognozuje pogodę. Jak dla większości kolegów, także dla niego dodatkową motywacją jest pamięć o ataku terrorystów z 11 września. Załoga "Connie" pod pewnym względem przypomina zresztą wielonarodowe zbiorowisko ludzi pracujących niegdyś w nowojorskim World Trade Center. - Mamy tu około 300 osób, które są obywatelami aż 70 krajów. Sam byłem tym na początku zdumiony - wyjaśnia Dave Maloney, numer 2 na okręcie. Marynarze i lotnicy z "Constellation" wiedzą, że nawet gdyby nie poszli na wojnę, wojna przyszłaby do nich. Aaron nie zapomina, że jego ojciec, pracownik Pentagonu, ocalił życie być może tylko dzięki temu, że miał wolne w dniu, w którym terroryści zaatakowali Amerykę.
Juliusz Urbanowicz
Więcej możesz przeczytać w 5/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.