Abba to emocjonalna intensywność, melancholia i mroczny motyw dominacji-uległości między kochankami
Miliard dolarów zaoferowano byłym członkom Abby za reaktywację zespołu i zagranie stu koncertów. Dwa lata temu na to się nie zgodzili. Kilka tygodni temu znowu pojawiły się plotki o wielkim come back. Miałoby to nastąpić 6 kwietnia - trzydzieści lat od dnia, kiedy Abba zgotowała Waterloo rywalom w konkursie Eurowizji w Brighton. Członkowie grupy zdementowali te plotki. Nie chcą znowu wspólnie grać, bo świetnie zarabiają, mimo że nie występują. Zanim w 1982 r. Abba zawiesiła działalność, przeistoczyła się w globalny koncern, który w latach 1974-1982 r. sprzedał 350 mln płyt. Pod względem rentowności zespół wysunął się wtedy na czoło skandynawskich eksporterów, detronizując Volvo. Wydany 11 lat po rozwiązaniu grupy album "Gold" rozszedł się w 25 mln egzemplarzy. A było to tylko jedno z ponad 30 "pośmiertnych" wydawnictw składankowych i koncertowych Abby.
Od pięciu lat rekordy popularności bije oparty na utworach zespołu musical "Mamma Mia". Obecnie jest on wystawiany w 11 teatrach na świecie i zarabia 8 mln USD tygodniowo. Łączne dochody z biletów ocenia się na 750 mln USD, co pozwala prognozować, że na jesieni stanie się on najbardziej dochodowym muzycznym spektaklem wszech czasów. Muzyka Szwedów jest żelazną pozycją w dyskotekowym repertuarze. Żyją też z niej dziesiątki tzw. tribute bands, czyli scenicznych kopii oryginału. Imitatorzy Abby, na przykład Björn Again, Abba Fever czy Voulez-Vous, zapełniają wielotysięczne audytoria, deklasując naśladowców Presleya, Beatlesów czy Queen.
W rocznicę zwycięstwa w konkursie Eurowizji na rynku pojawi się pierwsza od 17 lat solowa płyta Agnethy Fältskog "My Colouring Book". Spekulowano, że członkowie grupy z tego powodu zgodzą się na wspólny występ. Benny Andersson w wypowiedzi dla internetowego serwisu muzycznego STIM: Svensk Musik zdementował te pogłoski. Nie wykluczył jednak, że ktoś z zespołu wesprze Agnethę podczas promocyjnych koncertów.
Klątwa Eurowizji
W latach 70. deklarowanie sympatii do muzyki Abby uchodziło za niestosowne. Nie wypadało lubić zespołu łączącego mało ambitną muzykę z kiczowatą oprawą koncertów i eksploatującego spopularyzowany przez "Playboya" stereotyp wyzwolonych obyczajowo Szwedek. Abba rzeczywiście mogła w momencie triumfu piosenki "Waterloo" sprawiać wrażenie zmodernizowanej wersji The Mamas and the Papas. W dodatku jej repertuar budził skojarzenia z odsądzonym od czci i wiary bubblegum popem, zapomnianym dziś, lecz popularnym na początku lat 70. Taką muzykę grały zespoły 1910 Fruitgum Company czy Middle Of The Road.
Abba nie była zespołem powstałym w wyniku castingu, jak to dzisiaj bywa. Na casting mógł wskazywać dobór kontrastujących z sobą pod względem urody śpiewających pań: uległej blondynki Agnethy Fältskog, która natychmiast zaczęła wygrywać wszelkie plebiscyty na najładniejszą estradową pupę, i władczej brunetki Norweżki Anni-Frid (Fridy) Lyngstad. Agnetha i Frida, zanim poznały Björna Ulvaeusa i Benny'ego Anderssona, miały znaczący dorobek nagraniowy i sceniczny. Agnetha z powodzeniem występowała w roli Marii Magdaleny w sztokholmskiej produkcji rock-opery "Jesus Christ Superstar". Frida odnosiła spore sukcesy w Skandynawii jako wokalistka jazzowa.
Przez pierwsze trzy lata związków Agnethy i Fridy z Bennym i Björnem nic nie wskazywało, by kiedykolwiek mieli dzielić coś więcej niż łoże. Dopiero w marcu 1972 r. obaj panowie B., już jako producenci w firmie Polar Music, wpadli na pomysł, by wspólnie ze swoimi partnerkami nagrać pod szyldem Björn and Benny, Agnetha and Anni-Frid piosenkę "People In Love". Nazwa Abba, będąca akronimem utworzonym z pierwszych liter imion czwórki, pojawiła się rok później, po skandynawskim sukcesie utworu "Ring Ring", który został zgłoszony jako kandydat do reprezentowania Szwecji na konkursie Eurowizji w 1973 r.
Abba na swoją szansę w konkursie Eurowizji musiała rok poczekać. Wbrew legendzie, triumf w Brighton (z utworem "Waterloo") nie był przełomem w karierze zespołu. Wszystko raczej wskazywało, że ów sukces stał się ofiarą tzw. klątwy Eurowizji. Polega ona na tym, że zwycięzca konkursu zwykle kończy na śmietniku gwiazd jednego przeboju. Kilka następnych singli zdawało się potwierdzać tę prawidłowość także w wypadku Abby. Punktem zwrotnym okazał się dopiero wydany w 1975 r. utwór "S.O.S." z trzeciego albumu "Abba". Dwa kolejne single "Mamma Mia" i "Fernando" szturmem zdobyły rynek europejski. Globalna dominacja Abby nastąpiła wraz z ukazaniem się płyty "Arrival" - arcydzieła muzyki pop lat 70. Reklamujący płytę utwór "Dancing Queen" znalazł się na pierwszych miejscach najważniejszych narodowych list przebojów na świecie, z USA włącznie.
Trzyminutowe symfonie dla nastolatków
Decydujący wpływ na sukces Abby miała eksplozja disco w połowie lat 70. Ale i Björn, i Benny - twórcy repertuaru zespołu, którzy zdążyli się oderwać od wymogów produkcji muzyki dla skandynawskich gospodyń domowych - byli gotowi na przyjęcie tej eksplozji. W przeciwieństwie do wykonawców anglo-amerykańskich, przetwarzających czarny soul lat 60., Szwedzi stworzyli białą, na wskroś europejską odmianę tanecznej muzyki. Swym utworom nadali epicki rozmach brzmieniowy, wzorując się na osiągnięciach Phila Spectora sprzed ponad 10 lat (słynna "ściana dźwięku"), a z drugiej strony - opatrzyli je silnie oddziałującym na wyobraźnię odbiorców elementem teatralności. W ich "trzyminutowych symfoniach dla nastolatków" - jakby to powiedział Spector - była odrobina dekadencji, rodem z popularnego wówczas filmu "Kabaret". Była też typowa dla epoki disco emocjonalna intensywność oraz melancholia i mroczny motyw dominacji-uległości w relacjach między kochankami. Jednocześnie Abba dokonała rzeczy niesłychanej: przełamała barierę językową, czyniąc z angielskiego coś w rodzaju esperanto, strawnego dla Anglosasów, a jednocześnie komunikatywnego dla nieanglojęzycznej publiczności.
Zespół był gwiazdą w stylu swej wielkiej rodaczki Grety Garbo. Strzegąc zazdrośnie swej prywatności i trzymając plotkarskie media na bezpieczny dystans, wydawał się tajemniczym, nieco baśniowym bytem, który materializował się niczym dobra wróżka tylko na scenie bądź na ekranie ("Abba - the Movie"). Im bliżej było końca kariery zespołu, tym silniej w jego utworach zaznaczała się egzystencjalna zaduma nad nietrwałością miłosnych związków. Niemal cały materiał ostatniego albumu "The Visitors", a szczególnie utwory "When All Is Said And Done" i "One of Us" składały się na psychodramę, która była refleksem rozwodów Fridy i Benny'ego oraz Agnethy i Björna. Po nagraniu tej płyty Abba, która od początku była firmą rodzinną, straciła rację istnienia. Jej członkowie postanowili wrócić do swych indywidualnych zajęć, tak jakby owe 8 lat supergwiazdorstwa nigdy się im nie przytrafiły. Ale w przeciwieństwie do setek popularnych wykonawców, świat o Abbie nie zapomniał.
Wpływy słynnych Szwedów można usłyszeć w muzyce setek zespołów: od Blondie przez Eurythmics i Erasure po Garbage i wszelkiej maści dzisiejsze girls- i boysbandy. Piosenki zespołu stały się na początku lat 90. osnową dwóch głośnych australijskich filmów: "Wesele Muriel" i "Priscilla, królowa pustyni". I co ciekawe - dzisiaj, gdy przeżywamy kolejny renesans Abby, przyznawanie się do sympatii do zespołu nie tylko nie grozi wyrugowaniem z dobrego towarzystwa, ale jest wręcz trendy.
Od pięciu lat rekordy popularności bije oparty na utworach zespołu musical "Mamma Mia". Obecnie jest on wystawiany w 11 teatrach na świecie i zarabia 8 mln USD tygodniowo. Łączne dochody z biletów ocenia się na 750 mln USD, co pozwala prognozować, że na jesieni stanie się on najbardziej dochodowym muzycznym spektaklem wszech czasów. Muzyka Szwedów jest żelazną pozycją w dyskotekowym repertuarze. Żyją też z niej dziesiątki tzw. tribute bands, czyli scenicznych kopii oryginału. Imitatorzy Abby, na przykład Björn Again, Abba Fever czy Voulez-Vous, zapełniają wielotysięczne audytoria, deklasując naśladowców Presleya, Beatlesów czy Queen.
W rocznicę zwycięstwa w konkursie Eurowizji na rynku pojawi się pierwsza od 17 lat solowa płyta Agnethy Fältskog "My Colouring Book". Spekulowano, że członkowie grupy z tego powodu zgodzą się na wspólny występ. Benny Andersson w wypowiedzi dla internetowego serwisu muzycznego STIM: Svensk Musik zdementował te pogłoski. Nie wykluczył jednak, że ktoś z zespołu wesprze Agnethę podczas promocyjnych koncertów.
Klątwa Eurowizji
W latach 70. deklarowanie sympatii do muzyki Abby uchodziło za niestosowne. Nie wypadało lubić zespołu łączącego mało ambitną muzykę z kiczowatą oprawą koncertów i eksploatującego spopularyzowany przez "Playboya" stereotyp wyzwolonych obyczajowo Szwedek. Abba rzeczywiście mogła w momencie triumfu piosenki "Waterloo" sprawiać wrażenie zmodernizowanej wersji The Mamas and the Papas. W dodatku jej repertuar budził skojarzenia z odsądzonym od czci i wiary bubblegum popem, zapomnianym dziś, lecz popularnym na początku lat 70. Taką muzykę grały zespoły 1910 Fruitgum Company czy Middle Of The Road.
Abba nie była zespołem powstałym w wyniku castingu, jak to dzisiaj bywa. Na casting mógł wskazywać dobór kontrastujących z sobą pod względem urody śpiewających pań: uległej blondynki Agnethy Fältskog, która natychmiast zaczęła wygrywać wszelkie plebiscyty na najładniejszą estradową pupę, i władczej brunetki Norweżki Anni-Frid (Fridy) Lyngstad. Agnetha i Frida, zanim poznały Björna Ulvaeusa i Benny'ego Anderssona, miały znaczący dorobek nagraniowy i sceniczny. Agnetha z powodzeniem występowała w roli Marii Magdaleny w sztokholmskiej produkcji rock-opery "Jesus Christ Superstar". Frida odnosiła spore sukcesy w Skandynawii jako wokalistka jazzowa.
Przez pierwsze trzy lata związków Agnethy i Fridy z Bennym i Björnem nic nie wskazywało, by kiedykolwiek mieli dzielić coś więcej niż łoże. Dopiero w marcu 1972 r. obaj panowie B., już jako producenci w firmie Polar Music, wpadli na pomysł, by wspólnie ze swoimi partnerkami nagrać pod szyldem Björn and Benny, Agnetha and Anni-Frid piosenkę "People In Love". Nazwa Abba, będąca akronimem utworzonym z pierwszych liter imion czwórki, pojawiła się rok później, po skandynawskim sukcesie utworu "Ring Ring", który został zgłoszony jako kandydat do reprezentowania Szwecji na konkursie Eurowizji w 1973 r.
Abba na swoją szansę w konkursie Eurowizji musiała rok poczekać. Wbrew legendzie, triumf w Brighton (z utworem "Waterloo") nie był przełomem w karierze zespołu. Wszystko raczej wskazywało, że ów sukces stał się ofiarą tzw. klątwy Eurowizji. Polega ona na tym, że zwycięzca konkursu zwykle kończy na śmietniku gwiazd jednego przeboju. Kilka następnych singli zdawało się potwierdzać tę prawidłowość także w wypadku Abby. Punktem zwrotnym okazał się dopiero wydany w 1975 r. utwór "S.O.S." z trzeciego albumu "Abba". Dwa kolejne single "Mamma Mia" i "Fernando" szturmem zdobyły rynek europejski. Globalna dominacja Abby nastąpiła wraz z ukazaniem się płyty "Arrival" - arcydzieła muzyki pop lat 70. Reklamujący płytę utwór "Dancing Queen" znalazł się na pierwszych miejscach najważniejszych narodowych list przebojów na świecie, z USA włącznie.
Trzyminutowe symfonie dla nastolatków
Decydujący wpływ na sukces Abby miała eksplozja disco w połowie lat 70. Ale i Björn, i Benny - twórcy repertuaru zespołu, którzy zdążyli się oderwać od wymogów produkcji muzyki dla skandynawskich gospodyń domowych - byli gotowi na przyjęcie tej eksplozji. W przeciwieństwie do wykonawców anglo-amerykańskich, przetwarzających czarny soul lat 60., Szwedzi stworzyli białą, na wskroś europejską odmianę tanecznej muzyki. Swym utworom nadali epicki rozmach brzmieniowy, wzorując się na osiągnięciach Phila Spectora sprzed ponad 10 lat (słynna "ściana dźwięku"), a z drugiej strony - opatrzyli je silnie oddziałującym na wyobraźnię odbiorców elementem teatralności. W ich "trzyminutowych symfoniach dla nastolatków" - jakby to powiedział Spector - była odrobina dekadencji, rodem z popularnego wówczas filmu "Kabaret". Była też typowa dla epoki disco emocjonalna intensywność oraz melancholia i mroczny motyw dominacji-uległości w relacjach między kochankami. Jednocześnie Abba dokonała rzeczy niesłychanej: przełamała barierę językową, czyniąc z angielskiego coś w rodzaju esperanto, strawnego dla Anglosasów, a jednocześnie komunikatywnego dla nieanglojęzycznej publiczności.
Zespół był gwiazdą w stylu swej wielkiej rodaczki Grety Garbo. Strzegąc zazdrośnie swej prywatności i trzymając plotkarskie media na bezpieczny dystans, wydawał się tajemniczym, nieco baśniowym bytem, który materializował się niczym dobra wróżka tylko na scenie bądź na ekranie ("Abba - the Movie"). Im bliżej było końca kariery zespołu, tym silniej w jego utworach zaznaczała się egzystencjalna zaduma nad nietrwałością miłosnych związków. Niemal cały materiał ostatniego albumu "The Visitors", a szczególnie utwory "When All Is Said And Done" i "One of Us" składały się na psychodramę, która była refleksem rozwodów Fridy i Benny'ego oraz Agnethy i Björna. Po nagraniu tej płyty Abba, która od początku była firmą rodzinną, straciła rację istnienia. Jej członkowie postanowili wrócić do swych indywidualnych zajęć, tak jakby owe 8 lat supergwiazdorstwa nigdy się im nie przytrafiły. Ale w przeciwieństwie do setek popularnych wykonawców, świat o Abbie nie zapomniał.
Wpływy słynnych Szwedów można usłyszeć w muzyce setek zespołów: od Blondie przez Eurythmics i Erasure po Garbage i wszelkiej maści dzisiejsze girls- i boysbandy. Piosenki zespołu stały się na początku lat 90. osnową dwóch głośnych australijskich filmów: "Wesele Muriel" i "Priscilla, królowa pustyni". I co ciekawe - dzisiaj, gdy przeżywamy kolejny renesans Abby, przyznawanie się do sympatii do zespołu nie tylko nie grozi wyrugowaniem z dobrego towarzystwa, ale jest wręcz trendy.
Więcej możesz przeczytać w 14/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.