Ponad 1,5 mln Polaków buszuje po internetowych sklepach.
Dwa tysiące złotych zaoszczędzisz, kupując w sklepie internetowym kamerę cyfrową JVC GR DV 700, lodówka Electrolux ERB 3422 jest tam tańsza nawet o 510 zł, a discman Panasonic SL-CT 700 - o 70 zł. O tym, że towary w Internecie są tańsze przeciętnie o 15 proc., wie coraz więcej Polaków. Odsetek internautów kupujących w sieci wzrósł z 11 proc. w kwietniu 2003 r. do 20 proc. w styczniu 2004 r. - wynika z badań TNS OBOP. Oznacza to, że zakupy w sieci robi już ponad 1,5 mln Polaków. Czeka na nich prawie 700 polskich sklepów internetowych, których obroty w 2003 r. zwiększyły się o połowę - do 3 mld zł. 90 proc. z nich już przynosi zyski - wynika z badań firmy I-Metria.
Internet zrewolucjonizował handel w podobnym stopniu, jak w XIX wieku uczyniła to kolej żelazna. Wynalazek Stevensona sprawił, że towary mogły być tanio transportowane i sprzedawane nawet w odległych miejscach świata. Internet sprawił zaś, że możemy w ciągu kilku sekund porównać oferty wielu sprzedawców i wybrać tego, który za swój towar chce najmniej. Opłacalność zakupów w sieci rośnie z każdą transakcją: 83 proc. sklepów stosuje upusty cenowe dla stałych klientów, 35 proc. dołącza upominki do zamówienia, a 20 proc. oferuje darmową dostawę.
Amerykański patent
Szał internetowych zakupów przybył do Europy z USA. W ostatnich pięciu latach 150 tys. Amerykanów rzuciło dotychczasową pracę i zaczęło się utrzymywać z handlu w sieci. Działają oni jak jednoosobowe firmy: wyszukują dostawców, którzy oferują towar po najniższej na rynku cenie, a następnie sprzedają go za pośrednictwem sieci. Większość z nich korzysta z eBay, największego na świecie (70 mln użytkowników) serwisu umożliwiającego handel w sieci. EBay założył w 1995 r. informatyk Pierre Omidyar. Przez pierwszy rok prowadził serwis, używając komputera w swojej sypialni i nie pobierając za usługi żadnych opłat. Na początku 1996 r. firma, która zapewniała Omidyarowi dostęp do Internetu, oznajmiła mu, że duża liczba osób korzystających z eBay blokuje ruch w lokalnej sieci. - Żeby serwis mógł dalej działać, musisz płacić miesięcznie 250 USD - usłyszał. Omidyar napisał wówczas klientom, że będzie musiał zamknąć eBay, bo jego hobby staje się zbyt kosztowne. Tydzień później otrzymał pocztą setki czeków, których wartość wielokrotnie przewyższała opłatę za korzystanie z sieci. Dziś eBay wart jest 4,5 mld USD i stał się najbardziej dochodową firmą internetową na świecie. Omidyar z majątkiem w wysokości 7 mld USD znalazł się na 29. miejscu listy najbogatszych Amerykanów magazynu "Forbes".
Haker z nieba
Polskim odpowiednikiem eBay jest serwis Allegro, który w grudniu 1999 r. założył mieszkający od kilkunastu lat w Polsce Holender Arjan Bakker. Gdy szukał kogoś, kto pomógłby mu w tym projekcie, do komputerów jego firmy włamał się haker, który pokonał zabezpieczenia i zostawił informację, jak zmienić system ochrony, aby włamania się już nie zdarzały. - Uznałem, że to znak od losu - mówi "Wprost" Arjan Bakker. Po dwóch miesiącach poszukiwań udało mu się namierzyć hakera i... zaproponować mu pracę. W ten sposób 19-letni Tomasz Dudziak został twórcą pierwszego i największego (95 proc. rynku) polskiego serwisu umożliwiającego handel w Internecie. Konto ma w nim już około 1,5 mln Polaków. W stworzenie Allegro Bekker zainwestował tylko 30 tys. zł. Od powstania obroty Allegro zwiększają się prawie o 100 proc. rocznie; w 2003 r. wyniosły 370 mln zł, a w obecnym sięgną 600 mln zł.
Allegro, podobnie jak eBay, sam nie dostarcza towaru, a jedynie umożliwia wymianę kupującym i sprzedającym. Sprzedawcy wystawiają towar (zwykle ze zdjęciem) na licytację, podając minimalną cenę (niewidoczną dla kupujących), za jaką skłonni są go sprzedać. Jeżeli licytujący ją przekroczą, a nikt jej nie podbija, transakcja dochodzi do skutku. W Allegro sprzedać i kupić można praktycznie wszystko - od książek, płyt, przez sprzęt elektroniczny, po samochody (miesięcznie za jego pośrednictwem klienci sprzedają 350 aut). Większość handlujących to firmy, które za pośrednictwem Internetu mogą sprzedawać nawet o kilkadziesiąt procent taniej niż w sklepie; wystawienie towaru na sprzedaż w sieci nie kosztuje prawie nic. Część towarów stanowią rzeczy używane, sprzedawane przez tych, którzy zmieniają właśnie telewizor czy też kupili sobie nowy rower i nie mają co zrobić ze starym.
W sieci zakupów
W Internecie zarabiają oczywiście nie tylko handlujący na internetowych bazarach (jakimi są eBay i Allegro). Merlina, największy sklep w polskim Internecie (należący do wydawnictwa Prószyński i S-ka), odwiedza codziennie 50 tys. klientów - tyle, ile przychodzi na zakupy do supermarketu! 70 proc. wpływów Merlina pochodzi ze sprzedaży książek (można tu kupić ponad 90 proc. drukowanych w Polsce tytułów), reszta - z handlu filmami DVD, sprzętem elektronicznym itp. Przychody firmy wzrosły w ostatnich dwóch latach prawie trzykrotnie, osiągając w 2003 r. 22 mln zł.
- W tym roku po raz pierwszy osiągniemy zysk - chwali się Krzysztof Jerzyk, wiceprezes Merlin.com.pl. Popyt na zakupy w sieci zwiększył się do tego stopnia, że Merlin otworzył galerię sztuki, gdzie można nabyć grafiki i obrazy polskich malarzy (m.in. Zdzisława Beksińskiego).
Internet to także sposób na ożywienie tradycyjnych sklepów (z badań I-Metrii wynika, że dla 80 proc. sklepów sieć jest dodatkowym kanałem sprzedaży). Agnieszka Nowaczek od 11 lat prowadzi sklep ze sprzętem RTV w Gostyninie koło Płocka.
W 2000 r. postanowiła zmienić branżę. - Ludzie coraz mniej kupowali, więc musieliśmy znaleźć nowy sposób na zarobienie pieniędzy - tłumaczy Nowaczek. Otworzyła w Internecie sklep MaxiMedia. Z małego sklepu firma przeobraziła się w spore przedsiębiorstwo - z 7 tys. klientów rocznie i przychodami sięgającymi 50 mln zł. W sklepie internetowym sprzedaje głównie drogi sprzęt RTV i AGD oraz aparaty fotograficzne - na ich zakupie klienci mogą relatywnie dużo zaoszczędzić; ceny są średnio o 10 proc. niższe niż w tradycyjnych sklepach. Większość kupców to mieszkańcy dużych miast, którzy nie chcą płacić wysokich marż za sprzęt elektroniczny z wyższej półki. Nowaczek często serfuje po Internecie i podgląda, co robią konkurenci. Ostatnio znalazła kilkanaście firm, które stworzyły strony łudząco podobne do strony jej sklepu, aby w ten sposób wykorzystywać jego renomę. Wścieka się z tego powodu, ale zaraz się pociesza, że to zapowiada jeszcze lepsze czasy dla internetowego handlu. Półtora miliona polskich internautów zarabia rocznie łącznie około 35 mld zł netto (wynika z badań Pracuj.pl); jedną trzecią tej kwoty przeznaczają na zakupy.
Internet zrewolucjonizował handel w podobnym stopniu, jak w XIX wieku uczyniła to kolej żelazna. Wynalazek Stevensona sprawił, że towary mogły być tanio transportowane i sprzedawane nawet w odległych miejscach świata. Internet sprawił zaś, że możemy w ciągu kilku sekund porównać oferty wielu sprzedawców i wybrać tego, który za swój towar chce najmniej. Opłacalność zakupów w sieci rośnie z każdą transakcją: 83 proc. sklepów stosuje upusty cenowe dla stałych klientów, 35 proc. dołącza upominki do zamówienia, a 20 proc. oferuje darmową dostawę.
Amerykański patent
Szał internetowych zakupów przybył do Europy z USA. W ostatnich pięciu latach 150 tys. Amerykanów rzuciło dotychczasową pracę i zaczęło się utrzymywać z handlu w sieci. Działają oni jak jednoosobowe firmy: wyszukują dostawców, którzy oferują towar po najniższej na rynku cenie, a następnie sprzedają go za pośrednictwem sieci. Większość z nich korzysta z eBay, największego na świecie (70 mln użytkowników) serwisu umożliwiającego handel w sieci. EBay założył w 1995 r. informatyk Pierre Omidyar. Przez pierwszy rok prowadził serwis, używając komputera w swojej sypialni i nie pobierając za usługi żadnych opłat. Na początku 1996 r. firma, która zapewniała Omidyarowi dostęp do Internetu, oznajmiła mu, że duża liczba osób korzystających z eBay blokuje ruch w lokalnej sieci. - Żeby serwis mógł dalej działać, musisz płacić miesięcznie 250 USD - usłyszał. Omidyar napisał wówczas klientom, że będzie musiał zamknąć eBay, bo jego hobby staje się zbyt kosztowne. Tydzień później otrzymał pocztą setki czeków, których wartość wielokrotnie przewyższała opłatę za korzystanie z sieci. Dziś eBay wart jest 4,5 mld USD i stał się najbardziej dochodową firmą internetową na świecie. Omidyar z majątkiem w wysokości 7 mld USD znalazł się na 29. miejscu listy najbogatszych Amerykanów magazynu "Forbes".
Haker z nieba
Polskim odpowiednikiem eBay jest serwis Allegro, który w grudniu 1999 r. założył mieszkający od kilkunastu lat w Polsce Holender Arjan Bakker. Gdy szukał kogoś, kto pomógłby mu w tym projekcie, do komputerów jego firmy włamał się haker, który pokonał zabezpieczenia i zostawił informację, jak zmienić system ochrony, aby włamania się już nie zdarzały. - Uznałem, że to znak od losu - mówi "Wprost" Arjan Bakker. Po dwóch miesiącach poszukiwań udało mu się namierzyć hakera i... zaproponować mu pracę. W ten sposób 19-letni Tomasz Dudziak został twórcą pierwszego i największego (95 proc. rynku) polskiego serwisu umożliwiającego handel w Internecie. Konto ma w nim już około 1,5 mln Polaków. W stworzenie Allegro Bekker zainwestował tylko 30 tys. zł. Od powstania obroty Allegro zwiększają się prawie o 100 proc. rocznie; w 2003 r. wyniosły 370 mln zł, a w obecnym sięgną 600 mln zł.
Allegro, podobnie jak eBay, sam nie dostarcza towaru, a jedynie umożliwia wymianę kupującym i sprzedającym. Sprzedawcy wystawiają towar (zwykle ze zdjęciem) na licytację, podając minimalną cenę (niewidoczną dla kupujących), za jaką skłonni są go sprzedać. Jeżeli licytujący ją przekroczą, a nikt jej nie podbija, transakcja dochodzi do skutku. W Allegro sprzedać i kupić można praktycznie wszystko - od książek, płyt, przez sprzęt elektroniczny, po samochody (miesięcznie za jego pośrednictwem klienci sprzedają 350 aut). Większość handlujących to firmy, które za pośrednictwem Internetu mogą sprzedawać nawet o kilkadziesiąt procent taniej niż w sklepie; wystawienie towaru na sprzedaż w sieci nie kosztuje prawie nic. Część towarów stanowią rzeczy używane, sprzedawane przez tych, którzy zmieniają właśnie telewizor czy też kupili sobie nowy rower i nie mają co zrobić ze starym.
W sieci zakupów
W Internecie zarabiają oczywiście nie tylko handlujący na internetowych bazarach (jakimi są eBay i Allegro). Merlina, największy sklep w polskim Internecie (należący do wydawnictwa Prószyński i S-ka), odwiedza codziennie 50 tys. klientów - tyle, ile przychodzi na zakupy do supermarketu! 70 proc. wpływów Merlina pochodzi ze sprzedaży książek (można tu kupić ponad 90 proc. drukowanych w Polsce tytułów), reszta - z handlu filmami DVD, sprzętem elektronicznym itp. Przychody firmy wzrosły w ostatnich dwóch latach prawie trzykrotnie, osiągając w 2003 r. 22 mln zł.
- W tym roku po raz pierwszy osiągniemy zysk - chwali się Krzysztof Jerzyk, wiceprezes Merlin.com.pl. Popyt na zakupy w sieci zwiększył się do tego stopnia, że Merlin otworzył galerię sztuki, gdzie można nabyć grafiki i obrazy polskich malarzy (m.in. Zdzisława Beksińskiego).
Internet to także sposób na ożywienie tradycyjnych sklepów (z badań I-Metrii wynika, że dla 80 proc. sklepów sieć jest dodatkowym kanałem sprzedaży). Agnieszka Nowaczek od 11 lat prowadzi sklep ze sprzętem RTV w Gostyninie koło Płocka.
W 2000 r. postanowiła zmienić branżę. - Ludzie coraz mniej kupowali, więc musieliśmy znaleźć nowy sposób na zarobienie pieniędzy - tłumaczy Nowaczek. Otworzyła w Internecie sklep MaxiMedia. Z małego sklepu firma przeobraziła się w spore przedsiębiorstwo - z 7 tys. klientów rocznie i przychodami sięgającymi 50 mln zł. W sklepie internetowym sprzedaje głównie drogi sprzęt RTV i AGD oraz aparaty fotograficzne - na ich zakupie klienci mogą relatywnie dużo zaoszczędzić; ceny są średnio o 10 proc. niższe niż w tradycyjnych sklepach. Większość kupców to mieszkańcy dużych miast, którzy nie chcą płacić wysokich marż za sprzęt elektroniczny z wyższej półki. Nowaczek często serfuje po Internecie i podgląda, co robią konkurenci. Ostatnio znalazła kilkanaście firm, które stworzyły strony łudząco podobne do strony jej sklepu, aby w ten sposób wykorzystywać jego renomę. Wścieka się z tego powodu, ale zaraz się pociesza, że to zapowiada jeszcze lepsze czasy dla internetowego handlu. Półtora miliona polskich internautów zarabia rocznie łącznie około 35 mld zł netto (wynika z badań Pracuj.pl); jedną trzecią tej kwoty przeznaczają na zakupy.
Więcej możesz przeczytać w 14/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.