50 tys. dolarów za sklonowanie ulubionego czworonoga
Po ośmiu latach od sklonowania owcy Dolly amerykańska firma Genetic Savings & Clone oferuje możliwość powielania domowych czworonogów. Już teraz można złożyć zamówienie na sklonowanie kota. Pierwszych czterech klientów ma otrzymać klony swoich zwierząt jesienią tego roku, płacąc za to po 50 tys. dolarów. Firma zapewnia, że wraz ze wzrostem liczby zamówień cena spadnie co najmniej dziesięciokrotnie. Jeszcze w tym roku w Genetic Savings & Clone będzie można sklonować też psy.
Missy, wróć!
Amerykański miliarder John Sperling na sklonowanie ukochanej suczki przeznaczył 3,7 mln dolarów. Missy była kundlem - prawdopodobnie krzyżówką owczarka border collie i syberyjskiego husky. Rozmnożenie jej tak, aby potomstwo było do niej podobne, nie było możliwe. Klonowanie psów okazało się trudniejsze niż powielanie owiec, krów i myszy. Psy jajeczkują zaledwie dwa razy w roku, a ich komórki jajowe muszą dojrzewać przez kilka dni, co sprawia, że bardzo trudno jest znaleźć dawczynię komórek i zastępczą matkę. Uczeni zajęli się więc łatwiejszymi do sklonowania kotami.
Pod koniec 2001 r. w Texas A&M University na świat przyszła kotka, którą nazwano CC (skrót od słów carbon copy, czyli "kalka"). Genetycznie była w 100 proc. identyczna z dawczynią DNA, kocicą Rainbow. Różniła się jednak od matki kolorem sierści. Naukowcy tłumaczyli, że to normalne - Rainbow to trikolor, a u takich kotów o umaszczeniu decydują nie tylko geny, ale także warunki środowiskowe. Potem okazało się, że tych różnic jest więcej. Rainbow była przysadzista i ostrożna, CC - smukła i skora do zabawy. "W czasie klonowania DNA ulega modyfikacjom, które prowadzą do powstania nie tylko takich różnic, ale również wad wrodzonych i chorób u klonów" - tłumaczy kierujący badaniami prof. Jorge Piedrahita. Potwierdziły to obserwacje sklonowanych świń.
Ulubieniec w zamrażarce
Genetic Savings & Clone przyznaje, że istnieje spore ryzyko, iż skolonowany kot może się różnić od swego protoplasty, ale uspokaja, że dokłada wszelkich starań, aby nie doszło do komplikacji. Jeśli sklonowany kot nie spełni oczekiwań właściciela, firma obiecuje pełny zwrot kosztów. Pytanie tylko, czy nie zbankrutuje. Spośród wszystkich dotychczas sklonowanych zwierząt aż 23 proc. miało różne schorzenia - cukrzycę, anemię, zwłóknienie wątroby, wady nerek i serca. Owca Dolly była otyła i cierpiała na zapalenie stawów. Większość tych wad jest na tyle poważna, że klony giną już w stadium zarodkowym. To dlatego skuteczność klonowania wynosi zaledwie procent.
Klonowaniu czworonogów sprzeciwiają się organizacje obrony praw zwierząt. Apelują one o zaniechanie takich praktyk na rzecz adopcji kotów i psów z przepełnionych schronisk. - Uważam, że klonowanie jest złe i niemoralne - mówi Bogusława Czarnecka, prezes Polskiego Związku Felinologicznego. Jeszcze przed sklonowaniem przez Włochów pierwszego konia - klaczy Promethei - w Wielkiej Brytanii wykluczono klony z udziału w zawodach.
Do ludzi zakochanych w swych ulubieńcach takie argumenty nie przemawiają. Już teraz są w stanie płacić firmom, takim jak Lazaron, Perpetuate czy ForeverPet, za sklonowanie ukochanych psów, kotów albo koni. Za tysiąc dolarów firmy te przechowują w kriobankach tkanki zwierząt, które w przyszłości mają być sklonowane. Wśród nich są także komórki Missy, którą uśpiono dwa lata temu z powodu nowotworu przełyku. Gdy uczonym uda się ją sklonować, John Sperling znów będzie miał ukochanego psa i zarobi na tym kolejne miliony - patent na klonowanie zwierząt domowych należy do jego firmy.
Missy, wróć!
Amerykański miliarder John Sperling na sklonowanie ukochanej suczki przeznaczył 3,7 mln dolarów. Missy była kundlem - prawdopodobnie krzyżówką owczarka border collie i syberyjskiego husky. Rozmnożenie jej tak, aby potomstwo było do niej podobne, nie było możliwe. Klonowanie psów okazało się trudniejsze niż powielanie owiec, krów i myszy. Psy jajeczkują zaledwie dwa razy w roku, a ich komórki jajowe muszą dojrzewać przez kilka dni, co sprawia, że bardzo trudno jest znaleźć dawczynię komórek i zastępczą matkę. Uczeni zajęli się więc łatwiejszymi do sklonowania kotami.
Pod koniec 2001 r. w Texas A&M University na świat przyszła kotka, którą nazwano CC (skrót od słów carbon copy, czyli "kalka"). Genetycznie była w 100 proc. identyczna z dawczynią DNA, kocicą Rainbow. Różniła się jednak od matki kolorem sierści. Naukowcy tłumaczyli, że to normalne - Rainbow to trikolor, a u takich kotów o umaszczeniu decydują nie tylko geny, ale także warunki środowiskowe. Potem okazało się, że tych różnic jest więcej. Rainbow była przysadzista i ostrożna, CC - smukła i skora do zabawy. "W czasie klonowania DNA ulega modyfikacjom, które prowadzą do powstania nie tylko takich różnic, ale również wad wrodzonych i chorób u klonów" - tłumaczy kierujący badaniami prof. Jorge Piedrahita. Potwierdziły to obserwacje sklonowanych świń.
Ulubieniec w zamrażarce
Genetic Savings & Clone przyznaje, że istnieje spore ryzyko, iż skolonowany kot może się różnić od swego protoplasty, ale uspokaja, że dokłada wszelkich starań, aby nie doszło do komplikacji. Jeśli sklonowany kot nie spełni oczekiwań właściciela, firma obiecuje pełny zwrot kosztów. Pytanie tylko, czy nie zbankrutuje. Spośród wszystkich dotychczas sklonowanych zwierząt aż 23 proc. miało różne schorzenia - cukrzycę, anemię, zwłóknienie wątroby, wady nerek i serca. Owca Dolly była otyła i cierpiała na zapalenie stawów. Większość tych wad jest na tyle poważna, że klony giną już w stadium zarodkowym. To dlatego skuteczność klonowania wynosi zaledwie procent.
Klonowaniu czworonogów sprzeciwiają się organizacje obrony praw zwierząt. Apelują one o zaniechanie takich praktyk na rzecz adopcji kotów i psów z przepełnionych schronisk. - Uważam, że klonowanie jest złe i niemoralne - mówi Bogusława Czarnecka, prezes Polskiego Związku Felinologicznego. Jeszcze przed sklonowaniem przez Włochów pierwszego konia - klaczy Promethei - w Wielkiej Brytanii wykluczono klony z udziału w zawodach.
Do ludzi zakochanych w swych ulubieńcach takie argumenty nie przemawiają. Już teraz są w stanie płacić firmom, takim jak Lazaron, Perpetuate czy ForeverPet, za sklonowanie ukochanych psów, kotów albo koni. Za tysiąc dolarów firmy te przechowują w kriobankach tkanki zwierząt, które w przyszłości mają być sklonowane. Wśród nich są także komórki Missy, którą uśpiono dwa lata temu z powodu nowotworu przełyku. Gdy uczonym uda się ją sklonować, John Sperling znów będzie miał ukochanego psa i zarobi na tym kolejne miliony - patent na klonowanie zwierząt domowych należy do jego firmy.
Więcej możesz przeczytać w 14/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.