Niemiecki kapitał powiedział Nein! dalszemu finansowaniu niewydolnego państwa opiekuńczego
Niemieckie banki zakręcają kurek z pieniędzmi dla firm" - wynika z raportu Europejskiego Banku Centralnego (EBC) z lutego 2004 r. Pożyczają coraz mniejsze kwoty na coraz krótsze okresy i żądają coraz większych zabezpieczeń. Praktycznie nie zmniejszają ceny kredytu, mimo że EBC obniża stopy procentowe. Bankowe kredyty stanowią w Niemczech prawie połowę zadłużenia firm - cztery razy więcej niż we Francji! Teraz, gdy dopływ gotówki został zahamowany, wzrost gospodarczy już nawet nie pełza; spadł nieomal do poziomu błędu statystycznego. Liczba bezrobotnych bije europejskie rekordy; tylko w lutym bezrobocie wzrosło z 10,4 proc. do 11 proc. Nie dość, że firmy nie dostają kredytów, to jeszcze nie mogą sobie poradzić ze spłatą długów. W 2002 r. cztery największe niemieckie banki musiały utworzyć z tytułu tych należności rezerwy wartości 10 mld USD!
Kredyt nieufności
Niemieckie firmy przyzwyczaiły się do tanich i szybkich pieniędzy. Przed wprowadzeniem w 1999 r. euro cena krótkoterminowego kredytu była w Niemczech średnio o dwa punkty procentowe niższa niż w innych krajach UE. To efekt działalności kas oszczędnościowych. Kasy, będące własnością państwa albo gmin, jeszcze do niedawna udzielały połowy wszystkich kredytów w Niemczech. Nie mają one prywatnego właściciela, który wymagałby określonych zysków z zainwestowanych pieniędzy. Dotychczas nie musiały się także martwić o to, że firmy pieniędzy nie zwrócą. Państwo gwarantowało ich wypłacalność. Kiedy pieniędzy zaczęło brakować, rząd niemiecki został jednak zmuszony do wycofywania się z polityki poręczeń dla kas. Cena kredytu od razu zrównała się ze średnią unijną.
Zmianę polityki rządu natychmiast wykorzystały banki. Wcześniej, aby konkurować z dotowanymi i wspieranymi przez państwo kasami oszczędnościowymi, musiały obniżyć oprocentowanie i przyznawać kredyty mało wiarygodnym firmom. Wycofanie się rządu z dotacji sprawiło, że o przyznaniu kredytu znów zaczęły decydować prawa rynku.
Banki wyłączają respirator
Sprawujący władzę politycy SPD i Zielonych są wściekli. Działania banków to nóż w plecy dla niemieckiej gospodarki - powtarzają. Tak naprawdę jednak to ostatni gwóźdź do trumny "społecznej gospodarki rynkowej". Chociaż banki głośno zaprzeczają, że dyskryminują małe i średnie przedsiębiorstwa w swojej polityce kredytowej, to na przykład wartość portfela pożyczkowego Deutsche Banku wynosi około 185 mld USD, czyli o 14 proc. mniej niż rok wcześniej. Jego szef Josef Ackermann jednak podkreśla, iż największy prywatny bank Niemiec "jest wrażliwy na potrzeby swoich klientów, którzy ucierpieli w wyniku dekoniunktury", de facto niemiecki kapitał powiedział głośne Nein! dalszemu finansowaniu państwa opiekuńczego. W 2006 r. wchodzi w życie tzw. Bazylea II - jeszcze ostrzejsze zasady tworzenia rezerw na rzecz zagrożonych kredytów. Kolejne nie spłacone pożyczki będą kosztować banki znacznie więcej niż obecnie. Dlatego już dzisiaj starają się ograniczyć przyznawanie kredytów do najpewniejszych klientów. Kolejne niemieckie rządy uzależniły firmy od taniego kredytu. W ten sposób sztucznie utrzymywały przy życiu tysiące firm, które nie dostałyby kredytu na rynkowych warunkach. Kiedy upadną, na ich miejsce powstaną nowe spółki, które sprostają rynkowej konkurencji bez pomocy państwa, a niemiecka gospodarka wróci na drogę szybkiego wzrostu gospodarczego.
Kredyt nieufności
Niemieckie firmy przyzwyczaiły się do tanich i szybkich pieniędzy. Przed wprowadzeniem w 1999 r. euro cena krótkoterminowego kredytu była w Niemczech średnio o dwa punkty procentowe niższa niż w innych krajach UE. To efekt działalności kas oszczędnościowych. Kasy, będące własnością państwa albo gmin, jeszcze do niedawna udzielały połowy wszystkich kredytów w Niemczech. Nie mają one prywatnego właściciela, który wymagałby określonych zysków z zainwestowanych pieniędzy. Dotychczas nie musiały się także martwić o to, że firmy pieniędzy nie zwrócą. Państwo gwarantowało ich wypłacalność. Kiedy pieniędzy zaczęło brakować, rząd niemiecki został jednak zmuszony do wycofywania się z polityki poręczeń dla kas. Cena kredytu od razu zrównała się ze średnią unijną.
Zmianę polityki rządu natychmiast wykorzystały banki. Wcześniej, aby konkurować z dotowanymi i wspieranymi przez państwo kasami oszczędnościowymi, musiały obniżyć oprocentowanie i przyznawać kredyty mało wiarygodnym firmom. Wycofanie się rządu z dotacji sprawiło, że o przyznaniu kredytu znów zaczęły decydować prawa rynku.
Banki wyłączają respirator
Sprawujący władzę politycy SPD i Zielonych są wściekli. Działania banków to nóż w plecy dla niemieckiej gospodarki - powtarzają. Tak naprawdę jednak to ostatni gwóźdź do trumny "społecznej gospodarki rynkowej". Chociaż banki głośno zaprzeczają, że dyskryminują małe i średnie przedsiębiorstwa w swojej polityce kredytowej, to na przykład wartość portfela pożyczkowego Deutsche Banku wynosi około 185 mld USD, czyli o 14 proc. mniej niż rok wcześniej. Jego szef Josef Ackermann jednak podkreśla, iż największy prywatny bank Niemiec "jest wrażliwy na potrzeby swoich klientów, którzy ucierpieli w wyniku dekoniunktury", de facto niemiecki kapitał powiedział głośne Nein! dalszemu finansowaniu państwa opiekuńczego. W 2006 r. wchodzi w życie tzw. Bazylea II - jeszcze ostrzejsze zasady tworzenia rezerw na rzecz zagrożonych kredytów. Kolejne nie spłacone pożyczki będą kosztować banki znacznie więcej niż obecnie. Dlatego już dzisiaj starają się ograniczyć przyznawanie kredytów do najpewniejszych klientów. Kolejne niemieckie rządy uzależniły firmy od taniego kredytu. W ten sposób sztucznie utrzymywały przy życiu tysiące firm, które nie dostałyby kredytu na rynkowych warunkach. Kiedy upadną, na ich miejsce powstaną nowe spółki, które sprostają rynkowej konkurencji bez pomocy państwa, a niemiecka gospodarka wróci na drogę szybkiego wzrostu gospodarczego.
Więcej możesz przeczytać w 15/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.