Akcjonariusze amerykańskich koncernów nadzorują rady nadzorcze
Przed dziesięcioma laty zapowiedziano rychłe odejście Johna F. Akersa, prezesa i dyrektora generalnego IBM. Rozwścieczeni gigantycznymi stratami i znacznym spadkiem wartości akcji koncernu inwestorzy instytucjonalni od miesięcy domagali się jego głowy. Ostatecznie rada nadzorcza IBM ustąpiła. Akersa wyrzucono zaledwie trzy miesiące po tym, jak swemu szefowi, Robertowi C. Stemplowi, podziękowała rada nadzorcza General Motors. Po Akersie posady straciło wielu menedżerów najwyższego szczebla. Poleciały głowy w American Express, Kodaku, Westinghouse, Apple Computer. Rok ostrych noży zapowiadał nową erę w zarządzaniu spółkami giełdowymi.
Ścięte głowy od parady
Zmiany w kierowaniu amerykańskimi gigantami wprowadzone w 1993 r. okazały się nie dość radykalne. Wprawdzie rady nadzorcze szybciej niż dawniej reagują na przejawy niekompetencji, ale nadal nie kwapią się, by sprawdzać, czy dyrektorzy firm nie popełniają przestępstw. Członkowie rad biją na alarm, jeśli kwartalne wyniki finansowe są niższe, niż zapowiadano, ale przymykają oczy, jeżeli są one po prostu oszustwem. Dzięki akcjom i opcjom na akcje starają się powiązać interesy menedżerów z interesami udziałowców, ignorują jednak to, że zarządzający odczuwają pokusę, by sztucznie zawyżyć wartość akcji, składając obietnice bez pokrycia, wziąć pieniądze i zniknąć.
Tymczasem inwestorzy uciekli z rynku. Nowojorska giełda, Komisja Papierów Wartościowych (SEC) oraz Kongres gorączkowo pracują nad ustawami, które mają precyzować, jakie komitety udziałowców muszą istnieć w radach nadzorczych, jakie warunki muszą spełniać ich członkowie i jakie mają mieć obowiązki. Znawcy struktur zarządzania przedsiębiorstwami uważają jednak, że nawet te nowe, rygorystyczne przepisy nie wystarczą, gdy nastąpi ożywienie gospodarcze. Obawiają się bowiem, że członkowie rad nadzorczych ponownie zaczną się na wszystko godzić, uśpieni sowitymi uposażeniami.
Zareagowali na to ustawodawcy, umożliwiając publiczną analizę działalności i polityki spółek giełdowych. W rezultacie spadło wiele głów. Leniwe lub nieudolne rady nadzorcze i przestępstwa finansowe popełniane przez menedżerów miały przejść do historii. Mimo to doszło do katastrof w Enronie, WorldComie, Tyco International, Adelphia Communications i wielu innych firmach. W liczne skandale, które wybuchają od końca 2001 r., zamieszane są setki przedsiębiorstw.
Ściśle jawne
Uporczywe nalegania udziałowców doprowadziły do tego, że coraz częściej w radach nadzorczych zasiadają osoby nie związane z przedsiębiorstwem. Ich niezależności nie ograniczają osobiste powiązania z dyrektorem generalnym ani kontakty handlowe z przedsiębiorstwem. W sprawozdaniach publikowanych przed walnym zgromadzeniem akcjonariuszy podaje się zarówno wysokość uposażeń menedżerów, jak i zasady ich wynagradzania, a udziałowcy mogą się zrzeszać, nie powiadamiając o tym SEC, jeżeli tylko liczba posiadanych przez nich akcji nie przekracza wartości wymaganej do tego, by zwołać walne zgromadzenie.
Inwestorzy instytucjonalni, agencje badawcze i media również coraz częściej skrupulatnie analizują poczynania rad nadzorczych. Agencja Corporate Library zacznie niebawem publikować oceny ich działalności, podobnie jak ogłasza się ratingi spółek. Jednocześnie członkowie rad zaczęli poważniej traktować obowiązek regularnej oceny pracy dyrektora generalnego przedsiębiorstwa. "Zmieniają dyrektora, zanim spółka zaczyna tonąć, a nie sześć miesięcy później" - mówi Gerard R. Roche, prezes Heidrick & Struggles International, firmy zajmującej się wyszukiwaniem menedżerów najwyższego szczebla.
Triumf ciastkarza
Wyniki finansowe wielu przedsiębiorstw, które zwolniły szefów na początku lat 90., nie przekonują o skuteczności wprowadzonych zmian. Nikt nie przeczy, że obroty, zyski i cena akcji IBM znacznie wzrosły, gdy outsider Louis V. Gerstner zastąpił Akersa. Zdecydowanie poprawiła się także sytuacja w American Express, gdy Harvey Golub, wieloletni menedżer tego banku, objął fotel zajmowany wcześniej przez Robinsona. General Motors jednak dopiero niedawno zaczął odzyskiwać pozycję na rynku motoryzacyjnym. Dziesięć lat po odejściu Johna Sculleya Apple Computer nadal nie zajmuje pierwszych miejsc w wyścigu na rynku komputerów osobistych. Firma Westing-house Electric przestała istnieć. Michael H. Jordan, były doradca z elitarnej agencji konsultingowej McKinsey, który zastąpił na stanowisku dyrektora generalnego Paula E. Lego, podzielił to przedsiębiorstwo, osobno sprzedając działy produkcji i telekomunikacji. "Nie jestem pewien, czy cokolwiek się zmieniło w którejś z tych firm. Wyjątkiem jest IBM" - uważa Timothy M. Ghriskey, zarządzający funduszem inwestycyjnym Ghriskey Capital Partners.
Być może te obawy są zasadne, ale czystka sprzed dziesięciu lat przyniosła także pozytywne rezultaty. W owym czasie dla wielu autorytetów było zaskoczeniem to, że IBM zatrudnił "ciastkarza", jak okopani na swych pozycjach pracownicy koncernu pogardliwie nazywali Gerstnera, pracującego wówczas w RJR Nabisco Holdings. Teraz wiele przedsiębiorstw prosi o radę specjalistów spoza swojej branży. Udziałowcy z kolei są lepiej poinformowani i mają więcej do powiedzenia, gdyż często wykorzystują prawo swobodnego organizowania spotkań i wspólnego działania.
Wyrok rynku
W Waszyngtonie powstają projekty ustaw, zgodnie z którymi członkowie rad nadzorczych ponosiliby odpowiedzialność za przestępstwa gospodarcze popełnione w przedsiębiorstwie podczas ich kadencji. Z kolei członkowie zarządów są coraz bardziej związani z firmami, którymi zarządzają, gdyż posiadają coraz więcej ich akcji. Ustawa mająca radykalnie zmienić zasady zarządzania spółkami giełdowymi i publikowania raportów finansowych oraz wprowadzająca rygorystyczne kary za oszustwa finansowe dopiero zaczyna przynosić efekty. Powołana niedawno Rada Nadzoru Księgowania w Spółkach Giełdowych (PCAOB) zacznie przypuszczalnie działać za kilka miesięcy. Bardziej rygorystyczne zasady dotyczące zarządzania przedsiębiorstwami ma również przyjąć SEC.
Problemy jednak już zaczęły się pięt-rzyć. Pracownicy SEC zasugerowali, aby PCAOB złagodziła przepisy zabraniające prawnikom, przedsiębiorstwom i księgowym zasłaniania się poufnością informacji, co ułatwia ukrycie przed akcjonariuszami niedopuszczalnych praktyk stosowanych w firmach. Ostatecznie przeprowadzenie zmian w zarządzaniu spółkami giełdowymi zależy zatem od udziałowców, a najbardziej - od rynku.
Więcej możesz przeczytać w 7/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.