Jak przemienić pół tablicy Mendelejewa w wodę do picia
Zawiera pół tablicy Mendelejewa szkodliwych pierwiastków, a na dodatek bakterie chorobotwórcze. Dopuszczalne normy zdrowotne przekraczane są o kilkaset procent. W Polsce kontroluje się, czy woda odpowiada tylko kilkunastu spośród 62 norm jakościowych i zdrowotnych - tak NIK ocenił to, co na ogół cieknie z naszych kranów. Dwie trzecie zasobów tzw. wody pitnej w kraju nie nadaje się do spożycia. W dodatku w większości miast ceny wody rosną aż o ponad 30 proc. rocznie. Dlaczego? Woda w Polsce, uważana za tzw. dobro społeczne, jest bowiem niemal w całości państwowa. Tymczasem tam, gdzie ją sprywatyzowano, stawała się czystsza i tańsza.
Przykład można znaleźć w Indiach. Kailash Soni, dyrektor Radius Water Limited (RWL), kupił od państwa 23,6 km rzeki Seonath nieopodal miasta Durg. Koncesję przyznano mu na 22 lata. Już teraz RWL dostarcza 4 mld l wody dziennie. Metr sześcienny prywatnej wody kosztuje jedynie 12 rupii (0,2 euro). To prawie czterokrotnie mniej od stawki pobieranej przez przedsiębiorstwo państwowe na przykład w regionie Bombaju. Firma Kailasha Soniego zainwestowała równowartość 7,45 mln euro w zaporę. W ciągu 20 lat zysk z przedsięwzięcia powinien przekroczyć 100 mln euro. Odbiorcy są zachwyceni. Działające w regionie fabryki LNG Bhilwara, Khoday Distilleries i Western Foods dzięki prywatyzacji rzeki zyskały dostawcę pewnego i zapewniającego wodę bez awarii oraz tańszy surowiec do produkcji. W Polsce tymczasem wodę sprywatyzowano zaledwie w kilku miejscowościach.
Wodociąg giełdowy
Największe inwestycje w wodociągi publiczne na świecie zostały poczynione na przełomie XIX i XX stulecia. Pieniądze wyłożyły władze lokalne i firmy prywatne, a użytkownicy zostali obłożeni podatkami lokalnymi. W kolejnych latach tworzono historię marnotrawstwa. Rozwój miast spowodował nie kontrolowany rozrost sieci wodociągowej. Wszędzie na świecie gigantyczne systemy dystrybucji wody pitnej i przemysłowej były źle zarządzane, a przez to stawały się deficytowe i musiały być finansowane z budżetu centralnego. Przez państwowe dziurawe rurociągi wyciekały miliony hektolitrów wody. Podatnicy płacili, a na trwonienie cennych zasobów przymykano oko. W latach 70. obudzili się Brytyjczycy, którzy przygotowywali się wówczas do członkostwa w Unii Europejskiej. Koszty dostosowania się do unijnych standardów oceniano wtedy na 80 mld USD. Rząd szukał za wszelką cenę oszczędności. Okazało się, że jedynym rozwiązaniem była powszechna prywatyzacja usług komunalnych. Po przekazaniu w prywatne ręce sektora gazowego i energetycznego przyszła kolej na wodny. Jego restrukturyzację rozpoczęto w 1988 r. Rok później akcje państwowego przedsiębiorstwa zarządzającego rzekami - National Rivers Authority - były po raz pierwszy notowane na londyńskiej giełdzie. Udziały lokalnych dostawców wody również wystawiono na sprzedaż.
Kiedy firmy prywatne dostarczały już 25 proc. brytyjskich zasobów wody, przedsiębiorstwa te postanowiły rozpocząć ekspansję międzynarodową. Severn Trent Water International, jeden z dziesięciu byłych państwowych molochów, jest dzisiaj firmą globalną. Z jego usług korzysta nie tylko 8 mln odbiorców w angielskim centrum przemysłowym Midlands, ale także konsumenci w Belgii, Niemczech, Portugalii, Włoszech oraz USA. Brytyjski sukces zainspirował inne kraje, także na wschodzie Europy. Powodzeniem zakończyła się modernizacja sieci wodociągowej w Petersburgu. Rosyjska woda stała się zdatna do picia, a przedsiębiorstwa wodociągowe zyskały finansową autonomię. Powolne uwolnienie rynku wody następuje także w Azerbejdżanie i Gruzji.
Drogi ściek z kranów
Niemal połowa warszawiaków używa do gotowania wyłącznie wody ze studni oligoceńskich. - Zazwyczaj piję tylko wodę mineralną - przyznaje Jan Chojnacki z SLD, wiceszef sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, która ma zorganizować na początku przyszłego roku debatę na temat jakości wody i sposobów jej poprawienia. Ostatni raport NIK na ten temat stwierdza, że ponad dwie trzecie wody pitnej w Polsce nie nadaje się do spożycia! Normy zanieczyszczeń przekroczone są w wodzie cieknącej z kranów w polskich miastach nierzadko o kilkaset procent. - W starych rurach zgromadziły się osady, które przy zwiększeniu ciśnienia wody odpadają, wtórnie ją zanieczyszczając - tłumaczy prof. Karol Kuś, kierownik Zakładu Wodociągów i Kanalizacji na Politechnice Śląskiej. - Sytuacja by się zmieniła, gdyby sieć była wymieniana sukcesywnie - dodaje. W Unii Europejskiej co roku modernizuje się 1,5-2 proc. rur wodociągowych. W Polsce ten wymóg spełnia zaledwie kilka przedsiębiorstw wodociągowych. Z powodu zapóźnień cywilizacyjnych wciąż korzysta się u nas z rur azbestowo-cementowych, a nawet ołowianych!
Ceny wody mimo jej złej jakości systematycznie rosną. Powód? Ustalane są urzędowo. Przedsiębiorstwa komunalne wykorzystują pozycję monopolisty i obciążają mieszkańców coraz większymi opłatami. W Bydgoszczy, Sosnowcu i Szczecinie ceny wody w 2000 r. podwyższono o ponad 35 proc.! Dodatkowo w wielu wypadkach pobór wody jest nielegalny, jednak chaos administracyjny powoduje, że niezwykle trudno znaleźć winowajców. Zarządzanie gospodarką wodną to szczyt niegospodarności. Nie kontrolowana ilość wody wypływa z dziurawych rur do ziemi. Nikt nie zamierza ukrócić tego marnotrawstwa. Nic dziwnego - wszelkie koszty funkcjonowania państwowej, niesprawnej sieci wodociągowej pokryją z nawiązką jej użytkownicy.
Źródło nadziei
Prywatne firmy zainwestowały w wodociągi zaledwie w pięciu polskich miastach: Gdańsku, Bielsku-Białej, Tarnowskich Górach, Głogowie i Dąbrowie Górniczej. Jedną z nich jest RWE Aqua, firma, która w ubiegłym roku nabyła 34 proc. udziałów w dąbrowskim przedsiębiorstwie wodociągów i kanalizacji. Francuska grupa Saur International kupiła udziały gdańskich wodociągów już 11 lat temu. Od tamtej pory znacznie poprawiła się jakość wody i efektywność oczyszczania ścieków. Modernizacja sieci wodociągowej zmniejszyła straty wody o mniej więcej 50 proc.! Dzięki temu ceny wody rosły wolniej niż inflacja mimo wysokich wydatków firmy na inwestycje.
- Zaangażowanie prywatnych firm w przedsiębiorstwa wodociągowe może być najlepszym sposobem na poprawę jakości wody. Obawiam się, że Polska nie wykorzysta przysługującej jej unijnej pomocy, ponieważ część pieniędzy gminy muszą wygospodarować z własnych budżetów, a komunalne kasy świecą pustkami - przekonuje Cezary Krzepina z RWE Aqua. - Tylko prywatyzacja gospodarki wodnej rozbije miejskie monopole, co doprowadzi do obniżki cen wody - dodaje Rafał Zagórny, poseł PO. Prywatyzacją muszą być zainteresowane obie strony - gminy i inwestorzy. Władze nie chcą się jednak pozbywać dochodowych firm, których zyski pozwalają łatać gminne budżety. To swoisty wodny pat, tylko że w szachach obie strony dostają po pół punktu, a z powodu pata między gminami i inwestorami przegrywają konsumenci, czyli wszyscy.
Przykład można znaleźć w Indiach. Kailash Soni, dyrektor Radius Water Limited (RWL), kupił od państwa 23,6 km rzeki Seonath nieopodal miasta Durg. Koncesję przyznano mu na 22 lata. Już teraz RWL dostarcza 4 mld l wody dziennie. Metr sześcienny prywatnej wody kosztuje jedynie 12 rupii (0,2 euro). To prawie czterokrotnie mniej od stawki pobieranej przez przedsiębiorstwo państwowe na przykład w regionie Bombaju. Firma Kailasha Soniego zainwestowała równowartość 7,45 mln euro w zaporę. W ciągu 20 lat zysk z przedsięwzięcia powinien przekroczyć 100 mln euro. Odbiorcy są zachwyceni. Działające w regionie fabryki LNG Bhilwara, Khoday Distilleries i Western Foods dzięki prywatyzacji rzeki zyskały dostawcę pewnego i zapewniającego wodę bez awarii oraz tańszy surowiec do produkcji. W Polsce tymczasem wodę sprywatyzowano zaledwie w kilku miejscowościach.
Wodociąg giełdowy
Największe inwestycje w wodociągi publiczne na świecie zostały poczynione na przełomie XIX i XX stulecia. Pieniądze wyłożyły władze lokalne i firmy prywatne, a użytkownicy zostali obłożeni podatkami lokalnymi. W kolejnych latach tworzono historię marnotrawstwa. Rozwój miast spowodował nie kontrolowany rozrost sieci wodociągowej. Wszędzie na świecie gigantyczne systemy dystrybucji wody pitnej i przemysłowej były źle zarządzane, a przez to stawały się deficytowe i musiały być finansowane z budżetu centralnego. Przez państwowe dziurawe rurociągi wyciekały miliony hektolitrów wody. Podatnicy płacili, a na trwonienie cennych zasobów przymykano oko. W latach 70. obudzili się Brytyjczycy, którzy przygotowywali się wówczas do członkostwa w Unii Europejskiej. Koszty dostosowania się do unijnych standardów oceniano wtedy na 80 mld USD. Rząd szukał za wszelką cenę oszczędności. Okazało się, że jedynym rozwiązaniem była powszechna prywatyzacja usług komunalnych. Po przekazaniu w prywatne ręce sektora gazowego i energetycznego przyszła kolej na wodny. Jego restrukturyzację rozpoczęto w 1988 r. Rok później akcje państwowego przedsiębiorstwa zarządzającego rzekami - National Rivers Authority - były po raz pierwszy notowane na londyńskiej giełdzie. Udziały lokalnych dostawców wody również wystawiono na sprzedaż.
Kiedy firmy prywatne dostarczały już 25 proc. brytyjskich zasobów wody, przedsiębiorstwa te postanowiły rozpocząć ekspansję międzynarodową. Severn Trent Water International, jeden z dziesięciu byłych państwowych molochów, jest dzisiaj firmą globalną. Z jego usług korzysta nie tylko 8 mln odbiorców w angielskim centrum przemysłowym Midlands, ale także konsumenci w Belgii, Niemczech, Portugalii, Włoszech oraz USA. Brytyjski sukces zainspirował inne kraje, także na wschodzie Europy. Powodzeniem zakończyła się modernizacja sieci wodociągowej w Petersburgu. Rosyjska woda stała się zdatna do picia, a przedsiębiorstwa wodociągowe zyskały finansową autonomię. Powolne uwolnienie rynku wody następuje także w Azerbejdżanie i Gruzji.
Drogi ściek z kranów
Niemal połowa warszawiaków używa do gotowania wyłącznie wody ze studni oligoceńskich. - Zazwyczaj piję tylko wodę mineralną - przyznaje Jan Chojnacki z SLD, wiceszef sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, która ma zorganizować na początku przyszłego roku debatę na temat jakości wody i sposobów jej poprawienia. Ostatni raport NIK na ten temat stwierdza, że ponad dwie trzecie wody pitnej w Polsce nie nadaje się do spożycia! Normy zanieczyszczeń przekroczone są w wodzie cieknącej z kranów w polskich miastach nierzadko o kilkaset procent. - W starych rurach zgromadziły się osady, które przy zwiększeniu ciśnienia wody odpadają, wtórnie ją zanieczyszczając - tłumaczy prof. Karol Kuś, kierownik Zakładu Wodociągów i Kanalizacji na Politechnice Śląskiej. - Sytuacja by się zmieniła, gdyby sieć była wymieniana sukcesywnie - dodaje. W Unii Europejskiej co roku modernizuje się 1,5-2 proc. rur wodociągowych. W Polsce ten wymóg spełnia zaledwie kilka przedsiębiorstw wodociągowych. Z powodu zapóźnień cywilizacyjnych wciąż korzysta się u nas z rur azbestowo-cementowych, a nawet ołowianych!
Ceny wody mimo jej złej jakości systematycznie rosną. Powód? Ustalane są urzędowo. Przedsiębiorstwa komunalne wykorzystują pozycję monopolisty i obciążają mieszkańców coraz większymi opłatami. W Bydgoszczy, Sosnowcu i Szczecinie ceny wody w 2000 r. podwyższono o ponad 35 proc.! Dodatkowo w wielu wypadkach pobór wody jest nielegalny, jednak chaos administracyjny powoduje, że niezwykle trudno znaleźć winowajców. Zarządzanie gospodarką wodną to szczyt niegospodarności. Nie kontrolowana ilość wody wypływa z dziurawych rur do ziemi. Nikt nie zamierza ukrócić tego marnotrawstwa. Nic dziwnego - wszelkie koszty funkcjonowania państwowej, niesprawnej sieci wodociągowej pokryją z nawiązką jej użytkownicy.
Źródło nadziei
Prywatne firmy zainwestowały w wodociągi zaledwie w pięciu polskich miastach: Gdańsku, Bielsku-Białej, Tarnowskich Górach, Głogowie i Dąbrowie Górniczej. Jedną z nich jest RWE Aqua, firma, która w ubiegłym roku nabyła 34 proc. udziałów w dąbrowskim przedsiębiorstwie wodociągów i kanalizacji. Francuska grupa Saur International kupiła udziały gdańskich wodociągów już 11 lat temu. Od tamtej pory znacznie poprawiła się jakość wody i efektywność oczyszczania ścieków. Modernizacja sieci wodociągowej zmniejszyła straty wody o mniej więcej 50 proc.! Dzięki temu ceny wody rosły wolniej niż inflacja mimo wysokich wydatków firmy na inwestycje.
- Zaangażowanie prywatnych firm w przedsiębiorstwa wodociągowe może być najlepszym sposobem na poprawę jakości wody. Obawiam się, że Polska nie wykorzysta przysługującej jej unijnej pomocy, ponieważ część pieniędzy gminy muszą wygospodarować z własnych budżetów, a komunalne kasy świecą pustkami - przekonuje Cezary Krzepina z RWE Aqua. - Tylko prywatyzacja gospodarki wodnej rozbije miejskie monopole, co doprowadzi do obniżki cen wody - dodaje Rafał Zagórny, poseł PO. Prywatyzacją muszą być zainteresowane obie strony - gminy i inwestorzy. Władze nie chcą się jednak pozbywać dochodowych firm, których zyski pozwalają łatać gminne budżety. To swoisty wodny pat, tylko że w szachach obie strony dostają po pół punktu, a z powodu pata między gminami i inwestorami przegrywają konsumenci, czyli wszyscy.
Koktajl z kranu |
---|
Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła w dwudziestu miastach 105 badań wody z hydrantów w centralnych punktach sieci wodociągowej, zaworach głównych w budynkach i kranach u odbiorców.
|
Więcej możesz przeczytać w 42/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.