Vladimír Meciar i Robert Fico lepperyzują Słowację
Słowacja jest krajem sukcesu gospodarczego i klęski politycznej. Do kraju szerokim strumieniem płyną zagraniczne inwestycje, a jednocześnie od kilku miesięcy trwa tam kryzys polityczny - rząd Mikulása Dzurindy znalazł się na skraju upadku.
Prezydent Kukan czy prezydent Meciar?
3 kwietnia Słowacy wybiorą nowego prezydenta i - co ważniejsze - w referendum ogłoszonym na wniosek konfederacji związków zawodowych zdecydują, czy należy skrócić kadencję obecnego parlamentu. Wybory prezydenckie w pierwszej turze raczej nie wyłonią zwycięzcy. Spośród kilku kandydatów największe szanse mają: Eduard Kukan, obecny minister spraw zagranicznych, absolwent moskiewskiego MGIMO, kiedyś funkcjonariusz KPC i przeciwnik suwerenności Słowacji, dziś wspierany przez rządzącą Słowacką Unię Chrześcijańską i Demokratyczną (SDKÚ), oraz Vladimír Meciar, trzykrotny premier Słowacji, lider ciągle popularnej Partii Ludowej - Ruchu na rzecz Demokratycznej Słowacji (LS HZDS). Pozycji Kukana nie poprawiły informacje, jakoby w czasach komunistycznych był agentem czechosłowackiego wywiadu wojskowego. Dowodów - jak zwykle w takich wypadkach - nie ma. Tymczasem niedawno pobito Jana Langosa, szefa Instytutu Pamięci Narodowej, który archiwizuje teczki komunistycznych służb bezpieczeństwa. Pracownicy instytutu twierdzą, że ktoś próbuje zastraszyć ich zwierzchnika. Pobicie potwierdza spekulacje, że kandydaci do słowackiej prezydentury mają mroczną, komunistyczną przeszłość.
Nieoczekiwanie do rozgrywki wyborczej zgłosił się także urzędujący prezydent Rudolf Schuster. Ten nawrócony po 1989 r. na demokrację były komunistyczny aparatczyk przed pięcioma laty zwyciężył Meciara dzięki konsolidacji sił przeciwnych elekcji byłego premiera. Pozbawiony charyzmy, sprawnie pełni swój urząd. Niewiadomą może być wynik czwartego uczestnika wyścigu, Ivana Gasparovica, niegdyś najbliższego współpracownika Meciara (w lipcu 2002 r. dokonał rozłamu w partii Meciara, tworząc Ruch na rzecz Demokracji - HZD). Jego szanse na prezydenturę zwiększa to, że wsparła go część opozycji.
Zwycięży ten, kto wejdzie do drugiej tury wraz z Meciarem, który w pierwszej turze najprawdopodobniej uzyska najwięcej głosów. - Najpoważniejsze szanse na zwycięstwo w wyborach ma Kukan. W drugiej turze większość Słowaków zagłosuje przeciw Meciarowi, więc obecny minister spraw zagranicznych powinien zwyciężyć co najmniej z dwudziestoprocentową przewagą - mówi politolog Grigorij Meseznikov.
Rząd coraz bardziej mniejszościowy
Jeśli Słowacy w referendum opowiedzą się za przedterminowym zakończeniem kadencji parlamentu, będzie to oznaczać upadek rządu Mikulása Dzurindy. Koalicja rządząca kilka miesięcy temu straciła większość w parlamencie, ale zaryzykowała wprowadzenie od 1 stycznia zdecydowanych reform ekonomicznych. - Reformy naszej gospodarki, choć niezbędne, idą za szybko. Stąd tak duże niezadowolenie z rządów Dzurindy - wyjaśnia "Wprost" Jan Carnogurski, były premier Słowacji.
Referendum zostało rozpisane przez Schustera po zebraniu podpisów 600 tys. obywateli. Dotychczas słowackie referenda zwykle unieważniano ze względu na zbyt niską frekwencję. Obecne ma szanse się udać, bo będzie przeprowadzone w dniu wyborów prezydenckich. Głosy będzie się oddawać w innych lokalach wyborczych.
- Prawie na pewno nie będzie frekwencji, która jest wymagana, by wynik referendum uznać za wiążący - uspokaja Carnogurski.
Ugrupowania tworzące zaplecze rządu Dzurindy uzyskały w 2002 r. przewagę zaledwie trzech głosów w 150-osobowym parlamencie. Kłopoty Dzurindy zaczęły się jesienią 2003 r., gdy zdymisjonował on szefa Narodowego Urzędu Bezpieczeństwa Jána Mojzisa. W obronie Mojzisa stanął ówczesny minister obrony Ivan Simko, jeden ze współpracowników Dzurindy. Natychmiast został zdymisjonowany. Simko stworzył Slobodné Fórum (Wolne Forum), które zaczynało jako platforma polityczna SDKÚ, ale w styczniu zostało zarejestrowane jako osobny podmiot polityczny.
Premier Dzurinda czy premier Fico?
Gdyby się okazało, że wyborcy w referendum zadecydują o przedterminowych wyborach, ich zwycięzcą byłaby prawdopodobnie partia Smer (Kierunek), a premierem zostałby Robert Fico, jej lider, awanturnik polityczny. Smer utworzono w 1999 r. na fali ostrej krytyki wszystkich dotychczasowych środowisk politycznych. - W przeciwieństwie do Polski czy Węgier na Słowacji po upadku żelaznej kurtyny nie powstało silne ugrupowanie lewicowe wywodzące się z dawnej partii komunistycznej. Dopiero Smer stara się zapełnić tę lukę - mówi "Wprost" politolog Alexander Duleba.
Lider Smeru uważa, że najnowszą historię Słowacji można opisać jednym słowem: kradzież. Zdaniem Roberta Ficy, majątek narodowy po 1989 r. rozkradały kolejne ekipy rządzące - najpierw Meciara, a później Dzurindy. Główne hasło, z którym Smer idzie do referendum, brzmi: "Nie kraść i troszczyć się o ludzi". Stałą taktyką Ficy jest uderzanie na dwóch frontach: oskarża obecny rząd i Meciara. Twierdzi, że politycy obu ugrupowań zawarli tajne porozumienie w celu ochrony HZDS i SDKÚ przed odpowiedzialnością karną za przestępstwa gospodarcze. Jeden z dzienników opublikował tekst rzekomej umowy. Wprawdzie Dzurinda i Meciar wszystkiemu zaprzeczyli, ale część elektoratu chętnie wierzy w spisek polityków próbujących się uchronić przed odpowiedzialnością.
Trudno mówić o programie gospodarczym Smeru; to stek komunałów o socjalnej gospodarce rynkowej oraz potrzebie troski o prostego człowieka. Gdyby powstał rząd Ficy, wróciłyby wszystkie obawy żywione w Europie, gdy Słowacją rządził Meciar.
Słowacja z głową
"Waży się przyszłość kraju. Ryzykujecie utratę tego, co osiągnęliście kosztem dużych wyrzeczeń społecznych. Nie zawiedźmy zaufania naszych przyszłych partnerów europejskich. Nie zniechęcajmy przyszłych inwestorów" - napisała niedawno grupa 30 intelektualistów słowackich.
Dzurinda przekonuje obywateli, że Słowacja stała się najszybciej rozwijającym się gospodarczo krajem Europy Środkowej. Rząd w trosce o zachodnich inwestorów przygotował cały pakiet udogodnień i zwolnień podatkowych. To właśnie zagraniczne inwestycje są kołem napędowym słowackiej gospodarki, dzięki nim w 2003 r. słowacki PKB wzrósł o 3,9 proc., a w tym roku ma się zwiększyć o 4-4,5 proc. W ostatnich 18 miesiącach na Słowacji stworzono 80 tys. miejsc pracy, a w tym roku planuje się utworzenie 50 tys. nowych stanowisk. Towarzyszą temu reformy gospodarcze i socjalne. W styczniu wprowadzono podatek liniowy (19 proc.), planuje się wprowadzenie opłat za studia i opiekę medyczną. Program reform jest śmiały, lecz ryzykowny, zważywszy na niską popularność rządu. Wskaźnik bezrobocia przekracza 17 proc., bez pracy jest 37 proc. absolwentów szkół. Mocno krytykowany jest wicepremier Ivan Miklos, twórca programu stabilizacyjnego. Opozycja wielokrotnie domagała się jego odwołania. Ostatni wniosek przepadł tylko dlatego, że część opozycji uznała, że jest to element kampanii wyborczej Meciara, więc go nie poparła.
Rząd Dzurindy chciał przeprowadzić najtrudniejsze reformy na początku kadencji, wierząc, że później będzie mu łatwiej rządzić, zwłaszcza po wejściu do Unii Europejskiej i NATO. Rachuby mogą się jednak nie sprawdzić, jeśli opozycji uda się przekonać Słowaków, że istnieje alternatywa dla polityki zaciskania pasa. Byłaby to kolejna porażka reformatorów w Europie Środkowej.
Andrzej Grajewski
Prezydent Kukan czy prezydent Meciar?
3 kwietnia Słowacy wybiorą nowego prezydenta i - co ważniejsze - w referendum ogłoszonym na wniosek konfederacji związków zawodowych zdecydują, czy należy skrócić kadencję obecnego parlamentu. Wybory prezydenckie w pierwszej turze raczej nie wyłonią zwycięzcy. Spośród kilku kandydatów największe szanse mają: Eduard Kukan, obecny minister spraw zagranicznych, absolwent moskiewskiego MGIMO, kiedyś funkcjonariusz KPC i przeciwnik suwerenności Słowacji, dziś wspierany przez rządzącą Słowacką Unię Chrześcijańską i Demokratyczną (SDKÚ), oraz Vladimír Meciar, trzykrotny premier Słowacji, lider ciągle popularnej Partii Ludowej - Ruchu na rzecz Demokratycznej Słowacji (LS HZDS). Pozycji Kukana nie poprawiły informacje, jakoby w czasach komunistycznych był agentem czechosłowackiego wywiadu wojskowego. Dowodów - jak zwykle w takich wypadkach - nie ma. Tymczasem niedawno pobito Jana Langosa, szefa Instytutu Pamięci Narodowej, który archiwizuje teczki komunistycznych służb bezpieczeństwa. Pracownicy instytutu twierdzą, że ktoś próbuje zastraszyć ich zwierzchnika. Pobicie potwierdza spekulacje, że kandydaci do słowackiej prezydentury mają mroczną, komunistyczną przeszłość.
Nieoczekiwanie do rozgrywki wyborczej zgłosił się także urzędujący prezydent Rudolf Schuster. Ten nawrócony po 1989 r. na demokrację były komunistyczny aparatczyk przed pięcioma laty zwyciężył Meciara dzięki konsolidacji sił przeciwnych elekcji byłego premiera. Pozbawiony charyzmy, sprawnie pełni swój urząd. Niewiadomą może być wynik czwartego uczestnika wyścigu, Ivana Gasparovica, niegdyś najbliższego współpracownika Meciara (w lipcu 2002 r. dokonał rozłamu w partii Meciara, tworząc Ruch na rzecz Demokracji - HZD). Jego szanse na prezydenturę zwiększa to, że wsparła go część opozycji.
Zwycięży ten, kto wejdzie do drugiej tury wraz z Meciarem, który w pierwszej turze najprawdopodobniej uzyska najwięcej głosów. - Najpoważniejsze szanse na zwycięstwo w wyborach ma Kukan. W drugiej turze większość Słowaków zagłosuje przeciw Meciarowi, więc obecny minister spraw zagranicznych powinien zwyciężyć co najmniej z dwudziestoprocentową przewagą - mówi politolog Grigorij Meseznikov.
Rząd coraz bardziej mniejszościowy
Jeśli Słowacy w referendum opowiedzą się za przedterminowym zakończeniem kadencji parlamentu, będzie to oznaczać upadek rządu Mikulása Dzurindy. Koalicja rządząca kilka miesięcy temu straciła większość w parlamencie, ale zaryzykowała wprowadzenie od 1 stycznia zdecydowanych reform ekonomicznych. - Reformy naszej gospodarki, choć niezbędne, idą za szybko. Stąd tak duże niezadowolenie z rządów Dzurindy - wyjaśnia "Wprost" Jan Carnogurski, były premier Słowacji.
Referendum zostało rozpisane przez Schustera po zebraniu podpisów 600 tys. obywateli. Dotychczas słowackie referenda zwykle unieważniano ze względu na zbyt niską frekwencję. Obecne ma szanse się udać, bo będzie przeprowadzone w dniu wyborów prezydenckich. Głosy będzie się oddawać w innych lokalach wyborczych.
- Prawie na pewno nie będzie frekwencji, która jest wymagana, by wynik referendum uznać za wiążący - uspokaja Carnogurski.
Ugrupowania tworzące zaplecze rządu Dzurindy uzyskały w 2002 r. przewagę zaledwie trzech głosów w 150-osobowym parlamencie. Kłopoty Dzurindy zaczęły się jesienią 2003 r., gdy zdymisjonował on szefa Narodowego Urzędu Bezpieczeństwa Jána Mojzisa. W obronie Mojzisa stanął ówczesny minister obrony Ivan Simko, jeden ze współpracowników Dzurindy. Natychmiast został zdymisjonowany. Simko stworzył Slobodné Fórum (Wolne Forum), które zaczynało jako platforma polityczna SDKÚ, ale w styczniu zostało zarejestrowane jako osobny podmiot polityczny.
Premier Dzurinda czy premier Fico?
Gdyby się okazało, że wyborcy w referendum zadecydują o przedterminowych wyborach, ich zwycięzcą byłaby prawdopodobnie partia Smer (Kierunek), a premierem zostałby Robert Fico, jej lider, awanturnik polityczny. Smer utworzono w 1999 r. na fali ostrej krytyki wszystkich dotychczasowych środowisk politycznych. - W przeciwieństwie do Polski czy Węgier na Słowacji po upadku żelaznej kurtyny nie powstało silne ugrupowanie lewicowe wywodzące się z dawnej partii komunistycznej. Dopiero Smer stara się zapełnić tę lukę - mówi "Wprost" politolog Alexander Duleba.
Lider Smeru uważa, że najnowszą historię Słowacji można opisać jednym słowem: kradzież. Zdaniem Roberta Ficy, majątek narodowy po 1989 r. rozkradały kolejne ekipy rządzące - najpierw Meciara, a później Dzurindy. Główne hasło, z którym Smer idzie do referendum, brzmi: "Nie kraść i troszczyć się o ludzi". Stałą taktyką Ficy jest uderzanie na dwóch frontach: oskarża obecny rząd i Meciara. Twierdzi, że politycy obu ugrupowań zawarli tajne porozumienie w celu ochrony HZDS i SDKÚ przed odpowiedzialnością karną za przestępstwa gospodarcze. Jeden z dzienników opublikował tekst rzekomej umowy. Wprawdzie Dzurinda i Meciar wszystkiemu zaprzeczyli, ale część elektoratu chętnie wierzy w spisek polityków próbujących się uchronić przed odpowiedzialnością.
Trudno mówić o programie gospodarczym Smeru; to stek komunałów o socjalnej gospodarce rynkowej oraz potrzebie troski o prostego człowieka. Gdyby powstał rząd Ficy, wróciłyby wszystkie obawy żywione w Europie, gdy Słowacją rządził Meciar.
Słowacja z głową
"Waży się przyszłość kraju. Ryzykujecie utratę tego, co osiągnęliście kosztem dużych wyrzeczeń społecznych. Nie zawiedźmy zaufania naszych przyszłych partnerów europejskich. Nie zniechęcajmy przyszłych inwestorów" - napisała niedawno grupa 30 intelektualistów słowackich.
Dzurinda przekonuje obywateli, że Słowacja stała się najszybciej rozwijającym się gospodarczo krajem Europy Środkowej. Rząd w trosce o zachodnich inwestorów przygotował cały pakiet udogodnień i zwolnień podatkowych. To właśnie zagraniczne inwestycje są kołem napędowym słowackiej gospodarki, dzięki nim w 2003 r. słowacki PKB wzrósł o 3,9 proc., a w tym roku ma się zwiększyć o 4-4,5 proc. W ostatnich 18 miesiącach na Słowacji stworzono 80 tys. miejsc pracy, a w tym roku planuje się utworzenie 50 tys. nowych stanowisk. Towarzyszą temu reformy gospodarcze i socjalne. W styczniu wprowadzono podatek liniowy (19 proc.), planuje się wprowadzenie opłat za studia i opiekę medyczną. Program reform jest śmiały, lecz ryzykowny, zważywszy na niską popularność rządu. Wskaźnik bezrobocia przekracza 17 proc., bez pracy jest 37 proc. absolwentów szkół. Mocno krytykowany jest wicepremier Ivan Miklos, twórca programu stabilizacyjnego. Opozycja wielokrotnie domagała się jego odwołania. Ostatni wniosek przepadł tylko dlatego, że część opozycji uznała, że jest to element kampanii wyborczej Meciara, więc go nie poparła.
Rząd Dzurindy chciał przeprowadzić najtrudniejsze reformy na początku kadencji, wierząc, że później będzie mu łatwiej rządzić, zwłaszcza po wejściu do Unii Europejskiej i NATO. Rachuby mogą się jednak nie sprawdzić, jeśli opozycji uda się przekonać Słowaków, że istnieje alternatywa dla polityki zaciskania pasa. Byłaby to kolejna porażka reformatorów w Europie Środkowej.
Andrzej Grajewski
Więcej możesz przeczytać w 14/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.