Triumfem marksizmu-leninizmu jest stan umysłów części dzisiejszej inteligencji
Oczywiście, nie mam tu na myśli dwu krain wiecznej szczęśliwości: Kuby Fidela i Korei Północnej Kim Dzong Ila. Chodzi mi o sukces autentyczny. Rzeczywistym triumfem marksizmu-leninizmu jest stan umysłów znacznej części inteligencji, i to nie tylko oficjalnie lewicowej. Stan umysłów utrudniający obiektywne widzenie i ocenę współczesności. Nie mam na myśli zaczadzenia umysłów teoriami siejącymi nienawiść i obiecującymi totalitaryzm.
O co więc chodzi? Chodzi, proszę państwa, o ocenę XIX wieku, jego roli w rozwoju ludzkości i o wpływ tej oceny na dzisiejszy światopogląd. Co chwila przecież słyszymy, że nie chcemy mieć nic wspólnego z okrutnym XIX-wiecznym kapitalizmem, który prezentowany jest jako okres ponury w porównaniu z sielankowymi niemal czasami feudalizmu i absolutyzmu. Największy sukces marksizmu to właśnie bezkrytyczna akceptacja jego demagogii i kłamstw w ocenie tego najdynamiczniejszego w historii ludzkości stulecia. Zupełnie przy tym zapomniano, że marksowska i bolszewicka negacja kapitalizmu miała na celu wyłącznie zdobycie władzy, że marksowska ekonomia była na służbie obsesji rewolucyjnej, a nie prawdy naukowej. Najmniejsze pretensje o błędną ocenę XIX wieku mam do Polaków. Obiektywne spojrzenie na to stulecie utrudniają nam zabory, brak własnego państwa, okrucieństwo feudalnych jeszcze na poły władców Rosji, Prus i do połowy XIX wieku Austrii. Nie zwalnia to jednak nas od trzeźwego spojrzenia na tamte czasy.
Przypomnijmy więc, jakie to zbrodnie ma na sumieniu ten potępieńczy wiek XIX. To był wiek największych odkryć i wynalazków w historii ludzkości. Zapominamy, że do końca XVIII wieku świat stał niemal w miejscu. Transport umożliwiały koń i żagiel, zarówno w stuleciu XVIII, jak i dwa tysiące lat wcześniej. Liczba ludności też się nie zmieniała. Z dziesięciorga rodzeństwa umierało w dzieciństwie sześcioro, a resztę dziesiątkowały epidemie i wojny. W tym okropnym XIX wieku zaczęliśmy jeździć pociągami, statkami parowymi, tramwajami elektrycznymi, samochodami. Niejaki Faraday wymyślił indukcję elektromagnetyczną i stworzył podstawy współczesnej energetyki. Zaczęliśmy oświetlać mieszkania elektrycznością, telefonować, słuchać sygnałów radiowych. Mało? No, to powiedzmy sobie jeszcze o dagerotypii, czyli fotografii, o szczepionce Pasteura przeciw wściekliźnie, o Kocha odkryciu prątków gruźlicy i - last not least - o odkryciach Marii Skłodowskiej-Curie. Pierwsze loty braci Wrightów w roku 1904 zaliczamy też do XIX wieku. By jeszcze bardziej sobie dokuczyć, przypomnijmy, że to jeszcze w XIX wieku Bismarck zaczął wprowadzać ubezpieczenia społeczne i skracać dzień roboczy. Marksowskim przepowiedniom całkowity kłam zadały zwłaszcza lata 1870-1914, lata szybkiego wzrostu płac i stopy życiowej pracowników najemnych, i to nie kosztem nędzy krajów kolonialnych, które rzeczywiście ucierpiały dopiero od prób implantacji komunizmu po II wojnie światowej. Przypomnijmy tu, że bolszewicy tak silnie parli do rewolucji nie z powodu nędzy mas, lecz w obliczu szybkiego rozwoju Rosji przed I wojną światową. Groziło to bowiem socjaldemokratyzacją, osłabieniem nastrojów rewolucyjnych. To nie gospodarka rynkowa wywołała obie wojny światowe, ale imperialistyczne interesy reliktów ustrojów poprzednich i totalitarne, zbrodnicze ideologie.
Szczególnie przykre jest to, że bzdurne, pejoratywne oceny XIX wieku przenoszone są przez dzisiejszych socjalistów z dużą łatwością na współczesność, na początek XXI wieku. Mamy w ten sposób do czynienia z podwójnym zafałszowaniem historii i rzeczywistości. Fałszywy obraz XIX wieku funkcjonuje jako podstawa fałszowania obrazu i problemów współczesności. Zapomina się przy tym dyskretnie o wieku XX, który trwał na szczęście tylko 75 lat (1914-1989), a który o mało nie stał się triumfem totalitaryzmu nad XIX-wieczną wolnością i demokracją.
To nam, Polakom, trudno przechodzi przez gardło, ale nie ulega wątpliwości, że XIX wiek zasłużył się ludzkości bardziej niż którykolwiek poprzedni.
O co więc chodzi? Chodzi, proszę państwa, o ocenę XIX wieku, jego roli w rozwoju ludzkości i o wpływ tej oceny na dzisiejszy światopogląd. Co chwila przecież słyszymy, że nie chcemy mieć nic wspólnego z okrutnym XIX-wiecznym kapitalizmem, który prezentowany jest jako okres ponury w porównaniu z sielankowymi niemal czasami feudalizmu i absolutyzmu. Największy sukces marksizmu to właśnie bezkrytyczna akceptacja jego demagogii i kłamstw w ocenie tego najdynamiczniejszego w historii ludzkości stulecia. Zupełnie przy tym zapomniano, że marksowska i bolszewicka negacja kapitalizmu miała na celu wyłącznie zdobycie władzy, że marksowska ekonomia była na służbie obsesji rewolucyjnej, a nie prawdy naukowej. Najmniejsze pretensje o błędną ocenę XIX wieku mam do Polaków. Obiektywne spojrzenie na to stulecie utrudniają nam zabory, brak własnego państwa, okrucieństwo feudalnych jeszcze na poły władców Rosji, Prus i do połowy XIX wieku Austrii. Nie zwalnia to jednak nas od trzeźwego spojrzenia na tamte czasy.
Przypomnijmy więc, jakie to zbrodnie ma na sumieniu ten potępieńczy wiek XIX. To był wiek największych odkryć i wynalazków w historii ludzkości. Zapominamy, że do końca XVIII wieku świat stał niemal w miejscu. Transport umożliwiały koń i żagiel, zarówno w stuleciu XVIII, jak i dwa tysiące lat wcześniej. Liczba ludności też się nie zmieniała. Z dziesięciorga rodzeństwa umierało w dzieciństwie sześcioro, a resztę dziesiątkowały epidemie i wojny. W tym okropnym XIX wieku zaczęliśmy jeździć pociągami, statkami parowymi, tramwajami elektrycznymi, samochodami. Niejaki Faraday wymyślił indukcję elektromagnetyczną i stworzył podstawy współczesnej energetyki. Zaczęliśmy oświetlać mieszkania elektrycznością, telefonować, słuchać sygnałów radiowych. Mało? No, to powiedzmy sobie jeszcze o dagerotypii, czyli fotografii, o szczepionce Pasteura przeciw wściekliźnie, o Kocha odkryciu prątków gruźlicy i - last not least - o odkryciach Marii Skłodowskiej-Curie. Pierwsze loty braci Wrightów w roku 1904 zaliczamy też do XIX wieku. By jeszcze bardziej sobie dokuczyć, przypomnijmy, że to jeszcze w XIX wieku Bismarck zaczął wprowadzać ubezpieczenia społeczne i skracać dzień roboczy. Marksowskim przepowiedniom całkowity kłam zadały zwłaszcza lata 1870-1914, lata szybkiego wzrostu płac i stopy życiowej pracowników najemnych, i to nie kosztem nędzy krajów kolonialnych, które rzeczywiście ucierpiały dopiero od prób implantacji komunizmu po II wojnie światowej. Przypomnijmy tu, że bolszewicy tak silnie parli do rewolucji nie z powodu nędzy mas, lecz w obliczu szybkiego rozwoju Rosji przed I wojną światową. Groziło to bowiem socjaldemokratyzacją, osłabieniem nastrojów rewolucyjnych. To nie gospodarka rynkowa wywołała obie wojny światowe, ale imperialistyczne interesy reliktów ustrojów poprzednich i totalitarne, zbrodnicze ideologie.
Szczególnie przykre jest to, że bzdurne, pejoratywne oceny XIX wieku przenoszone są przez dzisiejszych socjalistów z dużą łatwością na współczesność, na początek XXI wieku. Mamy w ten sposób do czynienia z podwójnym zafałszowaniem historii i rzeczywistości. Fałszywy obraz XIX wieku funkcjonuje jako podstawa fałszowania obrazu i problemów współczesności. Zapomina się przy tym dyskretnie o wieku XX, który trwał na szczęście tylko 75 lat (1914-1989), a który o mało nie stał się triumfem totalitaryzmu nad XIX-wieczną wolnością i demokracją.
To nam, Polakom, trudno przechodzi przez gardło, ale nie ulega wątpliwości, że XIX wiek zasłużył się ludzkości bardziej niż którykolwiek poprzedni.
Więcej możesz przeczytać w 15/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.