Autentyczną psią kupę zjada bohater jednego z filmów Johna Watersa
Najbardziej chorym i obrzydliwym filmem w dziejach kinematografii okrzyknięto dziełko Johna Watersa "Pink Flamingos" ("Różowe flamingi" - 1972). Opowiada ono o rodzinach dwóch amerykańskich lumpów, rywalizujących o tytuł Najbrudniejszego Człowieka Świata. Największą atrakcją obrazu Watersa jest dwustukilogramowy transwestyta, znany jako Divine (Boski). W filmie zjada on autentyczną psią kupę. Waters nazwał go skrzyżowaniem Godzilli z Jayne Mansfield. Jego bohater mieszka w karawanie ze swoim nienormalnym synem hipisem Krakersem i monstrualnie grubą matką. Przez ekran przewijają się też handlarze heroiną, którzy porywają dzieci i sprzedają je parom lesbijek. We wcześniejszym o rok filmie "Multiple Maniacs" ("Seryjni maniacy") Divine jest gwałcony przez gigantycznego homara. Po premierach "Multiple Maniacs" i "Pink Flamingos" Watersa okrzyknięto "papieżem kiczu", "księciem śmieci", twórcą "kina ściekowego i wymiotnego".
- Zostałem artystą, by nie być kopią księcia Karola, który był ideałem faceta dla mojej mamy - mówi Waters. Zaczynał jako undergroundowy filmowiec, potem stał się największym dziwakiem amerykańskiego kina, by w końcu zyskać miano herosa kina niezależnego. Kiedy stwierdził, że kino mu nie wystarcza, został fotografikiem i twórcą instalacji. Kilka dni temu w nowojorskim New Museum of Contemporary Art otwarto wystawę "Change of Life" - prezentację jego fotografii, filmów i instalacji.
Wnuk de Sade'a
John Waters wychowywał się w zamożnej katolickiej rodzinie w Baltimore. Już jako kilkulatek zbierał wycinki prasowe na temat tragicznych wypadków drogowych, uwielbiał huragany i pożary, czytał markiza de Sade'a i Jeana Geneta, chodził na wszystkie zakazane przez Kościół filmy. Kiedy miał 10 lat, zabawiał rówieśników z podwórka przedstawieniami kukiełkowymi pełnymi dziwactw i brutalności. Wielokrotnie przyznawał, że ma obsesję na temat ludzkich wydzielin. Kiedyś poszedł do supermarketu, ubrany tylko w podkoszulek i szorty. Wziął z półki ubranie, założył, a potem podszedł do sprzedawcy i stwierdził, że chce złożyć podanie o pracę. Wypełnił formularz i spokojnie wyszedł.
Filmy zaczął kręcić jako nastolatek - podarowaną mu przez babcię kamerą 8 mm. Mając 12 lat, prenumerował magazyn "Variety" i wobec dzieci odgrywał filmowego eksperta. Twierdzi, że pozostawał wtedy pod wpływem Godarda, Warhola i Bergmana. Nakręcił wówczas dwa horrory: "Hag in a Black Leather Jacket" ("Wiedźma w czarnej skórzanej kurtce") i "Eat Your Makeup" ("Żryj makijaż"). Do domu rodziców w Baltimore zapraszał lokalnych aktorów, malarzy i transwestytów - tak powstała grupa Dreamland. Rezultaty twórczych sesji grupy Waters pokazywał później w przykościelnych salach. Swoje pierwsze filmy pełne przemocy, seksu, kiczu i wulgarności kręcił razem z fryzjerem Chrisem Masonem, scenografem Vincentem Peranio, "ekspertem od brzydoty" van Smithem oraz aktorkami Maelcum Soul i Moną Montgomery, a także Harrisem Glennem Milsteadem (znanym jako Divine).
Już podczas realizacji pierwszego swojego filmu "Mondo Trasho" Waters został aresztowany za "nieprzyzwoite zachowanie".
W latach 80. Waters stał się jednym z najbardziej rozchwytywanych filmowców. W 1988 r. dla wytwórni New Line Cinema zrealizował komedię muzyczną "Lakier do włosów". Film otworzył mu drzwi do Hollywood i pracy z takimi aktorami, jak Johnny Depp ("Beksa"), Kathleen Turner ("W czym mamy problem") czy Melanie Griffith ("Cecil B. DeMented" ("Cecil Niepoczytalny" - tytuł nawiązuje do słynnego twórcy Hollywood Cecila de Mille'a, reżysera "Dziesięciorga przykazań"). Będąc uznanym artystą, Waters nie zrezygnował z obsadzania w mniejszych rolach dziwacznych przyjaciół z Dreamland i kiczowatych motywów.
Fotograficzne filmiki
Kariera Watersa jako awangardowego fotografa zaczęła się od przypadku: kilkanaście lat temu poproszono go o fotosy z "Multiple Maniacs". Nie znalazł ich, więc zasiadł z aparatem fotograficznym naprzeciw telewizora i zrobił zdjęcia z ekranu. Tę metodę stosuje do dziś, tworząc fotograficzne cykle rozmazanych, poruszonych obrazów, które nazywa "filmikami". Waters stosuje też technikę zwaną "powtórnym reżyserowaniem": fotografuje pojedyncze ujęcia filmowe lub telewizyjne i układa je w całkiem nowe historie. W swoich pracach, pokazywanych w New Museum, Waters w kilku kadrach próbuje skondensować treść ulubionych filmów (w "Slade 16" złożonym z 13 kadrów streszcza zapomniany melodramat "Peyton Place").
Waters często żartuje z gwiazd ekranu - jak w "Julii", portrecie uśmiechniętej "od ucha do ucha" Julii Roberts, zestawionym z fotosem z taniego horroru, gdzie widać mężczyznę pozbawionego warg, obnażającego zęby w groteskowym grymasie. Innym razem sprowadza ekranową wielkość do roli dziwacznego fetysza, jak w "Liz Taylor's Hair and Feet" ("Włosy i stopy Liz Taylor"). Kiedy indziej celebruje brak pomysłu - jak w pracy "Writer's Block" ("Brulion pisarza"), cyklu zdjęć pustego ekranu telewizora, który w każdym kolejnym kadrze jest coraz większy. Waters umieścił na wystawie także ironiczny "Autoportret" (jedenaście swoich portretów z ostatnich trzydziestu lat) - na każdym z nich ma głupią minę albo wytrzeszczone oczy.
Baltimore kontra Nowy Jork
Uzupełnieniem fotografii z lat 1990-2003 są na wystawie Watersa obiekty i filmy. Specjalne miejsce zajmuje stylizowana rekonstrukcja jego mieszkania wypełnionego dziwacznymi eksponatami. Reżyser, zafascynowany medialnym obrazem zbrodni, ludowymi odmianami religii i seksualnymi skandalami w ujęciu plotkarskich magazynów, jest właścicielem kolekcji zawierającej takie perełki, jak dziecięca zabawka krzesło elektryczne, książeczka do kolorowania "Wypadki samochodowe" czy publikacja "Dlaczego katolicy nie umieją śpiewać: kultura katolicka a triumf złego smaku".
- Zawsze robiłem to, co robiłem z myślą o outsiderach, którzy nawet w ramach własnej awangardowej grupy nie czuli się wygodnie: dla hipisów, którzy nie lubią innych hipisów, dla gejów, którzy naśmiewają się z gejowskiej kultury - mówi Waters. W towarzyszącym wystawie katalogu 58-letni artysta nie traktuje siebie i swojej sztuki poważnie. Mówi, że prowadzi dwa życia - jak doktor Jekyll i mister Hyde. Kiedy jest w Baltimore, dużo pracuje i chodzi wcześnie spać. Z kolei w Nowym Jorku robi wszelkie możliwe głupstwa, wraca nad ranem z klubów, przebywa w towarzystwie dziwaków i ekscentryków. Jego filmy portretują dwa światy: porządne mieszczańskie Baltimore i nieporządny artystyczny Nowy Jork. Oba te światy są mocno podlane sosem ironii. - Na razie prowadzę ciągle ten sam wyczerpujący styl życia. I nie zamierzam wydorośleć - deklaruje Waters.
- Zostałem artystą, by nie być kopią księcia Karola, który był ideałem faceta dla mojej mamy - mówi Waters. Zaczynał jako undergroundowy filmowiec, potem stał się największym dziwakiem amerykańskiego kina, by w końcu zyskać miano herosa kina niezależnego. Kiedy stwierdził, że kino mu nie wystarcza, został fotografikiem i twórcą instalacji. Kilka dni temu w nowojorskim New Museum of Contemporary Art otwarto wystawę "Change of Life" - prezentację jego fotografii, filmów i instalacji.
Wnuk de Sade'a
John Waters wychowywał się w zamożnej katolickiej rodzinie w Baltimore. Już jako kilkulatek zbierał wycinki prasowe na temat tragicznych wypadków drogowych, uwielbiał huragany i pożary, czytał markiza de Sade'a i Jeana Geneta, chodził na wszystkie zakazane przez Kościół filmy. Kiedy miał 10 lat, zabawiał rówieśników z podwórka przedstawieniami kukiełkowymi pełnymi dziwactw i brutalności. Wielokrotnie przyznawał, że ma obsesję na temat ludzkich wydzielin. Kiedyś poszedł do supermarketu, ubrany tylko w podkoszulek i szorty. Wziął z półki ubranie, założył, a potem podszedł do sprzedawcy i stwierdził, że chce złożyć podanie o pracę. Wypełnił formularz i spokojnie wyszedł.
Filmy zaczął kręcić jako nastolatek - podarowaną mu przez babcię kamerą 8 mm. Mając 12 lat, prenumerował magazyn "Variety" i wobec dzieci odgrywał filmowego eksperta. Twierdzi, że pozostawał wtedy pod wpływem Godarda, Warhola i Bergmana. Nakręcił wówczas dwa horrory: "Hag in a Black Leather Jacket" ("Wiedźma w czarnej skórzanej kurtce") i "Eat Your Makeup" ("Żryj makijaż"). Do domu rodziców w Baltimore zapraszał lokalnych aktorów, malarzy i transwestytów - tak powstała grupa Dreamland. Rezultaty twórczych sesji grupy Waters pokazywał później w przykościelnych salach. Swoje pierwsze filmy pełne przemocy, seksu, kiczu i wulgarności kręcił razem z fryzjerem Chrisem Masonem, scenografem Vincentem Peranio, "ekspertem od brzydoty" van Smithem oraz aktorkami Maelcum Soul i Moną Montgomery, a także Harrisem Glennem Milsteadem (znanym jako Divine).
Już podczas realizacji pierwszego swojego filmu "Mondo Trasho" Waters został aresztowany za "nieprzyzwoite zachowanie".
W latach 80. Waters stał się jednym z najbardziej rozchwytywanych filmowców. W 1988 r. dla wytwórni New Line Cinema zrealizował komedię muzyczną "Lakier do włosów". Film otworzył mu drzwi do Hollywood i pracy z takimi aktorami, jak Johnny Depp ("Beksa"), Kathleen Turner ("W czym mamy problem") czy Melanie Griffith ("Cecil B. DeMented" ("Cecil Niepoczytalny" - tytuł nawiązuje do słynnego twórcy Hollywood Cecila de Mille'a, reżysera "Dziesięciorga przykazań"). Będąc uznanym artystą, Waters nie zrezygnował z obsadzania w mniejszych rolach dziwacznych przyjaciół z Dreamland i kiczowatych motywów.
Fotograficzne filmiki
Kariera Watersa jako awangardowego fotografa zaczęła się od przypadku: kilkanaście lat temu poproszono go o fotosy z "Multiple Maniacs". Nie znalazł ich, więc zasiadł z aparatem fotograficznym naprzeciw telewizora i zrobił zdjęcia z ekranu. Tę metodę stosuje do dziś, tworząc fotograficzne cykle rozmazanych, poruszonych obrazów, które nazywa "filmikami". Waters stosuje też technikę zwaną "powtórnym reżyserowaniem": fotografuje pojedyncze ujęcia filmowe lub telewizyjne i układa je w całkiem nowe historie. W swoich pracach, pokazywanych w New Museum, Waters w kilku kadrach próbuje skondensować treść ulubionych filmów (w "Slade 16" złożonym z 13 kadrów streszcza zapomniany melodramat "Peyton Place").
Waters często żartuje z gwiazd ekranu - jak w "Julii", portrecie uśmiechniętej "od ucha do ucha" Julii Roberts, zestawionym z fotosem z taniego horroru, gdzie widać mężczyznę pozbawionego warg, obnażającego zęby w groteskowym grymasie. Innym razem sprowadza ekranową wielkość do roli dziwacznego fetysza, jak w "Liz Taylor's Hair and Feet" ("Włosy i stopy Liz Taylor"). Kiedy indziej celebruje brak pomysłu - jak w pracy "Writer's Block" ("Brulion pisarza"), cyklu zdjęć pustego ekranu telewizora, który w każdym kolejnym kadrze jest coraz większy. Waters umieścił na wystawie także ironiczny "Autoportret" (jedenaście swoich portretów z ostatnich trzydziestu lat) - na każdym z nich ma głupią minę albo wytrzeszczone oczy.
Baltimore kontra Nowy Jork
Uzupełnieniem fotografii z lat 1990-2003 są na wystawie Watersa obiekty i filmy. Specjalne miejsce zajmuje stylizowana rekonstrukcja jego mieszkania wypełnionego dziwacznymi eksponatami. Reżyser, zafascynowany medialnym obrazem zbrodni, ludowymi odmianami religii i seksualnymi skandalami w ujęciu plotkarskich magazynów, jest właścicielem kolekcji zawierającej takie perełki, jak dziecięca zabawka krzesło elektryczne, książeczka do kolorowania "Wypadki samochodowe" czy publikacja "Dlaczego katolicy nie umieją śpiewać: kultura katolicka a triumf złego smaku".
- Zawsze robiłem to, co robiłem z myślą o outsiderach, którzy nawet w ramach własnej awangardowej grupy nie czuli się wygodnie: dla hipisów, którzy nie lubią innych hipisów, dla gejów, którzy naśmiewają się z gejowskiej kultury - mówi Waters. W towarzyszącym wystawie katalogu 58-letni artysta nie traktuje siebie i swojej sztuki poważnie. Mówi, że prowadzi dwa życia - jak doktor Jekyll i mister Hyde. Kiedy jest w Baltimore, dużo pracuje i chodzi wcześnie spać. Z kolei w Nowym Jorku robi wszelkie możliwe głupstwa, wraca nad ranem z klubów, przebywa w towarzystwie dziwaków i ekscentryków. Jego filmy portretują dwa światy: porządne mieszczańskie Baltimore i nieporządny artystyczny Nowy Jork. Oba te światy są mocno podlane sosem ironii. - Na razie prowadzę ciągle ten sam wyczerpujący styl życia. I nie zamierzam wydorośleć - deklaruje Waters.
Najważniejsze filmy Johna Watersa |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 14/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.