Polskim sportowcom w osiągnięciu sukcesów często przeszkadza nie brak talentu, lecz szarych komórek
Ludzie głupi są sprytniejsi, szybsi i bardziej zdecydowani, a przez to skuteczniejsi" - pisał Erazm z Rotterdamu w "Pochwale głupoty". Ta myśl wielkiego Holendra może się wydawać mottem sportowców. Nic bardziej błędnego. Większość mistrzów sportu osiąga sukcesy nie tyle dzięki sile mięśni i wytrenowaniu, lecz dzięki inteligencji. Siłą mięśni można wygrać raz czy dwa, wygrywać przez długi czas potrafią tylko mądrzy sportowcy. Są oczywiście wyjątki, ale nieliczne. I dotyczą głównie przeszłości. Współcześni mistrzowie rzadko osiągają sukcesy, gdy są mało inteligentni. Większość z nich zrobiłaby karierę również poza sportem i robi ją po przejściu na sportową emeryturę.
Trzykrotny złoty medalista olimpijski Robert Korzeniowski to człowiek wszechstronnie wykształcony, biegle znający reguły biznesu, marketingu oraz kilka języków obcych. Reprezentuje sportowców całego świata w Radzie Zawodników przy Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim. Potentaci światowego boksu zawodowego - bracia Witalij i Władimir Kliczko z Ukrainy (jeden z nich to mistrz świata wagi ciężkiej) obronili doktoraty na Akademii Wychowania Fizycznego w Kijowie i wcale nie stosowano wobec nich taryfy ulgowej. Świetne wyniki w testach inteligencji, a jeszcze lepsze w interesach osiągnęli koszykarz wszech czasów Michael Jordan, idący w jego ślady Shaquille O'Neal czy genialny lekkoatleta Michael Johnson, rekordzista świata w biegach na 200 i 400 m. - Żeby odnieść dzisiaj sukces w sporcie, nie wystarczą sprawne mięśnie, trzeba mieć jeszcze sprawne szare komórki. Jestem przekonany, że wielu polskim zawodnikom w osiągnięciu sukcesu przeszkadza nie brak talentu, ale brak rozumu - mówi "Wprost" Piotr Nowak, trener mistrzów USA w piłce nożnej DC United z Waszyngtonu, były gracz Bundesligi i reprezentacji Polski.
Koniec pogody dla mięśniaków
Polscy sportowcy robili i robią wiele, by wątpić w ich intelektualną sprawność. Piłkarz Wojciech Kowalczyk, który napisał niedawno bestsellerową autobiografię, chełpi się, że skończył tylko pięć klas, a jeśli kiedyś będzie potrzebował więcej, dokupi na bazarze. Mariusz Piekarski, świetnie zapowiadający się futbolista, który grał we Flamengo Rio de Janeiro razem ze słynnym Romario, bez żenady opowiada, że w życiu przeczytał tylko jedną książkę - "o jakimś chudym koniu" (zapewne lekturę szkolną "Nasza szkapa"). Odnalezione niedawno taśmy Polskiej Kroniki Filmowej pokazują, że przedwojenny heros naszego sportu lekkoatleta Janusz Kusociński miał kłopoty ze skleceniem choćby jednego zdania. Podobnie Kazimierz Deyna, filar reprezentacji Kazimierza Górskiego, który z trudem skończył szkołę specjalną.
Dobra pogoda dla mięśniaków w polskim sporcie się kończy, o czym decyduje po prostu sportowy rynek. Nieprzeciętnymi zdolnościami umysłu odznaczają się tak wybitni niegdyś zawodnicy, jak Wojciech Zabłocki (szermierz i architekt), Andrzej Grubba (tenisista stołowy i biznesmen), Zbigniew Boniek (piłkarz i biznesmen), Sobiesław Zasada (rajdowiec i przedsiębiorca) czy Jacek Wszoła (skoczek wzwyż i przedsiębiorca). Także wybitni trenerzy mogą się pochwalić osiągnięciami poza sportem: Jacek Gmoch oprócz sukcesów trenerskich w piłce nożnej jest też uznanym fachowcem w dziedzinie budowy dróg i mostów. Legendarny Kazimierz Górski już po pięćdziesiątce zapisał się na studia (i skończył je w terminie), twierdząc, że osoba o jego pozycji nie może być niedokształcona. Wielu najwybitniejszych polskich mistrzów sportu oprócz dyplomu wyższej uczelni może się pochwalić znajomością kilku języków obcych, prowadzą świetnie sobie radzące firmy (kolarze Czesław Lang, Lech Piasecki czy Zenon Jaskuła, lekkoatleci Irena Szewińska, Jacek Wszoła czy Artur Partyka). Wyznają oni zasadę, że zamiast się uczyć na błędach, lepiej się uczyć na uniwersytetach.
Przykład bokserów dowodzi, że osoba mało inteligentna ma małe szanse na sukces. Mistrzowie Jerzy Kulej, Jan Szczepański czy Leszek Drogosz z powodzeniem występowali jako aktorzy. Obdarzony najmocniejszym ciosem w ostatnim ćwierćwieczu Leszek Czarny ma dyplom prawnika. Czterokrotny mistrz Europy Zbigniew Pietrzykowski (zarazem pamiętny rywal Cassiusa Claya vel Muhammada Alego na igrzyskach w Rzymie w 1960 r.) ukończył studia, był posłem na Sejm. Posłem jest wielokrotny mistrz Jerzy Kulej, zaś senatorem król strzelców piłkarskich mistrzostw świata '74 Grzegorz Lato. Były piłkarz Legii i reprezentacji Jacek Bednarz jest wziętym prawnikiem. Świetny obecnie deblista Marcin Matkowski studiował ekonomię na Uniwersytecie Kalifornijskim. Sebastian Janikowski, pierwszy Polak w historii super bowl, studiował marketing na Florida State University. Amerykańskie dyplomy mają też byli mistrzowie pływania Artur Wojdat i Rafał Szukała. Wśród najlepszych pływaków praktycznie nie ma nie studiujących bądź nie posiadających dyplomów wyższych uczelni.
Dobry przykład idzie przede wszystkim ze Stanów Zjednoczonych, gdzie najwybitniejsi lekkoatleci, koszykarze czy pływacy jednocześnie studiują. W lekkoatletyce czy pływaniu uniwersytety są wręcz jednymi z najważniejszych sponsorów tych dyscyplin. Bo najlepsi zawodnicy podnoszą renomę szkoły, a w konsekwencji przyciągają darczyńców i zleceniodawców różnych badań. Oczywiście, zdarza się, że studenci są traktowani ulgowo, ale tylko w kiepskich uczelniach. A wybitnym sportowcom nie zależy na dyplomach takich uniwersytetów.
Piękny, mądry, sprawny
Harmonijny rozwój umysłu i ciała był regułą w starożytnej Grecji. Bardzo często zwycięzcy olimpijskich zawodów w rzucie dyskiem czy zapasach pisali filozoficzne dzieła. Obcy był Grekom ideał mięśniaka pozbawionego szarych komórek. Zlikwidowany niedawno krakowski dziennik sportowy "Tempo" od 1985 r. wraz z Uniwersytetem Jagiellońskim przyznawał medale "Kalos kagathos". Wręczano je wybitnym polskim sportowcom, którzy nie zakończyli karier za metą. Wśród laureatów są profesorowie (w tym rektorzy) wyższych uczelni, reżyserzy, ekonomiści, artyści, prawnicy, lekarze, lingwiści, ministrowie i wojewodowie, pisarze, poeci i dziennikarze.
Jerzy Chromik, mistrz Europy i rekordzista świata w biegu na 3 km z przeszkodami, osiągał sukcesy jako inżynier górnik (z kopalni Wujek). Hokeista Witalis Ludwiczak poza sportem jest profesorem prawa cywilnego na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Koszykarz, medalista mistrzostw Europy Zbigniew Resich został profesorem prawa na Uniwersytecie Warszawskim, był prezesem Sądu Najwyższego, delegatem Polski w Komisji Praw Człowieka ONZ. Koszykarz i wioślarz (reprezentant Polski) Roman Ciesielski okazał się świetnym konstruktorem, sprawdził się także jako rektor Politechniki Krakowskiej, przewodniczący Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, senator RP. Koszykarka Izabella Cywińska jest wybitnym reżyserem teatralnym i filmowym, była dyrektorem Teatru Nowego w Poznaniu, ministrem kultury. Wioślarz (mistrz Polski) Jan Kostrzewski okazał się także wybitnym epidemiologiem, był prezesem PAN. Lekkoatleta Czesław Centkiewicz odnosił sukcesy jako pisarz. Również lekkoatleta Władysław Hasior był wybitnym rzeźbiarzem i malarzem. Lekkoatleta Leszek Balcerowicz to współtwórca polskiego cudu gospodarczego, uznany profesor ekonomii, prezes Narodowego Banku Polskiego. Szermierz Marek Walczewski został wybitnym aktorem. Lekkoatleta Wojciech Lipoński jest profesorem anglistyki na UAM w Poznaniu, historykiem sportu. Piłkarz ręczny Janusz Czerwiński został rektorem gdańskiej AWF, ma w dorobku ponad 200 prac naukowych. Trójskoczek Michał Joachimowski (mistrz świata z Helsinek) to wzięty adwokat. Koszykarz Wilibald Winkler jest profesorem Politechniki Śląskiej, był też wojewodą śląskim.
Książka kontra piwo
W Polsce wciąż jeszcze sportowcy, którzy uczą się i studiują, bywają obiektem wrogości kolegów skupiających się tylko na sporcie. - Koledzy przezywali mnie "student" albo "profesor". Chowali mi książki, wyśmiewali, że nie podzielam ich hobby, czyli picia albo chodzenia na podryw. Zwykle jadąc na mecz, musiałem w jedną stronę ograć ich w karty, by z powrotem dali mi spokój i pozwolili poczytać - opowiada Robert Kiłdanowicz, pierwszoligowy piłkarz Pogoni, Olimpii, Warty i Widzewa, a dziś świetny prawnik i menedżer.
Jarosław Kołakowski, jeden z najlepszych polskich menedżerów sportowych, uważa, że wybitna inteligencja zarazem pomaga i przeszkadza sportowcom. Pomaga w przygotowaniach, w treningu, w uświadomieniu sobie celu. Ale inteligencja to także wiedza o własnych ograniczeniach, wrażliwość, a to często przeistacza się w niewiarę, zahamowania, zwątpienie. Jednak inteligencja znacznie częściej pomaga niż przeszkadza, bo sport to nie tylko prosty wysiłek, ale przede wszystkim taktyka, strategia i planowanie.
Trzykrotny złoty medalista olimpijski Robert Korzeniowski to człowiek wszechstronnie wykształcony, biegle znający reguły biznesu, marketingu oraz kilka języków obcych. Reprezentuje sportowców całego świata w Radzie Zawodników przy Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim. Potentaci światowego boksu zawodowego - bracia Witalij i Władimir Kliczko z Ukrainy (jeden z nich to mistrz świata wagi ciężkiej) obronili doktoraty na Akademii Wychowania Fizycznego w Kijowie i wcale nie stosowano wobec nich taryfy ulgowej. Świetne wyniki w testach inteligencji, a jeszcze lepsze w interesach osiągnęli koszykarz wszech czasów Michael Jordan, idący w jego ślady Shaquille O'Neal czy genialny lekkoatleta Michael Johnson, rekordzista świata w biegach na 200 i 400 m. - Żeby odnieść dzisiaj sukces w sporcie, nie wystarczą sprawne mięśnie, trzeba mieć jeszcze sprawne szare komórki. Jestem przekonany, że wielu polskim zawodnikom w osiągnięciu sukcesu przeszkadza nie brak talentu, ale brak rozumu - mówi "Wprost" Piotr Nowak, trener mistrzów USA w piłce nożnej DC United z Waszyngtonu, były gracz Bundesligi i reprezentacji Polski.
Koniec pogody dla mięśniaków
Polscy sportowcy robili i robią wiele, by wątpić w ich intelektualną sprawność. Piłkarz Wojciech Kowalczyk, który napisał niedawno bestsellerową autobiografię, chełpi się, że skończył tylko pięć klas, a jeśli kiedyś będzie potrzebował więcej, dokupi na bazarze. Mariusz Piekarski, świetnie zapowiadający się futbolista, który grał we Flamengo Rio de Janeiro razem ze słynnym Romario, bez żenady opowiada, że w życiu przeczytał tylko jedną książkę - "o jakimś chudym koniu" (zapewne lekturę szkolną "Nasza szkapa"). Odnalezione niedawno taśmy Polskiej Kroniki Filmowej pokazują, że przedwojenny heros naszego sportu lekkoatleta Janusz Kusociński miał kłopoty ze skleceniem choćby jednego zdania. Podobnie Kazimierz Deyna, filar reprezentacji Kazimierza Górskiego, który z trudem skończył szkołę specjalną.
Dobra pogoda dla mięśniaków w polskim sporcie się kończy, o czym decyduje po prostu sportowy rynek. Nieprzeciętnymi zdolnościami umysłu odznaczają się tak wybitni niegdyś zawodnicy, jak Wojciech Zabłocki (szermierz i architekt), Andrzej Grubba (tenisista stołowy i biznesmen), Zbigniew Boniek (piłkarz i biznesmen), Sobiesław Zasada (rajdowiec i przedsiębiorca) czy Jacek Wszoła (skoczek wzwyż i przedsiębiorca). Także wybitni trenerzy mogą się pochwalić osiągnięciami poza sportem: Jacek Gmoch oprócz sukcesów trenerskich w piłce nożnej jest też uznanym fachowcem w dziedzinie budowy dróg i mostów. Legendarny Kazimierz Górski już po pięćdziesiątce zapisał się na studia (i skończył je w terminie), twierdząc, że osoba o jego pozycji nie może być niedokształcona. Wielu najwybitniejszych polskich mistrzów sportu oprócz dyplomu wyższej uczelni może się pochwalić znajomością kilku języków obcych, prowadzą świetnie sobie radzące firmy (kolarze Czesław Lang, Lech Piasecki czy Zenon Jaskuła, lekkoatleci Irena Szewińska, Jacek Wszoła czy Artur Partyka). Wyznają oni zasadę, że zamiast się uczyć na błędach, lepiej się uczyć na uniwersytetach.
Przykład bokserów dowodzi, że osoba mało inteligentna ma małe szanse na sukces. Mistrzowie Jerzy Kulej, Jan Szczepański czy Leszek Drogosz z powodzeniem występowali jako aktorzy. Obdarzony najmocniejszym ciosem w ostatnim ćwierćwieczu Leszek Czarny ma dyplom prawnika. Czterokrotny mistrz Europy Zbigniew Pietrzykowski (zarazem pamiętny rywal Cassiusa Claya vel Muhammada Alego na igrzyskach w Rzymie w 1960 r.) ukończył studia, był posłem na Sejm. Posłem jest wielokrotny mistrz Jerzy Kulej, zaś senatorem król strzelców piłkarskich mistrzostw świata '74 Grzegorz Lato. Były piłkarz Legii i reprezentacji Jacek Bednarz jest wziętym prawnikiem. Świetny obecnie deblista Marcin Matkowski studiował ekonomię na Uniwersytecie Kalifornijskim. Sebastian Janikowski, pierwszy Polak w historii super bowl, studiował marketing na Florida State University. Amerykańskie dyplomy mają też byli mistrzowie pływania Artur Wojdat i Rafał Szukała. Wśród najlepszych pływaków praktycznie nie ma nie studiujących bądź nie posiadających dyplomów wyższych uczelni.
Dobry przykład idzie przede wszystkim ze Stanów Zjednoczonych, gdzie najwybitniejsi lekkoatleci, koszykarze czy pływacy jednocześnie studiują. W lekkoatletyce czy pływaniu uniwersytety są wręcz jednymi z najważniejszych sponsorów tych dyscyplin. Bo najlepsi zawodnicy podnoszą renomę szkoły, a w konsekwencji przyciągają darczyńców i zleceniodawców różnych badań. Oczywiście, zdarza się, że studenci są traktowani ulgowo, ale tylko w kiepskich uczelniach. A wybitnym sportowcom nie zależy na dyplomach takich uniwersytetów.
Piękny, mądry, sprawny
Harmonijny rozwój umysłu i ciała był regułą w starożytnej Grecji. Bardzo często zwycięzcy olimpijskich zawodów w rzucie dyskiem czy zapasach pisali filozoficzne dzieła. Obcy był Grekom ideał mięśniaka pozbawionego szarych komórek. Zlikwidowany niedawno krakowski dziennik sportowy "Tempo" od 1985 r. wraz z Uniwersytetem Jagiellońskim przyznawał medale "Kalos kagathos". Wręczano je wybitnym polskim sportowcom, którzy nie zakończyli karier za metą. Wśród laureatów są profesorowie (w tym rektorzy) wyższych uczelni, reżyserzy, ekonomiści, artyści, prawnicy, lekarze, lingwiści, ministrowie i wojewodowie, pisarze, poeci i dziennikarze.
Jerzy Chromik, mistrz Europy i rekordzista świata w biegu na 3 km z przeszkodami, osiągał sukcesy jako inżynier górnik (z kopalni Wujek). Hokeista Witalis Ludwiczak poza sportem jest profesorem prawa cywilnego na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Koszykarz, medalista mistrzostw Europy Zbigniew Resich został profesorem prawa na Uniwersytecie Warszawskim, był prezesem Sądu Najwyższego, delegatem Polski w Komisji Praw Człowieka ONZ. Koszykarz i wioślarz (reprezentant Polski) Roman Ciesielski okazał się świetnym konstruktorem, sprawdził się także jako rektor Politechniki Krakowskiej, przewodniczący Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, senator RP. Koszykarka Izabella Cywińska jest wybitnym reżyserem teatralnym i filmowym, była dyrektorem Teatru Nowego w Poznaniu, ministrem kultury. Wioślarz (mistrz Polski) Jan Kostrzewski okazał się także wybitnym epidemiologiem, był prezesem PAN. Lekkoatleta Czesław Centkiewicz odnosił sukcesy jako pisarz. Również lekkoatleta Władysław Hasior był wybitnym rzeźbiarzem i malarzem. Lekkoatleta Leszek Balcerowicz to współtwórca polskiego cudu gospodarczego, uznany profesor ekonomii, prezes Narodowego Banku Polskiego. Szermierz Marek Walczewski został wybitnym aktorem. Lekkoatleta Wojciech Lipoński jest profesorem anglistyki na UAM w Poznaniu, historykiem sportu. Piłkarz ręczny Janusz Czerwiński został rektorem gdańskiej AWF, ma w dorobku ponad 200 prac naukowych. Trójskoczek Michał Joachimowski (mistrz świata z Helsinek) to wzięty adwokat. Koszykarz Wilibald Winkler jest profesorem Politechniki Śląskiej, był też wojewodą śląskim.
Książka kontra piwo
W Polsce wciąż jeszcze sportowcy, którzy uczą się i studiują, bywają obiektem wrogości kolegów skupiających się tylko na sporcie. - Koledzy przezywali mnie "student" albo "profesor". Chowali mi książki, wyśmiewali, że nie podzielam ich hobby, czyli picia albo chodzenia na podryw. Zwykle jadąc na mecz, musiałem w jedną stronę ograć ich w karty, by z powrotem dali mi spokój i pozwolili poczytać - opowiada Robert Kiłdanowicz, pierwszoligowy piłkarz Pogoni, Olimpii, Warty i Widzewa, a dziś świetny prawnik i menedżer.
Jarosław Kołakowski, jeden z najlepszych polskich menedżerów sportowych, uważa, że wybitna inteligencja zarazem pomaga i przeszkadza sportowcom. Pomaga w przygotowaniach, w treningu, w uświadomieniu sobie celu. Ale inteligencja to także wiedza o własnych ograniczeniach, wrażliwość, a to często przeistacza się w niewiarę, zahamowania, zwątpienie. Jednak inteligencja znacznie częściej pomaga niż przeszkadza, bo sport to nie tylko prosty wysiłek, ale przede wszystkim taktyka, strategia i planowanie.
Więcej możesz przeczytać w 15/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.