Większość unijnych przywódców nie pojmuje procesu globalizacji
Brak patriotyzmu" zarzucił kanclerz Niemiec Gerhard Schröder niemieckim przedsiębiorcom, którzy zastanawiają się nad przeniesieniem po poszerzeniu unii swoich firm do Europy Środkowej, by płacić tam niższe podatki. W poniedziałek 29 marca kanclerz zaatakował dziesięciu nowych członków unii, którzy - jego zdaniem - uprawiają "dumping podatkowy". "W tych państwach podatek płacony przez firmy wynosi przeciętnie poniżej 20 proc., wobec ponad 30 proc. w dzisiejszej unii - żalił się Schröder. Dzień później do chóru dołączył premier Szwecji Göran Persson, który stwierdził, że państwa skandynawskie nie zamierzają nakładać wysokich podatków po to, by finansować rozwój nowych państw członkowskich, podczas gdy one same utrzymują niskie podatki od dochodów swych obywateli. Intrygujące, bo Szwecja zabierała swym najbogatszym obywatelom 60 proc. dochodów już wtedy, gdy o wejściu Polski, Czech czy Węgier do unii mogli marzyć tylko fantaści.
Zamiast obniżyć własne podatki i zatrzymać u siebie przedsiębiorców, promotorzy państwa opiekuńczego woleliby zmusić nowych członków unii do podwyższenia danin. Nieprzypadkowo Francja i Niemcy, jedne z najwyżej opodatkowanych i najwolniej rozwijających się gospodarek Europy, popierają ideę tzw. harmonizacji podatkowej, czyli uśrednienia stawek podatkowych w unii. Koncepcja ma jeden feler: chodzi rzeczywiście o ich uśrednienie - ale w górę. Możemy jednak spać spokojnie. - W poszerzonej unii 13 z 25 państw będzie naciskało na obniżanie podatków - mówi "Wprost" Colin Hunt, jeden z najbardziej cenionych irlandzkich ekonomistów. - Każde państwo może ustalić takie podatki, jakie chce. Nieuczciwa konkurencja podatkowa byłaby wtedy, gdybyście obiecali zagranicznym inwestorom, że będą płacili w Polsce dwa razy mniejsze podatki niż wasi przedsiębiorcy - wskazuje Kanadyjczyk Donald J. Johnston, sekretarz generalny OECD.
Psy ogrodnika
Diagnoza Schrödera jest trafna: firmy inwestują tam, gdzie są niskie podatki. Nowa fabryka sprzętu Boscha i Siemensa powstanie w Łodzi, choć właściciele woleliby inwestować w Niemczech. Ale w Polsce podatek od firm wynosi 19 proc., a za Odrą - 40 proc. Z tych samych powodów Volvo zamknie w połowie 2004 r. fabrykę karoserii autobusów w duńskim Aabenraa i przeniesie ją do Polski. Podwyższenie podatków w Polsce, Estonii czy na Słowacji nie zatrzyma niemieckich czy szwedzkich inwestorów w ich krajach. Zamiast do Europy Środkowej uciekną na przykład do taniej Azji Południowo-Wschodniej. Pomysł zwalczania "dumpingu podatkowego" świadczy o tym, że większość unijnych przywódców zupełnie nie pojmuje procesu globalizacji!
Irlandczycy z trzeciego najbiedniejszego kraju unii w latach 80. stali się dziś trzecim najbogatszym dzięki temu, że obniżyli podatek dla firm i przyciągnęli potężne inwestycje z USA. Na wyspie, która ma 4 mln mieszkańców, stworzono w ciągu dekady 800 tys. nowych miejsc pracy! - Przed 20 laty z Irlandii w poszukiwaniu pracy i chleba emigrowało za granicę 35 tys. osób rocznie. Dziś wracają, a mamy jeszcze ponad 100 tys. zagranicznych pracowników - mówi "Wprost" Michael McKenna, wiceminister gospodarki, handlu i zatrudnienia Irlandii. Choć irlandzki CIT wciąż jest najniższy w unii (wynosi 12,5 proc.), dziś część inwestorów przenosi się stamtąd do Europy Środkowej, gdzie wiele krajów obniżyło ostatnio podatki korporacyjne, a koszty pracy są znacznie niższe. Na przykład holenderski Philips przenosi z Dublina do Łodzi swoje centrum księgowe (wartość inwestycji to około 50 mln euro; zapewni ona pracę 500 osobom). Irlandczycy jednak nie biadolą, że to nieuczciwe i nowe państwa członkowskie powinny podnieść podatki, tylko walczą o nowy kapitał: zamiast firm informatycznych starają się ściągnąć na wyspę koncerny farmaceutyczne, podkreślają stabilność swojej polityki, kładą nacisk na przewidywalność prawa.
Leming nad przepaścią
Poza Irlandią czy Wielką Brytanią cała unia cierpi na syndrom leminga zmierzającego ku przepaści. Presja fiskalna na nowych członków unii jest na to kolejnym dowodem - po blokowaniu pracownikom z Europy Środkowej dostępu do unijnego rynku pracy. "Kapitał z Niemiec nie doczeka się przyjazdu tanich pracowników. Popłynie więc szerokim strumieniem do państw, w których praca jest tańsza" - stwierdził tuż przed apelem Schrödera Hans-Werner Sinn, prezes Instytutu Badania Gospodarki (IFO). Według badań ONZ, w ciągu najbliższych dwudziestu lat starzejące się społeczeństwa krajów UE będą musiały przyjąć co najmniej 50 mln imigrantów, aby utrzymać obecny poziom rozwoju gospodarczego. Niemcy powinny do 2025 r. przyjąć 12 mln pracowników, Włosi - 7,5 mln. W tej sytuacji blokowanie dostępu do rynku pracy to samobójstwo! Bredzący o ekonomicznym patriotyzmie Schröder wręcz nakłania swoich rodaków i obywateli innych państw do wykonania kilku następnych kroków ku przepaści.
Państwa Europy Środkowej widzą, że obniżanie podatków przynosi korzyści. Na obniżeniu CIT do 19 proc. z początkiem 2004 r. zaczyna korzystać też Polska. 2 kwietnia decyzję o rozbudowie fabryki sprzętu AGD we Wrocławiu ogłosił amerykański Whirlpool, nową fabrykę golarek postanowiła otworzyć w Józefowie pod Łodzią amerykańska firma Gillette. Z Europy Zachodniej do Polski przenosi fabrykę holenderska Nutricia. Dlatego wyrazy "troski" Schrödera czy Perssona o stan kas państwowych i samopoczucie fiskusa w naszym regionie są tylko rozpaczliwym gestem.
Zamiast obniżyć własne podatki i zatrzymać u siebie przedsiębiorców, promotorzy państwa opiekuńczego woleliby zmusić nowych członków unii do podwyższenia danin. Nieprzypadkowo Francja i Niemcy, jedne z najwyżej opodatkowanych i najwolniej rozwijających się gospodarek Europy, popierają ideę tzw. harmonizacji podatkowej, czyli uśrednienia stawek podatkowych w unii. Koncepcja ma jeden feler: chodzi rzeczywiście o ich uśrednienie - ale w górę. Możemy jednak spać spokojnie. - W poszerzonej unii 13 z 25 państw będzie naciskało na obniżanie podatków - mówi "Wprost" Colin Hunt, jeden z najbardziej cenionych irlandzkich ekonomistów. - Każde państwo może ustalić takie podatki, jakie chce. Nieuczciwa konkurencja podatkowa byłaby wtedy, gdybyście obiecali zagranicznym inwestorom, że będą płacili w Polsce dwa razy mniejsze podatki niż wasi przedsiębiorcy - wskazuje Kanadyjczyk Donald J. Johnston, sekretarz generalny OECD.
Psy ogrodnika
Diagnoza Schrödera jest trafna: firmy inwestują tam, gdzie są niskie podatki. Nowa fabryka sprzętu Boscha i Siemensa powstanie w Łodzi, choć właściciele woleliby inwestować w Niemczech. Ale w Polsce podatek od firm wynosi 19 proc., a za Odrą - 40 proc. Z tych samych powodów Volvo zamknie w połowie 2004 r. fabrykę karoserii autobusów w duńskim Aabenraa i przeniesie ją do Polski. Podwyższenie podatków w Polsce, Estonii czy na Słowacji nie zatrzyma niemieckich czy szwedzkich inwestorów w ich krajach. Zamiast do Europy Środkowej uciekną na przykład do taniej Azji Południowo-Wschodniej. Pomysł zwalczania "dumpingu podatkowego" świadczy o tym, że większość unijnych przywódców zupełnie nie pojmuje procesu globalizacji!
Irlandczycy z trzeciego najbiedniejszego kraju unii w latach 80. stali się dziś trzecim najbogatszym dzięki temu, że obniżyli podatek dla firm i przyciągnęli potężne inwestycje z USA. Na wyspie, która ma 4 mln mieszkańców, stworzono w ciągu dekady 800 tys. nowych miejsc pracy! - Przed 20 laty z Irlandii w poszukiwaniu pracy i chleba emigrowało za granicę 35 tys. osób rocznie. Dziś wracają, a mamy jeszcze ponad 100 tys. zagranicznych pracowników - mówi "Wprost" Michael McKenna, wiceminister gospodarki, handlu i zatrudnienia Irlandii. Choć irlandzki CIT wciąż jest najniższy w unii (wynosi 12,5 proc.), dziś część inwestorów przenosi się stamtąd do Europy Środkowej, gdzie wiele krajów obniżyło ostatnio podatki korporacyjne, a koszty pracy są znacznie niższe. Na przykład holenderski Philips przenosi z Dublina do Łodzi swoje centrum księgowe (wartość inwestycji to około 50 mln euro; zapewni ona pracę 500 osobom). Irlandczycy jednak nie biadolą, że to nieuczciwe i nowe państwa członkowskie powinny podnieść podatki, tylko walczą o nowy kapitał: zamiast firm informatycznych starają się ściągnąć na wyspę koncerny farmaceutyczne, podkreślają stabilność swojej polityki, kładą nacisk na przewidywalność prawa.
Leming nad przepaścią
Poza Irlandią czy Wielką Brytanią cała unia cierpi na syndrom leminga zmierzającego ku przepaści. Presja fiskalna na nowych członków unii jest na to kolejnym dowodem - po blokowaniu pracownikom z Europy Środkowej dostępu do unijnego rynku pracy. "Kapitał z Niemiec nie doczeka się przyjazdu tanich pracowników. Popłynie więc szerokim strumieniem do państw, w których praca jest tańsza" - stwierdził tuż przed apelem Schrödera Hans-Werner Sinn, prezes Instytutu Badania Gospodarki (IFO). Według badań ONZ, w ciągu najbliższych dwudziestu lat starzejące się społeczeństwa krajów UE będą musiały przyjąć co najmniej 50 mln imigrantów, aby utrzymać obecny poziom rozwoju gospodarczego. Niemcy powinny do 2025 r. przyjąć 12 mln pracowników, Włosi - 7,5 mln. W tej sytuacji blokowanie dostępu do rynku pracy to samobójstwo! Bredzący o ekonomicznym patriotyzmie Schröder wręcz nakłania swoich rodaków i obywateli innych państw do wykonania kilku następnych kroków ku przepaści.
Państwa Europy Środkowej widzą, że obniżanie podatków przynosi korzyści. Na obniżeniu CIT do 19 proc. z początkiem 2004 r. zaczyna korzystać też Polska. 2 kwietnia decyzję o rozbudowie fabryki sprzętu AGD we Wrocławiu ogłosił amerykański Whirlpool, nową fabrykę golarek postanowiła otworzyć w Józefowie pod Łodzią amerykańska firma Gillette. Z Europy Zachodniej do Polski przenosi fabrykę holenderska Nutricia. Dlatego wyrazy "troski" Schrödera czy Perssona o stan kas państwowych i samopoczucie fiskusa w naszym regionie są tylko rozpaczliwym gestem.
Więcej możesz przeczytać w 15/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.