To rynek, a nie administracja, będzie kontrolował ceny po 1 maja
Chwała Bogu, że jeszcze żyją ostatni społeczni kontrolerzy IRCh-y (Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej), którzy z tak wielkim poświęceniem tropili pożałowania godne wypadki zawyżania cen w okresie PRL. Przydadzą się już za kilka tygodni. 1 maja rusza bowiem do boju nowa wersja IRCh-y, czyli IDA - Inspekcja Dziennikarsko-Administracyjna. Będzie ona sprawdzać, czy nasi rzeźnicy, piwowarzy i piekarze, kierując się złą wolą i niezdrową żądzą zysku, nie wykorzystują naszego członkostwa w unii do nieuczciwego podnoszenia cen.
Oniegin, Smith i Soplica
Do Eugeniusza Oniegina mam stosunek ambiwalentny. Może i był to "człowiek zbędny", ale przynajmniej wykształcony. Jak informuje nas Aleksander Siergiejewicz Puszkin, Oniegin "czytał Smitha". Zapewne były to "Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów" znane bardziej pod skróconym tytułem "Bogactwo narodów" (pierwsze wydanie angielskie 1776 r., rosyjskie 1802 r.). Niestety, Tadeusz Soplica "Smitha nie czytał". Nie mógł, bo pierwsze polskie wydanie ukazało się w 1954 r. Dlatego Pan Tadeusz zapewne nie wiedział, że "nie od dobrej woli rzeźnika, piwowara lub piekarza oczekujemy naszego obiadu, lecz od ich dbałości o własny interes". Pan Tadeusz nie wiedział. I tak nam już to do dziś pozostało.
Biega, krzyczy pan Cezary
Pan Cezary Banasiński też chyba "Smitha nie czytał". Stwierdził bowiem, że "akcesja do UE może być okazją do zawierania zmów cenowych". Szef Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zmów się jednak nie boi, bo spokojnie kontynuuje: "Wszędzie tam, gdzie dojdzie do silnej zbieżności cen i cena ta wyda się podejrzana, będziemy bardzo mocno wchodzić". Nie do końca wiadomo jednak, co to znaczy "bardzo mocno wchodzić".
W Polsce mamy bowiem gospodarkę rynkową i ceny (jak stanowi art. 2 ustawy z 5 lipca 2001 r. o cenach) "uzgadniają strony zawierające umowę". Jedynym wyjątkiem jest przewidziane w art. 4 tejże ustawy wprowadzenie swoistego "stanu wojennego w gospodarce" polegającego na tym, że "w razie szczególnych zagrożeń dla właściwego funkcjonowania gospodarki państwa Rada Ministrów może w drodze rozporządzenia określić wykaz towarów lub usług, na które ustala się ceny urzędowe i marże handlowe urzędowe". A niezwykle trudno byłoby bez obawy ośmieszenia się przed Unią Europejską twierdzić, że nasze wejście do unii stanowi "szczególne zagrożenie dla gospodarki". Zwłaszcza że prawo UE (nie zapominajmy, że organizację tę nazywano kiedyś wspólnym rynkiem) w ogóle czegoś takiego jak "państwowa kontrola cen" czy "ceny urzędowe" nie zna.
Jeżeli nawet panu ministrowi Banasińskiemu wyda się, że na przykład cena kiełbasy podwawelskiej jest "podejrzana", jedynym, co może zrobić, jest energiczne walenie pięścią w stół.
Dziennikarz, bierz go!
Pan minister ma świadomość tego, o czym wyżej wspomniałem. Dlatego dodaje, że "oprócz ustawowych kar, jakie urząd może nałożyć na nieuczciwych producentów, hurtowników i dostawców, bardzo dotkliwą karą jest podanie tego do publicznej wiadomości". Otóż powtórzę - UOKiK nie może w omawianym wypadku nałożyć żadnych kar, gdyż ma takie prawo tylko wtedy, gdy sprzedawca ma na rynku pozycję dominującą lub gdy dochodzi do porozumienia cenowego firm, których udział w rynku jest większy niż 5 proc., a w wypadku rynków konsumpcyjnych (poza telekomunikacją) nie mamy z tym do czynienia. Dlatego pan minister chce niedobrych "producentów, hurtowników i dostawców" poszczuć dziennikarzami. I słowo czynem się stało, bo - jak podaje Polska Agencja Prasowa - "aby zapobiec takim praktykom, NBP, UOKiK i największe media w Polsce zawarły koalicję, której rolą będzie tropienie i piętnowanie takich praktyk".
Ceny nie wzrosły!
W ostatnich trzydziestu latach doszło do integracji ze wspólnym rynkiem czterech gospodarek o PKB wyraźnie niższym niż zachodnioeuropejski. Były to: Irlandia (1973), Grecja (1981) oraz Hiszpania i Portugalia (1986). Wszystkie wchodziły do wspólnoty w złej sytuacji rynkowej, bo w warunkach galopującej inflacji (CPI, czyli wskaźnik cen detalicznych - consumer price index, w roku poprzedzającym akcesję wynosił od 9,2 proc. w Hiszpanii do 24,9 proc. w Grecji, dla przypomnienia: inflacja w Polsce w ubiegłym roku wynosiła 0,8 proc.), co w istotny sposób rzutowało na możliwość podwyżek cen. Dodatkowo wszystkie te kraje prowadziły w okresie przedakcesyjnym dość nierygorystyczną politykę monetarną. Mimo to w żadnym kraju nie nastąpiło znaczące przyspieszenie inflacji. Mówiąc dokładniej, w Hiszpanii i Portugalii wskaźniki inflacji spadły, w Grecji były dość stabilne, a jedynie w Irlandii nieznacznie wzrosły w ciągu dwóch lat. Nie miało to jednak żadnego związku z wejściem do unii, bo - jak pamiętamy - początek lat 70. to moment powstania OPEC, podwojenia w ciągu roku cen ropy naftowej i gwałtownego szoku cenowego we wszystkich gospodarkach rynkowych.
Drogi chleb sczerstwieje
Na wszelki wypadek wyjaśniamy: myśmy na głowę nie upadli. Do IDA nie przystępujemy. Tropić i piętnować nie będziemy. Spokojnie zaczekamy, aż piekarzom chleb sczerstwieje, a mięso podśmierdnie, a wtedy gnani swą nędzną żądzą zysku będą nas prosić, byśmy ich towary kupowali za pół czy ćwierć pierwotnej ceny. Co do piwa zaś, to jego wysoką cenę funduje nam Ministerstwo Finansów, utrzymując na ten towar pierwszej potrzeby najwyższą akcyzę w Unii Europejskiej. I tym, a nie lataniem za babami na targu, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów powinien się zająć.
Oniegin, Smith i Soplica
Do Eugeniusza Oniegina mam stosunek ambiwalentny. Może i był to "człowiek zbędny", ale przynajmniej wykształcony. Jak informuje nas Aleksander Siergiejewicz Puszkin, Oniegin "czytał Smitha". Zapewne były to "Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów" znane bardziej pod skróconym tytułem "Bogactwo narodów" (pierwsze wydanie angielskie 1776 r., rosyjskie 1802 r.). Niestety, Tadeusz Soplica "Smitha nie czytał". Nie mógł, bo pierwsze polskie wydanie ukazało się w 1954 r. Dlatego Pan Tadeusz zapewne nie wiedział, że "nie od dobrej woli rzeźnika, piwowara lub piekarza oczekujemy naszego obiadu, lecz od ich dbałości o własny interes". Pan Tadeusz nie wiedział. I tak nam już to do dziś pozostało.
Biega, krzyczy pan Cezary
Pan Cezary Banasiński też chyba "Smitha nie czytał". Stwierdził bowiem, że "akcesja do UE może być okazją do zawierania zmów cenowych". Szef Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zmów się jednak nie boi, bo spokojnie kontynuuje: "Wszędzie tam, gdzie dojdzie do silnej zbieżności cen i cena ta wyda się podejrzana, będziemy bardzo mocno wchodzić". Nie do końca wiadomo jednak, co to znaczy "bardzo mocno wchodzić".
W Polsce mamy bowiem gospodarkę rynkową i ceny (jak stanowi art. 2 ustawy z 5 lipca 2001 r. o cenach) "uzgadniają strony zawierające umowę". Jedynym wyjątkiem jest przewidziane w art. 4 tejże ustawy wprowadzenie swoistego "stanu wojennego w gospodarce" polegającego na tym, że "w razie szczególnych zagrożeń dla właściwego funkcjonowania gospodarki państwa Rada Ministrów może w drodze rozporządzenia określić wykaz towarów lub usług, na które ustala się ceny urzędowe i marże handlowe urzędowe". A niezwykle trudno byłoby bez obawy ośmieszenia się przed Unią Europejską twierdzić, że nasze wejście do unii stanowi "szczególne zagrożenie dla gospodarki". Zwłaszcza że prawo UE (nie zapominajmy, że organizację tę nazywano kiedyś wspólnym rynkiem) w ogóle czegoś takiego jak "państwowa kontrola cen" czy "ceny urzędowe" nie zna.
Jeżeli nawet panu ministrowi Banasińskiemu wyda się, że na przykład cena kiełbasy podwawelskiej jest "podejrzana", jedynym, co może zrobić, jest energiczne walenie pięścią w stół.
Dziennikarz, bierz go!
Pan minister ma świadomość tego, o czym wyżej wspomniałem. Dlatego dodaje, że "oprócz ustawowych kar, jakie urząd może nałożyć na nieuczciwych producentów, hurtowników i dostawców, bardzo dotkliwą karą jest podanie tego do publicznej wiadomości". Otóż powtórzę - UOKiK nie może w omawianym wypadku nałożyć żadnych kar, gdyż ma takie prawo tylko wtedy, gdy sprzedawca ma na rynku pozycję dominującą lub gdy dochodzi do porozumienia cenowego firm, których udział w rynku jest większy niż 5 proc., a w wypadku rynków konsumpcyjnych (poza telekomunikacją) nie mamy z tym do czynienia. Dlatego pan minister chce niedobrych "producentów, hurtowników i dostawców" poszczuć dziennikarzami. I słowo czynem się stało, bo - jak podaje Polska Agencja Prasowa - "aby zapobiec takim praktykom, NBP, UOKiK i największe media w Polsce zawarły koalicję, której rolą będzie tropienie i piętnowanie takich praktyk".
Ceny nie wzrosły!
W ostatnich trzydziestu latach doszło do integracji ze wspólnym rynkiem czterech gospodarek o PKB wyraźnie niższym niż zachodnioeuropejski. Były to: Irlandia (1973), Grecja (1981) oraz Hiszpania i Portugalia (1986). Wszystkie wchodziły do wspólnoty w złej sytuacji rynkowej, bo w warunkach galopującej inflacji (CPI, czyli wskaźnik cen detalicznych - consumer price index, w roku poprzedzającym akcesję wynosił od 9,2 proc. w Hiszpanii do 24,9 proc. w Grecji, dla przypomnienia: inflacja w Polsce w ubiegłym roku wynosiła 0,8 proc.), co w istotny sposób rzutowało na możliwość podwyżek cen. Dodatkowo wszystkie te kraje prowadziły w okresie przedakcesyjnym dość nierygorystyczną politykę monetarną. Mimo to w żadnym kraju nie nastąpiło znaczące przyspieszenie inflacji. Mówiąc dokładniej, w Hiszpanii i Portugalii wskaźniki inflacji spadły, w Grecji były dość stabilne, a jedynie w Irlandii nieznacznie wzrosły w ciągu dwóch lat. Nie miało to jednak żadnego związku z wejściem do unii, bo - jak pamiętamy - początek lat 70. to moment powstania OPEC, podwojenia w ciągu roku cen ropy naftowej i gwałtownego szoku cenowego we wszystkich gospodarkach rynkowych.
Drogi chleb sczerstwieje
Na wszelki wypadek wyjaśniamy: myśmy na głowę nie upadli. Do IDA nie przystępujemy. Tropić i piętnować nie będziemy. Spokojnie zaczekamy, aż piekarzom chleb sczerstwieje, a mięso podśmierdnie, a wtedy gnani swą nędzną żądzą zysku będą nas prosić, byśmy ich towary kupowali za pół czy ćwierć pierwotnej ceny. Co do piwa zaś, to jego wysoką cenę funduje nam Ministerstwo Finansów, utrzymując na ten towar pierwszej potrzeby najwyższą akcyzę w Unii Europejskiej. I tym, a nie lataniem za babami na targu, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów powinien się zająć.
Więcej możesz przeczytać w 15/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.