Izrael jest jak czulent, czyli potrawa składająca się z resztek posiłków z całego tygodnia
Jaka to polska kuchnia? - myślałem często, jedząc z polskimi znajomymi różne potrawy. Jako typową polską zupę podawano mi na przykład barszcz, jaki jadłem w moim rodzinnym domu. Polskie pierogi okazywały się bardzo podobne do tych, które robiła moja mama w rodzinnym Borysławiu. Czy zatem jadłem polskie, czy żydowskie potrawy? I jedno, i drugie. Istnieje coś takiego jak kuchnia polsko-żydowska. Dzieje się tak, bo przez stulecia mieszkaliśmy razem, więc przejęliśmy od siebie różne zwyczaje, w tym kulinarne.
Zupa z jednego kartofla
Podczas wspólnych obiadów często przenosiłem się myślami do czasów dzieciństwa, do domku przy ulicy Zielonej w Borysławiu. Pamiętam zapach tego domu. Pamiętam, jak mama gotowała zupę fasolową, rosół, barszcz, jak lepiła pierogi. I przypominam sobie piątkowe wieczory, świece i stół, gefilte fisz, moich dziadków przy stole, babcię Mincię, brata i siostrę. Miałem wtedy może pięć lat. Potem ten radosny czas dziecinnych lat został bestialsko przerwany przez hitlerowskich morderców. Aby ujść z życiem, musieliśmy się chować przed Niemcami najpierw za podwójną ścianą, a potem w piwnicy. Mogliśmy tam tylko pomarzyć o rosole z szerokimi wstążkami makaronu czy o faszerowanych rybach. Wtedy musiała nam wystarczyć zupa - choć trudno to nazwać zupą - ugotowana na jednym kartoflu, jedzona z jednego talerza. Do picia musiała nam wystarczyć woda zbierana szmatką z wilgotnych piwnicznych ścian.
Mój ojciec Meir często przekazywał pani Julii Lasotowej (Ukraince - jednej z osób, dzięki której przeżyliśmy wojnę) dziwacznie brzmiące dziś listy. Jeden z nich zachował się do dziś. "Droga pani Lasot!!! - pisał ojciec. - O ile byśmy dostali nasz kontyngent, a potrzebę naszą droga pani zna, to bym całymi tygodniami W. P. nie nudził, ale najważniejszą naszą potrzebą jest 10-12 bochenków chleba, 40 kg kartofli i 4 l benzyny. (...) To pilne: 10-12 chlebów, 40 kg kartofli tygodniowo. Chleba wystarczy nam do poniedziałku, paliwa do 20 b. m. i bardzo proszę dziś posłać trochę kwasku, kartofli i papierosy!". Było nas wtedy w piwnicy ośmioro i właśnie z takich składników przez trzy lata życia w ukryciu składały się nasze posiłki.
Kuchnia Goldy
Kuchnia i potrawy to także ważny element kultury i tradycji każdego narodu. Potrawy pomagają nam często określić narodowość, a nawet religię. Młodzi Izraelczycy zaczynają wracać do swych korzeni, przyjeżdżają w piątkowy wieczór do swoich babć i dziadków na uroczystą kolację. Chętnie próbują tradycyjnych potraw, które 60-70 lat temu jadło się w diasporze, na przykład w Warszawie, Lublinie, Leżajsku czy Drohobyczu. Kuchnia naprawdę zbliża ludzi.
Kuchnia miewa także znaczenie polityczne. W Izraelu popularne jest określenie "kuchnia Goldy". Termin ten pochodzi od imienia premier Izraela Goldy Meir. To właśnie w jej kuchni w sobotnie wieczory odbywały się spotkania najważniejszych ministrów. Przy przyrządzanych przez panią premier smakołykach zapadały ważne dla kraju decyzje. Później przedstawiano je na cotygodniowych, niedzielnych posiedzeniach rządu.
Gefilte fisz
O jedzeniu często się śpiewa, pisze wiersze, a w sztukach teatralnych bywa ono rekwizytem - jak pulchna chała na weselu Cejtl, córki Gołdy i Tewje Mleczarza, jak ryby na targu w Anatewce - w "Skrzypku na dachu". Mówiąc o związkach śpiewu i gotowania, nie sposób nie wspomnieć o przezabawnej piosence, którą wykonuje Marta Bizoń z zespołu Leopolda Kozłowskiego. Wiele żydowskich potraw sprytnie wkomponowano w miłosną intrygę. Z tej piosenki można się dowiedzieć, co to jest cymes.
Żydowska kuchnia w Polsce - ta z początku XX wieku - to wspomniany już gefilte fisz, czyli najczęściej karp faszerowany cebulą, jajkiem, migdałami i rodzynkami. To czulent, czyli potrawa najczęściej składająca się z pozostałości zgromadzonych z posiłków całego tygodnia, zapiekanych z kaszą, fasolą, cebulą i wołowiną, doprawianych solą, pieprzem i papryką. Rodzaj czulentu zależał od tego, jakie składniki mama miała w domu i w jaki sposób go przygotowywała. Trochę inny czulent robiono w Krakowie, inny we Lwowie a jeszcze inny robi się dziś w Jerozolimie.
Kuchnia żydowska składa się głównie z prostych do przygotowania, niedrogich potraw. Żydzi niczego nie wyrzucają, każdy produkt może być użyty do innego dania. Może się to wydawać niedorzecznie, biorąc pod uwagę mit o Żydzie bogaczu. Prawda jest taka, że Żydzi byli ludźmi bardzo pracowitymi, oszczędnymi, a nierzadko biednymi.
Izraelski czulent kulturowy
Wydaje mi się, że Izrael jest w jakimś sensie czulentem - społeczeństwo jest wieloetniczne. W Izraelu mieszkają Żydzi sefardyjscy i aszkenazyjscy. Pierwsi pochodzą z Hiszpanii, Maroka, Jemenu, Iraku, Libii, Syrii, Turcji, Algierii, Tunezji, Indii, a czasem z Francji, Jugosławii, Grecji i Włoch. Drudzy wywodzą się najczęściej z Polski, Rosji, Ukrainy, Litwy, Łotwy, Rumunii, Węgier, Czech, Słowacji, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Aż dziw, że na tak małym skrawku ziemi można pomieścić tyle kultur, temperamentów i religii, czyli prawdziwy czulent!
Dawniej ten izraelski czulent rodził wiele konfliktów i zatargów, teraz jest źródłem wielkiej solidarności. Udało się zintegrować społeczeństwo, zachowując przy tym odrębny charakter i tożsamość każdej z grup. W ramach odrębności rywalizujemy o to, kto ma ciekawszą kulturę, czyj piłkarz jest najlepszy, czyje potrawy lepiej smakują.
Dzięki kuchni i potrawom nawet ci Żydzi, którzy nie przyjeżdżają do Polski, mogą ją poznać. Przez potrawy Polska, kraj ich przodków, przyjeżdża do nich. Życzę więc wszystkim beteawon! (po hebrajsku: smacznego!)
W tekście cytowane są fragmenty książki "Ziemia i chmury. Z Szewachem Weissem rozmawia Joanna Szwedowska" wydanej przez Pogranicze
Zupa z jednego kartofla
Podczas wspólnych obiadów często przenosiłem się myślami do czasów dzieciństwa, do domku przy ulicy Zielonej w Borysławiu. Pamiętam zapach tego domu. Pamiętam, jak mama gotowała zupę fasolową, rosół, barszcz, jak lepiła pierogi. I przypominam sobie piątkowe wieczory, świece i stół, gefilte fisz, moich dziadków przy stole, babcię Mincię, brata i siostrę. Miałem wtedy może pięć lat. Potem ten radosny czas dziecinnych lat został bestialsko przerwany przez hitlerowskich morderców. Aby ujść z życiem, musieliśmy się chować przed Niemcami najpierw za podwójną ścianą, a potem w piwnicy. Mogliśmy tam tylko pomarzyć o rosole z szerokimi wstążkami makaronu czy o faszerowanych rybach. Wtedy musiała nam wystarczyć zupa - choć trudno to nazwać zupą - ugotowana na jednym kartoflu, jedzona z jednego talerza. Do picia musiała nam wystarczyć woda zbierana szmatką z wilgotnych piwnicznych ścian.
Mój ojciec Meir często przekazywał pani Julii Lasotowej (Ukraince - jednej z osób, dzięki której przeżyliśmy wojnę) dziwacznie brzmiące dziś listy. Jeden z nich zachował się do dziś. "Droga pani Lasot!!! - pisał ojciec. - O ile byśmy dostali nasz kontyngent, a potrzebę naszą droga pani zna, to bym całymi tygodniami W. P. nie nudził, ale najważniejszą naszą potrzebą jest 10-12 bochenków chleba, 40 kg kartofli i 4 l benzyny. (...) To pilne: 10-12 chlebów, 40 kg kartofli tygodniowo. Chleba wystarczy nam do poniedziałku, paliwa do 20 b. m. i bardzo proszę dziś posłać trochę kwasku, kartofli i papierosy!". Było nas wtedy w piwnicy ośmioro i właśnie z takich składników przez trzy lata życia w ukryciu składały się nasze posiłki.
Kuchnia Goldy
Kuchnia i potrawy to także ważny element kultury i tradycji każdego narodu. Potrawy pomagają nam często określić narodowość, a nawet religię. Młodzi Izraelczycy zaczynają wracać do swych korzeni, przyjeżdżają w piątkowy wieczór do swoich babć i dziadków na uroczystą kolację. Chętnie próbują tradycyjnych potraw, które 60-70 lat temu jadło się w diasporze, na przykład w Warszawie, Lublinie, Leżajsku czy Drohobyczu. Kuchnia naprawdę zbliża ludzi.
Kuchnia miewa także znaczenie polityczne. W Izraelu popularne jest określenie "kuchnia Goldy". Termin ten pochodzi od imienia premier Izraela Goldy Meir. To właśnie w jej kuchni w sobotnie wieczory odbywały się spotkania najważniejszych ministrów. Przy przyrządzanych przez panią premier smakołykach zapadały ważne dla kraju decyzje. Później przedstawiano je na cotygodniowych, niedzielnych posiedzeniach rządu.
Gefilte fisz
O jedzeniu często się śpiewa, pisze wiersze, a w sztukach teatralnych bywa ono rekwizytem - jak pulchna chała na weselu Cejtl, córki Gołdy i Tewje Mleczarza, jak ryby na targu w Anatewce - w "Skrzypku na dachu". Mówiąc o związkach śpiewu i gotowania, nie sposób nie wspomnieć o przezabawnej piosence, którą wykonuje Marta Bizoń z zespołu Leopolda Kozłowskiego. Wiele żydowskich potraw sprytnie wkomponowano w miłosną intrygę. Z tej piosenki można się dowiedzieć, co to jest cymes.
Żydowska kuchnia w Polsce - ta z początku XX wieku - to wspomniany już gefilte fisz, czyli najczęściej karp faszerowany cebulą, jajkiem, migdałami i rodzynkami. To czulent, czyli potrawa najczęściej składająca się z pozostałości zgromadzonych z posiłków całego tygodnia, zapiekanych z kaszą, fasolą, cebulą i wołowiną, doprawianych solą, pieprzem i papryką. Rodzaj czulentu zależał od tego, jakie składniki mama miała w domu i w jaki sposób go przygotowywała. Trochę inny czulent robiono w Krakowie, inny we Lwowie a jeszcze inny robi się dziś w Jerozolimie.
Kuchnia żydowska składa się głównie z prostych do przygotowania, niedrogich potraw. Żydzi niczego nie wyrzucają, każdy produkt może być użyty do innego dania. Może się to wydawać niedorzecznie, biorąc pod uwagę mit o Żydzie bogaczu. Prawda jest taka, że Żydzi byli ludźmi bardzo pracowitymi, oszczędnymi, a nierzadko biednymi.
Izraelski czulent kulturowy
Wydaje mi się, że Izrael jest w jakimś sensie czulentem - społeczeństwo jest wieloetniczne. W Izraelu mieszkają Żydzi sefardyjscy i aszkenazyjscy. Pierwsi pochodzą z Hiszpanii, Maroka, Jemenu, Iraku, Libii, Syrii, Turcji, Algierii, Tunezji, Indii, a czasem z Francji, Jugosławii, Grecji i Włoch. Drudzy wywodzą się najczęściej z Polski, Rosji, Ukrainy, Litwy, Łotwy, Rumunii, Węgier, Czech, Słowacji, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Aż dziw, że na tak małym skrawku ziemi można pomieścić tyle kultur, temperamentów i religii, czyli prawdziwy czulent!
Dawniej ten izraelski czulent rodził wiele konfliktów i zatargów, teraz jest źródłem wielkiej solidarności. Udało się zintegrować społeczeństwo, zachowując przy tym odrębny charakter i tożsamość każdej z grup. W ramach odrębności rywalizujemy o to, kto ma ciekawszą kulturę, czyj piłkarz jest najlepszy, czyje potrawy lepiej smakują.
Dzięki kuchni i potrawom nawet ci Żydzi, którzy nie przyjeżdżają do Polski, mogą ją poznać. Przez potrawy Polska, kraj ich przodków, przyjeżdża do nich. Życzę więc wszystkim beteawon! (po hebrajsku: smacznego!)
W tekście cytowane są fragmenty książki "Ziemia i chmury. Z Szewachem Weissem rozmawia Joanna Szwedowska" wydanej przez Pogranicze
Więcej możesz przeczytać w 14/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.