Trybunał Konstytucyjny chroni finanse państwa kosztem obywateli!
Styczeń 2006 r. Po załamaniu się budżetu państwa minister finansów Grzegorz W. Kołodko zgłasza projekt ustawy konfiskującej majątki warte więcej niż 100 tys. zł. Przy aplauzie Ryszarda Bugaja i Piotra Ikonowicza Sejm przyjmuje nowe prawo. Nieliczni w nowym parlamencie posłowie Platformy Obywatelskiej składają do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o stwierdzenie niezgodności ustawy z konstytucją. Spokojnie czekają na wyrok. W końcu ustawa zasadnicza nie pozwala na wywłaszczanie bez odszkodowania. Trybunał stwierdza, że ustawa konfiskująca mienie była jednorazowa, została już wykonana, a zatem nie podlega ocenie. Fikcja? Nie do końca. Tak trybunał uzasadnił umorzenie wniosku o stwierdzenie niezgodności z konstytucją reformy rolnej z 1944 r. Konfiskata mienia bez odszkodowania, nielegalne opłaty parkingowe, które nie podlegają zwrotowi, łamanie umów międzynarodowych, podatki wprowadzane z dnia na dzień - to wszystko według Trybunału Konstytucyjnego jest zgodne z uchwaloną w 1997 r. ustawą zasadniczą. Zdaniem sędziów, budżet państwa podlega konstytucyjnej ochronie. Nie może być narażony na konieczność wypłacenia wysokich odszkodowań, nawet jeżeli są one skutkiem łamania przez państwo prawa.
Safjan kontra Safjan
800 mln zł dochodu z tytułu podatku od oszczędności, czyli 0,4 proc. rocznego bud-żetu państwa, było jedynym powodem uznania sposobu wprowadzenia podatku Belki (od zysku z kapitału) za zgodny z konstytucją. Obywatele mieli tylko siedem dni na zadbanie o własne pieniądze. I to czysto teoretycznie, bo "Dziennika Ustaw", który ukazał się 23 listopada 2001 r., poza ówczesną wiceminister finansów Ireną Ożóg nikt wówczas nie widział. Podobnie było z bezprawnym pobieraniem opłat za parkowanie.
Trybunał Konstytucyjny 10 grudnia 2002 r. uznał je za niezgodne z konstytucją. Zostały wprowadzone rozporządzeniem, tymczasem obciążenia finansowe wolno nakładać na obywateli jedynie ustawami. Wydawałoby się, że bezprawnie pobrane opłaty należy zwrócić. Otóż nie, trybunał ponownie ulitował się nad budżetem, tym razem samorządów. Nakazał jedynie wydanie odpowiedniej ustawy. Zastrzegł jednocześnie w uzasadnieniu, że pobrane sumy nie podlegają zwrotowi. Co ciekawe, prezes trybunału Marek Safjan w wypowiedzi dla "Wprost" z lipca 2002 r. miał inne zdanie. "Uważam jednak, że opłaty, które pobrano na podstawie bezprawnych przepisów, powinny zostać zwrócone" - powiedział nam wówczas. Skończyło się na słowach.
W czyim interesie?
Trybunał nie widzi nic zdrożnego w zabieraniu majątku obywatelom. We wrześniu 1944 r. PKWN wydał dekret o reformie rolnej. W chwili wydania dekretu obowiązywała konstytucja marcowa, przewidująca wywłaszczenie jedynie za odszkodowaniem. Reforma rolna była więc sprzeczna z ustawą zasadniczą. Takie orzeczenie naraziłoby jednak państwo na konieczność płacenia odszkodowań. Trybunał Konstytucyjny wziął to pod uwagę i stwierdził, że nie może oceniać reformy rolnej, ponieważ był to jednorazowy akt prawny, który już wykonano. Podobnie TK potraktował prawo własności przesiedleńców zza Buga. Przez 58 lat skarb państwa zarabiał, korzystając z majątków na ziemiach zachodnich (otrzymał je w zamian za majątki zabużańskie). Sędziowie trybunału orzekli, że państwo łamało ustawę zasadniczą. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Ratyfikowane przez Polskę umowy międzynarodowe gwarantują Zabużanom otrzymanie równowartości majątków, które pozostawili na wschodzie. Trybunał uznał jednak, że gotówka im się nie należy. Decydujący (jak zwykle) okazał się interes budżetu.
Trybunał lekceważy także prawo włas-ności świeższej daty. Właściciele nie mogą w całości ponosić kosztów utrzymania swoich budynków - orzekł TK i pozwolił podnieść czynsze do 3 proc. wartości mieszkania. Podniósł się lament nad losem biednych lokatorów. W tej atmosferze zaczął umykać sens wyroku. Można go było odczytać, analizując wypowiedzi Marka Safjana. "Gazecie Wyborczej" powiedział on wówczas, że właściciel może nie osiągać zysku, ale nie może ponosić strat. Trybunał Konstytucyjny uznał zatem za niekonstytucyjne ustalanie maksymalnej stawki czynszu poniżej kosztów, a nie poniżej stawki rynkowej. Oznacza to, że pozwolił właścicielom jedynie nie dokładać do interesu. Tymczasem jeżeli właściciel nie może zarabiać na czynszu tyle, ile na wolnym rynku, to dopłaca do kamienicy.
Prawo do bezprawia?
- Nie można brakiem pieniędzy tłumaczyć łamania prawa - komentuje prof. Władysław Rozwadowski z Wydziału Prawa Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Prezes TK pochwalił się tymczasem na łamach "Rzeczpospolitej", jak to stara się uwzględniać skutki wyroków dla budżetu i że - jego zdaniem - jest to postęp wobec rzymskiej zasady dura lex, sed lex. Trybunał, chroniąc skarb państwa, ma poczucie - dał do zrozumienia prezes - że chroni interesy wszystkich obywateli.
Nie ma nic bardziej demoralizującego niż pobłażanie - wie o tym każdy rodzic. Trybunał może się czuć, jeśli nie rodzicem, to na pewno akuszerką potworków legislacyjnych Grzegorza Kołodki. Minister miał prawo przypuszczać, że skoro trybunał zaakceptował podatek Belki, uchylił się od oceny reformy rolnej, utrudnił zwrot bezprawnie pobranych opłat za parkowanie, to w imię dobra budżetu oszczędzi również ustawę o deklaracjach majątkowych. Na szczęście, tym razem się mylił. Trybunał potrafi być wymagający, jeśli chodzi o jakość stanowionego w Polsce prawa. Szkoda tylko, że tak nisko ustawił poprzeczkę.
Safjan kontra Safjan
800 mln zł dochodu z tytułu podatku od oszczędności, czyli 0,4 proc. rocznego bud-żetu państwa, było jedynym powodem uznania sposobu wprowadzenia podatku Belki (od zysku z kapitału) za zgodny z konstytucją. Obywatele mieli tylko siedem dni na zadbanie o własne pieniądze. I to czysto teoretycznie, bo "Dziennika Ustaw", który ukazał się 23 listopada 2001 r., poza ówczesną wiceminister finansów Ireną Ożóg nikt wówczas nie widział. Podobnie było z bezprawnym pobieraniem opłat za parkowanie.
Trybunał Konstytucyjny 10 grudnia 2002 r. uznał je za niezgodne z konstytucją. Zostały wprowadzone rozporządzeniem, tymczasem obciążenia finansowe wolno nakładać na obywateli jedynie ustawami. Wydawałoby się, że bezprawnie pobrane opłaty należy zwrócić. Otóż nie, trybunał ponownie ulitował się nad budżetem, tym razem samorządów. Nakazał jedynie wydanie odpowiedniej ustawy. Zastrzegł jednocześnie w uzasadnieniu, że pobrane sumy nie podlegają zwrotowi. Co ciekawe, prezes trybunału Marek Safjan w wypowiedzi dla "Wprost" z lipca 2002 r. miał inne zdanie. "Uważam jednak, że opłaty, które pobrano na podstawie bezprawnych przepisów, powinny zostać zwrócone" - powiedział nam wówczas. Skończyło się na słowach.
W czyim interesie?
Trybunał nie widzi nic zdrożnego w zabieraniu majątku obywatelom. We wrześniu 1944 r. PKWN wydał dekret o reformie rolnej. W chwili wydania dekretu obowiązywała konstytucja marcowa, przewidująca wywłaszczenie jedynie za odszkodowaniem. Reforma rolna była więc sprzeczna z ustawą zasadniczą. Takie orzeczenie naraziłoby jednak państwo na konieczność płacenia odszkodowań. Trybunał Konstytucyjny wziął to pod uwagę i stwierdził, że nie może oceniać reformy rolnej, ponieważ był to jednorazowy akt prawny, który już wykonano. Podobnie TK potraktował prawo własności przesiedleńców zza Buga. Przez 58 lat skarb państwa zarabiał, korzystając z majątków na ziemiach zachodnich (otrzymał je w zamian za majątki zabużańskie). Sędziowie trybunału orzekli, że państwo łamało ustawę zasadniczą. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Ratyfikowane przez Polskę umowy międzynarodowe gwarantują Zabużanom otrzymanie równowartości majątków, które pozostawili na wschodzie. Trybunał uznał jednak, że gotówka im się nie należy. Decydujący (jak zwykle) okazał się interes budżetu.
Trybunał lekceważy także prawo włas-ności świeższej daty. Właściciele nie mogą w całości ponosić kosztów utrzymania swoich budynków - orzekł TK i pozwolił podnieść czynsze do 3 proc. wartości mieszkania. Podniósł się lament nad losem biednych lokatorów. W tej atmosferze zaczął umykać sens wyroku. Można go było odczytać, analizując wypowiedzi Marka Safjana. "Gazecie Wyborczej" powiedział on wówczas, że właściciel może nie osiągać zysku, ale nie może ponosić strat. Trybunał Konstytucyjny uznał zatem za niekonstytucyjne ustalanie maksymalnej stawki czynszu poniżej kosztów, a nie poniżej stawki rynkowej. Oznacza to, że pozwolił właścicielom jedynie nie dokładać do interesu. Tymczasem jeżeli właściciel nie może zarabiać na czynszu tyle, ile na wolnym rynku, to dopłaca do kamienicy.
Prawo do bezprawia?
- Nie można brakiem pieniędzy tłumaczyć łamania prawa - komentuje prof. Władysław Rozwadowski z Wydziału Prawa Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Prezes TK pochwalił się tymczasem na łamach "Rzeczpospolitej", jak to stara się uwzględniać skutki wyroków dla budżetu i że - jego zdaniem - jest to postęp wobec rzymskiej zasady dura lex, sed lex. Trybunał, chroniąc skarb państwa, ma poczucie - dał do zrozumienia prezes - że chroni interesy wszystkich obywateli.
Nie ma nic bardziej demoralizującego niż pobłażanie - wie o tym każdy rodzic. Trybunał może się czuć, jeśli nie rodzicem, to na pewno akuszerką potworków legislacyjnych Grzegorza Kołodki. Minister miał prawo przypuszczać, że skoro trybunał zaakceptował podatek Belki, uchylił się od oceny reformy rolnej, utrudnił zwrot bezprawnie pobranych opłat za parkowanie, to w imię dobra budżetu oszczędzi również ustawę o deklaracjach majątkowych. Na szczęście, tym razem się mylił. Trybunał potrafi być wymagający, jeśli chodzi o jakość stanowionego w Polsce prawa. Szkoda tylko, że tak nisko ustawił poprzeczkę.
Godność i pieniądze |
---|
MAREK SAFJAN prezes Trybunału Konstytucyjnego Trybunał Konstytucyjny chroni budżet państwa, ale budżet nie stoi najwyżej w hierarchii wartości konstytucyjnych. Istnieją zasady fundamentalne, których naruszenie nie może być usprawiedliwione ochroną finansów państwa. Należy do nich godność człowieka albo sama istota prawa konstytucyjnie chronionego, na przykład prawa włas-ności. Kiedy dochodzimy do tych nieprzekraczalnych granic, budżet musi ustąpić. Prawdą jest, że o tym, gdzie te granice przebiegają, decydują sędziowie, ale nie jest to decyzja zupełnie dowolna. Pamiętajmy, że trybunał ma dorobek orzecznictwa, który bierzemy pod uwagę, orzekając wyroki. W skrajnym wypadku jest możliwe, by akt prawny został uznany za niezgodny z ustawą zasadniczą tylko ze względu na jego skutki dla budżetu państwa. Nie istnieje ustalona kwota, która o tym decyduje. Każdy wypadek oceniamy indywidualnie. |
Więcej możesz przeczytać w 7/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.