Zaburzenia snu są często sygnałem schorzeń neurologicznych
Jim Smith był dyrektorem przedsiębiorstwa wodociągowego w małym mieście Osseo w stanie Minnesota. W ciągu dnia był spokojny i cieszył się ogólną sympatią. Dopiero kiedy zasypiał, następowała zmiana. We śnie wykrzykiwał wulgarne słowa, kopał ściany. Zdarzało się, że bił żonę lub ciągnął ją za włosy. Pewnej nocy niemal złamał jej nadgarstek.
W XIX wieku zapewne odczyniano by nad nim egzorcyzmy, żeby wypędzić demony, które wstępowały w jego ciało nocą. W latach 60. psychiatrzy dopatrywaliby się w jego zachowaniu stłumionej agresji i zaleciliby mu terapię u psychoanalityka. Dzisiaj wiadomo, że jego schorzenie polega na zaburzeniu fazy snu REM, które powoduje, że Jim "odgrywa" swoje sny. Taką diagnozę postawiono, kiedy w 1987 r. Smith zgłosił się do Regionalnego Ośrodka Leczenia Zaburzeń Snu w Minneapolis.
Problem w głowie
Statystyki wykazują, że tzw. parasomnie, zaburzenia polegające na dziwnych lub nawet niebezpiecznych zachowaniach w trakcie snu, są bardziej powszechne, niż kiedyś sądzono. Można je skutecznie leczyć, a większość z nich nie ma nic wspólnego z chorobami psychicznymi. Jednocześnie naukowcy stwierdzili ich zaskakujące powiązania z chorobami neurologicznymi. Na corocznym posiedzeniu Associated Professional Sleep Societies, które odbędzie się w czerwcu, psychiatra Carlos Schenck i neurolog Mark Mahowald przedstawią wyniki swoich badań. Spośród 26 pacjentów, u których w latach 80. zdiagnozowano zaburzenia fazy REM, u 17 rozwinęła się później choroba Parkinsona. Z kolei dzięki badaniom prowadzonym w Klinice Mayo odkryto powiązania między zaburzeniami snu a innymi chorobami neurologicznymi, m.in. różnymi formami demencji.
Wspomniany na początku Jim Smith, który ma teraz 72 lata, w maju 2001 r. dowiedział się, że cierpi na chorobę Parkinsona.
Tajemnice REM
Związki między zaburzeniami fazy REM a chorobą Parkinsona dostrzeżono 20 lat temu. Do Schencka zgłosił się wówczas emerytowany sprzedawca Donald Dorff, narzekając na - jak to nazwał - "koszmary nocne z gwałtownymi ruchami". Kiedyś nocą wskoczył na komodę w sypialni, bo wydawało mu się, że jest na boisku i zaraz strzeli gola. Dzięki specjalistycznym badaniom Schenck odkrył, że gwałtowne i agresywne zachowania występowały u Dorffa w fazie REM, która obejmuje 20-25 proc. snu. Pojawia się wówczas większość marzeń sennych. Mózg wysyła sygnały do mięśni, aby wykonywały ruchy, które byłyby właściwe na jawie. U większości śpiących wykonanie tych instrukcji jest blokowane - komórki nerwowe przekazują na przykład wiadomości chemiczne paraliżujące mięśnie poruszające oczami.
Wydawało się, że problemem Dorffa i czterech innych pacjentów opisanych przez Schencka jest brak reakcji paraliżujących w fazie REM. Okazało się, że nie tylko. Naukowcy stwierdzili, że mężczyźni zachowywali się w czasie snu podobnie jak koty badane w połowie lat 60. przez dr. Michela Jouveta. Próbując zlokalizować obszary mózgu odpowiedzialne za fazę REM, Jouvet zniszczył komórki części pnia mózgu. U kotów nadal występowała faza REM, ale zwierzęta nie spały spokojnie, lecz wstawały, rozglądały się, czasem śledziły wyimaginowane ofiary. Późniejsze badania wykazały, że zachowanie zwierząt zależało od miejsca uszkodzeń, na przykład kiedy zniszczono komórki ścieżek nerwowych bieg-nących z jądra migdałowatego, które jest odpowiedzialne za emocje, koty stawały się agresywne. Czy w mózgach Dorffa i innych pacjentów opisanych przez zespół dr. Schencka także doszło do uszkodzenia komórek nerwowych?
W XIX wieku zapewne odczyniano by nad nim egzorcyzmy, żeby wypędzić demony, które wstępowały w jego ciało nocą. W latach 60. psychiatrzy dopatrywaliby się w jego zachowaniu stłumionej agresji i zaleciliby mu terapię u psychoanalityka. Dzisiaj wiadomo, że jego schorzenie polega na zaburzeniu fazy snu REM, które powoduje, że Jim "odgrywa" swoje sny. Taką diagnozę postawiono, kiedy w 1987 r. Smith zgłosił się do Regionalnego Ośrodka Leczenia Zaburzeń Snu w Minneapolis.
Problem w głowie
Statystyki wykazują, że tzw. parasomnie, zaburzenia polegające na dziwnych lub nawet niebezpiecznych zachowaniach w trakcie snu, są bardziej powszechne, niż kiedyś sądzono. Można je skutecznie leczyć, a większość z nich nie ma nic wspólnego z chorobami psychicznymi. Jednocześnie naukowcy stwierdzili ich zaskakujące powiązania z chorobami neurologicznymi. Na corocznym posiedzeniu Associated Professional Sleep Societies, które odbędzie się w czerwcu, psychiatra Carlos Schenck i neurolog Mark Mahowald przedstawią wyniki swoich badań. Spośród 26 pacjentów, u których w latach 80. zdiagnozowano zaburzenia fazy REM, u 17 rozwinęła się później choroba Parkinsona. Z kolei dzięki badaniom prowadzonym w Klinice Mayo odkryto powiązania między zaburzeniami snu a innymi chorobami neurologicznymi, m.in. różnymi formami demencji.
Wspomniany na początku Jim Smith, który ma teraz 72 lata, w maju 2001 r. dowiedział się, że cierpi na chorobę Parkinsona.
Tajemnice REM
Związki między zaburzeniami fazy REM a chorobą Parkinsona dostrzeżono 20 lat temu. Do Schencka zgłosił się wówczas emerytowany sprzedawca Donald Dorff, narzekając na - jak to nazwał - "koszmary nocne z gwałtownymi ruchami". Kiedyś nocą wskoczył na komodę w sypialni, bo wydawało mu się, że jest na boisku i zaraz strzeli gola. Dzięki specjalistycznym badaniom Schenck odkrył, że gwałtowne i agresywne zachowania występowały u Dorffa w fazie REM, która obejmuje 20-25 proc. snu. Pojawia się wówczas większość marzeń sennych. Mózg wysyła sygnały do mięśni, aby wykonywały ruchy, które byłyby właściwe na jawie. U większości śpiących wykonanie tych instrukcji jest blokowane - komórki nerwowe przekazują na przykład wiadomości chemiczne paraliżujące mięśnie poruszające oczami.
Wydawało się, że problemem Dorffa i czterech innych pacjentów opisanych przez Schencka jest brak reakcji paraliżujących w fazie REM. Okazało się, że nie tylko. Naukowcy stwierdzili, że mężczyźni zachowywali się w czasie snu podobnie jak koty badane w połowie lat 60. przez dr. Michela Jouveta. Próbując zlokalizować obszary mózgu odpowiedzialne za fazę REM, Jouvet zniszczył komórki części pnia mózgu. U kotów nadal występowała faza REM, ale zwierzęta nie spały spokojnie, lecz wstawały, rozglądały się, czasem śledziły wyimaginowane ofiary. Późniejsze badania wykazały, że zachowanie zwierząt zależało od miejsca uszkodzeń, na przykład kiedy zniszczono komórki ścieżek nerwowych bieg-nących z jądra migdałowatego, które jest odpowiedzialne za emocje, koty stawały się agresywne. Czy w mózgach Dorffa i innych pacjentów opisanych przez zespół dr. Schencka także doszło do uszkodzenia komórek nerwowych?
Więcej możesz przeczytać w 7/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.