Z partią Zieloni 2004 będzie głupiej, ale za to szykowniej
Powstanie partii feministek, homoseksualnych aktywistów oraz ekologów jest wydarzeniem politycznie błahym, lecz obyczajowo znamiennym. Owe trzy grupy łączy to, że są agresywne i uzurpatorskie. Feministki uzurpują sobie prawo do reprezentowania wszystkich kobiet, i to nie tylko obecnie żyjących, ale także tych z przeszłości oraz tych, które dopiero się narodzą. Homoseksualni aktywiści oraz lesbijki z kolei uzurpują sobie prawo do reprezentowania wszystkich kobiet i mężczyzn (także z przeszłości i przyszłości), którzy czują pociąg fizyczny do osób tej samej płci. Wreszcie ekolodzy uzurpują sobie prawo do bycia jedyną grupą dbającą o środowisko przyrodnicze.
Imperium obskurantyzmu
Grupy tworzące partię Zieloni 2004 przyjmują założenie, iż we współczesnym świecie istnieją złowrogie struktury władzy, represywne obyczaje, konserwatywne nawyki oraz obskuranckie idee. Marzy więc im się zdecydowane przebudowanie naszej świadomości, a także skrupulatne sprawdzanie tego, co robimy w sypialni i w kuchni, jak się wyrażamy i co myślimy. Stąd w ich hasłach nieustająca histeria, bojowość i ciągłe zagrzewanie towarzyszy do walki o obalenie kolejnych placówek konserwatyzmu.
Współzałożyciele partii Zieloni 2004 - w każdym razie odnosi się to do feministek i homoseksualnych aktywistów - głoszą koncepcje porażające swoim prymitywizmem. Na ich tle program Samoobrony wyróżnia się całkiem korzystnie. Praktycznie ich idee sprowadzają się do jednej myśli - mężczyźni represjonują kobiety, a heteroseksualiści homoseksualistów. Myśl tę odwracają na kolejne strony, stosując do kolejnych aspektów rzeczywistości. Ekologia została częściowo uleczona z tego prymitywizmu, głównie dlatego, iż odebrano ją radykalnym ekologom oraz dlatego, że da się wiele z jej haseł zweryfikować lub sklasyfikować w oparciu o badania, doświadczenie, a nawet naukę. Podejrzewam jednak, niestety, iż akces do partii Zieloni 2004 zgłosili ekologiczni radykałowie.
Kompleks prowincji
Małe jest prawdopodobieństwo, by partia odniosła sukces polityczny. Nie znaczy to wcale, iż jej pojawienie się to fakt bez znaczenia. Można się spodziewać, że stanie się ona częstym bywalcem programów radiowych i telewizyjnych oraz bohaterem relacji prasowych. Żyjemy w czasach niezmiernie zideologizowanych. Jeśli pojawia się grupa wystarczająco ekscentryczna i wystarczająco hałaśliwa, która podnosi hasła wyzwoleńcze, zawsze znajduje drogę do sfery publicznej i medialnej. Współczesna wrażliwość jest tego rodzaju, iż wystarczy pomachać transparentem dyskryminacji, a już zewsząd słychać pełne zatroskania głosy solidarności. Nad faktem tym należy ubolewać, ponieważ żyjemy w czasach ogólnie poczciwych, niezmiernie szczodrych wobec wszelkiego rodzaju dziwnych aspiracji. Jeśli więc ktoś dzisiaj zamiast się cieszyć z istniejących swobód, prowadzi histeryczną walkę z coraz potężniejszymi i coraz bardziej ukrytymi wrogami, tak jak to robią feministki i aktywiści homoseksualni, to adekwatną reakcją na to powinno być lekceważenie, a nie lękliwe zatroskanie. Jeśli nie nauczymy się rozróżniać tego, co politycznie i moralnie istotne od obyczajowych i ideologicznych fanaberii, stracimy wyczucie proporcji, konieczne do rzetelnej oceny sceny politycznej.
W Polsce dodatkowym czynnikiem jest nasz prowincjonalizm, który każe się rozcmokiwać nad wszystkim, co upodobnia nas do Zachodu. A ponieważ aktywistki feministyczne i aktywiści homoseksualni stanowią element politycznego pejzażu Zachodu, już to samo wystarczy, by wzbudzać życzliwe zainteresowanie. Pod tymi wszak hasłami wtargnęły feministki na polskie uczelnie. "Chcemy, aby u nas było tak jak w Harvardzie, a przecież w Harvardzie uczą feminizmu" - mówili polscy naukowcy w uczelniach, w których brakuje pieniędzy na zakup kredy do tablicy, a profesorowie zarabiają gorzej niż sprzątaczki w Harvardzie. Pieniędzy na kredę jeszcze nie ma, pensje są nadal głodowe, ale przecież wprowadzając feminizm, zrobiliśmy już krok ku temu, by stać się Harvardem.
Podobnie jest w polityce: szerzy się korupcja, prawo funkcjonuje fatalnie, politycy stają się najmniej szanowaną grupą w kraju, partie osłabiane są walkami wewnętrznymi, scena jest niestabilna, lecz za to sprawiając sobie partię feministek i lesbijek, czujemy się, jakbyśmy byli bliżej Ameryki. Będzie z pewnością głupiej, ale za to szykowniej.
Imperium obskurantyzmu
Grupy tworzące partię Zieloni 2004 przyjmują założenie, iż we współczesnym świecie istnieją złowrogie struktury władzy, represywne obyczaje, konserwatywne nawyki oraz obskuranckie idee. Marzy więc im się zdecydowane przebudowanie naszej świadomości, a także skrupulatne sprawdzanie tego, co robimy w sypialni i w kuchni, jak się wyrażamy i co myślimy. Stąd w ich hasłach nieustająca histeria, bojowość i ciągłe zagrzewanie towarzyszy do walki o obalenie kolejnych placówek konserwatyzmu.
Współzałożyciele partii Zieloni 2004 - w każdym razie odnosi się to do feministek i homoseksualnych aktywistów - głoszą koncepcje porażające swoim prymitywizmem. Na ich tle program Samoobrony wyróżnia się całkiem korzystnie. Praktycznie ich idee sprowadzają się do jednej myśli - mężczyźni represjonują kobiety, a heteroseksualiści homoseksualistów. Myśl tę odwracają na kolejne strony, stosując do kolejnych aspektów rzeczywistości. Ekologia została częściowo uleczona z tego prymitywizmu, głównie dlatego, iż odebrano ją radykalnym ekologom oraz dlatego, że da się wiele z jej haseł zweryfikować lub sklasyfikować w oparciu o badania, doświadczenie, a nawet naukę. Podejrzewam jednak, niestety, iż akces do partii Zieloni 2004 zgłosili ekologiczni radykałowie.
Kompleks prowincji
Małe jest prawdopodobieństwo, by partia odniosła sukces polityczny. Nie znaczy to wcale, iż jej pojawienie się to fakt bez znaczenia. Można się spodziewać, że stanie się ona częstym bywalcem programów radiowych i telewizyjnych oraz bohaterem relacji prasowych. Żyjemy w czasach niezmiernie zideologizowanych. Jeśli pojawia się grupa wystarczająco ekscentryczna i wystarczająco hałaśliwa, która podnosi hasła wyzwoleńcze, zawsze znajduje drogę do sfery publicznej i medialnej. Współczesna wrażliwość jest tego rodzaju, iż wystarczy pomachać transparentem dyskryminacji, a już zewsząd słychać pełne zatroskania głosy solidarności. Nad faktem tym należy ubolewać, ponieważ żyjemy w czasach ogólnie poczciwych, niezmiernie szczodrych wobec wszelkiego rodzaju dziwnych aspiracji. Jeśli więc ktoś dzisiaj zamiast się cieszyć z istniejących swobód, prowadzi histeryczną walkę z coraz potężniejszymi i coraz bardziej ukrytymi wrogami, tak jak to robią feministki i aktywiści homoseksualni, to adekwatną reakcją na to powinno być lekceważenie, a nie lękliwe zatroskanie. Jeśli nie nauczymy się rozróżniać tego, co politycznie i moralnie istotne od obyczajowych i ideologicznych fanaberii, stracimy wyczucie proporcji, konieczne do rzetelnej oceny sceny politycznej.
W Polsce dodatkowym czynnikiem jest nasz prowincjonalizm, który każe się rozcmokiwać nad wszystkim, co upodobnia nas do Zachodu. A ponieważ aktywistki feministyczne i aktywiści homoseksualni stanowią element politycznego pejzażu Zachodu, już to samo wystarczy, by wzbudzać życzliwe zainteresowanie. Pod tymi wszak hasłami wtargnęły feministki na polskie uczelnie. "Chcemy, aby u nas było tak jak w Harvardzie, a przecież w Harvardzie uczą feminizmu" - mówili polscy naukowcy w uczelniach, w których brakuje pieniędzy na zakup kredy do tablicy, a profesorowie zarabiają gorzej niż sprzątaczki w Harvardzie. Pieniędzy na kredę jeszcze nie ma, pensje są nadal głodowe, ale przecież wprowadzając feminizm, zrobiliśmy już krok ku temu, by stać się Harvardem.
Podobnie jest w polityce: szerzy się korupcja, prawo funkcjonuje fatalnie, politycy stają się najmniej szanowaną grupą w kraju, partie osłabiane są walkami wewnętrznymi, scena jest niestabilna, lecz za to sprawiając sobie partię feministek i lesbijek, czujemy się, jakbyśmy byli bliżej Ameryki. Będzie z pewnością głupiej, ale za to szykowniej.
Zielonogłowi |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 42/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.